Rozdzial IX | Złapana i kolejna próba |

 Czerwonooką dziewczynę obudziły promienie słońca padające na jej twarz. Uchyliła powieki. Słońce raziło ją w oczy. Odwróciła się na bok i poczuła, że jest przykryta kocem, otworzyła szeroko oczy i zobaczyła jego:

 – Subaru?! – zachłysnęła się powietrzem i śliną, kiedy zobaczyła, jak chłopak obok niej siedzi.

 – Tak, a co? Laito się spodziewałaś? – zapytał z wyraźnym sarkazmem w głosie.

 – Nie. Jaskiniowca z dzidą.

 – Wiesz, że powinienem zgłosić to Reiji'emu? I powinnaś zostać przez to ukarana?

 – Ale tego nie zrobisz. – powiedziała z uśmiechem.

 – I tego siętrzymajmy. A tym bardziej z tego, że obecnie reszta śpi. – powiedział podnosząc się.

 Białowłosy wyciągnął rękę do dziewczyny, aby pomóc jej wstać. Yoko skorzystała z okazji i chwyciła go. Chłopak mocno pociągnął ją do siebie, a ta opadła na jego klatkę piersiową.

 – Chodźmy już. – mruknął patrząc na nią.

 – Dobrze.

 Czerwonooki nadal trzymał ją za dłoń, więc przeciągnął ją na swoje ramię, tak, aby czarnowłosa weszła mu na plecy. Yoko objęła jego szyje i zanurzyła swoją głowę w jego szyi. Z prędkością, siłą i zwinnością wampira, ta dwójka szybko dodała do rezydencji. Gdy byli już przy jeziorze Subaru odstawił dziewczynę na ziemię.

 – Już? – spytała zdziwiona dziewczyna, która przez całą drogę miała zamknięte oczy.

 – Tak. – po dłuższej chwili dodał – Jesteś głodna?

 – No oczywiście!

 – To chodź. Zrobię ci coś.

 Oboje poszli w stronę rezydencji, a kiedy w niej byli, poszli w kierunku kuchni. Czarnowłosa usiadła przy blacie i oglądała, jak Subaru robi jej kanapki. Kiedy podał jej przygotowany przez siebie posiłek poklepał ją po głowie i powiedział:

 – Smacznego. – jego kąciki ust lekko się podniosły, ale zaraz się opanował i usiadł obok.

 – Dziękuję. – dziewczyna wzięła kanapkę do ust i ugryzła jeden kawałek. – Cudowne! – powiedziała z uśmiechem.

 – Miło mi.

 Ledwie minęła chwila, a jedzenie, które zrobił Subaru zniknęło z talerza.

 – Widzę, że ci naprawdę zasmakowały.

 – Oczywiście!

 – Może lepiej udawajmy, że nic się nie wydarzyło, dobrze?

 – Dobrze.

 – A teraz idź do łóżka udawać, że w nim byłaś przez cały dzień i spałaś. – zażądał wstając.

 – Nie ma sprawy. – czerwonooka wstała z miejsca.

 – Ty idź się umyj, a ja posprzątam.

 – Dziękuję... – wyszeptała.

 Dziewczyna poszła szybkim, ale cichym krokiem do swojego pokoju po piżamę, a potem do łazienki. Umyła się jak najszybciej i pobiegła (nadal starając się nie robić hałasu) do swojego łóżka, w którym się położyła, ale po chwili stwierdziła, że zacznie czytać swoją ulubioną książkę pod tytułem ,,Mordercy Stulecia", ponieważ (o dziwo) nie mogła zasnąć. Gdy przeczytała całą książkę zauważyła, że na zewnątrz jest już ciemno. Siedemnastolatka wstała i przebrała się w swoje ubrania.

 – (Może teraz uda mi się sensowniej uciec). – pomyślała rozczesując swoje włosy. – (Heeej... dzisiaj jest niedziela, prawda?) – uśmiechnęła się chytrze, wstała z krzesła i wyszła z pokoju, mając niewinny wyraz twarzy, ale dość dyskretny.

 Yoko zaczęła chodzić po rezydencji i szukać Reiji'ego. Gdy już znalazła okularnika w jego pokoju, podeszła do niego od tyłu trzymając splecione ręce za sobą.

 – Reeeiiijiii~.

 – Tak? – odwrócił się w stronę czerwonookiej.

 – Bo mam do ciebie pytanie. – powiedziała udając lekko onieśmieloną.

 – Jakie?

 – Czy mogłabym... nie będziesz się śmiał?

 – Nie.

 – Czy mogłabym iść do kościoła...? – pisnęła przymykając oczy. – Bo jest dzisiaj niedziela...

 – Jeśli tego tak bardzo chcesz to możesz. – powrócił do swojego zajęcia, z którego Yoko go wyrwała. Było nim warzenie eliksirów.

 – Dziękuję!

 – Ale z Laito.

 – Co? – dziewczyna zamarła w środku. – (A miałam taki genialny plan!)

 – Nie puszczę cię samej.

 Dwójka ciemnowłosych mieszkańców rezydencji wyszła z pokoju i skierowała się do mniejszego salonu, w którym stał stół bilardowy, a na ścianie wisiała tarcza w rzutki.

 – Laito. – powiedział stanowczo.

 – Taaak? O, przyprowadziłeś Bitch-chan!

 – Właśnie chcieliśmy z tobą porozmawiać.

 – Ja jej nie zgwałciłem! – podniósł ręce w geście obronnym.

 Yoko i Reiji opuścili powoli głowy z załamania, ale na szczęście ciszę przerwał najbardziej dojrzały brat:

 – Chciałem ci tylko przekazać to, że masz iść razem z panienką Yoko do kościoła.

 – Co?! – zachłysnął się powietrzem zielonooki.

 – A nie mogę sama? – zapytała dziewczyna patrząc na okularnika.

 – Nie.

 – Kiedy?

 – Teraz.

 – Bitch-chan, idziemy! – nagle się pobudził i objął czerwonooką ramieniem.


***


 Kiedy Yoko i Laito byli pod kościołem, ta pierwsza pomyślała:

 – (Może zdechnie od wody święconej.)

 Niestety, kropidło nie podziałało na zboczonego wampira. Msza wyglądała od strony parafialnej dość zwyczajnie, ale ze strony dziewczyny, a raczej zielonookiego kapelusznika wyglądało to dość ciekawie. Rudawobrązowowłosy nie wiedział co ze sobą zrobić i ciągle patrzył na to, co robi czerwonooka, a przez to, ona ciągle próbowała powstrzymać śmiech. Gdy msza się skończyła i wyszli z budynku, Laito znów objął ją ramieniem.

 – Nie dotykaj mnie. – wycedziła przez zęby.

 – Czemu~? – zapytał oblizując swoje kły.

 – Bo ty nie możesz mnie dotykać! – tupnęła nogą.

 – No co ty~? Braciszka się wstydzisz?

 – A czy ,,braciszek" będzie chciał pójść ze mną na zakupy?

 – Ty się jeszcze pytasz?! – chwycił ją za ramiona i zaczął nią trząść. – No pewnie! – złapał ją za dłoń.

 Laito trzymając Yoko za rękę wbiegał do alejki, gdzie były same sklepy z ubraniami. Pokazywał jej palcem jak dziecko wszystkie sklepy, które jego zdaniem były najlepsze.

 – Może tu! – pokazał palcem na sklep z drogimi markowymi ubraniami. – A, a, może ten?! – teraz wskazywał na sklep z bielizną.

 – Ty płacisz. – powiedziała poważnie.

 – No oczywiście! Bo ja wybieram! Dla mojej kochanej siostrzyczki! – objął ją czule. – Poprawię twój styl!

 – Puszczaj mnie, zimny jesteś.

 Kilka godzin później połowa limuzyny Sakamakich była cała w torbach z ubraniami. Czerwonooka jeszcze nigdy w życiu nie robiła takich wielkich zakupów, i to jeszcze tylko we dwoje. Kiedy dziewczyna rozglądała się po okolicy, szukając drogi ucieczki, zobaczyła kino. Złapała za rękaw chłopaka i nim potrząsnęła, wskazując na budynek.

 – Tak, Bitch-chan? – odwrócił się w jej kierunku.

 Yoko nic mu nie odpowiedziała, tylko zaczęła intensywniej ciągnąć go i wyraźniej pokazywać na budynek.

 – A! Chcesz do kina! Tak? – zapytał głaszcząc ją po głowie.

 – Brawo Sherlocku. – wycedziła przez zęby.

 – Idziemy? – podszedł obok niej i wyciągnął ramię jak dżentelmen.

 – Na horror! – powiedziała uroczym głosem.

 – No dobrze.

 Wampir i dziewczyna poszli w kierunku do kina. Yoko i Laito przez większość seansu dobrze się bawili i śmiali.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top