XLII
Spojrzałem na Raise która szła z szerokim uśmiechem przez podjazd. Kierowała się w stronę domu, co jakiś czas odwracała się kontrolując czy na pewno za nią idę. Muszę przyznać, że bawiłem się całkiem dobrze, chociaż skończyliśmy dosyć wcześnie. W końcu wyciąga jedną dłoń w moją stronę a ja podszedłem i ją złapałem. O dziwo wcale nie byliśmy pijani, chociaż wcześniej byłem przekonany, że nie wrócimy do domu o własnych siłach. Jednak jak się okazało nawet znajomi Raisy znają umiar w piciu.
Ominęliśmy dom, by standardowo skorzystać z wejścia dla pracowników. Czasem zastanawiałem się, dlaczego brunetka tak często korzysta właśnie z niego. Jednak nigdy nie spytałem. W zasadzie to nawet nie wiem dlaczego.
- Pozwolisz mi kiedyś spać u siebie? - Spytałem pół żartem pół serio, wchodząc do domu.
- A kto powiedział, że będziemy spać? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, zerkając na mnie przez ramię. - Hej. - Rzuciła w kierunku ludzi, którzy pracowali w kuchni. Kompletnie ignorując moje zszokowanie, przeszła przez kuchnie znikając za drzwiami.
Niewiele myśląc, ruszyłem za nią. Mrozow zawsze chodziła dosyć szybko, dlatego dogoniłem ją dopiero na schodach.
- Wiem, że Ci debile zrobili to specjalnie. - Stwierdziła, na co posłałem jej pytające spojrzenie. - No ta głupia gra z opuszczaniem palców. Zrobili to tak, żebyś dowiedział się o mnie najgorszych rzeczy i się z tym skonfrontował. - Wyjaśniła, zdejmując z siebie skórzaną kurtkę. W domu było znacznie cieplej, niż na zewnątrz co szybko można było odczuć.
- Niby po co? - Spytałem, na co ta przewróciła oczami. Weszła do pokoju rzucając kurtkę na jedno z krzeseł.
- Ty to czasem jesteś taki niekumaty. - Mruknęła zrezygnowana rozpinając guziki koszuli, która miała na sobie. - Bo chcą, żebyśmy byli razem. Zrobili nam szybką konfrontację z rzeczy, o które żadne z nas nie miało odwagi pytać.
- Większości z tych rzeczy mogłem się domyślić. - Przyznałem, zdejmując buty. Zabrałem się za rozpinanie zegarka, skupiając na nim cała swoją uwagę. - Umówmy się jesteś specyficzną osobą i chyba nic z tego mnie nie zaskoczyło.
- Szczerze to mnie też nie. - Przyznała, a ja przeniosłem na nią spojrzenie. Stała w samym staniku walcząc z zapięciem naszyjnika, który miała na szyi. - Nauczyłam się już, że nawet po ludziach, których na pierwszy rzut oka byśmy się tego nie spodziewali przeszli przez gorsze okresy w swoim życiu. - Przyznała, klnąc pod nosem. - A ty zdecydowanie przeszedłeś wiele. I mieliśmy do tego nie wracać, jednak nie wierzyłam, że jesteś prawiczkiem. Było za dobrze.
- Chyba powinno być mi miło. - Zasugerowałem, kładąc zegarek na jednej z półek. Podszedłem do brunetki i rozpiąłem naszyjnik, z którym tak długo się męczyłam. Zdjąłem go z jej szyi i odłożyłem obok zegarka. - Zwłaszcza biorąc pod uwagę, twoje doświadczenie.
- Tak wiem, jestem szmatą. - Przyznała, wzruszając ramionami. - Ludzie często mi to mówią, jednak się tym nie przejmuje. Taka jestem i przy okazji jestem feministką i uważam, że jeśli facet może pieprzyć na prawo i lewo to ja też mogę.
- Tego nie powiedziałem. - Zauważyłem, krzyżując ramiona na piersi. - I nigdy tak o tobie nie myślałem. To twoje ciało i mi nic do tego, co z nim robisz i z kim. Poza tym szanuje cię za to, kim jesteś, a nie z kim sypiasz.
- Jesteś dla mnie kurwa za dobry. - Rzuciła, idąc do łazienki. Weszła na pomieszczenia, a ja po chwili usłyszałem chlust wody nalewanej do wanny. - No nie stój tak jak głupi i tutaj chodź.
Nawet tego nie komentując, ruszyłem do łazienki. Zamknąłem za nami drzwi, zamykając je na zamek. Nie mam pojęcia dlaczego, ale poczułem, że tak powinienem.
- Patrz, a jednak czasem jesteś domyślny. - Rzuciła, rozbawiona zdejmując spodnie. Złapałem jej rękę i zacząłem zdejmować z niej pierścionki, których trochę było.
- Po cholerne ci tego tyle? - Spytałem, odkładając wszystko na szafkę. - Nikt normalny nie nosi tyle biżuterii.
- Ja nie jestem normalna i jestem zawodową blacharą. - Zapewniła przyglądając się temu, co robię. - Chyba muszę, w końcu iść do kosmetyczki. Zbankrutuje na tej kobiecie. Serio ja to jej funduje wszystkie rachunki, tak często tam jestem.
- Piękno kosztuje. - Zauważyłem, podnosząc jej spodnie z podłogi. Rzuciłem je na kosz z rzeczami do prania, by nie plątały się pod nogami. - No przykro mi teraz pracujesz regularnie i żyjesz, jak żyjesz. Więc nie narzekaj. Poza tym co to mówiłaś o tym, że walcząc nie zniszczyłaś to myjąc kible też nie zniszczysz?
- Oh cicho i ty się ciesz, że nie słuchasz narzekań Wi. Ona i jej miłość do pół metrowych pazurów przechodzą teraz żałobę. - Oznajmiła, zdejmując ze mnie koszulkę. Rozpięła, moje spodnie a ja je zdjąłem.
- Jesteście do siebie bardziej podobne, niż chciałoby się wydawać. - Zauważyłem, co ta skomentowała jedynie wzruszając ramionami.
Raisa zdjęła z siebie bieliznę i weszła do wanny, upinając włosy niedbale. Rozłożyła się w niej wygodnie, a ja zrobiłem to samo. Usiadłem naprzeciw niej stwierdzając, że woda jest nieco zbyt gorąca. Jednak ni jak tego nie skomentowałem.
Kiedy nasza znajomość tak się rozwinęła? Przyszedłem tutaj jako pomoc kuchenna. A teraz siedziałem z córką swojego szefa w wannie, jakby to było kompletnie normalne. Nie było już między nami w zasadzie żadnej granicy fizycznej. A te psychiczne powoli się zacierały.
W pewnym momencie Raisa uśmiechnęła się szeroko i po coś sięgnęła. Otworzyła jakiś pudełko i zbliżyła się do mnie, smarując mi czymś twarz.
- Dobrze się bawisz? - Spytałem nawet nie próbując się stawiać. Brunetki ewidentnie dobrze się bawiła, dlatego nie zamierzałem jej przeszkadzać.
- Zawsze chciałam coś takiego odstawić. Jednak męska duma tych trzech debili mi na to nie pozwalała. - Przyznała, ostatecznie nakładając to coś i sobie na twarz. Zabrałem jej opakowanie i pomogłem nakładać, jak zdołałem się dowiedzieć maseczkę. - A teraz wreszcie mam faceta, któremu dbanie o siebie nie odbiera męskości. Wyglądasz uroczo. - Stwierdziła, zakręcając opakowanie. Odłożyła je gdzieś na bok i wróciła na swoje miejsce. - I wreszcie nie będziesz miał tak suchej skóry.
- Po prostu co moja skóra, by bez ciebie zrobiła? - Spytałem kładąc dłoń, na klatce piersiowej. Raisa zazwyczaj była tą twardą kobietą gotowa poświęcić naprawdę wiele by wygrać. Strzelała i walczyła jak zawodowiec i wydawała rozkazy facetą, których i ja się bałem. Jednak nie należało zapominać, że mimo wszystko miała osiemnaście lat. Była tak naprawę tylko młodą kobietą, która czasem opuszczała gardę.
- Sama nie wiem. - Stwierdziła, rozsiadając się wygodnie. -... Ta dziewczyna... - Zaczęła chyba nie mogąc się powstrzymać, przed poruszeniem tego tematu.
- To już nie aktualnie. Dwa lata związku. Wszystko skończyło się rok temu. W zasadzie to raczej jej nie kochałem. Była w jakiś sposób dla mnie ważna, bo było przy mnie, kiedy straciłem brata. Jednak to było raczej przyzwyczajenie i jakieś przywiązanie. Kiedy to się skończyło było mi nieco przykro jednak szybko się otrząsłem. - Wyjaśniłem, na co ta skinęła głową. - A ten twój?
- Nie ten a ta. - Poprawiła mnie, tracąc dobry humor. I w tym momencie uświadomiłem sobie, że nie powinienem pytać. - Była ważna. Była pierwszą osobą, do której poczułam coś takiego. Kochałam ją... Chociaż w sumie to nie wiem, czy tak było. Jednak tak mi się wydawało. Była dla mnie ważna. Poznałam ją w klubie, ona jako pierwsza udowodniła mi, że pociągają mnie też kobiety. To było dla mnie ważne. I to tak serio ważne. I kiedy ten etap w życiu się u mnie skończył, poczułam się okropnie. Jakby odeszła ważna część mnie. - Wyjaśniła wpatrując się w czarne płytki, którymi pokryta była jedna ze ścian. - Ona pierwsza sprawiła, że zrozumiałam coś ważnego.
- Co takiego? - Spytałem nieco niepewnie nie wiedząc, czy powinienem.
- Seks jest fajny. Jednak czasem nawet ja potrzebuje czegoś więcej. - Wyjaśniła, spoglądając na swoje zmasakrowane paznokcie. Jakby nie koniecznie chciała na mnie patrzeć. - Chociaż seks z nią też był fajny. - Dodała, by nieco rozluźnić atmosferę.
- Poczułaś jeszcze kiedyś coś takiego? - Dopytałem niewiele myśląc, nad konsekwencjami tego pytania.
- Tylko jeszcze jeden raz. - Przyznała, w końcu przenosząc na mnie spojrzenia. Uśmiechnęła się lekko, przełykając ślinę. - Przez kogoś, kto sprawił, że stanęłam przed nim kompletnie naga, mimo że byłam ubrana.
- Nigdy nie sądziłem, że powiesz coś takiego. - Przyznałem wpatrując się w jej twarz, która w tej chwili wydawała się być zagubiona. Bo tak naprawdę rozebrać się z ubrań było łatwo. Jednak obnarzuć się z własnych emocji i traum, było już znacznie trudniej. - Powiedziałaś mi dzisiaj, że ludzie uważają cię za dziwkę. Jednak ja, kiedy cię spotkałem zobaczyłem silną kobietę, której nikt nie dyktuje warunków i zawsze zna swoją wartość. A kiedy cię poznałem zrozumiałem, że jesteś silną kobietą, która walczyła o siebie. I tylko dzięki temu, że przeszła przez gówno, teraz jest aż tak silna.
- Wiesz, kiedyś powiedziałam Ci, że gdybyś umiał spojrzeć na siebie moimi oczami, miałbyś ego wyjebane w kosmos. No mniej więcej to tak brzmiało. I nie chodziło tylko o wygląd. - Przyznała, kładąc dłoń na moim udzie. - Może tego nie czujesz, jednak też jesteś bardzo silny. Byłeś dobry i nigdy nie popełniłam większego błędu niż wtedy kiedy pozwoliłam Ci się zbliżyć. Czuję, że cię zepsułam.
- A ja myślę, że sam na to przystałem. I teraz myślę, że było warto stracić trochę niewinności, by spędzić z tobą choćby jeden dzień.
Brunetka zbliżyła się do mnie i policzyła nasze usta. W pocałunki tak delikatnym, że nasze usta stykały się zaledwie przez kilka sekund. I było to zdecydowanie najlepsze kilka sekund w moim życiu.
- Skończymy z tymi smętami. I więcej już nie pijmy, bo robimy się zbyt emocjonalni. - Poprosiła, kładąc się na mojej klatce piersiowej. Delikatnie objąłem ją w pasie, chociaż nie była to najwygodniejsza pozycja.
- Opowiedz mi lepiej jak w pracy. - Poprosiłem, odnajdując palce i jej kolczyk w pępku. Zacząłem się nim bawić, co szczerze uwielbiałem.
- Jak to w pracy. Beznadziejnie i nudno. Nienawidzę być sprzątaczka i teraz mam dla tych ludzi jeszcze większy szacunek. - Stwierdził, krzywiąc się lekko. - Jednak rozumiem, dlaczego muszę pracować i nie zamierzam się wykręcać. Chociaż i tak najbardziej ubolewam nad moimi biednymi paznokciami.
- Jesteś niereformowalna. - Mruknąłem rozbawiony, na co ta wzruszyła ramionami. - Zobaczymy, co będziesz mówiła za miesiąc.
- O ile dożyje. - Stwierdziła odgarniając z twarzy włosy, które wydostały się z upięcia. - Jutro muszę znowu wstać rano, żeby tam iść. Jednak dla pocieszenia to i tak lepsze, jak szkoła. Nic nie pobije tego pierdolnika.
- Z tym muszę się zgodzić. - Przyznałem poprawiają się, by usiąść nieco wygodniej. - Chociaż twój ojciec przeraża mnie nieco bardziej niż nauczyciele.
- Spoko to psychopata, ale dla ciebie niegroźny. - Zapewniła, zmieniając pozycje by i mi ułatwić poprawienie się. - Skupia się teraz na znalezieniu ludzi odpowiedzialnych za ostatni atak.
- W ogóle wiadomo, kto to był? - Spytałem dopiero teraz, przypominając sobie wydarzenia tamtej nocy. Na co dzień wolałem o tym nie myśleć i wyparłem to wspomnienie.
- Właśnie nic nie wiem, bo ojciec nic mi nie mówi, co mnie cholernie wkurwia. Jestem dorosła i mam prawo wiedzieć co się dzieje. - Stwierdziła, oburzona cała się spinając. - Mógłby przestać mnie tak traktować.
- Pewnie nie chce cię martwić. Wiesz, że jeszcze nie musisz brać na siebie odpowiedzialności za wszystko? - Spytałem, na co ta przewróciła oczami widocznie niezadowolona. - Już się tak nie spinaj, tylko ciesz się, że nie musisz jeszcze brać odpowiedzialności za wszystko.
- Nie rozumiesz. - Stwierdziła, na co posłałem jej pytające spojrzenie. - Faceci mogą sobie pozwolić na ignorancję. Jednak ja zawsze i we wszystkim muszę być perfekcyjna. Muszę bez przerwy udowadniać im, że jestem godna, by przyjść mafię po ojcu. Nie stać mnie na błędy, bo nikt mi ich nie wybaczy.
- Kiedyś udowodnisz im, ile jesteś warta i to się skończy. - Zapewniłem, jednak ta wydawała się średnio przekonana moimi słowami.
- Lepiej to mogłoby być, tylko gdybym urodziła się facetem. - Oświadczyła, wzdychając cicho. - No, ale nie ważne. Uznajmy, że na razie radzę sobie nieźle i wcale nie mam przekichane.
- Tak będzie chyba najlepiej. Należy ci się trochę relaksu zwłaszcza po tym, jak ostatnio się starasz.
- Co nie? Sama siebie nie poznaje. - Przyznała z widocznym szokiem wypisanym na twarzy.
Zaśmiałem się lekko, przytulając ją do siebie. Takie chwile ceniłem najbardziej. Kiedy oboje mogliśmy odpocząć i zapomnieć o męczących nas problemach. Były to chyba najnormalniejsze chwile naszego życia. I zaliczałem je do tych najbardziej udanych.
Rozmawialiśmy jeszcze dosyć długo na mało istotne tematy. Dopiero kiedy woda zrobiła się całkowicie zimna, wyszliśmy i położyliśmy się do łóżka. Tak takie wieczory były zdecydowanie tymi najlepszymi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top