二十五

-Shinigami są wśród nas. Dopóki nie poznamy dokładnej liczby notatników, ciężko stwierdzić ile może ich być i ilu, ingeruje w nasze śledztwo.

-Chcę przypomnieć, że nie każdy bóg ma tylko jeden notatnik.- Przerwałem wykład komendanta, tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich wokół.- Przy Sayu nie było notatnika, czyli musi mieć go ktoś inny. Jednak co, jeżeli posiada on jej notatnik i swój? W takim wypadku są ich dwa, ale nie oznacza to, że musi być dwóch bogów.

-W takim wypadku trzeba dowiedzieć się, kim jest ich właściciel. Dokładnie badamy jej rozmowy i aktywność. Jak na razie ciężko cokolwiek znaleźć. Nie można jednak wpadać w panikę.

-Twój syn nie żyje.- Podniosłem się z krzesła i spojrzałem na niego z wściekłością wypisaną na twarzy.- Kaito umarł, bo chcieliśmy na siłę udawać, że mamy wszystko pod kontrolą.

-Riggs...

-Nie Kagawe. On chce nas zgiąć, dlatego atakuje nas po kolei. Dzisiaj ty, jutro rodzina kogoś z nas. Wybije nas jak robaki, dopóki nie zegniemy się pod nim.

-Japońska policja nigdy się nie podda.

-Więc odchodzę z policji, bo nie chcę dostać telefonu z informacją, że moja rodzina właśnie popełniła samobójstwo skacząc z mostu pod pociąg.

-W tej chwili siadaj na miejsce Riggs!- Mężczyzna walnął pięścią o stół, a wszyscy momentalnie mocniej wcisnęli się w krzesła.- Mamy temu zapobiec, aby więcej nikt niewinny nie zginął.

-Do jasnej cholery, nie żyje twoje jedyne dziecko!

-Kaito...

-Był moim przyjacielem i na pewno nie zasługiwał na śmierć.- W moich oczach pojawiły się łzy, które nie miały prawa wypłynąć.- Był w moim wieku, całe życie stało przed nim otworem, a teraz gryzie piach, bo jego ojcu zachciało się przeciwstawiać mordercy. Doku jest bezwzględny. Nie jest tak słaby jak Kira. Pogrywa z nami, bo dla niego to zabawa. Jakaś chora gra, której reguły poznajemy z każdym kolejnym morderstwem. Kiedy to ma się niby skończyć?

-Doku to zwykły szczeniak, któremu w końcu podwinie się noga. Nie jest niepokonany.

-Na pewno tak będzie, ale kiedy to nastanie? Jak wybije nas wszystkich, czy jak uzna, że znudziło mu się to przedstawienie i zostawi nas w kompletnej rozsypce?

-Jesteśmy od niego silniejsi. Mamy Sayu.

-Skąd macie pewność, że to ona jest Doku? Jest tak przerażona, że zapomina jak się nazywa. Ta dziewczyna nie ma prawa być mordercą!

-A Kodoku? Skąd masz pewność, że ona nim na pewno nie jest?

Chwyciłem swoją torbę, a na szyję zarzuciłem szalik. Wyminąłem siedzących obok mnie mężczyzn i ruszyłem w stronę drzwi. Słyszałem za mną ciche szepty, które z każdą chwilą rosły. Na szczęście w dłoniach miałem już telefon i słuchawki. Nagle drzwi do sali otworzyły się z trzaskiem, a do środka wpadła cała czerwona sekretarka szefa. Z czystej ciekawości zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Podała telefon Kagawe, a ten niechętnie przyłożył go do ucha. Po chwili na jego twarzy pojawił się okropny grymas złości. Mocniej złapał telefon, odwrócił się w stronę tablicy i z całej siły cisnął w nią urządzenie. Komórka rozpadła się na setki małych kawałków i rozwaliła po całym pomieszczeniu. Nagle nastała cisza, przerywana jedynie głośnymi oddechami Kagawe. Po dobrej minucie mężczyzna odwrócił się w stronę pracowników, a na jego twarzy ponownie zagościł spokój. Mimo to w jego oczach nadal było widać nienawiść i złość.

-Kuramotu nie żyje. Doku znowu kazał oddać Sayu. Został jej tylko dzień, a ty...- Mężczyzna popatrzył się na mnie, a na jego twarzy zagościł dziwny rodzaj satysfakcji.- Oddajesz nam klucze do mieszkania, albo wejdziemy tam siłą.

-Ale o co chodzi?

-Kodoku mówiła, że go zabije. Wiedziałem, że ta dziewczyna...

-Jest niewinna.- Zacisnąłem dłonie w pięści i gotowy byłem do obrony.- Macie zostawić ją w spokoju.

Mężczyzna kompletnie zignorował moja słowa i kazał kilku osobom mnie obezwładnić. Ja jednak dobrowolnie podałem jednemu z nich klucze i spojrzałem wściekle na Kagawe. Mężczyzna przekazywał jakieś informacje sekretarce. Dopiero kiedy oderwał się od niej, swoją uwagę skupił na mnie.

-Kodoku obiecała, że kiedy dowie się kim jest Doku, każe wpisać mu do notatnika Kuramotu. Czy to nie oczywiste, że wie kim jest morderca?

○○○

Poczułam jak ktoś brutalnie łapie mnie za rękę i zaczyna prowadzić mnie w jakimś nieznanym mi kierunku. Dopiero po chwili marszu byłam w stanie otworzyć oczy. Od razu poraził mnie blask starych jarzeniówek. Lekko zasłoniłam dłonią twarz, jednak po chwili zostałam wrzucona do jakiegoś ciemnego pokoju. Na szczęście udało mi się utrzymać równowagę i oparłam się o jedną z brudnych ścian. Za mną rozległ się cichy, męski śmiech. Odwróciłam się w tamtą stronę i zgromiłam Mello morderczym wzrokiem.

-Mihael Keehl.- Usiadłam na krzesełku naprzeciwko blondyna. Starałam się zachować spokój i powagę. Nieprzyjemny zapach grzyba, drażnił mój  węch i powodował drapanie w gardle.- Zabity przez Kiyomi Takadę, a następnie ożywiony przez Boga Śmierci, Ryūk'a. Biedny chłopiec, który przez pięć lat tkwił w grobie. Smutna historia. Niesamowite zmartwychwstanie wpiszesz sobie do CV?- Widziałam jak w jego oczach pojawia się zwątpienie. Nie wiedział, że wiem aż tyle.- Słabszy od Near'a, głupszy od Lawliet'a. Znaleźć musiał sobie mafię, bo tylko wśród kompletnych idiotów potrafił zabłysnąć. Nigdy nie posiadający domu i zrozumienia drugiego człowieka... chociaż był ktoś taki. Matt, prawda? Zginął w wybuchu, a ty dopiero wtedy stałeś się prawdziwie samotny. Chciałeś go zastąpić Kaito, jednak on nawet w połowie nie był tak genialny jak Matt. Jego śmierć była tylko wymówką, żeby ukraść notatnik i zabić tych wszystkich którzy byli winni śmierci twojego jedynego przyjaciela. Taki słaby... przecież on zginął po to, abyś mógł  zniszczyć notatnik.

-Urusai! [Zamknij się]

Mello podniósł się z krzesła i kopnął w moje tak, że poleciałam do tyłu na plecy. Przez chwilę nie mogłam oddychać, przez mocne uderzenie o ziemię. Mimo to szybko się podniosłam, postawiłam krzesło i ponownie na nim usiadłam, jak gdyby nigdy nic. Mężczyzna nadal nerwowo chodził po pokoju. Strasznie śmieszyło mnie jego zachowanie. Wyprowadziłam go z równowagi, a przecież byłam nikim. Zwykła marionetka w rękach Boga Śmierci zdenerwowała człowieka, który oszukał śmierć i wrócił do żywych.

-Wiesz, że znowu umrzesz? Znowu zostaniesz wsadzony do trumny? Jednak tym razem postaram się o to, żeby każda osoba która mi zagrozi, spłonęła.

-Grozisz mi?!- Mężczyzna przybliżył się do mnie na tyle, że czułam jego ciepły oddech na twarzy.- Yare! Jak tylko dostanę notatnik wpiszę cię do niego jako pierwszą!

-Ano Shipai [odwal się], nic ci nie zrobiłam. Do tego Kaito umarłby prędzej czy później. Twoi znajomi mają do tego tendencję.

Znowu poczułam jak moje krzesło jest odpychane do tyłu, a ja upadam plecami na twardą ziemię. Mello wyminął mnie i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Zaczęłam cicho się śmiać. Może i byłam w tragicznym położeniu, czekając na pobicie i gwałt, a potem kulkę w głowie, ale mimo to Mello śmieszył mnie coraz bardziej. Nie potrafił pogodzić się z śmiercią. Przez tyle lat brzydził się notatnikiem i chciał pokonać Kirę, a na końcu i tak zniża się do jego poziomu i pragnie się nim stać. Mello, niezwykle biedny chłopiec  z blizną na twarzy, upada każdego dnia coraz bardziej, a to wszystko dzięki mnie. Zabijanie ludzi nie dawało mi takiej przyjemności, jak niszczenie ich bliskich. Kocham siać między nimi strach i doprowadzać na skraj załamania. Chcę żeby bali się wypowiedzieć moje imię, bo będą wiedzieć, że to zakończy się ich pewną śmiercią. Mają złożyć mi pokłon i upaść na kolana. Stanę się ich własnym bogiem. Bogiem życia i śmierci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top