02

- Nie mogę uwierzyć, że dostałeś gorączki w dniu kiedy Państwo Styles mieli przyjść na obiad - warknęła moja mama chodząc po moim pokoju, gdy ja leżałem skulony na łóżku przeżywając możliwie najgorszy czas w życiu.

- To nie jest przecież ode mnie zależne - wyjęczałem.

- Musiałam odwołać obiad! Co oni musieli sobie pomyśleć?! - zawołała, a ja nie wiedziałem czy mam ochotę płakać z bezsilności czy przez to, że krzyczy na mnie przez coś na co nie mam wpływu.

- Samochód czeka - odezwała się gosposia wchodząc do mojego pokoju - Pan Horan już w nim siedzi.

- Jadę wyjaśnić twoje beznadziejne zachowanie - powiedziała mrużąc na mnie oczy. Gdy zostałem sam w pokoju, zacząłem się kręcić na łóżku, aż wyszedłem z niego i ruszyłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic puszczając lodowatą wodę. Ale nawet to nie ostudziło tego czegoś co siedzi teraz w moim ciele. Potrzebowałem dotyku, czegokolwiek. Wszystko kumulowało się w moim podbrzuszu i sprawiało, że byłem boleśnie twardy.

Wyszedłem spod prysznica i otuliłem się ręcznikiem. Gdy znalazłem się na korytarzu, poczułem coś. Przepiękny zapach. Zamrugałem kilka razy i stanąłem u szczytu schodów. Zobaczyłem mężczyznę na samym dole, nie, raczej chłopaka. Jego widok zaparł mi dech w piersiach.

Natychmiast podniósł wzrok na mnie i wpatrywał się we mnie. Złapałem się poręczy, powoli ruszył w moim kierunku, a ja zdałem sobie sprawę, że ten piękny zapach pochodzi od niego. Zatrzymał się dwa stopnie ode mnie, a ja cały drżałem.

Mogłem przyjrzeć mu się dokładnie. Czarne roztrzepane włosy, delikatnie ciemniejsza karnacja. Ładne wargi i lekki zarost dookoła nich. Wpatrywał się we mnie czekoladowymi tęczówkami.

- K-kim jesteś? - spytałem, a mój oddech stał się krótki.

- Ja.. Przyszedłem do ciebie - powiedział lustrując mnie wzrokiem. Otworzyłem szeroko oczy - Cholera, czy ty masz gorączkę?

- Nie znam cię, jak mogłeś przyjść więc do mnie? - starałem się nie wypuścić jęku, który cisnął się na moje wargi.

- Męczysz się. Mogę ci pomóc.

- Odpowiedz na moje pytanie - odezwałem się choć moja linia obrony słabła.

- Odpowiem - zapewnił - Ale aż się trzęsiesz. Ulżę ci - zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę i od zdarcia z niego ubrań dzielił mnie zaledwie jeden stopień.

- N-nie mogę. Nie możesz. Czekam na połączenie z konkretną osobą - powiedziałem cofając się - M-muszę zostać dla niego.. nie tknięty - wymamrotałem. Na wargi nieznajomego wpłynął mały uśmiech.

- Nie dowie się, a tobie zrobi się lepiej - odparł i stanął przede mną. Spojrzałem mu w oczy, a jego dłonie powędrowały na moje biodra. Nie czekając na moją odpowiedź złapał za ręcznik i powoli poluźnił węzeł, przez co materiał upadł na podłogę. Wpił się nagle w moje wargi, a ja jęknąłem cicho, gdy przyległ do mnie ciałem.

Zastanawiałem się, gdzie podziała się służba i jak w ogóle dostał się do domu, ale momentalnie zdałem sobie sprawę, że mam to gdzieś. W końcu mam przed sobą prawdziwą alfę i to po raz pierwszy w życiu. I mam gorączkę. I.. cholera, gdzie on kładzie te ręce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top