Rozdział II | Pierwsze rzeczy |

 – Ała! To boli! – dziewczyna próbowała się wyrwać z objęć wampirów, ale nadaremne były jej poczynania, ze względu na większą siłę chłopaków i jeszcze tego, że byli oni z dwóch stron dziewczyny.

 – Oj, Bitch-chan~. – oderwał się od szyi dziewczyny. Oblizał swoje usta i miejsce ugryzienia. – Tak słodko krzyczysz. Czy mogłabyś głośniej?

 – Nie! Zostaw mnie! – próbowała go odepchnąć.

 Ayato odkleił się od szyi dziewczyny i zrobił to samo co swój brat.

 – No dajesz, kurduplu. Wiemy, że tego chcesz, więc krzycz głośniej.

 Dziewczyna na te słowa kopnęła Ayato, by go odepchnąć.

 – Zjeżdżaj ode mnie, idioto! – jeszcze raz próbowała go walnąć, lecz tym razem dłonią w twarz, ale zielonooki chwycił jej dłoń.

 – A-a-a, kurduplu. – powiedział po czym ugryzł jej nadgarstek.

 – Jesteś zabawna, Bitch-chan! – roześmiał się Laito, po czym zjechał z fotela w dół, przez co znalazł się na wysokości jej nóg.

 Yoko próbowała kopnąć Laito w twarz, ale on również udaremnił jej obronę. Chwycił jej nogę i zatopił w niej swoje białe kły. Dziewczyna nadal próbowała się obrócić i wiercić, ale czuła się coraz słabiej. Zaczęła widzieć ciemność.

 Czerwonooka obudziła się w łóżku w nieznanym dla siebie pokoju. Obejrzała się dookoła i po chwili zauważyła, że jest ubrana w suknię do spania.

 – Co to jest za kiecka? - spytała samą siebie. – I kto mnie w to ubrał?

 – Co jest, Bitch-chan?

 – Wynocha z pokoju! Mam poduszkę i nie zawaham się jej użyć!

 – No wiesz co, Bitch-chan?

 – Wyjdź! Albo nie, najpierw powiedz gdzie kuchnia.

 – Oj Bitch-chan... Kuchnia ci nie będzie potrzebna skoro masz mnie~.

 – Chcesz mnie zagłodzić? Jeśli umrę z głodu, to długo się mną nie pożywisz!

 – O! Czyli nasz Kurdupel nie jest taki głupi, na jakiego się wydaje!

 – Uważaj sobie, idioto!

 – No, kto by pomyślał, że nasza nowa Bitch-chan będzie taka zabawna.

 – Ciekawe na jak długo? - zaśmiał się i oparł swoją głowę o ręce, które założył za nią.

 – Dopóki nie zaśniesz snem wiecznym!

- Wow! Bitch-chan ma pazurki.

 – Mieliście jej przekazać tylko wiadomość o tym, żeby poszła coś zjeść, bo za niedługo musimy jechać do szkoły. A nie urządzać sobie pogawędki. – znikąd nagle pojawił się Reiji.

 – Nudziarz z ciebie, Reiji. – skomentował Ayato.

 – Nie wiesz nawet, co tracisz~.

 – Nic ciekawego.

 Yoko popatrzyła się na dwóch trojacznych braci, którzy nadal siedzieli na jej łóżku, a potem na miejsce, gdzie stał Reiji, którego już nie było. Dziewczyna chciała odruchowo złapać telefon, ale go nie było. Zaczęła się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu swoich rzeczy.

 – Czyżby nasza Bitch-chan szukała telefonu~? – zamruczał jej do ucha.

 Dziewczyna odruchowo odskoczyła, przez co spadła z łóżka, ale Ayato ją złapał.

 – Lecisz na mnie, Kurduplu.

 – No chyba nie.

 – No wiesz co, Bitch-chan~? Myślałem, że będziesz wolała mnie. – tu się zasmucił. – Ale wiesz co~? – zbliżył swoją twarz do Yoko. – W grupie raźniej~.

 Czarnowłosa nie wiedziała jak ze wstydu zareagować. Po czym sobie przypomniała o tym, że Reiji przed chwilą tu był.

 – Nie miałam przypadkiem iść na śniadanie? I gdzie jest mój telefon?

 – Po co ci telefon, jak masz nas?

 – Macie go?

 – Mieliśmy. – odpowiedział Ayato.

 – Jak to „mieliście"? Co wyście z nim zrobili?!

 – No wiesz, Kurduplu, ktoś ciągle do ciebie dzwonił i w pewnym momencie się wkurzyliśmy. No i...

 – „No i"? - zacytowała ostatnie słowa lekko zdenerwowana.

 – No i Subaru tak się wkurzył na to twoje dziadostwo, że je rozwalił.

 – A, dobrze... Chwila, co?! Jak to?! Jakim prawem?!

 – Prawem Subaru. - odpowiedział rozbawiony Laito.

 – Zabiję go! – podniosła się z łóżka.

 – Powodzenia! – powiedział Ayato machając jej na drogę.

 Dziewczyna wkurzona wyszła z pokoju zostawiając dwóch zboczeńców na swoim łóżku. Po chwili wykonała kilka kroków do tyłu, aby byłoby ją widać w drzwiach.

 – Gdzie jest kuchnia?!

 – Znajdziesz! - odpowiedział rozbawiony Laito.

 – Jako kobieta powinnaś szybko ją znaleźć!

 – Dzięki za pomoc! – wykrzyczała jeszcze bardziej wkurzona.

 – Nie ma za co! – odpowiedzieli chórem.

 Po prawie pół godzinie Yoko znalazła w końcu kuchnię. A w niej musiał być kolejny wampir...

 – Cześć Kantorek! – przywitała go radośnie.

 Chłopak odwrócił się w jej stronę ze słoikiem ciastek. Miał na sobie inny strój niż poprzednio, nosił tym razem prawdopodobnie mundurek szkolny.

 – Jak ty mnie nazwałaś?! - wykrzyczał mocno wkurzony uroczy chłopiec.

 – No „Kantorek", taki ciemny kantorek.

 – Co jest z tobą nie tak? - spytał poirytowany zjadacz ciasteczek.

 – Wszystko.

 – Chodź Teddy od tej ofiary.

 – Poczekaj!

 – Czego chcesz?

 – Co mogę zrobić sobie do jedzenia?

 – Najlepiej nic co jest moje.

 – Czyli?

 – Wszystko co jest słodkie tutaj... – pokazał ręką kuchnię. – ... należy do mnie.

 – Poważnie?

 – Tak. A teraz chodź Teddy, nie chcę, aby ona jeszcze ci coś zrobiła. – chłopak zostawił słoik i odszedł z misiem.

 Siedemnastolatka zrobiła dla siebie kanapki i herbatę. Po jakimś czasie jedzenia usłyszała za sobą głos Reiji'ego.

 – Czy panienka uważa to za grzeczne? Chodząc po rezydencji w piżamie.

 – A przepraszam bardzo, ale kiedy i gdzie miałabym się przebrać? I jeszcze w co?

 – Twój mundurek czeka na ciebie w twoim pokoju i leży na łóżku

 – Dobrze... już idę!

 Yoko poszła w stronę swojego pokoju. Na szczęście nie było już w nim nikogo poza nią, więc mogła się przebrać z piżamy w spokoju. Kiedy się już ubrała wyszła z pokoju i wtedy do niej coś dotarło:

 – (Ale przecież jest już noc. Czy oni wcześniej muszą jechać do szkoły, czy co?) - te myśli dręczyły dziewczynę przez całą drogę do wyjścia głównego.

 – Idziesz czy nie? – spytał Reiji trzymając bat.

 – Mogę zostać?

 – Nie.

 Dziewczyna wyszła z rezydencji wraz z wampirami i wsiadła do limuzyny. Droga mijała spokojnie do czasu, Reiji wszystko jej wyjaśnił co się zmieniło, na przykład to, że ma teraz nazwisko takie jak sześcioro braci. Ale niestety Ayato musiał się odezwać i zniszczyć miłą przejażdżkę:

 – Więc, Kurduplu. - objął ją ramieniem. - Wiesz, że niestety nie będziesz chodzić razem ze mną do klasy? Niestety ten zaszczyt czeka Laito.

 Laito roześmiał się na te słowa i również objął Yoko ramieniem.

 – Mam nadzieje, że ja i Bitch-chan będziemy się dobrze bawić.

 – Odwalcie się pijawy jedne, molestujecie mnie.

 – Panienka Yoko ma racje. Moglibyście ją łaskawie zostawić. – powiedział zdenerwowany Reiji na swoich braci.

 Reszta drogi do szkoły minęła nawet normalnie. Kiedy limuzyna była pod szkołą wszyscy z niej wyszli, Laito objął ramieniem dziewczynę i prowadził ją w nieznane miejsce.

 – Gdzie ty mnie ciągniesz zboczeńcu? – spytała Yoko z lekkim wkurzeniem na swojej uroczej twarzy.

 – Do klasy moja kochana Bitch-chan. A wiesz jak uroczo twoja twarz wygląda jak się złościsz?

 – Nie. I nie chce wiedzieć.

 – No wiesz co Bitch-chan?

 – Co wiem?

 – Jesteś bardzo niegrzeczna. A wiesz co się robi z niegrzecznymi dziewczynkami?

 – Nie i nie chce wiedzieć.

 – Ale wkrótce się dowiesz.

 – A może nie. Daleko ta klasa?

 – Na drugim piętrze, spokojnie. Będziemy niedaleko klasy Ayato, więc będzie zabawnie. – zjechał ręką na talię dziewczyny.

 – Nie dotykaj mnie. – wycedziła przez zęby.

 – Ooo! Nasza słodka Mała Bitch-chan! Ma pazurki!

 – Tak, które zaraz ci wbije w oczy.

 – Mraw. – machnął ręką jakby to była łapka kotka.

 Resztę drogi do klasy spędzili w ciszy. Kiedy byli już w klasie, Laito drugą ręka (którą nie trzymał Yoko) pokazał jej klasę.

 – A oto nasza klasa.

 – Wow, nie zauważyłam. – przewróciła oczami.

 W klasie było już kilka uczniów, było w niej trzy dziewczyny co siedziały na ławkach i plotkowały i pięciu chłopaków, co z tego jeden był wysoki prawie na dwa metry i stał przy oknie z jakimś blondynem, a pozostała trójka chłopaków patrzyła się z tyłu na dziewczyny.

 – Ja siadam tu. – usiadł na swoim miejscu chłopak.

 – To ja siadam obok wieżowca. – powiedziała Yoko patrząc jak wysoki chłopak co siedział na parapecie poszedł do ławki.

 – No wiesz co, Bitch-chan? – powiedział Laito z zasmuconą miną.

 – Co wiem? - powiedziała odchodząc od zielonookiego.

 – Jakby to powiedział Reiji: „Jesteś bardzo niegrzeczna i potrzebujesz prywatnych lekcji dobrych manier." – odchylił swoje krzesło lekko do tyłu by móc się bujać i przysłonił swoją twarz kapeluszem.

 Dziewczyna usiadła na miejscu obok wysokiego chłopaka i zaczęła na niego patrzeć.

 – Czego chcesz, locho? – zapytał zdenerwowany.

 – Chciałam się dowiedzieć jak tam pogoda na górze.

 – U mnie dobrze. – odpowiedział zdenerwowany. – A jak tam w depresji? – zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.

 – Bardzo dobrze, brak wiatru, tylko zasłaniasz mi księżyc za oknem.

 – I bardzo dobrze. – odpowiedział zirytowany dobrą ripostą dziewczyny.

 Wtedy podszedł do nich blondyn, który wcześniej rozmawiał z chłopakiem.

 – Czyżby nasz Yuma w końcu z kimś rozmawiał? – zapytał blondyn.

 – Nie. - odpowiedział poważniej. – Tylko ta locha mnie zaczepia.

 – Oj, powinieneś się cieszyć, że w końcu jakaś dziewczyna chce z tobą rozmawiać, ponuraku! - roześmiał się i odszedł do swojej ławki.

 Akurat jak chłopak usiadł, zadzwonił dzwonek. Lekcja przebiegała normalnie, nic nadzwyczajnego. Od czasu do czasu Laito rzucał swoimi zboczonymi uwagami. Yoko często zerkała na Yumę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top