IV

𝚁𝚘𝚍𝚒𝚘𝚗

Stałem w kuchni, przygotowując śniadanie dla Mrozowa. Dzisiaj mężczyzna zażyczył sobie zwykłą jajecznicę. Może dla kogoś wyda się to dziwne. Jednak to, że Nicolaj ma pieniędzy jak lodu nie znaczy, że jada tylko kawior. W końcu to tak samo człowiek, jak my wszyscy. Dlatego mnie osobiście to zamówienie w ogóle nie zdziwiło. Od razu po jego odebraniu zabrałem się do pracy, by wyrobić się na czas. Wolałem się nie przekonać co stanie się, jeśli przeze mnie szef nie zje śniadania. Testowanie jego cierpliwości nie było moim celem.

Nagle usłyszałem za plecami ciche ziewanie. Odwróciłem się i zobaczyłem coś, co zabiło mój światopogląd. Raisa stała w drzwiach ubrana w jakieś dresy i zwykłą koszulkę. Po spojrzeniu mogłem wywnioskować, że dopiero co wstała. Nie siląc się na żadne powitanie podeszła do blatu i zgarnęła z chlebaka, zwykłą bułkę. Następnie usiadła na wyspie kuchennej, jak gdyby nigdy nic odrywając kawałki pieczywa i wpychając je sobie do ust.

- Czemu patrzysz się na mnie, jakbym wparowała tutaj goła? - Spytała przełykając to, co chwilę wcześniej wepchnęła sobie do ust.

Szczerze mówiąc z trudem, przyszło mi poznanie dziewczyny. Jej włosy upięte były niechlujnie a ja mogłem dostrzec na nich odrost. Nie przypuszczałem, że farbuje włosy. Jej twarz nie była pokryta makijażem, przez co mogłem dostrzec na niej niedoskonałości i wielkie cienie pod oczami. Zważywszy na jej tryb życia, ich istnienie w ogóle nie powinno mnie dziwić. W tym momencie w niczym nie przypominała dziewczyny z wczorajszego poranka.

- Może zrobię ci śniadanie. - Zasugerowałem, ignorując jej wcześniejsze pytanie. - Wątpię byś najadła się suchą bułką.

- Gdybym chciała, to zrobiłabym sobie bułkę. Nie jestem aż tak lewa. - Zapewniła a na jej ustach, pojawił się lekki uśmiech. - Chociaż to miłe, że tak przejmujesz się tym czy będę najedzona. - Przyznała odgarniając z twarzy kosmyk włosów, który wydostał się z upięcia.

- Taka moja praca. - Wyjaśniłem, jakby to wcale nie było takie oczywiste.

Po tych słowach w kuchni zapadła głucha cisza przerywana jedynie przez dźwięk towarzyszący smażeniu. Nałożyłem jajecznicę na talerzu i opuściłem kuchnie. W jadalni tym razem nikogo nie było. Dlatego jedynie położyłam talerz na swoje miejsce i wróciłem do kuchni. Byłem dokładnie poinstruowany co do tego, jak mam się zachować w takiej sytuacji. I szczerze nawet cieszyłem się z tego, że tym razem nie wpadłem na Mrozowa. Spotkanie z nim było zdecydowanie zbyt stresujące.

Kiedy przekroczyłem próg kuchni, od razu dostrzegłem młodą Rosjankę. Siedziała na, wyspie kuchennej bacznie mi się przyglądając. Jej intensywne spojrzenie wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie. Zastanawiałem się, co może o mnie myśleć. I przede wszystkim dlaczego tak mi się przygląda.

- Jesteś nowy? - Spytała po chwili, jej spojrzenie nieco złagodniało. - Nie kojarzę twojej twarzy, chociaż jestem pewna, że kiedy wróciłam, wczoraj to ty byłeś w kuchni.

- Pracuje tutaj od wczoraj. - Wyjaśniłem z ulgą stwierdzając, że jedynie próbowała skojarzyć sobie moją osobę.

- Jestem Raisa. - Złapała jedzoną przez siebie bułkę zębami i wyciągnęła w moją stronę, prawą dłoń, drugą łapiąc się brzegu blatu.

- A ja Rodion. - Przedstawiłem się, przyjmując uścisk dłoni.

- Nie powiem, że miło mi ciebie poznać, bo o tym jeszcze zdołam się przekonać. - Stwierdziła, wracając do jedzenia. - Jednak musisz wiedzieć jedną prostą rzecz. Jeśli zwrócisz się do mnie Pani to przysięgam, że Ci zajebie. Nienawidzę, kiedy ktoś tak do mnie mówi, bo czuje się staro. A i jeszcze jedno, jeśli poproszę żebyś przyniósł mi coś do pokoju, to do niego nie wchodź. Zapukaj i poczekaj przed drzwiami.

- Jasne. - Przytaknąłem, podchodząc do zlewu. Zamierzałem od razu umyć naczynia, z których skorzystałem. - Słyszałem, że masz dobry kontakt ze służbą. - Rzuciłem, nie za bardzo wiedząc, dlaczego zaczynam rozmowę.

- Wychodzę z założenia, że lepiej się z wami przyjaźnić niż was gnoić. Serio spędzam tutaj z wami sporo czasu i miło mieć do kogo gębę otworzyć. - Stwierdziła wstając tylko po to, by wziąć kolejną bułkę. - Poza tym kurwa ja bez was nawet zupy zrobić nie umiem. Nie radzę sobie z prasowaniem i wieloma innymi podstawowymi rzeczami. Co jest w sumie dosyć smutne... Więc chyba wypadałoby być miłą.

- Miło, że masz takie nastawienie. - Stwierdziłem, obracając się do niej przodem. - Nie każdy ma tyle szacunku do służby co ty.

- Mam wiele wad. Jednak szacunek dla ludzi, którzy na niego zasłużyli zawsze mam. - Zapewniła zsypując z siebie, część okruszków.

Kiedy tak siedziała po turecku, jedząc zwykłą bułkę, wyglądała tak normalnie i uroczo, że w życiu nie przypisałbym jej nazwiska Mrozow. Chociaż w jej oczach nadal widać było niesamowitą pewność siebie. I oczywiście nawet bez tej tony tapety była piękną kobietą. Jednak teraz wydawała, się być znacznie bardziej normalna i bardziej... Ludzka?

- Serio wstajesz tak wcześnie? - Dopytałem całkiem zaintrygowany tym faktem.

- Mam tam rozpierdolony zegar biologiczny, że czasem muszę nie spać całą dobę, by zasnąć. Więc wiedź, że czasem będę tutaj przychodzić o dziwnych godzinach. Zwłaszcza że mój mózg nie pojmuje różnicy, między nudzi mi się a jestem głodna.

- Więc pamiętaj, że nie zależnie od tego, kiedy przyjdziesz, o ile tu będę, zawsze chętnie przygotuję Ci coś do jedzenia. - Obiecałem a ta uśmiechnęła się cwaniacko, prezentując mi swoje idealnie białe zęby.

- Dopisze cię do listy kandydatów na męża, bo taki facet to skarb. - Stwierdziła, puszczając do mnie oczko.

- Zawsze jesteś taka...? - Przerwałem nie za bardzo wiedząc, jak powinienem to nazwać.

- Szczera, bezpośrednia i nie szanująca ludzkiej przestrzeni osobistej? - Dopytała a ja jedynie, skinąłem głową. - Zdecydowanie tak. Pamiętaj, że jeśli będziesz potrzebował szczerej opini, to zawsze ci jej udzielę. Bywam boleśnie szczera i czasem mówię rzeczy, których mówić nie wypada.

- To chyba lepsze od okłamywania wszystkich w każdej kwestii. - Oświadczyłem nastawiając wodę, na kawę. - Nienawidzę kłamstw.

- Ja często kłamie. Taki mam styl życia. Jednak jeśli ubrałeś się chujowo i spytasz mnie o zdanie to wiedz, że powiem Ci, jak beznadziejnie wyglądasz. - Wyjaśniła, a ja parsknąłem śmiechem. - Jednak ty wyglądasz dobrze. Banalnie, ale dobrze.

- Powiedziała ta co wygląda jakby własnie wychodziła po mleko, do kawy w poniedziałek rano przed robotą na siódmą.

- Dobra tu mnie masz. - Przyznała, unosząc ręce w geście obronnym. - Jednak nie raz i nie dwa mnie taką zobaczysz. W domu rzadko robię się na bóstwo. A w zasadzie, jeśli nie wychodzę jest dosłownie zero procent szans na to, że będę wyglądała jak wczoraj rano.

- Tak też wyglądasz dobrze. - Przyznałem podając jej kubek kawy, który ta od razu przyjęła. - I nie potrzebujesz tego wszystkiego by tak było.

- Wiem, ale zawsze miło to usłyszeć od przystojnego faceta. - Rzuciła jak gdyby nigdy nic, biorąc pierwszy łyk kawy.

Spojrzałem na nią lekko zdziwiony, szybko wracając do ogarniania kuchni. Nigdy w życiu nie powiedziałbym, że jestem przystojny. I szczerze trochę głupio było to usłyszeć od tak pięknej kobiety. Nawet jeśli to nie musiało być szczere. Wole nawet nie pytać ilu facetom to mówi.

- Ja spadam. - Włożyła pusty już kubek do zlewu i poklepała mnie po ramieniu. W tym momencie mogłem z całą pewnością stwierdzić, że jesteśmy niemal równego wzrostu. - Pewnie niedługo znowu się spotkamy. A przynajmniej na to liczę, bo fajnie się gadało. Cześć. - Rzuciła i szybkim krokiem wyszła z kuchni.

- Hej. - Odpowiedziałem nieco niepewnie, wracając do swoich obowiązków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top