Epilog
Morderczyni pakowała swoje rzeczy do walizek, dokładnie tak, jak wtedy, kiedy jej matka ją oddała do braci Sakamakich. Kiedy już skończyła, zaniosła je pod drzwi pokoju.
– Skończyłam!
Zaraz za jej plecami pojawił się Reiji.
– Zawołam lokaja, a ty idź do drzwi wyjściowych.
– Dobrze.
Yoko zrobiła tak, jak jej powiedziano. Oparła się o drzwi i zjechała plecami po nich. Zaraz usłyszała, jak lokaj znosił jej bagaże.
– Dziękuję...
Czarnowłosa i lokaj w ciszy wyszli z rezydencji, dziewczyna poczuła dziwne uczucie widząc słońce nad sobą, gdy opuszczała budynek. Rozglądała się smutno na boki. W limuzynie siedział on - głowa rodziny Sakamakich. Czerwonooka rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę rezydencji; w progu jej drzwi stali wszyscy bracia, Ayato miał na sobie bandaże, choć na jego twarzy malował się smutek, tak, jak u Laito i Subaru. Yoko pomachała im że smutnym uśmiechem i wsiadła do limuzyny.
– Witam cię, młoda damo. – przywitał ją mężczyzna.
– Witam pana. Chce mnie pan zabić, prawda?
– Zobaczysz, moja droga. – powiedział chwytając za kieliszek z czerwoną cieczą.
***
Smutny Subaru odszedł dopiero od drzwi, kiedy limuzyny nie było już widać. Chciał rozwalić pojazd wraz z ojcem i dokończyć to, co zrobiła Yoko poprzedniej nocy, ale nie mógł. Podszedł do miejsca, w którym to się stało i ukucnął, po czym podniósł przez nią wyrzucony nóż. Z odrazą patrzył na krew brata, która nadal znajdowała się częściowo na ostrzu.
– Przepraszam... Przepraszam, że ci go dałem... – wyszeptał z wielkim smutkiem.
Wstał i teleportował się do łazienki, aby zmyć krew zielonookiego, a potem znów zniknął. Pojawił się w swoim pokoju. Nóż włożył pod poduszkę w swojej trumnie. Podszedł do ściany i zaczął ją rozwalać z gniewu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top