Przykryłam mężczyznę kocem, nalałam Hiro wody do miski, a na końcu ubrałam buty. Spojrzałam na śpiącego Tatsuo i delikatnie się uśmiechnęłam. Wyglądał niesamowicie spokojnie. To całe spotkanie z jego rodzicami, musiało go zestresować bardziej niż mnie. Teraz musi się wyspać, a ja wrócić do domu przed dwudziestą pierwszą. Tak więc szybko narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z mieszkania. Nie chciałam jednak zostawiać mężczyzny w otwartym mieszkaniu. Zabrałam jeden z kluczy, a na karteczkach które wisiały obok wieszaka napisałam, że są u mnie.

Droga do mojego domu była prosta. Wystarczy iść cały czas przez park, a na końcu skręcić w prawo. Mogłam też jechać metrem, jednak praktycznie cały dzień spędziłam siedząc w domu. Musiałam wyjść na świeże powietrze.

-Nie boisz się chodzić sama po nocy w parku?

-Nie. Mam przecież obok siebie Boga Śmierci.

Odwróciłam się za siebie i szeroko uśmiechnęłam. Za mną jak mój cień leciał na czarnych skrzydłach Ryūk . W nocy prezentował się dużo straszniej niż w dzień. Jego wielkie, czarne, anielskie skrzydła, nadawały mu czegoś na wzór majestatyczności. Mogę wręcz zaryzykować stwierdzeniem, że wyglądał pięknie.

-Nie jestem jak Jerasu. Nie oddam za ciebie życia.

-Ale gdyby ktoś nagle chciał mnie zabić, dam mu twój notatnik, on cię zobaczy i ucieknie z krzykiem. Plan idealny.

-Ty nie uciekłaś.

-Bo cały czas myślałam, że przez odizolowanie zaczęło mi się przewracać w głowie i stworzyłam wyimaginowanego przyjaciela.

-Pewnie nadal tak myślisz.

-Nie.- Odwróciłam się od boga i zaczęłam iść przed siebie spoglądając w dal.- Po tym, jak po wpisaniu do notatnika, moja sąsiadka została przygnieciona przez nieistniejące drzewo, zaczęłam w ciebie wierzyć.

-Takie zabawy notatnikiem, nie wyszły nigdy nikomu na dobre.

-Mówisz o Kirze?- Cicho się zaśmiałam.- W porównaniu do niego odkryłam jedną ważną rzecz. Notatnik posłucha się mnie nawet wtedy, gdy wpiszę, że kogoś porwało UFO. Dzięki niemu mogę zmienić przyszłość. Rzeczywistość nie stawia przede mną żadnych utrudnień. Ogranicza mnie tylko wyobraźnia.

-On też tak uważał.

Nagle wokół mnie rozległ się huk. Jestem pewna, że to policja. Za chwilę wyjdą z krzaków i zamkną mnie w wariatkowie. Spojrzałam ze strachem na boga. Ten jedynie uśmiechnął się do mnie krzywo i zaczął odlatywać. Przede mną jak i za mną, czy obok mnie pojawiły się światła. Kiedy podnosiła. Głowę do góry zobaczyłam, że okoliczne lampy zgasły.

-Ryūk!- Próbowałam przekrzyczeć głośny warkot silników.- Zabierz notatnik!

-Już go mam.

W dłoni boga znikąd pojawił się Death Note. Głośno prychnęłam, ale nawet to nie dodało mi odwagi. Nadal stałam w bezruchu na środku parku, a z każdą chwilą obok mnie zaczynały pojawiać się motory, które mnie okrążyły. Niecałe dwie minuty później, wokół mnie stało z dwadzieścia maszyn. Wszyscy na nich się znajdujący, byli w czarnych, skórzanych kombinezonach. Tylko jedna z osób, która stała przede mną, miała na sobie czerwony płaszcz. Sądząc po sylwetce był to mężczyzna. Zszedł on z swojego motoru, a z głowy ściągnął czarny kask. Poczułam jak kolana pode mną się uginają. Stoję przed trupem.

-Kodoku Hayes?

-T-tak.

Niepewnie pokiwałam głową, a mężczyzna zerwał z mojego ramienia torbę i wysypał jej zawartość na ziemię. Mogłam protestować, jednak strach kompletnie mnie sparaliżował. Widziałam jak patrzy na moje rzeczy, a potem każe komuś z powrotem wsadzić je do torby. Kiedy wszystko ponownie zostało wsadzone do jej wnętrza, chwyciłam ją i od razu zawiesiłam na ramieniu. Następnie mężczyzna kiwnął głową, a wszyscy odpalili swoje motory i odjechali. Szum maszyn z każdą chwilą malał, aż ponownie otoczyła nas cisza.

-Skąd masz Death Note?

-Nie mam go.

-Patrzysz się na mnie jak na trupa. Myślisz, że tego nie zauważyłem?

-Bo powinieneś być martwy.

-Nie zostawiłbym tego durnia Near'a samego.

Mężczyzna cicho się zaśmiał, aby następnie znowu spoważnieć. Jego jasne oczy przeszywały mnie na wskroś.

-Zabił cię Kiyomi Takada.

-A ktoś postanowił ożywić. Spytaj się swojego boga o Ryūk'a. Ta cholera jest za mądra i przebiegła.

-Nie wiem o czym mówisz.

-Od prawie miesiąca, codziennie rano w sklepie kupujesz chorą ilość jabłek. Uważasz, że jestem na tyle głupi i nie wiem kto je uwielbia?- Mężczyzna przybliżył się do mnie, a z kieszeni wyciągnął tabliczkę czekolady, w której odgryzł kawałek.- To, że nie masz go przy sobie nie znaczy, że ci wierzę. Policja zaczyna się tobą interesować, dlatego uważaj.

-Chcesz mi wmówić, że mam się bać?

-Po prostu nikomu nie ufaj, nawet mi.- M. zbliżył się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.- A tym bardziej bogowi. Ryūk jest przebiegły i zależy mu tylko na zabawie. Tak samo do tego podchodzą inni mu podobni.

-Jak spotkam kiedyś jakiegoś boga, to wykorzystana twoje cenne rady.

-Baka.- Mężczyzna cicho się zaśmiał i zaczął iść w stronę swojego motoru.- Podwieźć cię?

- Nie. Nie musisz wiedzieć gdzie mieszkam.

-Wątpię, czy po tym wszystkim chociażby uda się tobie zrobić krok do przodu.- Mężczyzna usiadł na maszynie i posłał w moją stronę krzywy uśmiech.- Do tego myślisz, że nie wiem gdzie mieszkasz? Aoi bara... wiem o tobie wszystko.

Niepewnie wykonałam krok do przodu, o mało nie upadając na ziemię. Dopiero teraz poczułam, jak cała adrenalina opuszcza moje ciało, a ja zaczynam czuć niemoc. To stało się zbyt nagle.

Usłyszałam jak Mello odpala motor. Szybko do niego podeszłam i usiadłam za nim. Nie chciałam tego robić, jednak jakiś dziwny głos w głowie, kazał mi skorzystać z jego pomocy. Może jednak mogę mu zaufać? Skoro wie o notatniku, a do tego miał z nim styczność, może mi pomóc. On chyba sam wplątał się w tą całą zabawę.

Kiedy ruszyliśmy, niechętnie objęłam mężczyznę i schowałam się za jego plecami. Poczułam się dziwnie wolna. Przez tyle lat nic nie zrobiłam. Siedziałam w domu pochłonięta przez niekończące się liczby. W końcu w moim życiu coś zaczęło się dziać. Poznałam istotę nie z tego świata. Jestem posiadaczką Death Note'a. Poznałam Tatsuo, a do tego prawdopodobnie naraziłam się mafii. Każdy mój krok jest obserwowany. Jestem w grze, która nie ma zasad. Wygrywa ten, kto lepiej odegra swoją rolę i nie da się wykryć. Death Note jest dla nas niczym święty gral, którego ja jestem właścicielem. To ja tutaj rządzę i ustalam zasady. Jako jedyna widzę Ryūk'a, a on może ukryć notatnik. Oni nie są w stanie mi niczego udowodnić. Niczego.

-Jesteśmy.

Wyrwałam się z myśli i zeszłam z motoru. Mello nawet na mnie nie spojrzał. Po prostu pojechał dalej. Cicho westchnęłam i przeszłam przez bramę, następnie drzwi, a na końcu ściągnęłam buty w przedpokoju. W drzwiach kuchni od razu pojawiła się moja matka. Kobieta założyła ręce na piersiach i spojrzała na mnie z irytacją.

-Jest prawie dwudziesta druga. Gdzie byłaś i dlaczego nie odbierałaś telefonu?

-Byłam na spacerze, a telefon mi się rozładował.

-Nie ma cię od dwunastej.

-Ten spacer był długi.

Wyminęłam kobietę, tym samym kątem oka zobaczyłam, jak w pokoju obok siedzi mój ojciec na sofie, a obok niego śpi Atsuko. W sercu poczułam ukłucie. Jak byłam w jej wieku, jego nigdy nie było w domu. Czas spędzałam jedynie z opiekunką. Nie było przy mnie rodziców.

-Nie skończyłam z tobą rozmawiać.

Z nieprzyjemnych wspomnień wyrwał mnie ostry głos matki. Spojrzałam na nią z złością.

-Ale ja tak.

Weszłam po schodach i od razu schowałam się do swojego pokoju. Na moim łóżku leżał Ryūk, przeglądający mój podręcznik. Wyrwałam mu go z rąk, a ten cicho zarechotał niczym ropucha. Swoją drogą nienawidzę płazów.

-Czyżby jesteś w nie humorze?

-Spotkałam trupa, który od dłuższego czasu mnie śledzi.- Obdarowałam boga nienawistnym spojrzeniem. On jedynie wybuchnął śmiechem. Mam ochotę go udusić.- Dlaczego ożywiłeś Mello?

-Nudziło mi się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top