LVI
Siedziałam na podłodze i rozglądałam się po pokoju szukając weny do spakowania graciarni, którą gromadziłam przez lata. Całkiem szczerze bałam się tego, co poznajduje po pułkach. Ostatni raz sprzątałam tutaj tak dokładnie, kiedy miałam czternaście lat. I to tylko dlatego, że był to moment wymiany mebli i malowania całego pokoju. Więc teraz chyba całkiem słusznie bałam się tego, co było pochowane po kątach. I jakoś nie umiałam znaleźć w sobie motywacji na posprzątanie tego burdelu.
- Dalej nic nie ruszyłaś? - Spytał Rodion, który wszedł do pokoju. Od razu podszedł do mnie i usiadł obok.
- Jakoś nie mogę się zebrać, by w końcu to zrobić. - Przyznałam, przenosząc na niego spojrzenie.
To było strasznie głupie, ale wiedziałam, że teraz wszystko się zmieni. Nie będzie już spania do południa i imprez do piątej rano. Musiałam studiować i zarządzać hotelem. No i jakoś utrzymać swój związek. A w tym dobra nie byłam. Musiałam być odpowiedzialna, a to nigdy nie była dominującą u mnie cecha. Zawsze byłam lekkoduchem, któremu ojciec ratował dupę. Jeśli nie chciało mi się uczyć ojciec dawał nauczycielom łapówki. Jeśli nie chciało mi się chodzić do szkoły, załatwiałem zwolnienie lekarskie. Pracować pracowałam kilka dni. Bo potem wszystko zjebałam jak to ja. I nigdy nie byłam w poważnym związku. Prawda jest taka, że z Kseną więcej się pieprzyłyśmy jak rozmawiałyśmy. A kiedy już rozmawiałyśmy, zazwyczaj kończyło się to kłótnią. Najlepsze stosunki to w ogóle miałyśmy, wtedy kiedy robiłyśmy tylko za swoje przyjaciółki. Jednak nie wyobrażałam sobie przyjaźni po tym, co nas kiedyś łączyło. Wracając, prawda była taka, że nie byłam gotowa na tak wielka odpowiedzialność. Byłam tylko głupim dzieckiem rozpuszczonym do granic możliwości przez ojca.
W ogóle, dlaczego tak było? Dlaczego jednego dnia rodzice prowadzą nas za rączkę, a innego oczekują, że będziemy dorośli? Nie dają nam czasu na nauczenie się odpowiedzialności, jakby liczyli, że to przyjdzie z dnia na dzień. Jakby odpowiedzialność i dojrzałość przychodziły w pakiecie do dowodu osobistego. Z gratisem pod postacią podejmowania dobrych i przyszłościowych decyzji.
- Czym się tak martwisz? - Spytał brunet, przeczesując moje włosy palcami.
- Niczym. - Zapewniłam, posyłając mu pewny uśmiech. On jednak zdał się go nie kupić jak naprawdę niewielu ludzi.
- Znam cię i nie wierzę w ten uśmiech ani trochę. Może to dla ciebie nowość, ale jestem twoich chłopakiem i powinnam mi mówić co cię martwi. - Oświadczył, całując moje ramię. Wiedział doskonale jak sprawić, bym się otworzyła. Skubaniec za szybko mnie rozgryzł.
- Martwię się, że nie poradzę sobie z tym wszystkim. To za dużo odpowiedzialności jak na osobę, która do tej pory nie miała jej w ogóle. - Wyjaśniłam, obracając się do niego przodem. On wziął mnie za ręce, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Jestem tutaj. A odpowiedzialności akurat mi nie brakuje. Pomogę Ci i jakoś to wszystko ogarniemy. Zobaczysz. - Zapewnił, posyłając mi szeroki uśmiech.
- Nienawidzę tego twojego optymizmu. - Mruknęłam i zbliżyłam się do niego, łącząc nasze usta.
- Ktoś musi nim być w tym związku. - Zauważył na moment odrywając swoje usta od moich. Szybko jednak ponownie je połączył, kładąc dłoń na moim udzie.
- Możemy wejść czy będziecie się pieprzyć? - Spytał dobrze mi znamy kobiecy głos.
Oderwałam się od Rodiona i spojrzałam na przyjaciół. Przez studia nie będziemy mieć dla siebie zbyt wiele czasu. Jednak jeśli ktoś myślał, że któryś z tych rozpieszczonych alkoholików mógłby przestać być dla mnie ważny to był w ogromnym błędzie. Kochałam ich. Za ich wady, zalety i nawet problemy, które ich obarczały. Bo wbrew pozorom bogaci ludzie też mają poważne problemy. A ich dzieci serio czasem przechodzą w życiu przez niezłe gówno.
- Jak chcecie, to wejdzie. Zaoszczędzicie na porno. - Rzuciłam rozbawiona siadając obok Rodiona. - Co was sprowadza do tego burdelu bez dziwek?
- No patrze i ja tam widzę dwie dziwki i to cholernie gorące dziewki. - Rzucił Dawid, siadając naprzeciw mnie i Rodiona. Pokazałam mu środkowy palec jednak bez trzy metrowych paznokci to nie było to. Muszę w końcu iść i je przedłużyć do jakieś przyzwoitej długości.
- A tak na poważnie ktoś musi ci pomóc, bo zginiesz tutaj sama. Lub przelecisz Rodiona tyle razy, że zajdziesz w ciążę a ja żadnym kaszojadem zajmować się nie będę. - Rzucił ostrzegawczo Narkis, na co pokręciłam głową rozbawiana.
- Nie pierdol. To byłoby najbardziej rozpuszczony dziecko na kontynencie. O ile nie ma świecie. - Zapewniłam, kładąc głowę na ramieniu bruneta. - Jednak ja bym je zjebała, bo siebie nie ogarniam a co dopiero dziecka.
- Protestuje przed posiadaniem dzieci przed trzydziestkę. - Wtrącił Rodion a ja przysięgam nie sądziłam, że nie mogę kochać go mocniej. A jednak.
- Wniosek rozpatrzony pozytywnie. - Zapewniłam, całując go w usta.
- A to ponoć my jesteśmy obrzydliwi. - Mruknęła Wi krzyżując ramiona na piersiach. - Może zabierzmy się za to pakowanie, bo i za miesiąc nie pojedziecie.
- To jest dobry plan. - Stwierdził Markow gwałtownie podnosząc się z ziemi, przez co ja zaliczyłam glebę. Jednak opieranie się o tego debila nie było dobrym pomysłem. - A to za tamto ostatnie. - Wyjaśnił, wskazując mnie palcem. Reszta zaśmiała się głośno razem z głosem, którego usłyszeć się nie spodziewałam.
- Aleks. - Rzuciłam zdezorientowana, a ten wszedł do pokoju z szeroko rozstawionymi rękoma. - Kurwa co ty tutaj robisz?
- Jak mógłbym nie przyjechać, kiedy moja młodsza prawie siostra jedzie na studia i w końcu sobie kogoś znalazła. Nie mógłbym tego przegapić. - Wyjaśnił, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Poza tym jestem mistrzem pakowania, więc na pewno wam się przydam.
Tak czasem było mi przykro z powodu braku matki. Może czasem było mi brak dużej rodziny. Jednak potem uświadamiałam sobie, że nie potrzebuje nikogo więcej niż oni. Byli moim sensem. Moim zrozumieniem. Nikt nie rozumiał mnie tak dobrze i nikt nie trwał przy mnie tak długo i wiernie jak oni. Kochałam ich najmocniej na świecie. I gdybym musiała, oddałabym za nich wszystko. Bo to oni nadawali sens pieniądzom i temu wszystkiemu, co miałam.
- Dobra do roboty nie mamy całego dnia. - Zarządził Dawid, który podniósł się z ziemi pewnie tylko bo po, by poszperać w moich rzeczach i trochę poprzeszkadzać. - Tylko nie znajdę tutaj zużytych kondomów ani nic.
- Nic to jest, Twoje życie uczuciowe. - Warknęłam, w końcu podnosząc się z ziemi i otrzepując ubranie.
- Zabolało, ale w sumie racja... No, ale idę na studia, gdzie podstawą jest dobieranie kolory podłogi do zasłon. Tak na pewno znajdę sobie, jakiego zajebiście seksowenego chłopaka. - Zapewnił, uśmiechając się cwaniacko. - Jednak jak zerwiesz z Rodionem to klepie sobie do niego pierwszeństwo.
- Sorry, ale faceci mnie nie kręcą. - Oświadczył Rodion, na co Dawid wcale nie wydawał się zrezygnowany.
- Bo jeszcze nie widziałeś mnie nago. - Zapewnił, na co ja przewróciłam oczami.
Czasem Dawid rzucał tekstami typowego samca alfa. Tyle że on rzucał nimi do facetów. Co wydawało się być całkiem absurdalne. Jednak Dawid już tak miał. Był pełen sprzeczności. Był cholernie męski i naprawdę pociągał kobiety. I to nie w sposób "omg chce mieć przyjaciela geja". Tylko raczej w sposób "matko, jaki gorący chce go przelecieć". Nikt nie zakładał z góry, że jest gejem. Bo społeczeństwo zrobiło z orientacji cechę charakteru. I geje są zniewieściali, a lesbijki są męskie. Do tego osoby bi są puszczalskie i niezdecydowane. Co było w chuj obrzydliwe. Dawid był męski. A ja byłam puszczalska nie bo byłam bisexualna tylko dlatego, że taki był mój wybór. Jednak społeczeństwa nie zmienisz z dnia na dzień, a ja byłam tego świadoma i po części się z tym pogodziłam.
- Spierdalaj od mojego faceta. - Warknęłam i zgarnęłam z podłogi jedno pudełko, które mu podałam. - Przydaj się, na coś i ogarnij komodę.
- No już dobrze dobrze. - Mruknął niepocieszony idąc w stronę mebla, który mu wskazałam.
- W ogóle mam do was wielką prośbę. - Oświadczyłam, podchodząc do szafy. Zaczęłam przeglądać ubrania, myśląc jak się do tego zabrać. - Tata dał mi jeden hotel. Wiecie na próbę. I pomyślałam, że moglibyście mi pomóc. Wi mogłaby mi pomóc w zarządzaniu. Narkis ogarnąłby restauracje a Dawid wystrój. No a klub w hotelu na pewno byłby dodatkową atrakcją. - Zauważyłam, spoglądając na przyjaciół.
- Czekaj chcesz powiedzieć, że serio myślałaś, że pozwolimy Ci to zrobić samej? Naćpałaś się czy jak? - Spytała Wi patrząc na mnie jak na wariatkę. - Jedziemy z tobą, inaczej ten hotel długo nie pociągnie.
- Będziemy mieć w miarę blisko, bo to dobra lokalizacja. Więc damy radę. - Zapewnił Narkis. - Siedzimy w tym razem. Siedzieliśmy razem w naszym chujowy okresie dojrzewania wzajemnie ciągnąć się na dno to i w tym gównie zwanym dorosłością możemy siedzieć razem.
- Ta więc ten hotel długi nie postoi. - Podsumował Rodion, na co wszyscy zgodnie się zaśmialiśmy.
Dlatego tak ich kochałam. Nie byli idealni. Często robiliśmy straszne rzeczy, których większość przyjaźni by nie przetrwała. Jednak my byliśmy przy sobie nawet w najgorszych chwilach. Bo dawno temu jeszcze, jako dzieci obiecaliśmy sobie, że nigdy się nie opuścimy. I nie opuściliśmy. Nawet kiedy rozsądek kazał uciekać.
Jako, że jakoś wcześniej mi to umknęło napisze to tutaj. Jeśli wiecie lub nie mamy miesiąc dumny. I nie mam pojęcia czy są tutaj jakieś osoby nie hetero jednak jeśli tak chciałabym życzyć wam wszystkiego najlepszego.
O ile nic mi nie nie pomieszało dzisiaj obchodzimy dzień osób biseksuslnych. Dlatego chciałabym wam powiedzieć dlaczego Raisa jest bi. Bo z pozoru to nie jest ważny wątek. W końcu zamiast Kseny mógłby po prostu pojawić się jakiś facet i tyle w temacie. Jednak uważam, że reprezentacja osób z mniejszości jest ważne by pokazywać ludziom, że to normalne. I tyle. Nie ma w tym nic znacznie głębszego. Po prostu reprezentacja. Bo zazwyczaj w książkach głównie bohaterowie są po prostu hetero. Zwłaszcza w hetero romansach. Jednak drogie dzieci nie umie bo ja wszystko muszę zrobić inaczej xD
No, ale podsumowując udanego miesiąca dumy a przed nami już tylko prolrg tej historii
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top