44

Devon

Czułem się jak kutas, kiedy szedłem z Cleo, ale nie trzymałem ją za rękę tak, jak powinienem. Zamiast tego prowadziłem ją za smycz, a ona nie mogła ruszyć dłońmi. Była bezradna i zdana na moją łaskę. W łóżku kręciłoby mnie coś takiego, ale to nie była pora na pieprzoną zabawę. To była pora na wojnę. 

Byłem wściekły, że musiałem się tutaj pojawić. Sam może dałbym sobie radę z Samuelem, ale za nic nie chciałem wprowadzać Cleo do tego świata. Mężczyźni, którzy się w nim znajdowali, mieli poznać, jak wyglądała. Gdyby pewnego dnia chcieli mi zagrozić lub się na mnie zemścić, poznaliby mój słaby punkt. 

Nie brałem jednak niepojawienia się tutaj pod uwagę. Musiałem tu być. Po to, aby pokazać Samuelowi oraz Carmichaelowi, że mimo wszelkich prób, w ciągu mojej niewoli mnie nie złamali. Cóż, przynajmniej nie całkowicie. Gdyż złamali mnie na pewno. 

Jerom szedł po prawej stronie Cleo, a ja podążałem po jej lewej. Jahmel natomiast szedł u mojego boku. Moi przyjaciele otaczali mnie i moją kobietę jak ochroniarze. Wiedziałem, że gdyby cokolwiek nam zagroziło, oddaliby za nas życie bez wahania. Ja jednak tego nie chciałem. Nie wyobrażałem sobie bez nich życia. To byłoby cierpienie, na które nie chciałem nikogo skazać. 

Przy wejściu na teren posiadłości czekało na nas kilku pachołków Samuela. Mężczyźni od razu mnie poznali. Niewielu było w irańskim świecie przestępczym mężczyzn poruszających się o lasce, kulejących i z bliznami na całym ciele. 

Nie przedstawiłem im się. Oni także tego ode mnie nie wymagali. Po prostu poszedłem dalej, ciągnąc za sobą Cleo na smyczy i pozwalając, aby Jerom i Jahmel, nasi aniołowie stróżowie, nam towarzyszyli. 

W końcu znaleźliśmy się w ogrodzie. Mimo wczesnej pory przyjęcia, już tutaj działy się niestworzone rzeczy.

Mężczyźni mieli na smyczach swoje niewolnice. Niektórzy mieli po jednej dziewczynie, inni mieli ich więcej. Wszystkie kobiety łączyło jednak to, że były do granic możliwości przerażone. Niewiele z nich miało na sobie eleganckie sukienki. Głównie występowały w bieliźnie lub nago.

Jedna dziewczyna ssała penisa swojego właściciela, gdy ten szarpał ją za włosy. Drugi pieprzył w tyłek swoja niewolnicę, kiedy ona ssała fiuta innego faceta. Kolejny za to biczował swoją niewolnicę przypiętą kajdanami do krzyża. 

Nie mogłem na to długo patrzeć. Cleo zresztą także. Co jakiś czas na nią zerkałem, aby sprawdzić jej reakcje, ale po chwili odwracałem wzrok, gdyż tego było dla mnie za wiele. 

Udaliśmy się do drzwi. Zapukałem dwukrotnie, ale szybko okazało się, że zrobiłem to zupełnie niepotrzebnie. Bowiem za drzwiami już ktoś na nas czekał.

Moje serce zatrzymało się w momencie, w którym przed sobą zobaczyłem Carmichaela. Faceta, który pieprzył mnie w tyłek, gdy tylko mu się to podobało. Gościa, który biczował mnie i ranił nożem tak długo, aż była ze mnie krwawa miazga. Skurwiela, który postawił sobie za cel zniszczenie mojego życia.

Carmichael uśmiechnął się szeroko na mój widok. Zmierzył spojrzeniem Jeroma i Jahmela, po czym skupił wzrok na Cleo. 

- Niech mnie, załatwiłeś sobie ładną lalunię. Nasz kochany Devon w końcu poszedł po rozum do głowy i porwał sobie ładną dziewczynkę!

Carmichaelowi towarzyszyły dwie niewolnice. Trzymał je na smyczach. Miały wolne ręce, co teoretycznie nie było zgodne z "regulaminem" przyjęcia, jednak było tam też wyraźnie zaznaczone, że podczas poruszania się na czworakach albo zadowalania swojego pana, niewolnica mogła mieć wolne ręce. 

- Wejdźcie do środka, kochani. Dev, stęskniłem się za twoją dupą.

Pozwoliłem sobie, aby jego komentarz spłynął po mnie jak woda po kaczce. Może moja pewność siebie była udawana, ale musiałem tak się zachowywać. 

Kiedy weszliśmy do środka, zobaczyliśmy pełen rozpusty obraz. Było tutaj mrocznie i ciemno, ale najważniejsze miejsca były podświetlone. Przez najważniejsze miejsca miałem na myśli bar z alkoholem, a także wszystkie meble i zabawki służące do zabaw erotycznych. 

We wnętrzu domu Samuela roznosiła się zmysłowa muzyka. Słychać było także jęki, krzyki i błagania rżniętych niewolnic. Dziewczyny były tutaj traktowane jak zabawki służące do zaspokajania potrzeb wpływowych mężczyzn. Kobiety nie były tutaj uznawane za ludzi. Były nikim. 

Ujrzałem jedynie jednego mężczyznę, który siedział na fotelu i trzymał na kolanach swoją nagą niewolnicę. Dziewczyna płakała i drżała. Na pewno przed tym musiało stać jej się coś okropnego. Była przerażona, ale na szczęście jej właściciel nie zostawił jej na pastwę losu. Te dziewczyny zasługiwały chociażby na to, aby zadbać o nie po torturach, jakie na nie spadały. Niewielu jednak facetów uważało opiekę nad niewolnicą po zabawie za coś, co należało robić.

Widziałem tutaj trzy krzyże świętego Andrzeja, do których przykute były już niewolnice. Ujrzałem nawet jednego chłopaka, który był niewolnikiem. Był przypięty do krzyża przodem. Jego właściciel pieprzył go w tyłek, a inny facet klęczał przed nim i ssał mu penisa. 

Nie mogłem patrzeć na ten obraz rozpusty i brudu. To nie był seks w czystej postaci. To było znęcenie się nad drugim człowiekiem. Czegoś takiego nie rozumiałem i nie popierałem. Chciałem to zwalczyć, ale znałem ten świat nie od dziś i wiedziałem, że nie miało być to łatwe albo w ogóle możliwe. 

Carmichael nie zostawił nas jednak w głównym salonie. Udał się z nami przez korytarz do pokoju, w którym oprócz nas nie było nikogo innego. Jedynie Cleo, Jerom, Jahmel, niewolnice Carmichaela, sam skurwiel i ja. 

Rozejrzałem się uważnie po pokoju, aby sprawdzić, czy nie było tutaj żadnych pułapek. Na pierwszy rzut oka nie zauważyłem niczego podejrzanego, ale i tak zamierzałem mieć się na baczności. Wszystko było bowiem możliwe. 

Carmichael pokazał nam, abyśmy usiedli na kanapie. Zająłem miejsce na środku, a Jerom i Jahmel usiedli po moich bokach. Cleo ani przez chwilę nie zastanawiała się, gdzie powinna usiąść. Dziewczyna zajęła miejsce między moimi nogami. Niewolnica powinna klęczeć przodem do swojego pana, ale Cleo uklękła tak, aby mogła widzieć Carmichaela i to, co działo się z jego niewolnicami. 

Carmichael bez słowa nalał nam whisky. Cleo nie nalał nic. No tak, ona przecież nie była tutaj człowiekiem. 

Mężczyzna zajął miejsce w fotelu na przeciwko nas. Zwrócone przodem do niego klęczały dwie dziewczyny. Jedna była blondynką, a druga była ruda. Obie były bardzo chude i miały na szyjach grube obroże. W dodatku zauważyłem wystające z ich tyłków zatyczki analne. Jakie to musiało być dla nich upokarzające. Jak bardzo musiały się bać. Ile musiały przejść. To było, kurwa, straszne. 

Carmichael patrzył na nas z pewnością siebie. Unosił wysoko podbródek, aby pokazać swoją dominację. Nie miałem zamiaru pozwolić mu na to, aby mnie stłamsił. 

- Dev, kurwa. Tak bardzo za tobą tęskniłem. 

Zaśmiałem się. Skoro chciał się ze mną bawić, proszę bardzo. 

- Ja za tobą nie tęskniłem, skurwielu. 

Parsknął śmiechem. Pokręcił głową, po czym położył dłoń na czubku głowy blondynki klęczącej u jego stóp. 

- Widzę, że twoje blizny wyglądają całkiem seksownie. Nigdy nie zapomnę tego, jak ci je robiłem.

- Tak, ja także tego nie zapomnę. Czy jest coś konkretnego, o czym chciałbyś z nami porozmawiać? 

- Z wami? Niekoniecznie. Za to z tobą tak, Dev. Chciałbym powiedzieć ci tak wiele, ale twoja niewolnica przykuwa mój wzrok. Patrzy na mnie tak, jakby chciała mnie zabić. 

Pogłaskałem Cleo po głowie, aby się uspokoiła. 

- Moja niewolnica bardzo mnie kocha. Wie, że mnie skrzywdziłeś i jest na ciebie wściekła.

- Doprawdy? - spytał mężczyzna, podpierając podbródek dłonią i patrząc na Cleo tak, jakby była jakimś interesującym zwierzątkiem w zoo. - Powiedz mi, skąd ją masz. Czekaj, kurwa. O, kurwa. To ona, prawda? Ta dziewczyna, którą lata temu musieliśmy odstawić do domu? Znowu jest z tobą? Ja pierdolę, dobra z ciebie partia, Dev. Kurwa, tego to się nie spodziewałem. Pięknie ślicznotka wyrosła.

Cleo zacisnęła dłonie w pięści. Była wściekła z powodu tego, jak Carmichael się o niej wypowiadał. Nie rozumiała jednak, że teraz był dla niej miły. Potrafił wdać się w niego diabeł, ale Cleo nie zobaczyła jeszcze jego ciemnej strony. Miałem nadzieję, że nigdy miała jej nie ujrzeć. 

- Carmichael...

- Samuel chce się z tobą widzieć. Tylko z tobą. 

Parsknąłem śmiechem. Chyba nie myślał, że się na to zgodzę.

- Nie ma mowy. Nie zostawię tu mojej niewolnicy i moich przyjaciół. 

- To nie była prośba. To nie było pieprzone zaproszenie, Devon. Masz się zjawić w jego gabinecie. 

- Naprawdę? - spytałem, parskając śmiechem. - Muszę? Bo co mi zrobi? Znowu podwiesicie mnie pod sufitem i będziecie mnie pieprzyć? Znowu będziecie mnie chłostać i wyryjecie mi na plecach napis "Dziwka"? Znowu będziecie kazać swoim niewolnicom mnie rżnąć? Czy wpadliście na jakieś nowe pomysły? 

Mężczyźnie drgnęła powieka. Zachowywał jednak spokój. Nie pozwolił, aby cokolwiek wytrąciło go z równowagi. Szanowałem go za to. Ale tylko, kurwa, za to. 

- Nie martw się. Zostanę tutaj z twoją niewolnicą i twoimi przyjaciółmi. Jestem pewien, że jakoś się dogadamy, racja? 

Cleo dotknęła dłonią mojej łydki. Nie mogła niestety dotknąć mnie w żaden inny sposób, gdyż miała skute za plecami ręce. Bolała mnie pewna rzecz. Nie spojrzała na mnie. Patrzyła tylko na Carmichaela. Potrzebowała jednak mojego dotyku.

Pogłaskałem Cleo po głowie. Była na razie bardzo grzeczna i miałem nadzieję, że będzie trzymała usta na kłódkę. Nie chciałem bowiem jej kneblować. 

- Idź tam, Dev - polecił Carmichael, który miał już trochę zmęczony głos. - Kiedy wyjdziesz na korytarz, skręcisz w lewo i wejdziesz do pokoju trzeciego po prawej. To nie potrwa długo. Ja także chciałbym wrócić z moimi dziewczynkami na przyjęcie i dobrze się z nimi bawić. Nie utrudniajmy sobie tego nawzajem. To nie ma żadnego sensu. 

Miał rację. Znałem Samuela i Carmichaela i wiedziałem, że nie odpuszczą. Na pewno już wcześniej mieli plan co do tego, co ze mną zrobią. 

Chwyciłem Cleo za podbródek. Odwróciłem jej głowę w swoją stronę. Położyłem wolną dłoń na jej karku. 

- Będziesz słuchać się Jeroma i Jahmela, dobrze? 

Dziewczyna posłała mi pełne przerażenia spojrzenie. Chyba nigdy wcześniej nie była aż tak wystraszona. Nawet wtedy, gdy po raz pierwszy ją porwałem. 

- Panie, nie... 

- Niebawem wrócę - powiedziałem, całując ją w usta. Miałem nadzieję, że nie był to ostatni raz, gdy to robiłem. - Proszę, bądź grzeczna, laleczko.

- Panie, błagam cię!

- Niebawem wrócę. Tymczasem bądź grzeczna. Twój pan rozkazuje ci, abyś była posłuszna.

Po policzkach Cleo spłynęły łzy. Miałem ochotę utulić ją do piersi. Tak, aby niczego się nie bała. Kochałem ją i jej ból był moim bólem. Gdy ona płakała, ja chciałem płakać. Byłem roztrzęsiony, ale musiałem nad sobą panować. Jeśli chciałem sprawiać wrażenie silnego mężczyzny, musiałem udawać kogoś, kim nie byłem. Nikt nie powiedział, że będzie to łatwe, ale musiałem zmierzyć się z demonami przeszłości. 

Posłałem Jeromowi oraz Jahmelowi porozumiewawcze spojrzenie. Miałem nadzieję, że mężczyźni będą mnie rozumieli. Skinęli do mnie głowami. Jerom przejął ode mnie smycz Cleo i owinął ją sobie kilkukrotnie wokół dłoni. Położył wolną dłoń na głowie Cleo i tym samym dał mi znać, że nad wszystkim panował. 

Musiałem mu zaufać. Nie miałem innego wyboru. Dlatego przełknąłem dumę i strach, po czym wziąłem głęboki wdech. 

Wyszedłem z pokoju. Podpierałem się laską, idąc przed siebie. Skorzystałem ze wskazówek Carmichaela i trafiłem do odpowiedniego pokoju. Pewnie przed wejściem powinienem zapukać, ale miałem to w dupie. Nie szanowałem Samuela. Był moim pieprzonym katem. Szczerze go nienawidziłem i gdybym mógł, ukręciłbym mu łeb. Wcześniej jednak odciąłbym jego kutasa i wepchnął mu w usta. O tym właśnie, kurwa, marzyłem. Niestety mogłem pogrzebać swoje brudne fantazje, gdyż Samuel był zbyt wpływową personą w Iranie, aby jego śmierć przeszła bez echa. Poza tym gdybym go zamordował, zyskałbym kolejnych wrogów. Wcale ich nie potrzebowałem. 

Pchnąłem w dół klamkę i ruszyłem przed siebie. Stanąłem jednak w miejscu, gdy moim oczom ukazał się taki, a nie inny obraz. 

Samuel znajdował się w swoim gabinecie, ale nie był tutaj sam. Towarzyszyła mu pewna kobieta. Wyglądała na mniej niż dwadzieścia lat. Na ciele miała siniaki. Była naga, więc wszystko dobrze widziałem. 

Dziewczyna leżała na brzuchu na biurku. Miała skrępowane za plecami ręce, a wokół jej głowy zawiązany był krawat tak, aby ją kneblować. Samuel za to stał za nią ze ściągniętymi do kostek spodniami, pieprząc ją w tyłek. Ciche bzyczenie kazało mi twierdzić, że w cipce niewolnicy znajdował się wibrator. 

Miałem ochotę go powiesić. Dziewczyna płakała, wbijając we mnie pełne prośby o pomoc spojrzenie. Łkała okrutnie. 

- Zaraz, Dev. Daj mi chwilę. 

Dałem mu chwilę, ale nie zrobiłem tego dlatego, że byłem dżentelmenem. Po prostu byłem w takim szoku i takiej niemocy, że nie wiedziałem, co począć.

Kiedy Samuel skończył pieprzyć biedną dziewczynę, dał jej klapsa i kazał jej paść przed sobą na kolana. Dziewczyna posłusznie wykonała rozkaz. Zwaliła się na podłogę na kolana i przycisnęła czoło do stóp swojego pana. 

- Dev, pragnę ci przedstawić Katie. Jest moją żoną.

Kurwa. Teraz to naprawdę musiałem jej pomóc. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top