XLVII

Odgarnęłam za ucho kosmyk mokrych włosów, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Umycie się było najbardziej ambitną rzeczą, jaką zrobiłam od przeszło pięciu dni. Dlatego był to dla mnie jakiś powód do dumy. W końcu jakoś musiałam żyć dalej. Nawet jeśli jego odejścia było cholernie bolesne. On odszedł. Nigdy nie wróci. I pewnie nigdy mu na mnie nie zależało. A po każdym rozstaniu musi nadejść ta chwila, w której uświadamiamy sobie, że jeśli ktoś odszedł, nigdy mu nie zależało. Jak bardzo byśmy tego nie chcieli nie zatrzymamy, przy sobie nikogo na siłę.

Westchnęłam cicho, wyjmując z szafki krem. Otworzyłam go i nałożyłam na nogi, które przed chwilą ogoliłam. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym przy tym nie zacięła się chociaż raz. Postanowiłam jednak, kompletnie to zignorować wiedząc, że zaraz samo przestanie krwawić. Nałożyłam ten sam krem na praktycznie całe ciało. Przyznaje, że po pięciu dniach było co golić. I szczerze zaczęłam poważniej zastanawiać się nad depilacją laserową. Niestety nie żyjemy w idealnym świecie gdzie włosy nie rosną w niepożądanych miejscach. A ja jestem strasznie leniwa i nie chce mi się golić. Chociaż kiedyś byłam na takim momencie, gdzie goliłam się codziennie i było to moją małą obsesją.

Odłożyłam krem na miejsce, a dłonie wytarłam w ręcznik. Następnie podłączyłam suszarkę. Zazwyczaj pozwalałam włosom schnąć samym. Jednak teraz wychodziłam i musiałam je wysuszyć. Przeczesałam je szczotką, susząc je jednocześnie myśląc nad sensem życia. Szczerze nienawidziłam suszyć włosów. Była to tak nudna i żmudna robota, że zawsze w trakcie niej się zamyśliłam. I od pewnego momentu suszyłam już suche włosy. Kiedy uznałam, że te są już wystarczająco suche, odłączyłam suszarkę i odłożyłam ją na jej miejsce.

Ubrałam na siebie bieliznę, która składała się z majtek i sportowego stanika. Na to założyłam dresowe spodnie i luźny golf, który odsłaniał cienki pasek burza. Miałam dzisiaj zaplanowany jakże ambitnie dzień dla siebie dlatego nie planowałam wciskać się w dżinsy. Ani w tym bardziej w ten cholerny niewygodny stanik.

Wyszłam z łazienki i w pokoju ubrałam jeszcze białe buty sportowe. Zgarnęłam z szafki swoją torebkę, która nosiłam raczej rzadko. Jednak dzisiaj musiałam mieć przy sobie trochę rzeczy, więc zdecydowałam się ją wziąć. Szybkim krokiem zeszłam na dół, kierując się od razu do wyjścia. Przez ostatni zdarzenia unikałam ojca jak mogłam, dlatego nawet nie pomyślałam o zjedzeniu śniadania. Chociaż mój żołądek stanowczo się tego domagał.

- Nie prowadź samochodu. Piłaś i na pewno jeszcze nie do końca wytrzeźwiałaś. - Stwierdził mój ojciec, który albo wiedział, że wychodzę albo miał dużo szczęścia wpaść na mnie po drodze.

- Dziękuję za te jakże cenną radę. - Rzuciłam i nie wdając się w zbędne dyskusje, po prostu go ominęłam. Wyszłam z domu cisząc się z tego, że ten nic więcej nie powiedział.

Weszłam na podjazd i teraz mogłam już na pewno stwierdzić, że mój ojciec wiedział o wszystkim, co działo się w jego domu. Zresztą ten facet pewnie wiedział co działo się w całej Rosji. Więc jak ja naiwna mogłam w niego wątpić. Przewróciłam jedynie oczami i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam na kierowcę, który siedział za kierownicą, tylko czekając na mój ruch. Ja od niechcenia podałam mu adres, zachowując się jak obrażone dziecko. I szczerze w tym momencie nieco nim byłam.

- Zjedz coś i już tak się nie burz. - Rzucił facet, który woził mnie całą moją młodość. Podał mi jakiegoś rogala i kawę, następnie ruszając w drogę.

Tak mój ojciec zawsze miał opłaconego szofera. Czasem woził jego a czasem mnie. Jednak ja w tym momencie już częściej wybierałam taksówki. Byłam zmęczona tym, że kierowca powtarza ojcu wszystko. Gdzie byłam i z kim. Zapewne powtarzał mu nawet wszystkie moje rozmowy. Oczywiście do niego o to pretensji nie miałam. To była jego praca a mój ojciec nie był człowiekiem, któremu można była się sprzeciwić. Raczej byłam zła na niego za to, jak bardzo momentami chciał mnie kontrolować. Jednocześnie, pozwalając mi na wiele. Co było kompletnie absurdalne. Zresztą jak cały on.

To chyba rodzinne.

- Mówisz, teraz jakbyś mnie nie znał. - Prychnęłam napychając sobie usta rogalem. Serio byłam głodna. I teraz cieszyłam się z takiego obrotu spraw.

- A znam i to aż za dobrze. Dlatego wiem, że teraz się boczysz, ale za chwilę ci przejdzie, bo stanie się jakaś miła głupota. Zawsze wszystko odczuwałaś cholernie mocno. I albo byłaś wkurwiona na maksa, albo szczęśliwa jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. - Wyjaśnił kątem oka spoglądając w lusterko, by obserwować moją reakcję.

Ja jedynie uśmiechnęłam się ledwo widocznie. To akurat była prawda. Emocje momentami chciały mnie rozsadzić. Nastroje zmieniły się u mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I często w przeciągu kilku minut przechodziłam w dwie kompletnie skrajne emocje. Co nie mam pojęcia w jakim stopniu było normalne. Chociaż to nie prawda, że nie było momentu, w którym nie czułam kompletnie nic. Bo takie momenty też były. I to częściej niż bym tego chciała.

Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, ten zaparkował a ja wysiadłam z samochodu. Podeszłam do przeszkolonych drzwi i je otworzyłam wchodząc do salonu fryzjerskiego. I serio przysięgam, że nie wiem jak one mnie wcisły patrząc na ilość ludzi, która aktualnie znajdowała się w salonie. Chociaż tutaj zawsze był tłok. A ja mogłam się cieszyć mianem stałej klientki, która zawsze zostawiała spore napiwki. I to pewnie dlatego.

- Dzień dobry. - Rzuciłam chcąc pokazać resztki kultury, której za wiele to ja nie miałam.

- Och Raisa. - Kobieta w średnim wieku podeszła do mnie z szerokim uśmiechem. To ona zazwyczaj mnie obcinała. Była całkiem miła i wygadana co u fryzjerki jak dla mnie jest raczej plusem. - Dawno cię tutaj nie było. - Zauważyła uśmiechając się miło, w moją stronę.

- Miałam masę rzeczy na głowie. - Oświadczyłam odwzajemniając jej uśmiech. Nie chciałam w końcu wyjść na niemiłą. Zwłaszcza że ta zapewne poświęcała przerwę, bo mi umyślało się obciąć.

- Dobra. Siadaj i mów co robimy, bo gonią mnie terminy. - Pośpieszyła mnie, podchodząc do jednego z foteli. Rozłożyła te czarną płachtę której nazwy za cholerę nie znałam, czekając już tylko na mnie.

- Obetnij mnie do żuchwy. - Poprosiłam, siadając na fotelu. Ta zaliczyła chwilowe zawieszenie, patrząc na mnie jak na wariatkę. - No co? - Spytałam, spoglądając w jej stronę.

Już kiedyś byłam tak obcięta. I muszę przyznać, że wtedy się sobie podobałam. Jestem zdecydowanie jedna z tych osób, którym było znacznie lepiej w krótkich włosach. I przysięgam, że byłam o krok, by sama się tak obciąć. Jednak to nie film, żebym po opierdoleniu się nożyczkami od papieru wyglądała jak po wyjściu z najlepszego salonu.

- No nic. Po prostu spodziewałam się raczej, że to będą same końcówki, jednak jak uważasz. Klient nasz pan. - Oświadczyła, zapinając mi to coś na szyi. Wyjęłam spod tego włosy i zabrała się do pracy. Muszę ją kiedyś spytać, jak to się nazywa. - Lepiej opowiadaj jak tam życie?

Przeszłam ostatnio więcej załamań nerwowych niż niektórzy w całym życiu. Zostawił mnie facet. Moja psychika siadła do reszty. Totalnie zawiodłam przyjaciół. Pokłóciłam się z ojcem i moje znienawidzona babka przyjechała, a matce przypominało się o moim istnieniu. Zajebiście a jak u ciebie?

- W sumie to nie mam pojęcia co powiedzieć. Trochę pracuje i myślę o tych nieszczęsnych studiach. - Skłamałam, starając się udawać zobojętnienie. Całkiem szczerze o studiach to myślałam tylko jak ojciec truł mi o nich dupę. A w pracy to nie byłam od tygodnia. Dobrze, że jestem bogata. Gdyby nie to totalnie nie poradziłabym sobie w życiu. - Lepiej mów jak tak u ciebie? - Zachęciłam, wiedząc, że ta sprzeda mi wszystkie plotki z ubiegłego miesiąca. Ta kobieta wiedziała co dzieje się w tym mieście pewnie równie dobrze co mój ojciec.

Jak się spodziewałam to pytanie, zajęło ją na jakieś pół godziny. W tym czasie zdołała mnie obciąć. A ja zdążyłam dowiedzieć się kto z kim kogo zdradził i kogo przymknęła policja. Chyba powinnam rozważyć czy nie zatrudnić tej kobiety. Serio przy niej najlepsi szpiedzy to amatorzy.

- Nie no całkiem ci tak ładnie. - Przyznała przyglądając się efektowi końcowemu.

- Ładnemu we wszystkim ładnie. - Przypomniałam, płacąc jej za usługę. Oczywiście uwzględniłem sowity napiwek za to, że mnie wcisnęła i od tak, bo ją lubię. - A teraz muszę już lecieć, bo muszę coś jeszcze dzisiaj załatwić.

- Jasne. Do następnego. - Porzegnała się ze mną, niezmiennie uśmiechając się radośnie.

- Do następnego. - Odpowiedziałam, wychodząc z salonu.

Podeszłam do samochodu i do niego wsiadłam. To nie było tak, że facet mnie zostawił więc teraz musiałam obowiązkowo się ojebać. Po prostu musiałam jakoś o tym zapomnieć i zadbać o siebie. Byłam tym typem osoby, której ciężko było się spiąć, by zrobić cokolwiek. Nawet, by zadbać o siebie. A takie sytuacje były do tego dobrym pretekstem i motywacją.

- Nie musisz na mnie czekać. - Zapewniłam, wysiadając z samochodu.

Ruszyłam chodnikiem przed siebie. Podałam kierowcy nie do końca ten adres. Ojciec nie musiał wiedzieć o wszystkim. I w zasadzie to, co zamierzałam zrobić, nie było jakieś super tajne. Po prostu byłam córką swojej matki i teraz przemawiała przeze mnie czysta złośliwość. Od tak.

- Hej. - Rzuciłam tym samym zatrzymując Maksima, który wchodził właśnie do swojego bloku.

- O nie. Dzisiaj mam wolne... - Zaczął jednak ja, wyjęłam z torebki zawinięty plik banknotów co kompletnie zmieniło jego reakcje. - Jednak dla ciebie otwarte. - Rzuciłam, zabierając ode mnie pieniądze.

Puścił mnie przodem, a ja śmiało weszłam do środka. Na szczęście on i jego dziewczyna mieszkali na parterze, więc nie musiałam się nachodzić. Ich mieszkanie było naprawdę ładne. Nowoczesne i urządzone ze smakiem. Lubiłam tutaj przychodzić. Co robiłam regularnie, kiedy odjebało mi, że muszę mieć tatuaż na teraz. Tak było najczęściej z napisami. Nad większymi wzorami myślałem raczej nieco dłużej. Maksim z reguły tatuował w mieszkaniu tylko znajomych. A ja nieco nim byłam jednak przede wszystkim byłam hojna.

- Siadaj. I szybko mów czego chcesz. - Polecił wskazując mi odpowiednie miejsce, które ja szybko zajęłam.

- Nie przeżywaj. Przecież płacę za twój cenny czas nie? - Spytałam, odkładając torebkę na bok. W końcu nie zmuszałam go, by mnie wpuszczał. Pieniędzy miał jak lodu i gdyby nie miał ochoty to przegnał by mnie tak daleko, jak tylko się da.

Ja doskonale wiedziałam, czego oczekuje. Dlatego ustalenie wzoru zajęło dosłownie chwilę. I zanim się obejrzałam już leżałam z odbitą kalką, a ten mnie tatuował.

- Wróciłam! - Głos Laury dziewczyny Maksima rozniósł się po mieszkaniu.

- Hej kochanie! - Rzucił, na co ja przewróciłam oczami. Ostatnie, na co miałam ochotę to wysłuchiwanie ich umizgów.

- O hej Raisa. - Mruknęła nieco zdziwiona, siadając na fotelu niedaleko nas. - Widzę, że w końcu postanowiłaś wyjść z tej nory. I przyznam, że na dobre ci to wychodzi. - Przyznała, uśmiechając się cwaniacko.

Maksim poznał Laurę na wakacjach w Anglii. Sama nie wiem jakim prawem na, siebie wpadli. On tatuował, ona robiła paznokcie. Prowadzili kompletnie odmienny styl życia. A jednak jakoś ich ścieżki życia się połączyły. I tak pół roku później Laura już mieszkała w Rosji. Od tego czasu minął rok. Kobieta powoli uczuła się Rosyjskiego i szło jej już całkiem nieźle, chociaż nadal trochę kaleczyła. Jednak nie dziwiło mnie to wcale i szczerze byłam dla niej pełna uznania, bo i tak poszło jej szybko.

- Wiesz, miałam leżeć do końca miesiąca i nie wychodź z domu. Jednak kiedy przeglądałam portale społecznościowe, mignęło mi twoje zdjęcie. I wtedy uświadomiłam sobie, że jak się zapuszczę to będę wyglądała, jak ty. To dało mi motywację do działania. - Wyjaśniłam, na co obie parsknęłyśmy śmiechem.

Laura była naprawdę spoko osobą. Miała masę dystansu do siebie, a to cholernie w ludziach szanowałam. Poza tym robiła w życiu to co kochała, mimo że znaczna część ludzi uważała to za głupotę. A to szanowałam chyba jeszcze bardziej.

- Nie ruszaj się. Jeszcze dziesięć minut i w końcu sobie pójdziesz. - Rzucił Maksim, który widocznie miał dzisiaj bardzo zły dzień.

- Chyba śnisz, jeśli myślisz, że wypuszcza ją stąd z takimi paznokciami. - Oświadczyła jego dziewczyna, zakładając nogę na nogę. - Nie przejmuj się nim. Po prostu byłam u rodziców na kilka dni. I liczył, że zarucha a trochę pokrzyżowałaś mu plany. - Wyjaśniła, na co uniosłam jedną brew spoglądając na mężczyznę.

- Bez komentarza. - Warknął, skupiając się na pracy. No i wszystko jasne.

- Nie przeżywaj. Jeszcze godzina cię nie zbawi. - Zapewniła, podnosząc się z miejsca. - Jak skończycie to wiesz, gdzie masz iść. - Stwierdziła, wychodząc z pomieszczenia.

- Czasem cię kocham, a czasem nienawidzę jak to działa? - Spytał już nieco spokojniejszy.

- Popatrz jeszcze tylko seks i będziemy przykładną parą. - Zarzartowałam, na co ten przewrócił oczami.

Kiedy skończyliśmy podeszłam do lustra, by przyjrzeć się tatuażów. Był dokładnie taki, jak chciałam. Teraz pod lewą piersią widniał napis You killed me first. Na pamiątkę tego, co zostawił po sobie Rodion. Niektórzy w takiej sytuacji woleliby zapomnieć. Jednak ja nauczyłam się, że nic nie kształtuje mnie tak jak ból. Dlatego nie mogłam zapominać o rzeczach, które mnie niszczyły. A on zrobił coś więcej. Zabił mnie, kiedy nawet pociski nie były w stanie tego zrobić. Bo mogłam znosi rany postrzałowe. Nienawiść matki. Zapomnienie przez wszystkich. Odejście mojej pierwszej miłości. Jednak to on zabił mnie jako pierwszy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top