5
Cleo
Trzy miesiące po powrocie z niewoli
Nie miałam prawa narzekać na swoje życie. Wszystko układało się cudownie. Dostałam pracę jako dziennikarka w Rockefeller Center i spełniałam się w tym. Po pracy spotykałam się z Rachel, która była wygadana, zabawna i wspierająca. Nie dopytywała mnie o to, skąd wzięłam się w Nowym Jorku. Dała mi szansę na to, abym napisała swoją historię na nowo i to zamierzałam zrobić.
Każdego dnia tęskniłam za Devem, jednak zauważyłam, że z czasem zaczęłam tęsknić za nim coraz mniej. Nie myślałam już o nim tak często, jak wcześniej. Czasami nawiedzał mnie w snach, a ja budziłam się z krzykiem. Bałam się, że znowu go zobaczę.
Właśnie. To był główny problem.
Bałam się. Nie chciałam już myśleć o spotkaniu z Devonem. W Nowym Jorku odżyłam. Ktokolwiek dał mi szansę na nowe życie, dał mi nadzieję na lepsze jutro. Ogromnie się z tego cieszyłam. Miałam wiele możliwości, nawiązywałam nowe przyjaźnie i spełniałam się zawodowo. Czułam się tak, jakbym nigdy nie mieszkała w slumsach na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Czułam się dziwnie z tym, że ktoś załatwił mi pracę niewymagającą żadnych kwalifikacji, ale uczyłam się szybko i w końcu współpracownicy dali mi spokój. Część z nich pytała, skąd się tutaj wzięłam i dlaczego do pracy w jednym z najsłynniejszych budynków w mieście przyjęto dziewczynę, która nic nie wiedziała, ale uczyłam się i to było najważniejsze.
Czasami odnosiłam wrażenie, że moje dawne życie nie przydarzyło mi się naprawdę. Czułam się tak, jakby życie z Devonem, Jeromem i Jahmelem wydarzyło się w jakiejś innej rzeczywistości. Często czułam się źle z tym, że tak o nich zapominałam, ale może tak miało być lepiej.
Dziś miałam wykonać kolejny krok do przodu. Miałam iść na randkę.
W pracy poznałam Deuce'a. Przystojnego blondyna, który miał trzydzieści lat. Był więc ode mnie starszy, ale niewiele, bo tylko sześć lat. Nie mogłam się doczekać, aby spotkać się w nim w restauracji.
Szykowałam się na rankę razem z Rachel. Ona oczywiście nie miała iść tam ze mną, ale gdy usłyszała, że miała być to moja pierwsza w życiu randka, uświadomiła mnie w tym, że nie przygotuję się na nią samotnie.
- Ta jest seksowna.
Dziewczyna podała mi różową sukienkę do kolan. Była na ramiączkach i miała wycięcie na udzie. Spojrzałam na nią z powątpiewaniem.
- Jest zbyt wyzywająca.
- Nie chcesz iść z Deuce'm do łóżka? - spytała, unosząc figlarnie brwi.
- Nie jestem na to gotowa. Na pewno nie na pierwszej randce.
Dziewczyna przewróciła oczami, śmiejąc się.
- Jesteś zbyt cnotliwa. Kiedy ostatnio uprawiałaś seks, Cleo?
Odwróciłam wzrok od przyjaciółki. Rachel wstrzymała oddech.
- Czy ty...
- Nigdy nie uprawiałam seksu - wyjaśniłam, nie czując potrzeby, aby ją okłamywać. Rachel była mi bliska i choć nie znałam jej długo, to ufałam jej. W końcu miałam tylko ją. - Nie znasz o mnie całej prawdy, Rachel. Przed przeprowadzką do Nowego Jorku mieszkałam w dzielnicy biedy. Nie miałam tam żadnych możliwości. Chciałam się stamtąd wyrwać, ale nie widziałam dla siebie szansy. Nowy Jork jest dla mnie szansą na lepsze życie, ale nie zawsze tak było. W miejscu, w którym mieszkałam wcześniej, nie dawałam sobie szansy na poznanie żadnego faceta. Nie chciałam wylądować w łóżku z narkomanem albo mordercą.
Rachel podeszła bliżej mnie. Położyła dłoń na moim ramieniu i spojrzała na mnie ze smutkiem, nic jednak nie mówiąc.
- Musiałam zaczekać. Oczywiście, że chciałam mieć chłopaka. Chciałam mieć kogoś, w kim się zakocham i z kim będę na całe życie. Niestety nie miałam takiej szansy.
Dev. Mój Dev.
Nie miałam zamiaru powiedzieć jednak Rachel o Devonie. Był on moim sekretem. Być może był już moim aniołem stróżem. Na samą myśl o jego śmierci coś się we mnie zaciskało. Okropnie się bałam, że nie było go już na tym świecie. Choć i tak nigdy nie miałam się o tym przekonać. W końcu nigdy więcej miałam nie zobaczyć Devona. To bolało, ale miałam swoje życie. Dostałam nową szansę i nie zamierzałam jej zaprzepaścić.
- Trzymam za ciebie kciuki, kochanie - powiedziała Rachel, uśmiechając się i zarzucając mi ręce na szyję. - Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Zasługujesz na to, aby być szczęśliwa. Kto wie? Może Deuce to ten jedyny?
Skinęłam głową, uśmiechając się, aby odgonić napływające mi do oczu łzy.
- Oby tak było.
Po niecałej godzinie byłam już gotowa na randkę. Miałam na sobie błękitną sukienkę z długim rękawem. Sięgała mi połowy ud. Rachel rozpuściła mi włosy i zrobiła lekkie fale. Wykonała także mój makijaż. Miałam w ręku śliczną torebkę od Yves Saint Laurent. Wyglądałam jak milion dolarów i tak też się czułam.
- Powodzenia, Cleo.
Rachel odprowadziła mnie do drzwi. Nie minęła chwila, a usłyszałyśmy pukanie.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam Deuce'a. Mężczyzna ubrany był w garnitur. Miał ułożone włosy, a w ręku trzymał bukiet fioletowych kwiatów.
- Wyglądasz przepięknie. To dla ciebie.
Mężczyzna podał mi kwiaty. Zaciągnęłam się ich zapachem.
Devon także dawał mi kwiaty. Robił to codziennie.
Potrząsnęłam głową. Nie mogłam o nim myśleć. Jego nie było już w moim życiu.
- Bardzo ci dziękuję.
- Wstawię do wazonu! - zaproponowała uradowana Rachel, odbierając ode mnie kwiaty i niosąc je do kuchni. Pomachała mi, dając mi tym sposobem znać, że mogłam już sobie iść.
Moja randka zaprowadziła mnie do swojego samochodu. Deuce otworzył dla mnie drzwi niczym prawdziwy dżentelmen. Podał mi nawet rękę, gdy wsiadałam. Uznawałam jego zachowanie za urocze. Deuce cały był uroczy. Miał przyjemny charakter i bardzo lubiłam spędzać z nim czas w pracy. Nie miałam jednak pojęcia, jaki był poza biurem. Dziś miałam się o tym przekonać.
Gdy Deuce zamknął za mną drzwi, obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam rumieniec na policzkach. Byłam bardzo podekscytowana tym wieczorem.
- Jesteś naprawdę zjawiskowa, Cleo. Tak łatwo nie pozwolę ci odejść.
Zaśmiałam się. Zabrzmiało słodko.
- Gdzie mnie zabierasz, moja randko? - spytałam, gdy Deuce ruszył.
- Pozwól, proszę, że będzie to dla ciebie niespodzianka.
Gdy jechaliśmy na randkę, przebierałam nogami ze zniecierpliwienia. To była moja pierwsza randka w życiu. Miałam dwadzieścia cztery lata, więc nie powinnam aż tak tego przeżywać, ale wszystko, co robiliśmy po raz pierwszy w życiu, było ekscytujące.
Mimo, że chciałam w pełni cieszyć się randką, to nie byłam w stanie sobie zupełnie odpuścić. W moich myślach bowiem ciągle był on.
Mój porywacz.
Kiedy Deuce jechał samochodem, nie zwracałam uwagi na widoki. Nowy Jork był piękny, szczególnie wieczorami, ale w myślach miałam tylko Devona.
Pamiętałam wieczory, gdy wracał zmęczony po pracy i padał przede mną na kolana. Opierał głowę na moich udach, a ja delikatnie go głaskałam. Raz w przypływie uczuć nawet go pocałowałam, ale potem czułam się z tym fatalnie. Miałam wrażenie, że przekroczyłam bardzo ważną granicę. Nie chciałam wyjść na osobę, która cierpiała na syndrom sztokholmski. Dlatego z bólem odsuwałam się od Deva.
Czułam się do niego przywiązana. Nigdy mu tego nie mówiłam, ale gdy rano jechał do pracy, czekałam na jego powrót z niecierpliwością. Jerom i Jahmel dotrzymywali mi towarzystwa, jednak ja i tak wyczekiwałam Deva. Czasami nawet robiłam mu kolację. Jahmel jednak miał mówić, że to on mu ją przyrządzał. O to właśnie go poprosiłam. Nie chciałam, aby Devon wiedział, że coś dla niego robiłam.
Życie w niewoli nie było tak naprawdę niewolą. Nigdy niczego mi nie brakowało. Oprócz czułości i bliskości, ale na to skazałam siebie sama.
- Jesteśmy na miejscu. Gdzie tak odpłynęłaś myślami, Cleo?
Potrząsnęłam głową.
- Wybacz. Zamyśliłam się.
- Mam nadzieję, że myślałaś o mnie, moja piękna.
Nie skomentowałam tego. Pozwoliłam, aby moja randka otworzyła mi drzwi i chwyciła mnie za rękę.
Okazało się, że dojechaliśmy do Hotelu Plaza. Hotelu znanego z filmu "Kevin sam w Nowym Jorku". Nawet na takich peryferiach, na których mieszkałam ja, znano ten film. Nigdy jednak nie sądziłam, że trafię do Hotelu Plaza.
Miałam wrażenie, że oszukiwałam samą siebie. Nie byłam dziewczyną, która zasługiwała na takie wystawne życie. Pracę dostałam także z polecenia mojego anioła stróża. Dostałam piękny dom, drogie ubrania i najlepsze kosmetyki. Nie miałam na co narzekać, ale czym innym było zasłużenie sobie na te rzeczy, a czym innym dostanie ich w prezencie.
Dziś nie był jednak odpowiedni czas na to, abym się tym zamartwiała. Ta noc należała do mnie. Do mnie i do Deuce'a.
Weszliśmy do Hotelu Plaza. Deuce położył dłoń na moich plecach i przeprowadził mnie przez wystawny hol. Wszędzie widziałam złote ozdoby i kryształowe żyrandole. Obsługa uśmiechała się do nas serdecznie. Czułam się jak królowa.
Jak oszustka.
Deuce zaprowadził mnie do znajdującej się na parterze restauracji. Podał swoje nazwisko i zaprowadzono nas do stołu.
Usiadłam i spojrzałam na elegancką kartę menu. Wstyd było się przyznać, ale był to mój pierwszy raz w restauracji. W miasteczku, w którym mieszkałam przez całe swoje życie, nie było ani jednej restauracji. Znajdowały się tam tylko podejrzane lokale, w których obsługa w czasie pracy była pod wpływem narkotyków albo alkoholu.
- Jesteś taka milcząca, Cleo. Powiedz coś.
Spojrzałam na Deuce'a. Uśmiechał się do mnie tajemniczo.
- To miły wieczór. Dziękuję ci, że zabrałeś mnie na randkę.
Deuce wyciągnął do mnie rękę ponad stołem. Chwyciłam ją.
- To dla mnie zaszczyt, że zgodziłaś się przyjąć moje zaproszenie.
- W dodatku to piękne miejsce - zauważyłam, rozglądając się po bajkowym hotelu. - Do tej pory znałam je tylko z filmu.
- Nigdy nie byłaś w Hotelu Plaza?
Pokręciłam przecząco głową. Po chwili podszedł do nas kelner i zapytał o to, co wybraliśmy do zjedzenia. Deuce zamówił jakieś francuskie potrawy, a ja wybrałam pierwszą pozycję z listy. Nawet nie wiedziałam, co zamówiłam.
- Wiesz, sam byłem w szoku, gdy zatrudniono cię w Rockefeller Center - przyznał, podpierając podbródek dłońmi. - Wzięłaś się u nas znikąd.
Zaczęłam być ostrożna. Wyczułam w jego głosie coś, co mnie zaniepokoiło. Starałam się jednak nie nastawiać negatywnie, gdyż może było to tylko wrażenie.
- Praca tutaj jest dla mnie prawdziwą przyjemnością - wyjaśniłam, nie odpowiadając bezpośrednio na jego pytanie. - Cieszę się, że mam nowe możliwości i mogę się rozwijać. Dziennikarstwo od dawna było moją pasją.
- Masz w ogóle jakiś papier potwierdzający twoje doświadczenie?
Uniosłam wysoko brwi. Nie spodziewałam się, że moja pierwsza w życiu randka będzie wyglądać w ten sposób. Zrobiło mi się przykro. Miałam wrażenie, że Deuce nie zaprosił mnie tutaj po to, aby poznać mnie bliżej, ale po to, aby zrobić ze mną wywiad. Nie byłam głupia. Może wychowałam się w dzielnicy biedy, ale nie byłam naiwna. Miałam świadomość tego, że Deuce mógł dostać polecenie od szefa, aby mnie o coś wypytać. Z drugiej strony szef z radością przyjął mnie do biura. Nawet z moimi nieistniejącymi kwalifikacjami. Może więc Deuce zaprosił mnie na randkę, aby uzyskać odpowiedzi na swoje pytania. Może wcale mu się nie podobałam.
- Możemy dziś nie rozmawiać o pracy? - zaproponowałam, na co on skinął głową, wzdychając ciężko.
- Porozmawiajmy więc o tobie - kontynuował, a ja miałam ochotę stąd uciec. - Gdzie mieszkałaś wcześniej? Wspominałaś, że się tu przeprowadziłaś, tak?
- Deuce, proszę.
- Chciałbym wiedzieć o tobie więcej - wyznał, łapiąc mnie ponownie za rękę. Kelner akurat przyniósł nam napoje. Byłam mu za to wdzięczna, gdyż przynajmniej mogłam puścić dłoń mojej randki. - Jesteś dla mnie tajemnicą, którą bardzo chciałbym odkryć, Cleo. Mam wrażenie, że jest w tobie coś wyjątkowego, ale nie jestem w stanie się w tym połapać. Może ty mi pomożesz?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nagle randka zdała mi się złym pomysłem.
- Nie wiem, dlaczego tak bardzo cię interesuję.
- Czy to nie oczywiste? Jesteś śliczna i ambitna. Podobasz mi się.
- W biurze jest mnóstwo innych ładnych kobiet - zauważyłam, na co on parsknął śmiechem.
- Nie ma ani jednej takiej jak ty.
- Deuce...
- Chcę być ci bliższy - wyznał, zbliżając się do mnie na tyle, na ile pozwolił mu na to stół. - Podobasz mi się, Cleo. Nie będę cię okłamywał. Spodobałaś mi się w chwili, w której po raz pierwszy weszłaś do biura jak zagubiona dziewczynka i nie wiedziałaś, co ze sobą zrobić. Od razu chciałem ci pomóc. Rzuciłem wszystko i oprowadziłem cię po biurze. Nie było nam miło?
Wtedy nie postrzegałam tego jako coś miłego. Deuce po prostu mi pomógł. Ja na jego miejscu zrobiłabym to samo, gdyby do firmy, w której pracowałam, przyszedł ktoś nowy.
Na szczęście wrócił do nas kelner. Przyniósł nam jedzenie. Przynajmniej przez jakąś chwilę mogłam pomilczeć i przy okazji zastanowić się nad tym, jak mogłam urwać się z tej randki tak, aby nie urazić uczuć Deuce'a.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top