XI

Wszedłem do kuchni, od razu zabierając się za wyznaczona pracę. Kiedy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia Nadia wykrzyczała do mnie, żebym pokroił składniki na zupę. Wziąłem nóż do ręki i zacząłem kroić. Wszyscy zajmowali się swoimi obowiązkami raz na jakiś czas coś do siebie wykrzykują. Niektórzy rozmawiali, jednak ja byłem zajęty swoją pracę. Nigdy nie byłem dobry w robieniu kilku rzeczy naraz. Dlatego skupiłem się na krojeniu, nie wdając się w dyskusje.

- Widzę, że dogadujesz się z Raisą. - Margarita stanęła obok mnie i zaczęła mi pomagać. - I to super. Ona serio potrzebuje towarzystwa kogoś takiego jak ty.

- Co to znaczy? - Spytałem, chwilowo odrywając się od swojego zajęcia. Nie chciałem skończyć bez palca. A tak by się pewnie stało przez moją nieuwagę.

- No wiesz znam Raise już dosyć długo i wiem, że lubuje się w podejrzanym towarzystwie. Co bez wątpienia jej nie służy.

- Nie mi to oceniać. - Wzruszyłem ramionami, wracając do pracy.

Nie pracowałem tutaj długo, jednak już zdążyłem się przekonać, że Ukrainka lubi wpychać nos w nie swoje sprawy. Co prawda zawsze wydawała się chcieć przy tym dobrze jednak to i tak jej nie usprawiedliwiało.

- Nie o tym chciałam gadać. - Oświadczyła wbijając we mnie spojrzenie, brązowych tęczówek. - Dogadujecie się dosyć dobrze. Ostatnio w niedzielę do niej poszedłeś i siedziałeś tam dobre dwie godziny. No i to ty wcześniej ją przywiozłeś. Dzisiaj to ona poszła do ciebie.

- Do czego zmierzasz? - Dopytałem, unosząc jedną brew.

- Do tego, że powinieneś uważać na jej ojca. On nie lubi, kiedy Raisą brata się ze służbą. Nawet zwykła przyjaźń mu przeszkadza. A co dopiero, jeśli stwierdzi, że to coś poważniejszego. - Wyjawiła, a ja jedynie przewróciłam oczami. - Nie przewracaj już tymi oczami. Nie mówię tego, bo jestem wredna. Tylko dlatego, że jej ojciec ma poważny uraz co do związków ze służbą.

- To znaczy? - Dopytałem nie bardzo rozumiejąc, o co jej chodzi.

Szczerze nie rozumiałem, po co ona mi to wszystko mówi. Między mną a Raisą nie było nic poważnego. Może co najwyżej się przyjaźniliśmy. Chociaż to i tak pewnie było za wiele powiedziane. Dlatego nie rozumiałem, dlaczego ktoś miałby mieć z tym problem.

- Sytuacja rodzinna Raisy sprawiła, że jej ojciec niechętnie podchodzi do wchodzenia w jakiekolwiek reakcje ze służbą. Więcej ci nie powiem, bo żadne z nas nie zna prawdy. Jest kilka wersji, a ja wbrew pozorom nie chce szerzyć plotek. Poza tym to ona powinna ci wszystko wyjaśnić. - Wyjaśniła, a ja jedynie skinąłem głową.

Raisa na pierwszy rzuć oka wydawała się kimś zupełnie innym, niż była w rzeczywistości. Już nie jeden raz w tak krótkim czasie udało się jej mnie zaskoczyć. Dając mi tym jasno do zrozumienia, że nie można oceniać ludzi po tym, co piszą ani jak wyglądają czy żyją. Z pozoru dziewczyna wychowana w bogatej rodzinie, w której nigdy niczego jej nie brakowało. Uczyła się w prywatnej szkole i miała perspektywy na dostanie się na dobrą uczelnię. W końcu pieniądze otwierają wiele drzwi. I co by nie mówić wiele w życiu ułatwiają. Jednak coś musiało się wydarzyć, w jej życiu co sprawiło, że nie było ono tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Miała swoje trudności, których pieniądze nie były w stanie rozwiązać. Bo może i są ułatwieniem jednak nie odpowiedzią na wszystko.

- Nie wiem, po co mi to mówisz, ale, zapamiętam. - Obiecałem, kończąc krojenie. Inna kobieta zabrała już pokrojone składniki, a ja umyłem nóż i deskę.

- Mówię ci to bo Mrozow nie lubi, kiedy ktoś robi coś nie po jego myśli. A głupi byłoby stracić pracę, bo szef oskarża cię o romans ze swoją córką. - Wyjaśniła a ja westchnąłem ciężko.

Nic już nie powiedziałem. Jedynie odszedłem od kobiety i zająłem się czymś innym. Mimo wszystko Nicolaj wydawał się dosyć rozsądny i wątpię, by robił komuś problemy o coś takiego. Poza tym wydawał się być osoba dosyć nieobecną. I wątpię, by dostrzegł cokolwiek.

- Co ona znowu ci nagadała? - Spytała Mina, podchodząc do mnie.

Odruchowo przeniosłem wzrok na kobietę i westchnąłem cicho. Czy to był jakiś dzień układania mi życia? Pokręciłem głową zrezygnowany, jakoś nie mając ochoty ciągnąć tego tematu.

- Ostrzegała mnie przed nadmiernym brataniem się z Mrozow. - Wyjaśniłem, na co ta przewróciła oczami. Mina zdecydowanie nienawidziła Margarity. Kiedyś powiedziała kilka słów za dużo i od tej pory szczerze się nienawidzą. - Błagam cię, nic nie mów. - Poprosiłem w nadziei, że jakoś powstrzymam ją przed prawdziwą tyradą w stosunku do kobiety.

- Wiesz, że jej nie lubię. Ona nie potrafi trzymać języka za zębami i wiecznie wtrąca się w nie swoje sprawy. - Warknęła wkurzona. - Poza tym miej ją w dupie. Ona nie wie, co gada. Mrozow nic ci nie zrobi.

- Nawet przez moment nie pomyślałem, że mogłoby być inaczej. - Zapewniłem, przenosząc wzrok na kobietę. - I koniec tematu jasne?

- No już dobrze. - Mruknęła zabierają się za krojenie mięsa. - Nie lubię jej i każda okazja, by na nią ponarzekać jest dobry.

- Jasne. - Rzuciłem rozbawiony. - Jutro pewnie mnie nie będzie. - Poinformowałem ją, by zmienić temat.

- A to niby dlaczego? - Spytała zdziwiona.

- Idę gdzieś z Raisą. - Wyjaśniłem nie wdając się w żadne szczegóły, które uważałem za zbędne.

- Może jednak coś między wami jest. - Zasugerowała rozbawiona, na co ja jedynie przewróciłem oczami. - Nie każdemu sugeruje się wspólne wyjście po tygodniu znajomości. Przyznaj sam, że coś w tym jest?

To była poniekąd prawda. Z Raisą dogadywałem się całkiem dobrze. I, mimo że żyliśmy w kompletnie innych rzeczywistościach, mieliśmy wspólne tematy do rozmów. I chyba już dawno nie czułem się tak dobrze zrozumiany, jak w trakcie dzisiejszej rozmowy. Jakby mimo wielu różnic łączyły nas pewne przeżycia. Może nawet nie tyle przeżycia co odczucia, które te po sobie zostawiły.

- Dogadujemy się. Okazała się naprawdę super dziewczyną, jeśli chodzi o rozmowy i tyle. - Przyznałem, na co ta skinęła głową na znak, że rozumie.

- Też mnie to zaskoczyło. - Przyznał i chciała jeszcze coś dodać jednak Nadia nam przerwała.

- Do pracy. Jeśli się nie wyrobimy, będziemy mieć przejebane. - Oznajmiła jakby to wcale, nie było takie oczywiste.

Od razu wróciłem do pracy. Nie chciałem podpaść ani zaniedbywać pracy. Zwłaszcza że wątpię, aby Raisa odpuściła moje jutrzejsze zwolnienie. Nie chciałem się zrywać jednak ona poprosiła bym z nią poszedł. I mimo wszystko chciałem z nią iść. Miejmy tylko nadzieję, że nie będę miał z tego powodu problemów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top