43
Cleo
Byłam maksymalnie zdenerwowana. Bowiem już dzisiaj miałam poznać ludzi, którzy skrzywdzili mojego mężczyznę zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Siedziałam w altanie. Był już wieczór. Słońce zachodziło za horyzont, co oznaczało, że niebawem musieliśmy wyruszyć w drogę. Ja byłam już gotowa, ale moi chłopcy nie. Dlatego czekałam na nich na kanapie w altanie, mając na sobie błyszczącą czerwoną suknię z cekinami. Była długa do połowy łydek. Celowo wybrałam taki rzucający się w oczy kolor, aby pokazać mężczyznom obecnym na przyjęciu, że nie byłam niepewną siebie dziewczynką. Miałam przybyć tam po to, aby się zemścić.
Bawiłam się palcami dłoni i bransoletkami, które miałam na nadgarstkach. Czułam się niepewnie, ale musiałam grać silną. Nie miałam pojęcia, z czym miało przyjść mi się zmierzyć. Wiedziałam jednak, że będzie ciężko.
- Cleo, wyglądasz jak królowa.
Odwróciłam się tylko po to, aby ujrzeć przed sobą Jeroma. Mój przyjaciel miał na sobie czarny garnitur i wyglądał cudownie. Aż miałam ochotę zedrzeć z niego ubranie po to, aby zobaczyć go nagiego.
Poklepałam miejsce obok siebie. Jerom usiadł obok i położył dłoń na moim udzie. Stosunkowo wysoko.
- Jesteś taka piękna. Nie wierzę, że teraz jesteś nasza.
Rzeczywiście. Odkąd byliśmy w związku we trójkę, mogłam być nazywana ich dziewczynką. Choć moje serce i tak należało do mojego pana. Mojego Devona. Nie oznaczało to jednak, że nie kochałam Jeroma i Jahmela. Kochałam ich bowiem tak bardzo, że żadne słowa nie byłyby w stanie opisać mojej miłości do nich.
- Jestem wasza. To takie pokręcone, ale piękne, prawda?
Jerom położył dłoń na moim karku. Poczułam się przez niego zdominowana i bardzo podobało mi się to uczucie.
- Masz rację, kochanie. To absurdalnie piękne. Mamy siebie i to jest cudowne.
- Boję się, Jerom.
Czułam, że musiałam z nim o tym porozmawiać. Devona nie chciałam martwić. Dla niego sam powrót do oprawców, którzy zniszczyli jego ciało i duszę, musiał stanowić coś traumatycznego. Dlatego przy Devie starałam się być silna, aby dodać mu wsparcia.
Przy Jeromie nie musiałam jednak udawać kogoś, kim nie byłam. Mogłam powiedzieć mu prawdę. Mogłam wyjawić, jakie były moje prawdziwe uczucia.
Mężczyzna spojrzał na mnie ze smutkiem i współczuciem. Pogłaskał mnie po głowie, patrząc na mnie z żalem.
- Wiem, kochanie. Będziemy przy tobie. Pamiętaj o tym.
- Jerom, ale...
- Będziesz na smyczy, skarbie - powiedział, i choć w innych okolicznościach brzmiałoby to seksownie i perwersyjnie, teraz stanowiło to dla mnie coś niewygodnego. Wiedziałam też, że podczas przyjęcia będę musiała mieć skute za plecami ręce, co w ogóle było dla mnie trudne do przyjęcia. Rozumiałam jednak, dlaczego ten skurwysyn o imieniu Samuel tego chciał. Na jego przyjęciu kobiety miały występować w roli zabawek, a nie ludzi. - Nic ci nie będzie. Przez cały czas któryś z nas będzie trzymał cię za smycz i cię pilnował.
- To nienormalne, Jerom - powiedziałam, chowając twarz w dłoniach, ale po chwili przypomniałam sobie, że miałam na twarzy makijaż i nie chciałam go zniszczyć. - W zwyczajnym świecie takie rzeczy nie mają miejsca. Porwania? Niewolnictwo seksualne? Trzymanie kobiet na smyczy? Gwałcenie ich?
Jerom zrobił bolesny wyraz twarzy.
- Wiem, Cleo. Niestety u nas tak to właśnie wygląda. Ludzie na całym świecie żyją w przekonaniu, że zjawiska takie jak porwania nie mają miejsca w normalnym świecie. Wierzą, że coś takiego dzieje się tylko w filmach i ewentualnie w książkach. Życie nie jest jednak takie, jakim widzą je ci ludzie. W świecie, w którym narkotyki, broń i morderstwa to codzienność, porywanie dziewcząt po to, aby służyły swoim panom, jest normą. Nie chcę nawet wiedzieć, ile niewolnic miał już Samuel. Nie chcę wiedzieć, ile, kurwa, już umarło pod jego ręką.
Przełknęłam ślinę. To miał być koszmarny wieczór. Miałam nadzieję, że mieliśmy to jakoś przetrwać. Choć przeczuwałam, że na przyjęciu miało wydarzyć się coś strasznego. Gdyby nie planowano czegoś okropnego, Samuel nie zwoływałby tego przyjęcia. Nie miałam pojęcia, czy mieliśmy to przetrwać, ale wiedziałam jedno. Miało być bardzo trudno.
Nie zdążyłam już nic więcej powiedzieć Jeromowi, gdyż usłyszeliśmy za sobą Devona oraz Jahmela. Podniosłam się z kanapy. Jerom zrobił to samo.
Spojrzałam na mężczyzn ubranych w garnitury. Mój wzrok jednak w pełni skupił się na Devie. Na moim szalenie pięknym mężczyźnie, który miał na sobie granatowy garnitur i podpierał się laską. Był to tak seksowny widok, że miałam ochotę paść przed nim na kolana, aby zrobić mu dobrze. Szkoda, że nie mieliśmy teraz na to czasu.
Dev otworzył usta. Wcześniej widział mnie wtedy, gdy się przygotowywałam. Nie zdążył jednak zobaczyć finalnego efektu.
- Cleo.
Na dźwięk swojego imienia podeszłam do Deva. Stanąwszy przed nim, położyłam dłonie na jego piersi i spojrzałam mu w oczy.
- Cleo. Kurwa, taka piękna.
Zaśmiałam się jak mała dziewczynka. Dev uniósł kącik ust.
- Gdybyśmy nie wybierali się na przyjęcie, chętnie byśmy cię w tej chwili wypieprzyli.
Parsknęłam śmiechem. Cieszyłam się, że uwzględnił w tych planach także Jeroma oraz Jahmela. Może inne dziewczyny odrzuciłoby takie traktowanie przez mężczyznę, ale ja właśnie tego chciałam. Wszyscy tego pragnęliśmy. Otwieraliśmy się na nowe doświadczenia i było to coś fantastycznego. Coś, co nas budowało i czyniło silniejszymi. Miałam tylko nadzieję, że nigdy nie miało się to skończyć.
- Moja cipka jest już dla was mokra - odparłam, puszczając mu oczko.
- Dobry Boże, zaraz będę musiał sobie zwalić - wyjąkał Jahmel.
- Nie martw się, kochanie. Obciągnę ci - zaproponował Jerom, poklepując swojego ukochanego po plecach. Jahmel spojrzał na niego błagalnie.
- Obyś nie kłamał, dupku.
Jerom dał Jahmelowi klapsa w tyłek. Po tym mężczyźni poszli do samochodu. Ja za to zostałam z Devonem w ogrodzie.
Patrzyliśmy się sobie w oczy, początkowo nic nie mówiąc. Chyba nie mieliśmy słów na to, co miało się wydarzyć.
Nagle Devon objął dłonią mój policzek i po chwili przesunął rękę na mój kark. Kochałam, gdy to robił. Czułam się wówczas przez niego zdominowana i byłam bezpieczna.
- Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, rozumiesz?
Skinęłam głową. Jego słowa były dla mnie świętością.
- Tak, panie.
Uśmiechnął się, gdy nazwałam go w ten sposób.
- To dobrze, maleńka. Cieszę się, że mi ufasz.
- Czy będę mogła kopnąć Samuela i Carmichaela w jaja?
Devon parsknął śmiechem.
- Laleczko, raczej nie byliby z tego zadowoleni.
- Właśnie o to chodzi. Wiesz, że gdybym mogłam, z radością wypatroszyłabym ich i przyniosła ci ich zakrwawione serca w dłoniach.
Na taką wizualizację Devon zrobił wielkie oczy. Bałam się, że posunęłam się zbyt daleko, ale gdy gwałtownie przycisnął swoje usta do moich warg, wiedziałam już, że postąpiłam słusznie.
Całowałam Devona tak, jakbym miała robić to po raz ostatni. Głęboko wierzyłam w to, że przyszłość cierpliwie na nas czekała, ale po opowieściach Devona dotyczących jego oprawców, wiedziałam już, że miało czekać nas coś koszmarnego. Byłam w stu procentach pewna, że na tym przyjęciu miałam zobaczyć rzeczy, które nigdy miały nie opuścić mojej głowy. Pytanie tylko, jak miałam poradzić sobie z demonami, które Devon już znał.
Kiedy Dev oderwał się od moich ust, oparł swoje czoło o moje. Trzymaliśmy się nawzajem za twarze i patrzyliśmy się sobie w oczy. Uśmiechnęłam się do niego łagodnie. Z całą miłością, jaką w sobie nosiłam.
- Kocham cię.
Dev przełknął ślinę.
- Ja również cię kocham, Cleo.
Chwyciłam go za rękę. Nie mieliśmy czasu do stracenia.
Poszliśmy do samochodu. Devon otworzył dla mnie drzwi, abym mogła wejść do środka, jednak coś mnie przed tym powstrzymało. Coś, a właściwie to ktoś.
Na tylnym siedzeniu siedział Jahmel. Miał głowę odchyloną do tyłu i spodnie opuszczone do kostek. Na podłodze samochodu klęczał za to Jerom. Obciągał swojemu chłopakowi, nie zwracając na nas uwagi. Na pewno zarejestrował naszą obecność, jednak nie miało dla niego znaczenia to, że mu się przypatrywaliśmy.
Jahmel zwrócił na nas pełne rozkoszy spojrzenie. Wyciągnął do nas rękę.
Nie wiedziałam, co mną kierowało ani co się ze mną działo. Wpełzłam jednak na tylną kanapę i podałam Jahmelowi rękę. Patrzyłam na to, jak jego penis znikał w ustach jego kochanka. Moja cipka marzyła o tym, aby się nią zająć.
Patrząc Jahmelowi w oczy, poczułam na głowie dłoń Devona. Mój mężczyzna popchnął mnie w stronę swojego przyjaciela. Jahmel położył dłoń na tyle mojej głowy i przyciągnął mnie do pocałunku.
Całowałam go, gdy on jęczał w moje usta i drżał. Głaskał mnie po głowie, a Jeroma traktował jak zabawkę do masturbacji. Była to dzika i grzeszna scena, ale nam się podobała. To było najważniejsze.
- Kocham was. Kocham. Kocham.
Jahmel dochodził w ustach Jeroma. Jego ciało drżało. Wyglądał pięknie, gdy szczytował.
- Nie chcę was poganiać, ale musimy już jechać - powiedział Devon, gdy Jahmel dochodził do siebie, a Jerom oblizywał usta tak, jakby właśnie posmakował czegoś absurdalnie pysznego.
- Tak. Musimy.
Jerom usiadł za kierownicą. Jahmel doczłapał się na miejsce obok niego. Był spełniony i miał zmierzwione włosy. To był cudowny widok. Cieszyłam się jego szczęściem. Najważniejsze dla mnie było to, aby moi bliscy byli szczęśliwi. Nic nie liczyło się dla mnie bardziej.
Devon usiadł obok mnie. Położył dłoń na moim udzie. Gdy tylko Jerom wyjechał z terenu posiadłości, mój pan wsunął rękę w moje majtki. Zsunął ich materiał tak, że majtki zsunęły mi się do kostek. Spojrzałam w roziskrzone oczy mojego ukochanego.
- Muszę wsadzić w ciebie palce, skarbie.
- Proszę, zrób to.
Uśmiechnął się, kiwając głową.
- Taka posłuszna. Taka grzeczna. Taka napalona na mnie.
Uwielbiałam, gdy mówił do mnie w ten sposób. Czułam się wtedy wyjątkowa i piękna. Takie gry dodawały pikanterii naszemu życiu. Nie mogłam prosić o nic wspanialszego.
Rozłożyłam nogi na tyle, na ile pozwalała mi na to sukienka. Dev mruknął z zadowoleniem. Lubił, gdy byłam mu posłuszna, a ja cieszyłam się, mogąc mu ulegać. Każda strona była zadowolona.
Jerom co chwila zerkał na nas w lusterku wstecznym. Jahmel za to masował sobie kutasa przez spodnie. Nie chciałam nic mówić, ale niebawem mógł mieć mokrą plamę na materiale spodni. Skoro jednak właśnie tego chciał, kim byłam, aby go powstrzymywać?
- Moja Cleo. Tylko moja.
- Nie, jest też nasza - zauważył Jerom, odchrząkując.
- Teraz jest moja, a wy tylko możecie na nią patrzeć - zawyrokował Devon, śmiejąc się perliście. - Moja brudna dziewczynka. Moja mała niewolnica. Wiesz, że zaraz założę ci obrożę na szyję? Każdy na przyjęciu będzie patrzył tylko na ciebie. Ludzie nie będą mogli oderwać od ciebie wzroku. Jesteś boginią zesłaną na ziemię po to, aby wodzić mężczyzn na pokuszenie, aniołku. Mam farta, że jesteś tylko moja, prawda?
- Tak, panie.
- Wiesz, jak chciałbym, abyś mnie nazwała, prawda?
Devon wsunął mi dwa palce w cipkę, kciukiem bawiąc się moją łechtaczką. Jęczałam, ujeżdżając jego palce jak brudna, niegrzeczna dziewczynka. Patrzyłam mu w oczy.
- Tak, tatusiu.
- O, kurwa - warknął Jerom.
- Ja pierdolę - jęknął Jahmel.
- Jaka grzeczna niewolnica - zaśmiał się Devon. - Dokładnie tak. Powtórz to dla mnie.
- Tatusiu, proszę...
- Ja pierdolę, zaraz dojdę.
- Ja też.
- Kurwa, wszyscy dojdziemy.
Jahmel doszedł. Jerom jedną ręką kierował pojazd, a drugą się masturbował. Dev pieprzył mnie, a ja wkrótce wybuchnęłam. Zobaczyłam pod powiekami gwiazdy i pozwoliłam sobie na potężny orgazm, który zwaliłby mnie z nóg, gdybym stała. Na szczęście siedziałam, więc nie musiałam o nic się martwić.
- Dev.
Spojrzałam w jego piękne oczy w kolorze whisky. Moim pierwszym odruchem było to, że chciałam odwdzięczyć mu się za to, co dla mnie zrobił. Gdy jednak już sięgałam dłonią do jego rozporka, Dev złapał mnie za nadgarstek i stanowczo pokręcił przecząco głową.
- Jeśli dojdę, rozluźnię się, skarbie. Nie mogę teraz sobie na to pozwolić. Muszę być w pełni skupiony. Jednak tobie przydało się to rozluźnienie i cieszę się, że tak pięknie dla mnie doszłaś, moja zjawiskowa Cleo.
Przycisnęłam wargi do jego ust. Delikatnie go pocałowałam, wyrażając tym pocałunkiem całą swoją wdzięczność za to, co dla mnie robił. Dev miał rację. Po orgazmie poczułam się rozluźniona i wręcz senna. Chciałam być jednak w pełni sił i gotowości na to, co miało wydarzyć się na przyjęciu.
Emocje wzięły nade mną górę, gdy w oddali zobaczyłam majestatyczną posiadłość, zapewne należącą do Samuela. Moje serce zaczęło szybciej bić. Bałam się, ale musiałam tu być. Nie dla siebie, lecz dla osób, które kochałam.
Zanim dojechaliśmy na wyznaczony dla gości parking, spojrzałam na to, jak z czarnego pudełeczka, którego wcześniej nie zarejestrowałam, Devon wyjmuje skórzaną obrożę ze smyczą oraz skórzane kajdanki. Wszystko w kolorze czarnym.
To nie była pora na żarty i zabawę, dlatego z tego wszystkiego zrezygnowałam. Poddałam się Devonowi i pozwoliłam, aby objął moją szyję obrożą i zapiął mi kajdanki na rękach tak, że po chwili miałam dłonie uwięzione za plecami.
Nic nie powiedzieliśmy. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby Devon wyraził cały smutek, jaki czuł w związku z tym wydarzeniem. Ja jednak tylko lekko posłałam mu uśmiech, pokazując tym sposobem, że dla niego byłam w stanie zrobić wszystko.
Jak się szybko okazało, byłam w stanie zrobić dla niego naprawdę wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top