VII
Kiedy w sobotę obudziłem się z bólem głowy, uświadomiłem sobie jak bardzo żałuję wczorajszego wieczoru. Szybki prysznic i lekkie śniadanie nie pomogło. Nadal czułem się do dupy. Jednak do pracy iść musiałem. Dlatego bez zbędnego narzekania przeszedłem do domu Mrozow i wszedłem do kuchni. Przywitałem się z resztą i zabrałem się za pomoc w przygotowywaniu posiłku.
- Rodion. - Zawrócił się do mnie jeden z mężczyzn, który pracował ze mną w kuchni. - Raisa chce, żeby ktoś zaniósł jej kawy. Załatwisz to? - Spytał chwilowo odrywając się, od krojenia warzyw.
- Pewnie. - Oderwałem się od wcześniejszego zajęcia i zająłem się robieniem kawy.
Podejrzewałem, że Raisa musi czuć się okropnie. Dotąd mam przed oczami jej wczorajszy obraz. Nie wyglądała zbyt dobrze. Piła i ćpała, a to nigdy nie jest zbyt dobre połączenie. A ja wiedziałem to aż zbyt dobrze. Dlatego korzystając z tego, że wszyscy byli zbyt zajęci swoimi obowiązkami, przygotowałem specjalny napój który zawsze pomagał.
Ruszyłem do pokoju Raisy. Wiedziałem, że nie wolno mi tak wchodzić. Już pierwszego dnia Nadia wyjaśniła, że dziewczyna, sobie tego nie życzy. Dlatego, kiedy dotarłem pod odpowiednie drzwi, zapukałem czekając na zaproszenie. Jednak kiedy nikt nie odpowiadał a ja usłyszałem niepokojące odgłosy, zaryzykowałem i wszedłem do środka. Położyłem kubek i szklankę na najbliższą półkę i ruszyłem w stronę drzwi, które jak podejrzewałem, prowadziły do łazienki.
Raisa klęczała nad toaletą, zwracając zawartość swojego żołądka. Podszedłem do niej i zgarnąłem jej włosy z twarzy. Zacząłem delikatnie głaskać ją po plecach, a ona po chwili przeniosła na mnie spojrzenie zaszklonych oczu.
- Jak się czujesz? - Spytałem a, ta zacisnęła brwi, patrząc na mnie jak na idiote.
- Kurwa jaja sobie robisz? - Spytała i podniosła się z podłogi. Spłukała wodę i podeszła do zlewu płukając usta. Po chwili oparła się o najbliższą ścianę i ponownie usiadła na podłodze. - Wybacz. Jestem suką, a ty jesteś dla mnie tak zajebiście dobry.
- Nie jestem aż taki dobry. - Podniosłam się z ziemi i opuściłem naprawdę sporą łazienkę. Zgarnąłem szklankę i wróciłem do Raisy i podałem jej przedmiot. Ta spojrzała na mnie pytająco. - Pij to pomoże. - Zapewniłem, a ona zabrała ode mnie szklankę i wzięła pierwszego niepewnego łyka.
- Co tu kurwa jest? - Dopytała, krzywiąc się lekko. - I nie pierdol. Nie każdy odprowadziłby mnie do domu po schlanej imprezie a potem jeszcze trzymał mi włosy, kiedy ja rzygam. To serio miłe w końcu znamy się tydzień.
- Skąd wiesz, że to ja cię odprowadziłem? - Spytałem, siadając obok niej.
- Wiki już dzwoniła i pytała, jaki jesteś w łóżku. - Przyznała, śmiejąc się lekko. - No i przy okazji opowiedziała mi wszystko od momentu, kiedy urwał mi się film.
Skinąłem głową a ona poprawiła szeroką koszulkę, którą miała na sobie. Czarny materiał był wygnieciony jakby leżał zwinięty w szafie od miesiąca.
- Weź prysznic. - Podniosłem się z ziemi i ruszyłem do wyjścia. Wiedziałem, że powinienem wracać do kuchni i zająć się pracą.
- Zostaniesz? Jakoś nie mam ochoty być sama. W kuchni sobie poradzą. W końcu siedzi tam z osiem osób. - Stwierdził zgodnie z prawdą. - Potem wyjaśnię cię przed resztą i tata nawet się nie dowie.
- No dobrze.
Wróciłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi do łazienki. Ruszyłem przed siebie, omijając rzeczy porozwalane na podłodze. W pokoju panował straszny bałagan. A ja starałem się niczego nie podeptać. Mimo wszystko to były jej rzeczy i głupio by było je poniszczyć. Usiadłem na dużym łóżku i rozejrzałem się po pokoju. Był urządzony nieco chaotycznie, jednak miało to swój urok i pasowało do Mrozow.
W końcu drzwi do łazienki się otworzyły. Odruchowo spojrzałem w tamtą stronę. Raisa stała owinięta jedynie ręcznikiem. Z jej włosów spływała woda. Uśmiechnęła się do mnie lekko i podeszła do szafy. Ubrała dolna części bielizny i zrzuciła z siebie ręcznik. Stała do mnie tyłem w połowie naga. Dzięki temu mogłem przyjrzeć się tatuażowi na jej plecach. Przedstawiał kobietę z zawiązanymi oczami która w dłoni trzymała wagę a ja jej głowie spoczywała korona. Zarzuciła na siebie biały podkoszulek i ruszyła w moja stronę, po chwilę siadając obok.
- Tak. - Odpowiedziała a ja spojrzałem na nią pytająco, nie za bardzo wiedząc o co chodzi. - Mam kolczyki w sutkach. Wiedziałem, że patrzysz co mi schlebia.
W momencie zrobiło mi się dosyć głupio. Miała rację. Lustrowałem jej sylwetkę z góry do dołu. I rzeczywiście zauważyłem kolczyki. Chociaż nie byłem pewien czym takowym są, dodatkowe wypukłości na koszulce. A, jako że takie pytanie wydało mi się zbyt osobiste, po prostu nie pytałem.
- Co brałaś? - Spytałem a ta przygryzła dolna wargę, uciekając ode mnie spojrzeniem. - Rozumiem. - Zapewniłem, unosząc ręce w geście obronnym. - Wiem, że to nie jest moja sprawa. - Zacząłem nieco niepewnie, nie bardzo wiedząc jak podejść do tego tematu. - Jednak wczoraj zobaczyłem coś na twoich udach...
- Cięłam się. Jednak już tego nie robię. - Obiecała, obróciła się nieco w moją stronę i złapała moją rękę. - To była głupota. Kiedy byłam młodsza, nie radziłam sobie z problemami. Jednak teraz naprawdę jest lepiej. Jakoś z tego wyszłam.
Skinąłem głową i rozejrzałem się po pokoju. Chciałem znaleźć jakiś temat do rozmów. Cisza, która między nami zapanowała była dosyć niezręczna. Znacznie miłej było siedzieć i rozmawiać jak milczeć.
- To twoja matka? - Spytałem, kiedy na jednej ze ścian dostrzegłem wiszące zdjęcia. Przedstawiały Rajsie z ludźmi z klubu i jeszcze jakimiś, dwoma facetami. Było też kilka zdjęć z ojcem i jakąś kobietą.
Po chwili milczenia spojrzałem na dziewczynę. Ta milczała, bawiąc się palcami dłoni. Chyba nieumyślnie wkroczyłem, na temat którego nie powinienem był poruszać. Nie miałem pojęcia co, stało się z matką dziewczyny. Nie interesowały mnie plotki ani inne sensacje. Dlatego przed podjęciem pracy sprawdziłem jedynie, kto mieszka w tym domu.
- Polina Pavlova. Tak się nazywa. - Odpowiedziała po chwili, biorąc jeden głębszy wdech. - Zastępowała mi matkę, kiedy ta... Odeszła. - Wyjaśniła a ja nie miałem pojęcia, co rozumie przez odeszła. Odeszła i ich zostawiła? A może mówienie o jej śmierci było zbyt bolesne, by powiedziała mi to wprost. - To Grigorij jej mąż. Jest przyjacielem mojego ojca i zawsze byłam z nim blisko. Czasem czułam się, jakbym miała dwóch ojcie. - Dodała rozbawiona, w końcu wskazując na zdjęcie z ostatnim mężczyzna którego nie kojarzyłem. - To Alex ich syn. Jest dla mnie jak brat.
- A twoja...
- Nie chce o tym rozmawiać. Z nikim tego nie robię, a my znamy się znacznie zbyt krótki bym poruszyła z tobą ten temat. - Oświadczyła, a ja nie zamierzałem naciskać. Widziałem, że to bolesny temat dla dziewczyny. - Co to znaczy? - Spytała wskazując na dwie daty, wytatowane na moim przedramieniu.
- Też nie jestem gotowy o tym rozmawiać. - Wyjaśniłem, a ta skinęła głową.
- Oboje mamy swoje sekrety. I może kiedyś sobie o nich opowiemy. - Rzuciła, odgarniając włosy z twarzy. Uśmiechnęła się lekko i położyła się na łóżku. - Czuje się serio do dupy. - Mruknęła i przymkła powieki.
- Możesz mi coś obiecać? - Spojrzałem na twarz dziewczyny, a ta uniósł jedną brew. - Nie ćpaj więcej. Nic ci z tego nie przyjdzie, a jedynie cię zniszczy.
- To serio kurewko miłe, że tak się o mnie martwisz. I masz rację. Ta chwila ekscytacji nie była tego warte. - Przyznała, podnosząc się na łokciach. - Skończy te poważne rozmowy o życiu. Jestem na nie zbyt skacowana. - Stwierdziła, wzdychając cicho. - Obejrzyjmy jakiś film.
- Nie wiem, czy powinienem. - Rzuciłem i podniosłem się z łóżka, a ta złapała mnie za rękę.
- Daj spokój. Wiesz, że pracujesz w weekendy, żeby móc mieszkać w domu dla służby. A mój ojciec tego nie przemyślał, bo naprawdę nie potrzebujemy w weekendy tylu ludzi. Poza tym panią do towarzystwa też się płaci.
- Serio? - Spytałem nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który pchał mi się na usta.
- No co? Niektórzy mają tylko przyjaciół za pieniądze. A ty jesteś serio spoko, a muszę mieć komu narzekać jak mi źle.
- Zgoda. - Rzuciłem a ta z szerokim uśmiechem, poklepała miejsce obok siebie.
Położyłem się na wskazanym miejscu a ta włączyła telewizor. Naprawdę nie mam pojęcia, czemu się zgodziłem. To było nie fair w stosunku do reszty pracowników. Jednak z jakiegoś powody nie umiałem jej odmówić. Raisa zdecydowanie zdobyła u mnie zbyt wielką sympatię. I chyba powinno zacząć mnie to martwić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top