三十四

-Proszę cię Light. Wycisz ten telefon, albo on za chwilę wyleci za okno.

-Tatsuo do ciebie dzwoni.

-To wyrzuć go za mnie.

Przykryłam się kołdrą i odwróciłam na drugi bok. Usłyszałam obok siebie jedynie westchnięcie Light'a i głos Suo, który dotkliwie ranił moje uszy. Zwinęłam się w kłębek i mocniej przykryłam kołdrą. Nie chciałam tego słyszeć.

-Kodoku?

-Kodoku śpi. Mam jej coś przekazać?

-Kim jesteś?

Głos Tatsuo był zimny i dość ostry. Zaśmiałam się przez to cicho. Czyżby zazdrość zrobiła swoje?

-Retsu. Jestem jej znajomym z uczelni.- Delikatnie wychyliłam się spod kołdry i spojrzałam na Light'a. Na jego twarzy krył się wredny uśmiech. Ten widok od razu poprawił mi odrobinę humor.- Jednak chyba nie jestem tutaj najważniejszy. Dlaczego dzwonisz do niej od dwóch godzin?

-Moja mama wczoraj spotkała ją w kiepskim stanie. Wiesz może o co chodzi?

-Nie chciała mi powiedzieć. Zadzwoniła do mnie wieczorem i poprosiła żebym dotrzymał jej towarzystwa.

-Ale wszystko jest z nią w porządku?

- Dowiem się tego, jak się obudzi.

-Przekażesz jej, żeby do mnie oddzwoniła.

-Przekazać mogę zawsze, ale nie obiecuję, że zadzwoni do ciebie.

Na twarzy Light'a malowało się całkowite rozbawienie, które kompletnie nie pasowało do jego poważnego tonu głosu. Znowu cicho się zaśmiałam i ukryłam twarz w poduszce. Ciekawe czy Suo powiedział swojej matce o tym, że ja byłam tylko chwilowym uniesieniem, które zakończyło swój pobyt w jego życiu.

-W takim razie dzięki, Retsu.

Light rozłączył się z mężczyzną i podał mi telefon. Od razu go wyłączyłam i wrzuciłam do szafki obok łóżka. Kątem oka widziałam jak Kira wychodzi z mojej sypialni, zostawiając mnie samą. Wtedy zrozumiałam, jak w kiepskim stanie jestem.

Każda kostka dawała silnie o sobie znać, a ból głowy wrócił ze zdwojoną siłą. Do tego niemiłosiernie paliło mnie gardło, które domagało się chociażby kropli wody. Wyczołgałam się łóżka i podpierając o ściany doszłam do kuchni, w której było zbyt jasno. Pomimo burzowych chmur, gdzieniegdzie wyłaniały się promienie słońca, które raniły moje oczy. Odwróciłam się plecami od okna i otworzyłam butelkę wody, którą opróżniłam do połowy. Nagle do kuchni wszedł Ryūk. Bóg zmierzył mnie wzrokiem i chwycił jabłko, które ugryzł, a nie połknął w całości tak jak zawsze. Do tego był dziwnie przybity. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

-Nie lubię alkoholu Doku.

-Czyżby kac?

-Boli mnie głowa i nawet jabłka nie smakują tak jak wcześniej.

-Czyli kac.

Bóg lekko kiwnął głową i od razu się skrzywił. Mimo to zrobił kolejnego gryza jabłka, a potem następnego, aż w końcu połknął cały ogryzek. Nagle drgnął, a na jego twarzy ponownie zagościł ogromny, krzywy uśmiech, który na myśl nadal przywodzi mi starą ropuchę.

-I po problemie.

 Wyminął mnie i wyszedł z kuchni. Ja jedynie ukryłam twarz w dłoniach i cicho jęknęłam. Myślałam, że to pomoże zapomnieć mi o tym wszystkim, co wczoraj się wydarzyło, jednak prawda okazała się być inna. Ból głowy, z każdą chwilą stawał się coraz większy, a ja coraz bardziej chciałam zniknąć. Od dawna nie czułam takiego przygnębienia. Smutek mieszał się z rozgoryczeniem i poczuciem beznadziejności. Nie mogąc tego znieść poszłam pod prysznic, jednak zimna woda nie zrobiła zbyt wiele. Zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą koszulkę i spodnie, a następnie położyłam się na kanapie w salonie. Obok mnie nie było Ryūk'a. Light natomiast cicho krzątał się w kuchni. Przykryłam się kocem i przewróciłam na drugi bok. Każdy dźwięk znowu atakował mnie ze zdwojoną siłą.

-Chcesz trochę?

Nade mną stanął mężczyzna z szklanką pełną jakiejś pomarańczowej mazi. Wyglądało to ohydnie, ale wzięłam od niego naczynie i wypiłam całą jego zawartość. O dziwo to coś było dobre i nie wywołało u mnie odruchów wymiotnych. Wewnątrz modliłam się tylko, żeby nie było tam żadnych tabletek gwałtu, czy czegoś podobnego.

-Ufam tobie na tyle, że nie będę się pytać co to za magiczny specyfik.

-Może i lepiej.- Na jego twarzy pojawił się uroczy, a zarazem tajemniczy uśmiech. Znowu poczułam to dziwne ciepło w brzuchu.- Ale powinno postawić cię to na nogi. Jako Doku musisz być zawsze gotowa na atak.

-Odnośnie spraw Doku.- Odłożyłam szklankę na podłogę  i usiadłam na łóżku.- Widziałeś Ryūk'a?

-Nie. Powiedział, że musi coś zrobić i wyszedł.

-Muszę z nim porozmawiać.- Ponownie opadłam na łóżko i przykryłam się kołdrą.- Odnośnie tego z wczoraj... nie wiem co strzeliło mi do głowy.

-Jeżeli chcesz mogę o tym zapomnieć. Byłaś pijana, to zrozumiałe.- Mężczyzna spojrzał głęboko swoimi ciemnymi oczami, w moje szare. Przeszły po mnie ciarki.- Ale czy chcesz tego?

-Nie. Nie zapominaj o niczym.

   ●●●    

Postawiłem na stole przed dziewczyną kubek z ciepłą kawą. Ta od razu wciągnęła jej zapach i upiła kilka łyków. Nie mogłem patrzeć się na to, jak pije zasłodzoną do granic możliwości kawę z litrem mleka. Kou zeszłaby chyba na zawał, gdyby było dane jej oglądać ten horror.

-Nie musisz się nią tak przejmować. Może coś robi i nie ma czasu zadzwonić?

-Moja mama mówiła, że wyglądała okropnie. Gdyby nic się nie stało...

-A może była niewyspana? Albo miała zły dzień? Za bardzo dramatyzujesz Suo, ona ma własne życie.

Ma własne życie... słowa Izanami sprowadziły mnie na ziemię. Głos tego mężczyzny brzmiał tak samo jak ten, kiedy dzwoniłem do niej odnośnie sprawy z wyjściem do pubu. Zastąpiła mnie kimś nowym. Zapewne młodszym, w końcu między nami było prawie dziesięć lat różnicy.

-Zamówić tobie taksówkę?

-Słucham?- Dziewczyna oderwała się od swojego telefonu i spojrzała na mnie pytająco.-Mogę wrócić metrem. O tej godzinie powinno być kilka pociągów do Saitamy.

-Wolę mieć pewność, że po drodze nic ci się nie stanie. Zapłacę za przejazd.

Wstałem od stołu i poszedłem po telefon. Następnie stanąłem w drzwiach i przyłożyłem urządzenie do ucha. Po chwili rozległ się w nim radosny głos kobiety. Kiedy dopełniliśmy wszystkich formalności, wsadziłem telefon do kieszeni. Przede mną pojawiła się Izanami. Kobieta przybliżyła się do mnie i położyła swoją dłoń na moim torsie. Pachniała czekoladą, przez co poczułem ukłucie głodu.

-Suo.- Kobieta przejechała dłonią po moim torsie. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.- Zapłaciłeś wczoraj za alkohol, a teraz jeszcze za taksówkę. Jak mogę ci się odwdzięczyć?

-Zapomnieć o tym, co się tutaj wydarzyło.

Dziewczyna nadal wpatrywała się we mnie pięknym czekoladowymi oczami i uśmiechem na twarzy. Dopiero kiedy dotarł do niej sens moich słów, momentalnie spoważniała. Odsunęła się ode mnie i wyminęła w drzwiach zatrzaskując się w sypialni. Stanąłem w korytarzu, nie czując praktycznie nic. Moje uczucia tak jakby zostały całkowicie wyłączone.

Nagle drzwi od sypialni otworzyły się z hukiem, a do przedpokoju wypadła wkurzona kobieta. Zarzuciła na siebie kurtkę i założył buty. Następnie stanęła przede mną, z wściekłością wypisaną na twarzy.

-Wykorzystałeś mnie jak ostatnią dziwkę!- Cała poczerwieniała na twarzy, przez co wyglądała jak wkurzony elf.- Myślałeś, że jak zapłacisz za kilka drinków to możesz mnie wykorzystać?! Jesteś skończonym idiotą Riggs! Żeby ta cała Kodoku zrobiła z tobą to samo, co ty ze mną.

Kobieta odwróciła się na pięcie i wyszła na korytarz, trzaskając drzwiami. Na mojej twarzy znajdowało się zdziwienie. Jej atak złości był bardzo krótki i pozbawiony wielu słów, którymi mogłaby mnie zranić. Izanami była nadzwyczaj spokojna i opanowana. Kou na jej miejscu rozniosłaby mieszkanie i najbliższą okolice.

Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Narzuciłem na swoje ramiona kurtkę i zawołałem Hiro. Pies do mnie podbiegł, a ja przypiąłem go do smyczy. Ten od razu zaczął radośnie skakać po moich nogach. Cicho się zaśmiałem i zrobiłem mu zdjęcie. Muszę zacząć wszystko od nowa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top