27

Cleo

Obudziłam się. Czułam promienie słońca przyjemnie ogrzewające moją skórę. Ten poranek mógł być naprawdę cudowny. Leniwy, spędzony w łóżku z moim ukochanym mężczyzną. 

Jeszcze zaspana, wyciągnęłam rękę w stronę Devona. Jego jednak tam nie było. Napotkałam dłonią puste miejsce w łóżku. 

Byłam skonsternowana. Nie wiedziałam, dlaczego go tutaj nie było. Łóżko wyglądało tak, jakby Dev w ogóle ze mną nie spał tej nocy. Zaniepokojona od razu wstałam. Ubrałam krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem, która należała do Deva. W tym stanie zeszłam na dół. 

W kuchni dostrzegłam Jeroma. Mężczyzna czytał jakąś książkę przy stole i pił kawę. Gdy mnie zobaczył, odłożył książkę i szeroko się uśmiechnął. Podeszłam do niego. Powinnam wykazać się lepszymi manierami, ale mój strach o Deva zrobił swoje. 

- Gdzie jest Dev? 

Jerom westchnął ciężko. Odsunął krzesło znajdujące się obok siebie i poklepał je. Usiadłam na krześle i zwróciłam się ciałem do Jeroma. Złapał mnie za rękę. 

- Dev wyjechał. 

Mój szok sprawił, że nie byłam w stanie się wysłowić. 

- Musiał wyjechać, ale wróci po południu. Może nawet uda mu się przyjechać wcześniej. Prosił, aby cię przeprosić, ale musiał załatwić pewien interes i nie chciał cię budzić. Wyjechał o szóstej rano, aby jak najszybciej do ciebie wrócić, skarbie. 

Byłam zła i smutna jednocześnie. Nie podobało mi się to, że Dev nic mi nie powiedział. Mógł mnie przecież obudzić. Wolałabym, aby to zrobił, niż wyjechał bez słowa. Czułam również złość, gdyż bałam się o niego. Devon był w niebezpieczeństwie. Miał wielu wrogów, o których nic nie wiedziałam, ale miałam świadomość tego, że istnieli i mu zagrażali. Już razie prawie odebrano mu życie. Teraz, gdy znowu tutaj byłam, nie mogłam ryzykować. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie uchroniła Deva. Moja siła w porównaniu z jego siłą była żałosna, ale moja miłość do tego mężczyzny była bardzo silna. Nie byłam dzieckiem i nie kierowałam się historyjkami zawartymi w bajkach, w których to miłość zawsze wygrywała. Musiałam jednak poważnie porozmawiać o tym z Devonem. Teraz, gdy byliśmy w związku, nie mógł mi robić takich numerów. 

Jerom czuł, że byłam zawiedziona. Kciukiem głaskał wierzch mojej dłoni i patrzył na mnie z uśmiechem. Chciał mnie pocieszyć, ale byłam zła. Obiecałam sobie, że gdy Dev wróci do domu, dam mu karę. Może nie miałam dużego autorytetu w porównaniu z nim, ale Devon już nieraz padał mi do stóp. Każdy człowiek od czasu do czasu potrzebował sobie odpuścić. Niewielu jednak miało w sobie na tyle siły, aby oddać się pod panowanie drugiego człowieka. Potrzeba było do tego ogromnej siły i dużego zaufania. 

Ja ufałam Devonowi. On ufał mnie. Po tym, co zdarzyło się wczoraj w lesie, nie miałam już żadnych wątpliwości co do tego, że mu ufałam. Otworzyłam się przed nim. Stałam się zupełnie bezbronna. Oddałam mu całą siebie. Nie tylko swoje ciało, ale przede wszystkim swoje serce. 

- Nie zamartwiaj się, kochanie. Dev niedługo wróci. Poza tym pojechał z nim także Jahmel. 

Ulżyło mi. Szkoda, że Jerom nie powiedział mi tego wcześniej. Wiedząc, że Dev nie był tam sam, było mi lepiej na sercu. 

- Zostaliśmy więc sami. Możemy robić wszystko, na co mamy ochotę!

Posłałam Jeromowi uśmiech. 

- Zrobię ci śniadanie, Cleo. Musisz mieć dużo siły. 

- Naprawdę? Masz wobec mnie jakieś plany? 

Mój przyjaciel wstał i podszedł do lodówki. Zaśmiał się, kręcąc głową. 

- Podobasz mi się, ale Dev ukręciłby mi głowę, gdybym cię dotknął. 

Zaśmiałam się. Nie wierzyłam w to, że Jerom chciałby mnie dotknąć w erotyczny sposób. W jego sercu było miejsce tylko dla Jahmela. Poza tym Jerom darzył Devona zbyt dużym szacunkiem, aby zrobić mu coś tak podłego. Ja również nie miałabym sumienia zdradzić Deva. Nie dało się jednak ukryć, że Jerom był bardzo przystojnym facetem. Niejedna kobieta zmoczyłaby majtki na jego widok, ale Jerom grał w innej drużynie. Czasami jednak byłam ciekawa, czy kręcili go tylko mężczyźni, czy po prostu oddał swoje serce Jahmelowi, nigdy wcześniej nie zastanawiając się nad własną orientacją. 

Kiedy Jerom robił mi śniadanie, co uważałam za bardzo miłe, wstałam i podeszłam do niego. Okazało się, że przygotowywał mi jajecznicę ze szczypiorkiem. Spojrzałam na jego szyję i zobaczyłam na niej malinkę. 

- Widzę, że Jahmel zajął się tobą w nocy. 

Jerom parsknął śmiechem. Nałożył nam jajecznicę na talerze i zaniósł jedzenie do stołu. Usiedliśmy na przeciwko siebie i zaczęliśmy jeść, ale przy tym ze sobą rozmawialiśmy. 

- Nakręciliście nas, Cleo. Po tym, co Dev zrobił z tobą w lesie, nabraliśmy ochoty na zabawę. 

- Wciąż mi głupio - wyznałam, czując czerwieniejące policzki. - To było mocne. 

- Najważniejsze, że ci się podobało. Bardzo się cieszę, że otwierasz się na Devona, maleńka. Jesteście dla siebie stworzeni. 

- Naprawdę tak myślisz? 

Jerom jęknął. 

- Oczywiście, że tak. Wystarczy na was spojrzeć, aby zrozumieć, jak silnym uczuciem się darzycie. Kochacie się. Ty wciąż ze sobą walczysz, ale już się przełamujesz i to jest najważniejsze. Zdaję sobie sprawę z tego, że Dev nie jest najłatwiejszym w obyciu człowiekiem, ale ma dobre serce. Gdy ciebie z nami nie było, szalał z niepokoju. Każdy dzień spędzony bez ciebie był dla nas tragiczny. Czuliśmy się tak, jakbyś zginęła i miała nigdy więcej do nas nie wrócić. Dlatego bardzo się cieszymy, że cię porwaliśmy. Jakkolwiek źle może to zabrzmieć. 

Miał rację. Brzmiało to co najmniej dziwnie i trochę niepokojąco, ale ja również cieszyłam się z tego, co się stało. 

- Szkoda tylko, że to nie Dev cię porwał. Bardzo tego chciał, ale ze względu na swoją nogę, nie mógł sobie na to pozwolić - rzekł Jerom, popijając sok pomarańczowy. 

Nagle w mojej głowie zapaliła się lampka. Była to przerażająca i nagła myśl, ale niech mnie piorun trzaśnie, jeśli mi się ona nie spodobała. Wiązała się z ryzykiem, ale wiedziałam, że gdyby wprowadzić w życie ten scenariusz, ucieszyłoby to nie tylko mnie, ale i Devona. 

Jerom zmarszczył brwi, widząc uśmieszek na mojej twarzy. Odłożył widelec i złożył dłonie w piramidkę tak, że czubki jego palców się ze sobą stykały. 

- Co się dzieje w twojej główce, Cleo? 

Nie chciałam, aby Jerom uznał mnie za wariatkę, ale jakby na to nie patrzeć, to z nim łączyła mnie najgłębsza więź. To przy nim czułam się bezpiecznie. To jemu powierzałam wszystkie swoje sekrety. Był moim najlepszym przyjacielem. Jahmel również nim był, jednak z racji tego, że nie mówił wiele, to Jeromowi ze wszystkiego się zwierzałam. Po moim pierwszym porwaniu był dla mnie największym ratunkiem. Miał do mnie dużą cierpliwość i widział mnie już w niejednym stanie. Był przy mnie, gdy płakałam, wrzeszczałam i cierpiałam. Zawsze mogłam na niego liczyć. Dlatego postanowiłam się przed nim otworzyć. Nie miałam już przecież absolutnie nic do stracenia. 

- Co ty na to, aby wyreżyserować porwanie? 

Brwi Jeroma uniosły się jeszcze wyżej. 

- Mów dalej. Jestem zainteresowany.

- Chodzi o to, że to nie Dev mnie porwał, a ty i Jahmel - mówiłam, mając nadzieję, że uda mi się w miarę racjonalnie przedstawić mój plan. - Wiem, że Dev chciałby to zrobić. Co powiesz więc na to, że gdy Dev dzisiaj wróci, będzie musiał mnie porwać? 

- Podoba mi się miejsce, do którego zmierzają twoje myśli, ale musisz być bardziej precyzyjna, słoneczko. 

- Chodzi o to, że Dev może ruszyć za mną w pogoń tak, jak wczoraj w lesie. Nie musi to odbywać się koniecznie tam. Możemy zostać w ogrodzie. Wiem, że Dev ma kłopoty z nogą, więc dla niego będzie to łatwiejsze. Przygotujemy sznury, kajdanki, opaskę na oczy, knebel i co tam jeszcze będzie potrzebne. Dev będzie mnie gonić, a gdy mnie złapie, to prawie tak, jakby mnie porwał. Wiem, że to marny substytut prawdziwego porwania, ale jeśli mogę mu coś od siebie dać, niech to będzie coś takiego. 

Jerom uśmiechnął się szczerze. Nie patrzył na mnie tak, jakbym była głupia. Nie spoglądał na mnie z politowaniem. Skinął głową, wstając od stołu. 

- Kochasz Devona. Kurwa, jak ty go kochasz, Cleo. 

Nie zamierzałam kłamać. Naprawdę kochałam Devona. Był moim oprawcą, ale był także moim ukochanym. Dziś nie wyobrażałam sobie bez niego życia. 

- Wiesz, co jeszcze bardziej go nakręci? To, że będziesz naga. 

- Jerom... 

- Podoba ci się ten pomysł, prawda? Wiesz, że nie musisz mnie okłamywać. 

- Tak, podoba mi się - odparłam, kiwając głową. 

- W takim razie załatwione. Gdy Dev i Jahmel wrócą, pobawimy się w porwanie. 

Brzmiało to co najmniej nienormalne, ale chciałam tego. Nie tylko dla Devona, ale również dla siebie. Nie wiedziałam dlaczego, ale zabawa w porwanie i uległość mnie podniecała. Wczoraj miałam namiastkę tego. Gdy Dev tak dominująco zajął się mną w lesie, czułam się fantastycznie. Nigdy wcześniej nie było mi aż tak dobrze. Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że bezgranicznie mu ufałam. Tylko dlatego ta zabawa miała szansę się udać. 

Po śniadaniu razem z Jeromem umyłam naczynia. Po tym mężczyzna podał mi rękę i razem udaliśmy się na górę. Ku mojemu zdziwieniu, udaliśmy się do sypialni Jeroma i Jahmela. Stanęłam tam niepewnie. Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam też pojęcia, po co mój przyjaciel mnie tutaj przyprowadził. 

Szybko okazało się, że Jerom miał konkretny plan. Uklęknął przy łóżku i wyciągnął spod niego kuferek. Kiedy go otworzył, z moich ust wydostał się jęk. 

W środku znajdowały się najróżniejsze zabawki. Począwszy od kajdanek, przez sznury, bicze, baty, packi, pejcze, aż po kneble i zaciski na sutki. Nie zabrakło tam także wibratorów czy zatyczek analnych. Także takich bardziej fantazyjnych. Przykładowo zakończonych diamencikiem lub puchatym ogonkiem. 

- Wybierz coś dla siebie, kochanie. Tylko nie radziłbym ci wybierać wibratorów z naszej kolekcji. Jeśli jednak zechciałabyś jakieś kajdanki, sznury, zaciski czy bicze, serdecznie zapraszam. 

Uklęknęłam obok Jeroma na podłodze. Wzięłam do ręki dziwną parę czterech skórzanych obręczy połączonych ze sobą.

- Co to jest? 

- To specjalne kajdanki, które jednocześnie łączą nadgarstki i kostki osoby uległej. Tak zniewolony człowiek może tylko klęczeć. Nie może wstać ani ruszyć się w inny sposób. 

Podobało mi się to. Postanowiłam wybrać właśnie te kajdanki. 

- Może chciałabyś jakiś pejcz? Na początek polecam packę. Doznania są przyjemne i nie boli tak jak przy biczu. 

- W takim razie spróbuję. 

Jerom wyciągnął z kuferka packę i pacnął się nią o dłoń. W pokoju rozszedł się plask. 

- Nie spodziewałem się, że będą cię kręciły takie zabawki, kochanie. Bardzo się jednak z tego cieszę. Wielu ludzi wstydzi się mówić otwarcie o swoich łóżkowych pragnieniach. Przez to partnerzy nie są usatysfakcjonowani i dochodzi potem do nieporozumień. Należy jasno się komunikować. 

- Czy taki seks nie jest zboczony? 

Jerom zaśmiał się głośno. Pogłaskał mnie po głowie. 

- Nie, słoneczko. Dopóki dwójka ludzi się na coś zgadza, nie ma nic dziwnego w takich zabawach. Życie jest za krótkie, Cleo. Należy się komunikować i robić to, o czym się marzy. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Nie wszyscy ludzie lubią ostrą zabawę i nie ma w tym nic dziwnego. Niektórzy jednak idealnie się dopasowują. Kręci ich coś takiego. Są osoby dominujące, uległe, ale istnieją również takie, które lubią zarówno uległość, jak i dominację. My wszyscy tacy właśnie jesteśmy. Choć Jahmela zaliczyłbym raczej do uległych. 

Uśmiechnęłam się. Jahmel rzeczywiście miał w sobie dużo uległości. Było to jednak spowodowane głównie przez jego tragiczną przeszłość. Było mi go ogromnie szkoda. Na szczęście mężczyzna podniósł się i dziś miał przy sobie kochającego chłopaka. On i Jerom byli dla siebie stworzeni. Różnili się, ale dogadywali się i to było najważniejsze. Cieszyłam się, że po długim czasie ukrywania swojego uczucia, wreszcie mogli być ze sobą na sto procent. 

- Co powiesz na obrożę? - spytał Jerom, wyciągając kilka sztuk z kuferka. Niektóre były czarne, inne różowe, a pozostałe czerwone. Jerom miał ich dużą kolekcję. Niektóre obroże były grubsze, a inne cieńsze, ale wszystkie łączyło to, że miały z przodu kółeczko, do którego można było przypiąć smycz. 

- Pewnie. Czemu nie? 

- Dev będzie zachwycony. Wybierzemy jeszcze inne kajdanki i sznury. Zobaczymy, na co twój pan będzie miał ochotę. 

Mój pan. Jakże dziwnie, ale podniecająco to brzmiało. 

- Czy to nie dziwne, że... 

- Cleo. 

Jerom złapał mnie za podbródek. Spojrzał mi w oczy. 

- Nic nie jest dziwne. Jeśli tylko tego chcesz, rób to. Uwierz mi, że Dev bardzo się ucieszy. Ty także, racja? 

- Tak, ale czy to nie będzie głupie? Jahmel też zobaczy mnie nagą, prawda? 

Jerom znów pogłaskał mnie po głowie jak rozkoszne dziecko. Pocałował mnie w czoło i przytrzymał swoje usta przy mojej skórze na dłuższą chwilę. 

- Wszyscy już widzieliśmy cię nago, skarbie. Nie wstydź się tego. Nie krępuj się nas. Nie żyj ograniczeniami. Życie jest po to, aby się z niego cieszyć. Niektórzy czerpią radość z mrocznych fantazji i nie ma w tym niczego złego. Oczywiście, jeśli nie będziesz chciała, żebyśmy w tym uczestniczyli, nie zrobimy tego. Uważam jednak, że gdy nasza dwójka pomoże Devonowi w porwaniu ciebie, zabawa będzie gorąca. 

Wiedziałam, że miał rację. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top