XLVIII

Stanęłam przy wejściu, rozglądając się po mieszkaniu. Jeden z naszych znajomych ze szkoły standardowo jak niemal w każdy weekend robił imprezę. A Wi nie byłaby sobą, gdyby mnie tutaj nie zaciągnęła. Dlatego mimo lekkiej niechęci zacisnęłam zęby i szybko się zebrałamby tutaj dotrzeć. W końcu musiałam wrócić do życia. Nie ważne jak bardzo bolało i jak bardzo nie miałam na to ochoty.

Wiktoria stwierdziła, że dzisiaj będziemy szaleć, a ja wrócę do swojego wcześniejszego stylu życia. Dlatego ubrana w dżinsy z dziurami i kabaretki co kiedyś było standardem i skórzany jak niektórzy by powiedzieli dziwkarski top przybyłam na imprezę. Skórzane buty na podwyższeniu, które uwielbiałam były wygodniejsze, niż można było sobie wyobrazić. I bardzo mocny makijaż. Czułam się tak jak kiedyś. Kiedy czułam się najseksowniejszą osobą na całym wielkim świecie. Czułam na sobie wzrok wszystkich i wierzyłam, że mogłam mieć każdego. I nie liczyło się czy to była prawda. Bo pewnie nie była. Ludzie mieli inny gust. Dla kogoś byłam piękna a dla kogoś innego paskudna. Jednak to się nie liczyło. Znaczenie miało tylko to, jak cholernie seksowna się czułam.

- To twój wieczór. Więc się uśmiechnij i znajdź sobie kogoś na jedną noc. To poprawi ci humor. - Zapewniła brunetka, klepiąc mnie w tyłek. - Ja muszę z kimś pogadać. Poradzisz sobie?

- Głupie pytanie. Nie mam pięciu lat a takie burdel imprezy to mój żywioł. Zaraz sobie kogoś znajdę i będzie zajebiście. - Zapewniłam, uśmiechając się zadziornie. - A teraz idź i bądź grzeczna. - Zarządziłam, również klepiąc ją w tyłek.

A ja się dziwiłam, że czasem brali nas za parę. Przecież my zachowujemy się tak niemal bez przerwy. Przytulamy się i klepiemy. Czasem nawet całujemy. Oczywiście w myśl zasady, że kiedy nie ma z nami chłopaków, to odstrasza paskudnych frajerów. Oczywiście czasem nie obejdzie się przy tym bez tekstów w stylu "A możemy popatrzyć lub lepiej dołączyć". Wtedy nie pozostaje, nic innego jak wypierdol. Niestety niektórym nie wytłumaczysz, że to podchodzi pod molestowanie seksualne.

- Kocham cię suko. Pamiętaj o tym. - Przypominała Wi znikając gdzieś w tłumie.

- Ta ja ciebie też. - Odpowiedziałam nie umiejąc powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na moje usta.

Wi była ważna. Zawsze umiała podnieść mnie na duchu i po prostu wiedziała co powiedzieć. Chociaż ja byłam cholernie trudna. Raczej nie mówiłam o emocjach. Chyba że byłam już totalnym emocjonalnym wrakiem, kiedy spiłam się w trzy dupy. Wtedy rozmowy o emocjach jakoś mi wychodziły. I, mimo że udawanie jak bardzo jest zajebiście choćbym już dawno rozpadła się w środku szło mi całkiem dobrze ona zawsze wiedziała. Nawet nie wiem skąd. Po prostu wiedziała. Wiedziała, kiedy się nie wyspałam. Kiedy miałam zły dzień, a kiedy dobry. Czasem czułam się tak jakbyśmy były w jakiś sposób powiązane. I to było tak niewiarygodnie cudowne. Bo nie musiałam mówić nic, bo ona po prostu wiedziała i rozumiała. I to po części dlatego, że obie przeszłyśmy przez niezłe gówno.

Zgodnie z moją potrzebą ducha ruszyłam w stronę baru. Stanęłam przed nim cierpliwie, czekając aż nadejdzie moja kolej. W końcu barmanka do mnie podeszła posyłając mi dwuznaczny uśmiech.

- Whisky z colą i lodem. - Rzuciłam, w końcu się namyślając. Kobieta skinęła głową, przygotowując drinka. - Fajne. - Rzuciłam, przyglądając się jej tatuażom. Były kompletnie inne niż moje. Kolorowe i przypominały trochę rysunki z komiksów.

- No ja myślę. Wydałam na nie tyle, że są więcej warte niż ja. - Mruknęła, na co parsknęłam śmiechem.

Kobieta była moim kompletnym przeciwieństwem. Miała długie blond włosy i dosyć ciemne oczy. Duże usta i mały zgrabny nosek, które zdobił septun. Miała dosyć długie paznokcie przyzdobione jakimiś wzorami. Jej cera była znacznie ciemniejsza niż moja co przy moim trupim odcieniu cery nie było wcale czymś niezwykłym.

- Spoko moje też. Podejrzewam, że moje przyjechane organy to nadają się tylko jako pomoce naukowe. Oto idealny przykład płuc nałogowego palacza. A to wątroba alkoholika. - Rzuciłam, krzywiąc się przy tym lekko. Kobieta parsknęła śmiechem, podając mi szklankę.

- Twoja też są ładne. Przypominają trochę moje zeszyty, w których było więcej rysunków niż notatek. - Zauważyła, na co zrobiłam pokazową obrażoną minę.

- Nikt jeszcze nigdy tak mnie nie obraził, jak ty w tym momencie. Porównywać mnie do zeszytu od matmy no nie. - Warknęłam, z trudem powstrzymując się od śmiechu.

- Wybacz, czasem jestem suką. - Przyznała, korzystając z tego, że jej kolega zajmował się resztą ludzi. - Ta dziewczyna, z którą weszłaś to...

- Wi moja najlepsza przyjaciółka. - Wyjaśniłam odgarniając włosy za ucho. Były bardzo krótkie i byłam w nich zakochana. Nawet to, że lekko mi się kręciły, bo oczywiście nie mogłam mieć idealnie prostych włosów jakoś szczególnie mi nie przeszkadzało. - Gdyby nie ona dawno bym padła.

- To jak ja i ten debil. - Przyznała, wskazując chłopaka za barem. - Znamy się całe życie i kocham go jak nikogo.

- Oj uwierz mi ze mną i Wi jest tak samo. - Przyznałam, popijając drinka. Tak tego mi było trzeba.

- Ten mi się podoba. - Stwierdziła, kładąc dłoń na wytatuowanej czaszce wilka. - Znaczy coś? - Spytała a ja wysunęłam dłoń, nieco bardziej w jej stronę.

- Wilk oznacza wolność. A to miało oznaczać odebraną wolność. No i czaszki są cudne. A te zwierzęce to już w ogóle wyglądają niesamowicie na ciele.

- Te lesby liszcie się i dajcie popatrzyć lub rusz dupę i pracuj. - Warknął facet czekający na swoją kolej.

- Och wybacz. Jednak mam przerwę. - Rzuciła, wychodząc za bary. - Idę zapalić. - Mruknęła, podchodząc bliżej. Pozwoliłam jej, by mnie pocałowała. Jednak był to bardzo szybki pocałunek. - Miło było poznać. Może jeszcze się spotkamy. - Stwierdziła, odchodząc.

Tym widać też się różniłyśmy. W trakcie, kiedy we mnie już się zagotowało, ona była spokojna. Wolała wkurzyć faceta jeszcze bardziej i go olać jednak ja nie byłam tak pokojowe. Dlatego, kiedy facet odszedł od baru, poszłam za nim. Pchnęłam go a ten upadł, o mało nie uderzając głową o jeden ze stolików.

- Suka. Ile ty masz lat? - Warknął, patrząc na mnie nienawistnie.

- A ty? - Spytałam, unosząc jedną brew. - Jakby chciałam Ci coś uciąć. Ale potem uświadomiłam sobie, że skoro rzucać takimi tekstami to tam musi być pusto. - Mruknęłam, uśmiechając się sztucznie. Wylałam na niego resztę drinka i rzuciłam w niego szklanka. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek i homofoba jest już dawno niemodna. - Rzuciłam, odchodząc.

Stanęłam, ponownie przy barze czując, że zrobiło mi się owiele lepiej. Taką po prostu byłam osobą. Kiedy się wkurzyłam, komuś musiała stać się krzywda. Miałam problemy z agresją, które odziedziczyłam po rodzinie ojca. Bo co by nie mówić o mojej matce zawsze była jebaną oazą spokoju.

- Daj z pięć szotów. - Poprosiłam, a barman szybko spełnił moją proźbe.

Wyzerowałam szoty i ruszyłam na parkiet. Tak najłatwiej było kogoś wyrwać. Dlatego tańczyłam udając, że mam jakiekolwiek poczucie rytmu. Moje szczęście było takie, że ruszając biodrami i odstawiając jakieś dziwne seksownym ruchu mogłam udawać, że umiem tańczyć. Więc nie wyglądało to ostatecznie aż tak źle. Zwłaszcza że zwróciłam czująś uwagę.

A tak konkretnie to uwagę Gordiana. Syna jednego ze wspólników ojca. Który był jak uosobieniem mokrego snu kobiet kochających książki o mafii. Był bardzo wysoki i widać było, że jest uzależniony od siłowni. Był obcięty w ten konkretny sposób, w który obcina się trzy czwarte facetów. Miał na sobie czarną koszulę i czarne dżinsy. Spod rękawów wystawały tatuaże. Był cholernie przystojny. Jednak nie koniecznie w moim typie. Chociaż na jedną noc się nada.

Pozwoliłam mu się zbliżyć i położyć dłonie na moich biodrach. Ja zarzuciłam je na jego ramiona. Potarłam swoim nosem jego nos, by pokazać mu, że jestem chętna. A on szybko zrozumiał, o co mi chodzi. Pocałował mnie mocno i zachłannie. Jednak był to słaby pocałunek. I przez cały czas jego trwania myślałam tylko o tym, że wolałabym całować się z Rodionem. Cholera.

- Idziemy na górę? - Spytał niskim głosem, nachylając się nad moich uchem.

- Zachęć mnie. - Poprosiłam, uśmiechając się lekko. Położyłam dłonie na jego ramionach, wiedząc, że dostanę to, po co przyszłam.

- Byłem dzisiaj na siłowni, wiesz? Jednak jeszcze nie zrobiłem treningu języka. - Przyznałam, na co przygryzłam dolną wargę. W tym momencie naprawdę musiałam się postarać by nie parsknąć śmiechem lub nie odpowiedzieć czegoś głupiego.

Typowy tekst prawdziwego faceta. Może to było trochę tandetne i cringowe jednak jakoś nie specjalnie mnie to ruszyło. Chciałam się zabawić nie układać sobie z nim życia. Mógł być idiotą, byle był dobry w łóżka.

Złapałam jego dłoń i ruszyłam z nim w stronę schodów. Weszłam na górę i otworzyłam pierwsze drzwi. Jednak byłam tam już jakaś para dlatego je zamknęłam. Weszliśmy do następnego pokoju, który okazał się być pusty. Zamknęłam drzwi, kiedy ten klęknął przede mnie. Oparłam dłonie o szafkę, przed którą stanęłam, kiedy ten zsuwał ze mnie spodnie i bieliznę. Przymknęłam powieki, czując jego oddech na swojej skórze. Całował moje podbrzusze, stopniowo schodząc w dół. Moje mięśnie lekko się spięły a ja wyjątkowo, nie umiałam się rozluźnić.

W końcu jego język spotkał się z najczulszą częścią mojego ciała. Zacisnęłam dłonie mocniej na komodzie a z moich ust wypłynął cichy pomruk przyjemności.

Moje ciało jednak pozostało spięte. Nie umiałam się w pełni rozluźnić ani oczyścić głowy. Cały czas myślałam o tym, że mimo całej przyjemności, która za tym szła wolałabym być z Rodionem. Oglądać z nim film i słuchać jego głupich komentarzy o tym, że rekiny przecież się nie mszczą lub, że główny bohater to skończony debil. Chciałabym przegadać z nim pół nocy i przytulić go do siebie. Bo jeszcze niedawno wydawało mi się, że Rodion to facet dla mnie. Pozwalał mi być silną i umiał przyjąć to, że lubię się rządzić. A jednak mnie zostawił.

Starałam się o tym nie myśleć i przez jakiś czas mi się to udało. Kiedy doszłam z głodnym jękiem otworzyłam oczy pierwszy raz po dłuższym czasem. Mężczyzna widocznie zadowolony z siebie otarł usta i wsunął na mnie bielizna i następnie spodnie. Ja je zapięłam kierując się do wyjścia.

- A ty gdzie? - Spytał oburzony.

- Ja już dzisiaj trenowałam język. - Rzuciłam wychodząc. - W końcu nie obiecałam, że się odpłacę. - Zauważyłam, zamykając drzwi.

To był chujowy dzień. Nie umiałam ogarnąć własnych myśli i szczerze wolałam stać przy barze i się opijać. W końcu to i tak progres, bo nie piłam sama w łóżku tylko wśród ludzi na imprezie.

Po raz kolejny zamówiłam whiskey i usiadłam na stołku przy barze. Ludzie byli już tak pijani, że macali się po kątach lub po nich rzygali. Był to już ten moment, że goście mogli się bawić choćby przy muzyce pogrzebowej. Dlatego aktualnie DJ raczył nas piosenką "Bad girlfriend". Którą zapewne włączyła się z losowej składanki.

- Co za ironia, że spotykamy się przy tej piosence. - Stwierdził tak dobrze znany mi głos. Odwróciłam się gwałtownie a moje ciało całe się spięło.

- Ksena...

Dobra znowu namieszalam, ale niczego nie żałuję

No i obcięłam się jak Raisa więc jestem szczęśliwa. Jakby polecam wszystkim krótkie włosy.

I ordypominam żeby mnie nie zabijać bo ja musze skończyć te książkę chociaż powrót do szkoły nieco mi to utrudni

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top