十二
-Może pójdziemy na kawę?
-Nie słyszałeś o tym wypadku?
Spojrzałam pytająco na Tatsuo, a ten dopiero po chwili uderzył się w czoło i cicho zaśmiał. Jego reakcja było dość dziwna. Nigdy nie widziałam w nim takiego zmieszania.
-Zapomniałem.
Stanęliśmy przed wejściem do kawiarni, gdzie znajdowało się kilka zniczy i zdjęcie martwej kobiety. Poczułam dziwny przypływ szczęścia. Ja to zrobiłam. Ja doprowadziłam ludzi na skraj załamania. A wpisałam tylko kilka prostych zdań do notatnika.
-Podobno przytrzasnęła ją roleta.
Tatsuo spojrzał na mnie i przybliżył się do drzwi od kawiarni. Spojrzał na ich zamknięcie, a potem znowu na mnie.
-Ale one są zakładane od dołu.
-Może zmienili je po tym wypadku?
-Kawiarnia jest zamknięta od tego dnia. Podobno nawet sam właściciel nie jest w stanie tam wejść.
-Zabrzmiałeś jak policjant.- Cicho się zaśmiałam, na co on jedynie nieudolnie się zaśmiał. Między nami zaczęła tworzyć się napięta atmosfera.
-To nie jest nasza sprawa. Nie może nas męczyć czyjaś śmierć.
○○○
Stanęłam przed regałem, który od góry do dołu, był wypełniony przez Pocky. Od razu chwyciłam zwykłe czekoladowe i truskawkowe dla siostry, a dla siebie wybrałam zwykłą wodę. Potrzebuję picia, tylko to się liczy w tym momencie.
-A jabłka?
Podskoczyłam delikatnie do góry, kiedy usłyszałam za sobą głos Ryūk'a. Bóg stanął obok mnie i wskazał na dział z owocami.
-Nie będę ich teraz kupować.
-A ja nadal mam notatnik.
Bóg złapał za moją torbę i dość mocno ją pociągnął. Kurczowo za nią złapałam i wyrwałam ją z jego uścisku. Prawie biegnąc między regałami, szukałam Tatsuo. Znalazłam go dopiero przy lodówkach. Wybierał rybę, dość energicznie gestykulując.
-Kodoku, mam problem.- Palcem zaczął wskazywać na pojedyncze ryby. Wszystkie wyglądały identycznie.- Którą lubisz najbardziej?
-Zjem każdą rybę.
-W takim razie poproszę tą pierwszą.
Sprzedawczyni podała mu spakowane mięso, a wtedy poszliśmy prosto do kasy. Moje zakupy w porównaniu do jego były naprawdę ubogie. Ja miałam ledwo trzy produkty, a on koszyk wypełniony do pełna. Kiedy zapłaciłam za siebie, wyszłam przed sklep do Hiro. Szczeniak zaczął skakać po mnie, jednak po chwili zaczął warczeć patrząc się za mnie. Nie odwracałam się, bo wiedziałam co mnie tak spotka. Wystarczył mi tylko delikatny zapach siarki i jego ciężki charczący oddech.
-Idziesz Kodoku?
-Tak.
Podeszłam do Tatsuo który stanął obok przejścia przez pasy. Trzymając w ręku smycz oraz ubogie zakupy, przeszłam przez drogę. Nadal nie patrzyłam za siebie, jednak nadal czułam jego obecność. Ściskałam kurczowo swoją torbę, próbując tym samym nie wejść w coś po drodze.
-Myślałem o pójściu na kawę, ale chyba jednak zostanę przy zaległym obiedzie.- Z myśli wyrwał mnie głos mężczyzny. Pokiwałam niepewnie głową.- Kupiłem dużo i raczej uda mi się coś z tego stworzyć.
-Jeszcze nigdy facet dla mnie nie gotował.
Spojrzałam na niego z uśmiechem, a on go odwzajemnił. Jego obecność działała na mnie kojąco. Pozwalał zapomnieć mi o Bogu Śmierci, który cały czas za mną leciał.
-No cóż. Zawsze musi być ten pierwszy raz.
●●●
Wpuściłem Kodoku do mieszkania, a sam od razu schowałem się w kuchni. Oczywiście obok mnie pojawił się Hiro, który otrzymał zasłużoną miskę karmy. Pod sam koniec spaceru dziewczyna niosła go na rękach, bo za bardzo się zmęczył. Ewentualnie jest bardzo dobrym aktorem.
-Pomóc w czymś?
Do kuchni weszła Kodoku. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, a ja pokiwałem przecząco głową. Widziałem jak teatralnie przewraca oczami i opiera się o blat.
-Zrobię to sam. Od początku do końca.
-To może chociaż dasz mi obrać marchewkę? Twoja technika błaga o pomstę do nieba.
Kodoku zabrała ode mnie obieraczkę i marchewkę. Dziewczyna bez problemu zaczęła oczyszczać kolejne warzywa. Ja za to wsadziłem rybę do piekarnika i włożyłem ryż do wody. Niecałą godzinę później usiedliśmy przy stole. O dziwo to co zrobiłem było jadalne, a wręcz dobre.
-Mam nadzieję, że cię nie otruję.
-Otrujesz?- Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.-To jest przepyszne.
Po chwili kolejna porcja ryby skończyła w jej buzi. Zaśmiałem się na ten widok. Przy mnie zachowywała się naturalnie. Wszystkie kobiety jakie do tej pory poznałem tego nie potrafiły. Musiały być piękne, mieć idealnie nałożony makijaż, a o jedzeniu przy mnie nie było mowy.
Kodoku za to była kompletnie inna. Nie kryła się z tym, że jest człowiekiem, nie cyborgiem który ma tylko pachnieć. Do tego była cholernie inteligenta. Nie spodziewałem się, żeby ktoś tak młody rozumiał aż tyle. Może było między nami prawie dziesięć lat różnicy, ale nie raz miałem wrażenie, że rozmawiam z osobą o wiele starszą.
-Tatsuo?
-Tak?- Z rozmyślen wyrwał mnie jej delikatny głos.
-Ktoś dobija się do twoich drzwi.
-Racja.
Wstałem od stołu, po drodze uderzając się małym palcem o futrynę drzwi. Cicho przekląłem i skacząc na jednej nodze, dłonią przytrzymując zranioną stopę, doskoczyłem do drzwi. Za mną rozległ się śmiech dziewczyny. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Po chwili jednak przybrałem poważny wyraz i pomimo bólu stopy postawiłem ją na ziemi. Otworzyłem drzwi, uprzednio zapominając sprawdzić przez judasza kto pod nimi stoi.
-Tatsuo! Kopę lat!
Poczułem tylko jak ktoś mnie obejmuje i klepie po plecach. Następnie ten ktoś ściągnął buty i bez oporu wszedł do salonu. Poszedłem za nim, a dopiero wtedy zrozumiałem, że to Kaito.
Kaito był moim znajomy z czasów szkoły. Jego ojciec jest moim szefem i to dzięki niemu po części dostałem stanowisko. Jednak od naszego ostatniego spotkania, on bardzo się zmienił. Zafarbował włosy na blond i zaczął ubierać się jak koreańskie gwiazdy popu. Pokręciłem głową z niezadowoleniem, ale mimo to i tak ucieszyłem się na jego widok.
-Kaito... dawno się nie widzieliśmy. Poznaj Kodoku.
Wskazałem na dziewczynę, która już lekko blada siedziała skulona na krześle. Mężczyzna podał jej dłoń, a ona delikatnie ją uścisnęła. Pewność siebie Kaito na prawie każdego działa pesząco.
-Nie wiedziałem Suo, że masz dziewczynę, bo pierścionka jeszcze nie widzę.
-Tak naprawdę jestem jego przyjaciółką.- Dziewczyna wstała z krzesła i szeroko uśmiechnęła się w moją stronę. Poczułem ukłucie w sercu.- I jeżeli się nie obrazicie, to pójdę już do domu. Zasiedziałam się trochę.
-Nie musisz jeszcze iść.
Stanąłem na drodze dziewczyny i pomimo wielkiego bólu, który zaczynał mnie powoli rozrywać, obdarzyłem ją uśmiechem. Ona natomiast pokiwała przecząco głową i mnie wyminęła, ubierając tym samym buty.
-Jak kolejny raz przyjdę do domu po dwudziestej, zostanę zmuszona do wyprowadzki. Dziękuję za obiad i spacer. Do zobaczenia.
-Hej.
Odmachałem dziewczynie, która po chwili zniknęła w drzwiach. Cicho westchnąłem i wszedłem do salonu, gdzie na kanapie rozłożył się Kaito.
-No, no... piękne mieszkanie i dziewczyna. Czego chcieć więcej?
-Dlaczego przyszedłeś?
-No co ty? Tak witasz starego przyjaciela?- Przewróciłem oczami i usiadłem na fotelu czekając aż mężczyzna zacznie gadać.- Ojciec mnie wysłał na zwiady. Podobno tropisz Kirę.
-Przed chwilą go poznałeś.
-Co? Że niby ona?- Facet wybuchnął śmiechem.- Naprawdę mój ojciec ją o to podejrzewa?
-Tak i z tego powodu kazał mi ją śledzić. W jej zachowaniu nie ma nic podejrzanego. Jest spokojna, przyjacielska i nigdzie w jej otoczeniu w oczy nie rzucił mi się Shinigami, ani notatnik.
-Może dobrze go ukryła?
-Wątpię. Byłem u niej w domu. Zachowywała się tak jak zwykle.
-A rozmawiałeś z nią o tej śmierci w kawiarni, tak jak kazał mój ojciec?
-Tak.- Potarłem powieki dłońmi, ten ból staje się nie do wytrzymania.- Była naturalna, sama powiedziała mi o śmierci tej kobiety, jak zaproponowałem pójście na kawę.
-Chcesz mi powiedzieć, że poszliście na kawę?
-Tak...
-Nie wierzę, wiecznie zajęty pracą Suo znalazł osobę, dla której oderwał się od papierów. Nieźle cię musiało kopnąć.
-Szef dał mi takie zadanie.
-Kazał się tobie w niej zakochać?
-Nie zakochałem się w niej.
Z każdą chwilą czułem jak tracę nad sobą kontrolę. Pod powiekami poczułem piekące łzy, które nie mają prawa bytu.
-Z nikim wcześniej nie chodziłeś na kawę.
-Możemy zmienić temat?
-Już wiem co chciałem wiedzieć, więc teraz opowiedz mi o mieszkaniu. Dawno się nie widzieliśmy, a ty zdążyłeś uciec od rodziców.
Zignorowałem chichot Kaito i zacząłem opowiadać o tym co działo się od dnia
ukończenia szkoły. Może i udało mi się uciec od tego bólu, który trawił mnie od środka, jednak nadal w głowie miałem słowa dziewczyny i ten szczery uśmiech. Uśmiech, jakim obdarzała mnie od początku naszej znajomości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top