06

Cordelia's POV

Chodziłam nerwowo po salonie. Gdzie on jest? Nie mógł wyjść z domu! Ochrona by mu nie pozwoliła!

- Delia? - odezwał się niepewnie Daniel pojawiając się w wejściu do pomieszczenia. Spojrzałam na niego z nadzieją.

- Znaleźli go? Jest cały?

- Nie Nialla. Naszych pracowników - powiedział pocierając kark i nie patrząc na mnie.

- Gdzie są ci idioci? - warknęłam - Musisz ich natychmiast zwolnić! I obciążyć kosztami poszukiwań naszego syna!

- To.. trudno będzie czegokolwiek od nich żądać Cordelio - potrząsnął głową, a ja zmarszczyłam brwi.

- O czym ty mówisz? - położyłam dłonie na biodrach wpatrując się w mojego męża mrużąc oczy.

- Wszyscy nie żyją - powiedział, co sprawiło, że zrobiło mi się słabo - Znaleziono ich w lasku. Gosposie, ochroniarze. Prawdopodobnie dlatego Niallowi udało się wyjść. Ale on by tego nie zrobił - potrząsnął głową - Nasz syn nie skrzywdziłby muchy. Ktoś musiał tutaj przyjść, zabić naszą służbę i, po prostu, zabrać Nialla.

Usiadłam na fotelu i zakryłam dłonią usta.

- Nakrzyczałam na niego - wyszeptałam - Skrzyczałam go za to, że dostał gorączki - powiedziałam słabo - A co jeżeli to była nasza ostatnia rozmowa?

- Shh, nie Delia - Daniel uklęknął przy mnie i złapał mnie za wolną rękę - Znajdziemy Nialla..

Nagle rozległo się pukanie. Mój mąż spojrzał przez ramię i wyprostował się. Pocałował mnie w czoło i poszedł do drzwi.

- Anne? Des? - usłyszałam zdziwiony głos Daniela i natychmiast wstałam. Wzięłam głęboki oddech. Do salonu weszli Stylesowie.

- Dzień dobry - przywitałam ich, jednak Anne obdarzyła mnie nieprzyjemnym spojrzeniem.

- Gdzie on jest? - spytała ostrym głosem.

- Kto?

- Twój syn - warknęła - Miał za miesiąc połączyć się z Harrym. Gdzie więc jest?

- Poza domem - powiedziałam.

- Pamiętasz naszą umowę? - zmrużyła oczy.

- Oczywiście.

- Ma być czysty dla Harry'ego. Inaczej z naszej umowy nici.

- Jesteś w moim domu Anne. Przestań się zachowywać jakbyś to ty tym wszystkim rządziła - powiedziałam zimnym głosem - Pamiętaj, że nasza umowa miała być korzystna i dla Waszej watahy - dodałam - Po złączeniu naszych watah, Harry miał je przejąć. Ale tak to przejmie zaledwie.. waszą - prychnęłam cicho.

- Wasza za to nie będzie miała w ogóle władcy - uśmiechnęła się złośliwie Anne - Wszyscy dobrze wiemy, że Niall nie nadawałby się na dowodzącego całą watahą. Jest tylko omegą.

- Nie jesteście ostatnią watahą w Anglii, a podpisaliśmy umowę, ponieważ..

- Niall ma się znaleźć przed dniem połączenia z Harrym. Ma być prawiczkiem - przerwała mi, a ja byłam od krok od wybuchu. Miałam dość tej kobiety, całej jej rodziny, ale nie miałam nic do powiedzenia. Szczególnie, że moja wataha potrzebowała przywódcy, a Harry, będzie świetnym władcą, gdy dorośnie.

- Oczywiście - obdarzyłam ją fałszywym uśmiechem. Wyszczerzyła się równie sztucznie i ruszyła z mężem do drzwi.

Usiadłam z powrotem na kanapie i spojrzałam na Daniela, który wrócił, gdy tylko zamknął za naszymi gośćmi drzwi.

- Musimy znaleźć Nialla jak najszybciej - powiedziałam poważnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top