24

Cleo

- Dev...  Boże, Dev... 

- Mówiłem ci już, żebyś nie nazywała mnie Bogiem, maleńka. 

- Dla mnie nim jesteś.  

Usłyszałam jego prychnięcie. Po chwili poczułam, jak Dev zakłada sobie jedną z moich nóg na ramię. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak mokra była moja cipka. Gdy Dev leciutko wsunął w nią palec, usłyszałam krępujący dźwięk. Zrobiło mi się głupio.

- Kochanie, nigdy nie wstydź się tego, że jest ci dobrze. Ta chwila należy do ciebie. Przecież marzyłaś o tym, abym się tobą zaopiekował jak surowy pan i właśnie to robię.

Starałam się oddychać głęboko. Devon miał rację. Przy nim mogłam czuć się bezpiecznie. Ufałam mu i wiedziałam, że nigdy by mnie nie zranił. Kochał mnie i robił to nie tylko dla swojej, ale przede wszystkim dla mojej przyjemności. Traktował mnie ostro na moje własne życzenie.

- Oddychaj. Jestem tu z tobą. Chcesz przerwać, aniołku? 

- Nie. Proszę, tylko nie to. 

- Dobrze. W takim razie się tobą zajmę. Pozwól mi na to. Nie będziesz zawiedziona. 

Zanim Devon zajął się moją spragnioną uwagi cipką, postanowił skupić się na moich piersiach. Masował je i ściskał. Kiedy zerwał klamerki z moich obolałych sutków, krzyknęłam. Szarpnęło mną z bólu, ale gdy Dev położył dłonie na moich obolałych piersiach, było już dobrze. 

Patrzyłam na Devona, gdy ten z zapamiętaniem masował moje cycki. Patrzył na nie z miłością. Kochał je bardziej niż ja sama kochałam swoje ciało. Gdy tak na mnie spoglądał, moja pewność siebie szybowała w górę.

Rozluźniłam się. Kiedy Dev zaczął bawić się moją obrożą, patrzyłam w jego piękne oczy w kolorze whisky. Oczy, które nawiedzały mnie w wielu koszmarach, ale i dobrych snach. Gdy Devona przy mnie nie było, czułam się wybrakowana. Byłam zagubiona. Był moim panem nie tylko w łóżku, ale przede wszystkim w życiu.

Ludzie dążyli do tego, aby być samodzielni. Wszyscy chcieli być samowystarczalni, ale nie każdy tego potrzebował. Niektórzy ludzie, tak jak ja, potrzebowali opieki i prowadzenia. Nie był to powód do wstydu. Każdy człowiek był inny i dopóki nie krzywdził drugiego człowieka, nie powinien mieć do siebie wyrzutów o to, jaki był. 

Ja przez wiele lat zmagałam się z krytycznie niską pewnością siebie. Nie widziałam dla siebie przyszłości. Był nawet taki czas, gdy zwyczajnie się siebie brzydziłam. Nie było się jednak czemu dziwić, skoro mieszkałam w takiej szemranej dzielnicy, gdzie narkotyki i seks z dziwkami były czymś zupełnie normalnym. 

Przy Devonie czułam się spełniona. Byłam z nim bezpieczna i pomimo kilku barier, próbowałam się na niego otwierać. Nie tylko dla niego, ale również dla siebie. 

- Cholera jasna. Te malinki na twojej szyi są zajebiście piękne. I ta obroża? Strzał w dziesiątkę.

Objęłam Devona nogami w pasie. Przy cipce czułam jego pulsującego penisa. Chciałam, aby we mnie wszedł, ale to nie był odpowiedni moment na mój pierwszy raz. Chciałam stracić dziewictwo w innych warunkach. Tak, jak zapowiedział Devon. Miało być romantycznie, delikatnie i ciepło. Seks w lesie raczej nie wchodził w rachubę. Choć w przyszłości niczego nie wykluczałam. 

- Jesteś moja. Cała moja. Na zawsze.

- Tak, Dev. Cała twoja. 

- Kurwa, kochanie. Tak bardzo się cieszę, że ciebie mam, wiesz? 

Skinęłam głową, śmiejąc się. 

- Tak. Wiem, mój panie. 

- To, jak nazywasz mnie swoim panem? Kochanie, czy czujesz, jaki mój fiut jest twardy? 

Dev otarł się o moją cipkę. Zaśmiałam się, kręcąc biodrami. 

- Czuję cię, panie. Twój kutas pulsuje i chce we mnie wejść. 

- Och, żebyś wiedziała. Bardzo chcę w ciebie wejść. Tak bardzo, że zaraz oszaleję. 

- Zawsze możesz wejść w mój tyłek, jeśli nie chcesz cipki - powiedziałam zaczepnie, na co on posłał mi pełne złości spojrzenie. - No co? Brzydzi cię seks analny? 

- Brzydzi? Aniołku, nic, co dotyczy ciebie, mnie nie brzydzi. Oczywiście, że z radością zrujnowałbym twój tyłeczek, ale na to przyjdzie czas. Nie musimy się z niczym spieszyć. Bawmy się i powoli odkrywajmy swoje ciała. 

Był idealny. Większość facetów chciałaby zaliczyć dziewczynę już na pierwszej randce, ale Devon czekał na mnie dwa lata i wciąż czekał. Był gotów czekać tyle, ile trzeba, aby być przy mnie. To była definicja prawdziwej, szczerej i bezinteresownej miłości. Może nasza miłość nie narodziła się w normalnych warunkach, ale była nasza i to było najważniejsze. 

Dev pocałował mnie w usta, po czym zsunął się niżej. Założył sobie moje obie nogi na ramiona, otwierając mnie na siebie. Mruknął z zachwytu. 

- Mokra cipka. Taka mokra, że aż się z ciebie leje. 

Devon przesunął palcem wskazującym po mojej cipce, zbierając wilgoć. Patrząc mi w oczy, wsunął sobie ten mokry palec do ust i go oblizał. Z moich ust wydostał się dźwięk pełen podniecenia. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam czegoś tak seksownego. 

- Twoja cipka smakuje jak miód. 

- Naprawdę? 

- Nie wierzysz mi? W takim razie sama siebie spróbuj. 

Mężczyzna nałożył na palec więcej mojej wilgoci. Przycisnął mi ten palec do ust. Rozchyliłam wargi, mimo uczucia skrępowania. Polizałam sama siebie, czując się dziwnie, ale genialnie jednocześnie. 

- I jak? Smakuje? 

- Chyba wolę smak twojej spermy. 

Devon zaczął się śmiać. Ja również się śmiałam. Zbliżenia z nim były osobliwe, ale chciałam jedynie więcej. Tak dużo, jak to możliwe. 

- Szykuj się na ostre lizanko, Cleo. Potem zajmę się twoim tyłeczkiem. 

- Moim tyłeczkiem? Dev, co masz na...

Nie zdążyłam dokończyć pytania. Devon bowiem nagle przycisnął usta do mojej cipki. Odruchowo rozłożyłam szerzej nogi, choć szerzej już się po prostu nie dało.

Krzyknęłam, gdy wsunął we mnie palec. Poruszał nim, jednocześnie pieszcząc ustami moją łechtaczkę. Wiłam się, żałując, że miałam związane ręce. Chciałam dotknąć swoich piersi, a najlepiej głowy Devona, mocno go do siebie przyciągając. Dev na pewno wiedział, jak bardzo go pożądałam, ale to miała być dla mnie kara. Chciał mnie ukarać za ucieczkę, o której sama pomyślałam. 

Musiałam wyglądać żałośnie, gdy tak wiłam się pod jego językiem. Piszczałam z zachwytu i rozkoszy. Było mi nieziemsko dobrze. Nie wiedziałam, skąd Devon miał takie doświadczenie w tej kwestii. Przecież przede mną nie miał kobiety, prawda? 

On też był moim pierwszym. Miał być pierwszym i ostatnim facetem w moim życiu. Tak bardzo go chciałam. Tak bardzo go kochałam. To było szalone i nienormalne. Może nie powinnam tak szybko przywiązywać się do jakiegokolwiek człowieka, ale rozpaczliwie chciałam do kogoś należeć. Po tym, jak przez całe swoje dotychczasowe życie byłam sama i nie miałam absolutnie nikogo, chciałam mieć rodzinę. 

Devon, Jerom oraz Jahmel byli dla mnie idealną rodziną. Wszyscy mieli za sobą trudną przeszłość, ale także wszyscy byli wojownikami. Nie bali się o siebie walczyć. Chcieli być szczęśliwi. Podobnie jak ja. 

- Devon, proszę! Chciałabym dojść!

Mężczyzna był zbyt zajęty ssaniem i lizaniem mnie, aby odpowiedzieć. Nie podnosił nawet wzroku. Skupiał się na swoim zadaniu. 

- Zaraz dojdę! Dev, błagam cię!

Mój ukochany zassał moją łechtaczkę, wywołując paraliżujący orgazm. Było mi tak dobrze, że na moment chyba umarłam. Gdy jednak wróciłam do życia, spojrzałam na twarz mojego kochanka. Miał podbródek mokry od moich soków. Poczułam się zawstydzona, ale gdy Dev wszystko zlizał, zrobiło mi się gorąco. 

- Moja Cleo. Moja. 

- Twoja. Tylko twoja.

- Zobacz, co dla ciebie przyniosłem. Twój prezent urodzinowy. 

Nie wiedziałam, co miał na myśli. Chyba byłam zbyt zamroczona tym spektakularnym orgazmem, aby być przytomna na umyśle. 

Nagle jednak zobaczyłam, jak z torby Devon wyjmuje różowy wibrator w serduszka. Włączył go i uśmiechnął się, patrząc na mnie wyzywająco. 

- Nie dam rady więcej. Ja... 

- Zgodziłaś się na wiele orgazmów, kochanie. Poza tym, pragnę ci przypomnieć, że to twoja kara. Nie masz więc nic do gadania, słoneczko. Z wdzięcznością przyjmiesz więc wszystkie orgazmy, które ci ofiaruję. To ja zdecyduję, ile ci ich dam. Trzy? Dziesięć? Może piętnaście? 

- Panie, nie!

- Cichutko, kochanie. Chyba, że chcesz, abym znowu cię zakneblował. Jak dla mnie, nie ma problemu. Podobasz mi się w kneblu. Z łatwością mogę wpychać ci do ust fiuta, gdy tak rozkosznie masz otwarte usta, zapraszając mnie do siebie. Moja mała, niegrzeczna Cleo. Moja słodka niewolnica. 

Dev przysunął wibrator do moich sutków. Włączył zabawkę, a wtedy poczułam, jak przez moje ciało przebiega rozkoszny dreszcz. Mężczyzna nie miał dla mnie litości. Bawił się moimi sutkami, po czym wepchnął mi działający wibrator do ust. 

- Wyobraź sobie, że to mój fiut. Ssij go, skarbie. 

Ssałam wibrującą zabawkę w serduszka, zastanawiając się nad tym, gdzie doprowadziło mnie życie. Jeszcze nie tak dawno temu nie przypuszczałabym, że będę prowadziła tak erotyczne podboje, ale było to coś, czego chciałam. Coś, co dawało mi poczucie swobody i wolności. Dzięki temu także wiele się o sobie uczyłam. Mogłam rozwijać skrzydła i stawać się osobą, którą nigdy wcześniej nie miałabym odwagi się stać. Tego właśnie potrzebowałam. 

- Doskonale, kotku - rzekł, wyciągając wibrator z moich ust. - Wiesz, że nie mogę wsadzić ci tej zabawki do cipki z racji tego, że jesteś dziewicą, ale jestem pewien, że zabawa z twoją łechtaczką będzie dla ciebie równie rozkoszna. Dlatego teraz mi się poddasz. Zrobisz wszystko, co ci każę. Dojdziesz tak wiele razy, że będziesz błagała o litość. Pytanie tylko, czy będę miał dla ciebie tą litość, aniołku? 

Krzyknęłam, kiedy wibrator dotknął mojej nadwrażliwej łechtaczki. Devon zaśmiał się z satysfakcją Jedną ręką się masturbował, a drugą sprawiał przyjemność mnie. 

- Dev! Tak mi dobrze!

- Wiem, maleńka. Domyślam się.

- Kocham cię. Kocham cię tak bardzo. Bardzo, bardzo, bardzo... 

- Ja też cię kocham, aniołku. Cieszę się, że zgadzamy się w tej kwestii. 

Odchyliłam głowę do tyłu, gdy przez moje ciało przeszedł niespodziewany i gwałtowny orgazm. Za wszelką cenę próbowałam uwolnić ręce z lin, ale nie było na to szans. Musiałam się poddać. Musiałam i chciałam. 

- Dev! Proszę! Już dość!

- Nie ma mowy, aniele. Zabawa dopiero się zaczyna.

- Zaczyna?! - krzyknęłam, nie wierząc w to, co słyszałam. - Panie, ale... 

- Cichutko, Cleo. Nie bądź niewdzięczna, gdyż będę musiał cię uciszyć. Powinnaś się cieszyć, że pozwalam ci na orgazmy. Niektórzy właściciele niewolnic nie pozwalają swoim ukochanym w ogóle dochodzić. Ja jestem dla ciebie litościwy, nie sądzisz? 

W tej chwili o niczym nie myślałam. Poddałam się pożądaniu i rozkoszy, które płynęły w każdym zakątku mojego ciała. Byłam wykorzystywana przez swojego oprawcę, ale nigdy wcześniej nie czułam się lepiej. To było jak marzenie. Brudne, nieokrzesane marzenie. Takie, o którym ludzie fantazjowali przez lata, ale często po prostu nie mieli odwagi go spełnić.

Przez moje ciało przeszedł kolejny orgazm. Był cudowny. Moja cipka już bolała, ale mój pan nie miał dość. 

Po piątym orgazmie straciłam rachubę. Przestałam liczyć i po prostu uległam. Nie myślałam już o niczym. Moje myśli były puste. Jęczałam, krzyczałam i szeptałam imię Devona na zmianę. Byłam kupką pożądania. Nie mogłam znieść więcej, ale jednocześnie chciałam więcej. Więcej, więcej i jeszcze więcej. 

- Starczy, aniołku. Zaraz mi tutaj zejdziesz. 

Devon odsunął wibrator od mojej napuchniętej i wrażliwej cipki. Myślałam, że to był koniec. Mój pan jednak postanowił wsunąć mi zabawkę do ust. 

- Wyssij go do czysta, Cleo. Nabałaganiłaś, więc teraz musisz po sobie posprzątać, prawda? 

Oczywiście. Byłam w takim stanie, że mogłam zgodzić się na wszystko. Co też zrobiłam. 

Ssałam różowy wibrator w serduszka ze swoich soków. Patrzyłam spod półprzymkniętych powiek na Devona. Jego oczy wyrażały satysfakcję i dumę. Zsunęłam wzrok nieco niżej i zauważyłam jego twardego penisa. Devon nie doszedł. Zostawił swoją spermę dla mnie.

- Jestem z ciebie taki dumny. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, mój aniołku. 

Dev wyłączył wibrator i odłożył go na bok. Odwrócił mnie na brzuch i rozwiązał moje ręce. Rozmasował je, aby wróciło mi do nich czucie. 

Byłam zmęczona, spocona i miałam ochotę położyć się do łóżka. Rzeczywistość okazała się być o wiele lepsza od mojej fantazji. Czułam się jak księżniczka. Brudna, spełniona, ale szczęśliwa księżniczka. 

Devon usiadł na kocu. Posadził mnie sobie na kolanach, sadzając mnie bokiem. Objął mnie i przycisnął usta do czubka mojej głowy. Bez słowa kołysał mnie w swoich objęciach. Nic do mnie nie mówił, ale ja wcale nie potrzebowałam żadnych słów. Chciałam odpocząć. 

Głaskałam Devona po jego piersi. Czułam jego penisa, który wcale nie zrobił się miękki. Miałam wrażenie, że jego kutas przy mnie nigdy nie miękł. 

- Jestem z ciebie dumny, Cleo. Powiedz mi, czy wszystko w porządku? 

Odchyliłam głowę do tyłu. Skinęłam głową, uśmiechając się. 

- Tak, Devonie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. 

Uśmiechnął się. Pocałował mnie w kącik ust i ponownie do siebie przytulił. 

- Odpocznij chwilę, Cleo. Za chwilę wrócimy do domu, ale najpierw chciałbym jeszcze coś ci zrobić. 

- Jeszcze? 

Zaśmiał się tak, jakby wiedział coś, o czym nie wiedziałam ja. Jeszcze. 

- Tak, aniołku. Dlatego odzyskaj siły. Będziesz ich potrzebować.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top