VIII

𝚁𝚊𝚒𝚜𝚊

Ze skupieniem uderzałam w worek treningowy. Czułam jak pot, spływa po moim ciele. Cholernie mnie to brzydziło. No, ale jak wysiłek fizyczny to i pot. A ja miałam to do siebie, że okropnie się pociłam. Jednak w tej chwili starałam się o tym nie myśleć. Wyprowadzałam ciosy skupiając się na tym, by były one jak najdokładniejsze. Chociaż szczerze już mi się nie chciało. To była już druga godzina treningu. Niestety zostanie bosem mafii, wiąże się z tym, że muszę umieć sama się obronić. I przy okazji miałam ambicje się nie roztyć. Dlatego mimo zmęczenia postanowiłam dokończyć trening. Poza tym, nawet gdybym chciała to nie mogłam tego zrobić.

- Raisa stań szerzej. Pamiętaj, że dobra podstawa jest najważniejsza. - Upominał mnie ojciec, który stał z boku i bacznie mi się przyglądał.

Niektórzy ojcowie ciągają córki na ryby lub na jakieś spacery. Mój dawał mi lekcje walki wręcz i uczył mnie strzelania z broni. Zdecydowanie nasza relacja była wyjątkową. A przynajmniej w moim odczuciu właśnie taka była. I szczerze kochałam ją z całego serca.

- Możemy to już skończyć? Jestem ledwo żywa. - Odsunęłam się lekko od worka i starłam pot z czoła. - Dzisiaj i tak zrobiłam dużo.

- Dwie godziny to wcale nie tak dużo. - Stwierdził mój ojciec, rzucając w moja stronę butelkę wody którą ja złapałam. - Powinnaś dawać z siebie nieco więcej. Nie możesz poddawać się zaraz, kiedy złapie cię lekka zadyszka.

- Forsowanie się do granic możliwości nie też nie jest dobre. - Oświadczyła, jakby to wcale nie było takie oczywiste i wzięłam łyk wody. - Poza tym dzisiaj niedziela. Mogę się trochę polenić.

- Leniłaś się cały tydzień na zmianę, chodząc na imprezy i lecząc kaca. - Zauważył, a ja musiałam przyznać mu rację. Chyba nieco przesadzam z imprezowaniem. - Wiesz, że nie mam nic przeciwko, temu jak żyjesz. Jestem młoda i jeszcze masz czas na ustatkowanie się i spoważnienie. Jednak powinnaś nieco przystopować.

Westchnęłam cicho i zaczęłam odwijać taśmy ochronne z dłoni. Doskonale zdawałam sobie sprawy z tego, że przesadzam. Widziałam to i czułam, kiedy po raz kolejny leczyłam kaca, czują się jakby zaraz miała zdechnąć. Jednak lubiłam takie życie. Pozwalało mi ono nie myśleć o tym, jaka dorosłość jest chujowa. Tam w klubie nie musiałam myśleć o wyborze studiów ani o tej zasranej mafii. Poza tym takie życie było zabawne i dostarczało wrażeń. Z przykrością musiałam stwierdzić, że znam niewiele form rozrywki. I chyba żadna nie jest tak zajebista, jak imprezy.

- Przystopuje. - Obiecałam rzucając taśmy, na jedno z urządzeń do ćwiczeń. - Przysięgam.

- I jeszcze jedna sprawa. - Dodał po chwili, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. - Jak kiedyś dowiem się, że ćpasz, to wyślę cię na odwyk. To jedno z niewielu ograniczeń, jakie ci daje więc proszę uszanuj to.

Przygryzłam dolna wargę, przypominając sobie wczorajszą rozmowe z Rodionem. Wychodzi na to, że serio muszę darować sobie mocniejszy towar. Co w sumie mogło mi wyjść tylko na dobre.

- Dobra nie będę ćpać. Zwłaszcza że nawet na mnie to trochę za dużo. - Stwierdziłam nie do końca zgodnie z prawdą, uśmiechając się lekko. - I nie musisz się martwić. Nad wszystkim panuje.

Ojciec naprawdę obdarzał mnie gigantycznym zaufaniem i był dla mnie chyba aż za bardzo wyrozumiały. W moim wieku już dowodził połową mafii w trakcie, kiedy ja nie ogarniam nawet własnego instagrama. I chociaż pasowała mi taka kolej rzeczy, czułam, że wkrótce będę musiała się ogarnąć. Inaczej nie ma chuja, że sobie w życiu poradzę.

Mój ojciec od dziecka był traktowany zupełnie inaczej niż ja. Jego rodzice trzymali go na smyczy i wyznawali zasady ostrej musztry. Dlatego można powiedzieć, że Nicolaj nie miał dzieciństwa. Chociaż nie można powiedzieć, że teraz sobie tego nie odbija.

- Tylko o to proszę. - Brunet podszedł do mnie i poczochrał moje włosy do końca rozwalając kucyka, w którego wcześniej je upięłam. - Chociaż mogłabyś też w końcu wybrać te studia.

Kurwa.

- A może zrobię sobie rok przerwy? - Zasugerowałam a ojciec spojrzał na mnie, jakby już planował gdzie zakopie moje zwłoki. Dobra zrozumiałam. - Nie mam pomysłu, na to gdzie powinnam iść.

- Moim zdaniem to powinno być zarządzanie. - Zasugerował a ja jedynie westchnęłam cicho.

Czy on w ogóle pamięta, że na tym kierunku jest matematyka? Z której ja miałam cztery, chociaż wychodziło mi takie trzy. I to tylko dlatego, że ojciec dał w łapę nauczycielce? Trzy to nie jest zła ocena z tego szatańskiego przedmiotu jednak zdecydowanie zbyt słaba na takie studia.

- Wiesz, że jestem do dupy z matmy. - Przypomniałam, krzyżując ramiona na piersiach.

- Jakbyś się postarała, to dałabyś radę. Tylko Ty wolałaś się lenić, zamiast się uczyć. - Zasugerował, a ja skrzywiłam się lekko. Gdybym się nie uczyła, to miałabym pizde i w ogóle bym nie zdała, a nie.

- Skończy ten temat. Obiecuje, że to przemyśle.

W tym momencie usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwierania, drzwi. Automatycznie przeniosłam spojrzenie w tamtą stronę, a kiedy zobaczyłam Rodion, uśmiechnęłam się lekko. Od kiedy on jest kelnerką? Widocznie daje się wrobić w noszenie tych tac, bo nie wie jak odmówić. A może po prostu to lubi. Chuj wie. Mężczyzna odwzajemnił mój uśmiech i ruszył w, stronę wyjścia zostawiaj to co przyniósł.

- Lubisz go? - Spytał nagle mój ojciec, a ja spojrzałem na niego zbita z tropu.

- Jest fajny. Miło się z nim gada i robi super kawę. - Przyznałam, wzruszając ramionami. - I spoko wiem, co myślisz o romansach ze służbą. Nie wjebie się w to.

- I miej na tyle ogłady by go nie wypiepszyć. - Dodał całkowicie poważnie, na co ja prawie udusiłam się pitą kawą.

- Tato! - Rzuciłam zdegustowana, a co ten zaśmiał się lekko. - To nie jest zabawne. Normalni rodzice nie rozmawiają tak z dziećmi.

- Ja nie jestem normalnym ojcem! Jestem szefem mafii i nie wmawiam sobie, że nastolatkowie nie piją i nie uprawiają seksu.

- Dobra, ale zachowaj takie komentarze dla siebie. - Poprosiłam odstawiając kubek, z wcześniej pitym napojem. - Patologia jak się patrzy. - Dodałam, parskając śmiechem.

- To, że jesteśmy podkurwieni to wina genów. - Stwierdził Mrozow, na co ja skinęłam głową.

- To po twojej matce. - Oświadczyła, opierając ręce o biodra. - Ta kobieta mnie przeraża. A pewnie planuje przyjechać i mnie powkurwiać jak robi to zawsze raz do roku.

- Raisa! To moja matka i twoja babka. Miej, chociaż krztynę szacunku. - Poprosił mnie ojciec, a ja przewróciłam oczami. - I masz rację, przyjedzie jeszcze przed bankietem.

- Ależ się cieszę. - Fuknęłam, na co ojciec zaśmiał się mimowolnie. Też jej nienawidził, ale skubany nigdy tego nie przyzna. - Idę. Muszę wziąć prysznic.

Szybkim krokiem opuściłam siłownię. Mimo zmęczenia zawsze lubiłam trenować. Dzięki temu mogłam spędzić więcej czasu z tatą. A on co by nie było, jest cholernie zapracowanym człowiekiem. Dlatego każda spędzona z nim chwila jest dla mnie niezwykle ważna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top