31

Cleo

- Chyba nie dam rady wstać. 

Śmiałam się, gdy próbowałam się podnieść, ale mi się to nie udawało. Nie sądziłam, że ludzkie ciało mogło być aż tak wymęczone po orgazmie. Lub w moim przypadku - po kilku orgazmach. 

Mężczyźni od razu pospieszyli mi z pomocą. Devon, Jerom i Jahmel pomogli mi wstać. Czułam się bardzo nieswojo, gdy stałam przy nich zupełnie naga. Jednak jakby na to nie patrzeć, oni również byli zupełnie nadzy. 

Musiałam podeprzeć się o przedramię Deva. Moje nogi należały jakby nie do mnie. Drżały niemiłosiernie, ale się tym nie martwiłam, gdyż wiedziałam, że niebawem wrócą do normalnego stanu. Moje ciało w końcu wiele przeszło i miało prawo zachowywać się właśnie w taki sposób. 

- Wszystko dobrze, aniołku? Coś ci dolega? 

Spojrzałam w oczy Devona. Uśmiechnęłam się do mojego ukochanego, kręcąc głową.

- Nic mi nie jest. Jestem po prostu zmęczona.

- Zaopiekujemy się tobą - powiedział Jerom, po czym spojrzał na mojego chłopaka. - Jeśli oczywiście Devon nam na to pozwoli.

- Tym razem macie szczęście - odpowiedział Dev. - Wszyscy zatroszczyliśmy się o moją księżniczkę, więc teraz wszyscy się nią zajmiemy. Pamiętajcie, żeby nigdy nie zostawiać partnera samego po zabawach erotycznych w szczególności, jeśli towarzyszą temu elementy BDSM. Niektórzy po sesji wolą zostać sami, ale należy to uzgodnić z partnerem. Cleo, ty wolisz, jak ktoś z tobą jest, prawda? 

Skinęłam głową. Może nie miałam dużego doświadczenia w świecie BDSM, ale już zdążyłam poznać pewne jego elementy. Z każdym dniem dowiadywałam się coraz więcej i na coraz więcej byłam gotowa. 

- Tak. Nie chcę być teraz sama. Potrzebuję was. 

Devon próbował wziąć mnie na ręce, ale jego kaleka noga dawała o sobie znać. Dlatego Jerom łagodnie zaproponował, że to on zaniesie mnie do domu. Pewnie sama dałabym radę jakoś doczłapać się do środka, ale moje ciało było naprawdę zmęczone. Poza tym czułam się świetnie, gdy traktowali mnie jak księżniczkę. Miałam przy sobie trzech niebywale seksownych mężczyzn, którzy w tej chwili byliby w stanie zrobić dla mnie wszystko. Musiałabym być niepoważna, gdybym im odmówiła. 

Zarzuciłam ręce na szyję Jeroma. Mężczyzna spojrzał mi w oczy. Kątem oka zauważyłam, że Dev położył dłoń na plecach Jahmela i zatrzymał go na chwilę w ogrodzie, aby z nim porozmawiać. Byłam pewna, że mieli pomówić o scenie, która wydarzyła się chwilę temu. 

Jerom wniósł mnie do środka. Posadził mnie na kanapie i zarzucił na moje ramiona koc, otulając mnie nim. Następnie poszedł do kuchni po wodę dla mnie. Nagi wrócił do salonu i usiadł na stoliku znajdującym się przede mną. Byłam pewna, że ktoś potem będzie musiał umyć ten stolik. Nie było to raczej higieniczne, ale nie zamierzałam narzekać.

Jerom odebrał ode mnie pustą szklankę i odstawił ją na bok. Sam po chwili położył dłoń na mojej głowie i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.

- Na pewno wszystko jest w porządku? Nie czujesz się źle? 

Uśmiechnęłam się, zadowolona z jego troski. Podobało mi się to, jak czule się mną zajmował. 

- Nic mi nie jest, Jerom. To było wyjątkowe doświadczenie.

- Nie czujesz się ani trochę... Nie wiem, wykorzystana? 

Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. 

- Może mi nie uwierzysz, ale nie. Było świetnie i chciałabym kiedyś to powtórzyć. Zaskoczyło mnie tylko to, że Devon uprawiał seks z Jahmelem. To było gorące i naprawdę seksowne, ale było to dla mnie zaskoczeniem. 

Jerom westchnął tak ciężko, jakby zrzucił z serca stukilogramowy ciężar. 

- Dla mnie też było to zaskoczeniem, Cleo. Nie spodziewałem się, ale pozwoliliśmy ponieść się chwili. Niczego nie żałuję. Wszystko zostaje w rodzinie, co nie? 

Roześmiałam się, gdyż bardzo mnie to rozbawiło. Jerom także się uśmiechnął i spojrzał na mnie z czułością. Nie musieliśmy nic mówić. Porozumiewaliśmy się bez słów. Znaliśmy się i ufaliśmy sobie. Dziś wykonaliśmy duży krok naprzód. Był niezwykle ryzykowny, ale miałam nadzieję, że w przyszłości nie będziemy tego żałować. Ja tego nie żałowałam. 

Jerom wstał, gdy drzwi do domu otworzyły się. Devon i Jahmel wkroczyli do środka. Gdy tylko weszli, Jahmel natychmiast podszedł do mnie i uklęknął u moich stóp. Zdziwiło mnie to. Sądziłam, że uklęknie przy swoim chłopaku, czyli Jeromie, ale on wybrał mnie. 

Wyciągnęłam rękę i zaczęłam głaskać Jahmela po włosach. Miałam wrażenie, że potrzebował delikatności i czułości po tej zabawie w ogrodzie. Jahmel był z natury cichy i uległy. Potrzebował opieki, a ja to rozumiałam. Skoro przyszedł do mnie, abym mu tą opiekę zapewniła, zamierzałam mu ją ofiarować. Dlatego głaskałam go po głowie, przypominając sobie, jak ssałam jego penisa. 

Devon usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem i spojrzał z czułością na Jahmela, który złożył głowę na moich kolanach i zamknął oczy. 

- Na pewno wszystko jest w porządku, Cleo? - spytał Dev. 

- Kochanie, wszystko jest dobrze - odparłam, kładąc dłoń na jego policzku. - Nie musicie traktować mnie jak szklanej figurki. Bardzo podobało mi się to, co zrobiliśmy. Cieszę się. 

- Na pewno? Nie okłamujesz mnie, aby nie było mi przykro? 

- Choć trochę mi ufaj, Dev - powiedziałam, uśmiechając się z czułością. - Ufam wam. Wiedziałam, że byłam w dobrych rękach, w których nic złego nie miało mi się stać. Może porozmawiajmy o wrażeniach? Co wam się najbardziej podobało? 

- Mi ssanie cipki Cleo. 

Devon szturchnął w ramię Jeroma, który wypowiedział te słowa. Obaj się zaśmiali. 

- Tylko pamiętajcie, że Cleo jest moja - warknął gniewnie Devon. 

- Nikt ci jej nie odbierze, szefie - rzekł z rozbawieniem Jerom. - Poza tym pamiętaj, proszę, że ja mam swojego uroczego niewolnika, o którego kocham dbać. 

Na te słowa Jahmel uniósł głowę. Jerom nachylił się nad nim i pocałował go w usta. Ta scena złapała mnie za serce. Bardzo kochałam tych chłopców i życzyłam im wszystkiego, co najlepsze. Ich serca były czyste, ale mroczne przez przeszłość, na jaką zostali skazani. Byłam ogromnie wdzięczna Devonowi za to, że tak bardzo im pomógł, gdy tego potrzebowali. Gdyby nie jego pomoc, być może dziś Jeroma i Jahmela nie byłoby już na tym świecie. 

- Kocham cię. Kocham was wszystkich - wyszeptał zmęczonym głosem Jahmel, który ponownie złożył głowę na moich kolanach. 

Przez jakiś czas nic więcej nie mówiliśmy. Po prostu siedzieliśmy ze sobą nago i milczeliśmy. Dotykaliśmy się jednak łagodnie. To w zupełności nam wystarczało. Byliśmy tu dla siebie i niczego nam nie brakowało. Całkowicie sobie ufaliśmy, czując bezbrzeżne szczęście. 

Mimo, że przyjemnie było z nimi milczeć, tak poczułam potrzebę, aby o czymś z nimi porozmawiać. 

- Jestem ciekawa, kto wtedy zastrzelił Deuce'a w parku - wyznałam, na co chłopcy spojrzeli na mnie z niezrozumieniem, jakby nie wiedząc, dlaczego poruszyłam ten temat. - Wiem, że zdarzyło się to dawno temu, ale nie daje mi to spokoju. Wtedy miałam wrażenie, że mojego potencjalnego gwałciciela zabił któryś z was. Tak się jednak nie stało. Nie wierzę w to, że jakiś przypadkowy bohater chciał mnie ochronić. To nie film. Takie rzeczy nie zdarzają się w rzeczywistości. 

Devon, Jerom i Jahmel spojrzeli po sobie. Oni także wyglądali na skonsternowanych w tym temacie. 

- Chyba nigdy się tego nie dowiemy. Musimy pozostawić to przeszłości, skarbie. 

Westchnęłam ciężko. Domyślałam się, że nigdy miałam nie rozwiązać tej sprawy, ale i tak byłam ogromnie ciekawa tego, kto wtedy zastrzelił Deuce'a. 

Kiedy w moim życiu nie było Devona, pojawiło się w nim kilku mężczyzn. Na zawsze mieli oni pozostać w mojej pamięci. Ostatecznie zostałam pozostawiona sama sobie, ale cieszyłam się z tego. Gdybym zostawiła za sobą jakieś znajomości w Nowym Jorku czy w Paryżu, trudno byłoby mi pogodzić się z porwaniem. Teraz jednak nie musiałam o nic się martwić. Byłam tu z osobami, które kochałam i za którymi rzuciłabym się w ogień. Sprawa zastrzelenia Deuce'a nie dawała mi jednak spokoju. Coś było nie tak. Choć po tylu miesiącach od tego wydarzenia chyba faktycznie powinnam dać sobie spokój. 

- Nie wiem jak wy, ale ja chyba pójdę się umyć - oznajmił Jerom, kładąc dłoń na głowie swojego kochanka. - Jak z tobą, skarbie? Chcesz tu zostać czy pójdziesz ze mną? 

- Idę z tobą - powiedział Jahmel, powoli wstając. Gdy już stanął na nogach, Jerom położył dłoń na jego karku i przyciągnął go do pocałunku. 

Uśmiechnęłam się. Gdy Jerom i Jahmel odeszli, obaj uśmiechnęli się do nas. Potem zniknęli na schodach, aby wejść na górę. Wiedziałam, że byli ze sobą bezpieczni. Na pewno mieli sporo do omówienia, a ja cieszyłam się z tego, że zostałam z Devonem. 

Zdziwiłam się, gdy po odejściu chłopaków Devon postanowił zsunąć się z kanapy. Mężczyzna uklęknął między moimi lekko rozłożonymi nogami, zajmując niedawną pozycję Jahmela. Objął dłońmi moje łydki i spojrzał na mnie z miłością. 

- Nie mogę przestać się o ciebie martwić. 

Przewróciłam oczami, ciężko wzdychając. 

- Dev, proszę. Daj spokój. Nic złego mi się nie dzieje. Jest wręcz przeciwnie. 

Chyba go nie przekonałam. 

- Pamiętaj, że jeśli będziesz chciała ze mną o tym pogadać, jestem tu dla ciebie.

- Uwierz mi, że o tym wiem - wyjaśniłam, obejmując dłońmi jego policzki i ściskając je tak, że z ust Devona utworzył się dziubek. Oboje parsknęliśmy śmiechem, gdy go pocałowałam. 

- Byłem o ciebie troszeczkę zazdrosny, gdy zajmowałaś się Jahmelem, wiesz? 

- Sam tego chciałeś!

- Hej, spokojnie - rzekł, uśmiechając się leniwie. - Oczywiście, że tego chciałem. To było bardzo gorące. Nigdy nie sądziłem, że widok ciebie zabawiającej się z innym mężczyzną tak na mnie podziała. Sądziłem, że jestem zbyt terytorialny, aby się tobą z kimkolwiek dzielić, ale po dzisiejszych wydarzeniach czuję się inaczej. 

- Może chodzi o to, że zrobiliśmy to z ludźmi, którym ufamy? 

- Może - przytaknął, po czym westchnął i wtulił twarz w moje kolana. Podobało mi się to, że nie zawsze to Devon nade mną dominował. Czasami to ja przejmowałam nad nim kontrolę i było to równie piękne co uleganie mu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że każdy człowiek miał własne preferencje seksualne, ale cieszyłam się, że my byliśmy na siebie tak otwarci, aby próbować nowych rzeczy. Dzięki temu nie zamykaliśmy się na konkretne działania i mogliśmy się spełniać. 

Pochyliłam się, składając na czubku głowy Deva pocałunek. Głaskałam go po ramionach, policzkach i szyi. Pod palcami wyczuwałam jego blizny. Było ich mnóstwo. Devon musiał potwornie cierpieć podczas tortur, na które został skazany niejako z mojej winy. 

Zdawałam sobie sprawę z tego, że był to jego wybór. Dev dostał możliwość, aby się poddać lub abym została zamordowana lub zgwałcona i dopiero potem zabita. Z miłości do mnie zdecydował się na coś koszmarnego. 

Poczułam w oczach łzy. Dobrze, że Devon wtulał twarz w moje kolana, gdyż nie chciałam, aby widział, że zbierało mi się na płacz. Obiecałam sobie, że nie będę się już nad nim użalać, gdyż Dev wyraźnie tego nie lubił, ale było to silniejsze ode mnie. To niejako była moja wina, że miał tyle blizn i jego noga nie była sprawna. Czułam się winna i było mi przykro, że nie mogłam temu zapobiec. 

Kochałam Devona z bliznami i bez. Kochałam przede wszystkim jego serce. Był dobrym człowiekiem, choć trochę zagubionym. Nie podobało mi się jednak to, że zajmował się taką, a nie inną pracą. Jego działania były niebezpieczne. Wiele razy ryzykował, ale miałam nadzieję, że jego zapewnienia o tym, że odsunie się od nielegalnej działalności, były prawdziwe. 

- Kochanie? Hej, Cleo? 

Tak bardzo pogrążyłam się w myślach, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Devon do mnie mówił. Dopiero gdy spojrzałam w jego oczy w kolorze whisky i ujrzałam w nich zmartwienie, zrobiło mi się głupio.

- Aniołku, czy ty płaczesz? 

- Co? Nie. 

Dotknęłam jednak swoich policzków i poczułam na nich łzy. Cholera. 

- To moja wina? Jeśli zrobiłem coś nie tak...

- Nie, Dev. Znowu myślałam o...

Nie byłam w stanie dokończyć, gdyż samo myślenie o tym za bardzo mnie bolało. Dotknęłam jednak pobliźnionej twarzy Deva, a on zrozumiał, co miałam na myśli.

Mój mężczyzna wstał. Podniósł mnie, po czym sam zajął miejsce na kanapie, a mnie posadził sobie na kolanach. Objął mnie tak mocno, że byłam pewna, iż gdybym chciała wstać, on by mi na to nie pozwolił. 

- To nie daje ci spokoju, prawda? Moje blizny? 

Skinęłam głową, wtulając się w jego pierś. 

- Chciałabyś usłyszeć, co mnie wtedy spotkało. Abyś mogła to sobie wyobrazić. 

Znowu skinęłam głową. Spojrzałam w jego piękne oczy i zobaczyłam w nich cierpienie. 

- Czy obiecasz, że jeśli teraz ci o tym opowiem, nigdy więcej nie poruszysz ze mną tego tematu? 

Moje oczy rozbłysły. Wreszcie miałam szansę dowiedzieć się, co się wtedy stało. Wiedziałam, że po tej opowieści już nigdy nie będę taka sama, ale musiałam to usłyszeć. Dlatego skinęłam głową i przytuliłam się mocno do mojego ukochanego. Nie wiedziałam bowiem, kto będzie podczas tej opowieści bardziej potrzebował wsparcia. On czy ja. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top