六
Opadłam twarzą na łóżko i cicho westchnęłam, byłam wyczerpana po dzisiejszym dniu. Jedyne o czym myślałam to wskoczenie w ciepłą piżamę, a następnie zanurkowanie pod kołdrę i sen. To wszystko jednak nie mogło stać się od razu.
Nagle poczułam jak ktoś dotyka mojej torby i zaczyna w niej grzebać. Od razu się podniosłam i wyrwałam rzecz z dłoni Shinigami'ego. Tym samym wywołałam u niego niepohamowany atak śmiechu. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i razem z notatnikiem schowałam się w łazience. Zaraz po zamknięciu drzwi na klucz, odłożyłam Death Note'a na szafce, a twarz opłukałam zimną wodą. Oparłam dłonie na umywalce i wpatrywałam się w swoje niewyraźne odbicie na jej dni.
Nadal nie mogło do mnie dojść to, co stało się przez ten niecały tydzień. Byłam świadkiem śmiertelnego wypadku. Wtedy na ławce, w praktycznie centrum miasta, znalazłam Notatnik Śmierci. Prawdziwy. Tego samego dnia odnalazł mnie jego właściciel, który nie jest tylko wytworem mojej martwej wyobraźni, a czymś materialnym. Ma obsesję na punkcie jabłek i widzę go tylko ja. Chce odebrać mi notatnik, ale jednak tego jeszcze nie zrobił. On się ze mną bawi, jednak dlaczego bronię tego cholerstwa? Death Note dla nikogo nie okazał się zbawienny, a Bogowie Śmierci przynieśli tylko zamęt i zniszczenie. Ryūk zabił ostatniego właściciela dziennika, dlaczego nie miałby zrobić tego samego ze mną w chwili, kiedy go odzyska?
Odsunęłam się od umywalki i chwyciłam Death Note'a. Zaczęłam wertować kartki w poszukiwaniu jego imienia i nazwiska. Od dziwo wszystkie japońskie znaki zmieniły się na w zwykłe litery. Bez problemu mogłam wszystko odczytać. Ten dziennik nie jest tylko od zabijania. Jest dużo bardziej "rozwinięty" niż początkowo myślałam. W pewnym momencie zaczynałam jednak wątpić w to, czy w nim odnajdę to nazwisko którego poszukuję. Wtedy coś odtrąciło moją dłoń, a kartki zaczęły same się przewracać. W końcu się zatrzymały, a na czerwono zabłysły litery: Light Yagami. Po moim ciele przeszły dreszcze.
-Ryūk?
-Tak?
Pod drzwiami usłyszałam zachrypnięty głos boga. Musiał mnie albo podsłuchiwać, albo podglądać w dziurce od klucza. Zboczeniec i dziwak w jednym.
-Czy jeżeli ktoś został wpisany do notatnika, można to cofnąć?
-Mam gumkę.
-Co?
-Gumkę. Jeżeli wymażesz nazwisko osoby zapisanej ona ożywa, albo nie umiera, jeżeli jej czas śmierci jeszcze nie nadszedł.
-Czyli mogę ożywić każdego, kogo mi się podoba?
-Jego ciało nie może być spalone.
Zamknęłam notatnik i weszłam pod prysznic, uprzednio zatykając dziurkę od klucza kawałkiem papieru. Po szybkiej kąpieli założyłam na siebie nieśmiertelnego jednorożca i z Death Note'm w dłoni wyszłam z łazienki. Ryūk wisiał w powietrzu obok mojego łóżka z krzywym uśmiechem. W dłoni trzymał jabłko, w które wpatrywał się niczym w swoją kochankę.
-A jeżeli nie żyje od ośmiu lat?
-Zmartwychwstanie.
-Daj mi gumkę.
-Nie.
Shinigami wgryzł się w jabłko, a trochę soku spłynęło mu po kąciku szerokich ust. Na szczęście z każdym dniem, coraz bardziej przyzwyczajałam się do jego wyglądu i nie budzi we mnie tak wielkiego strachu, jak na samym początku.
-W takim razie sama sobie ją wezmę.
Podeszłam do Boga i wsadziłam dłoń do pasa, w którym było miejsce na notatnik. Zamiast upragnionej gumki, wyciągnęłam ogryzek od jabłka. Skrzywiłam się i wsadziłam go z powrotem. Bóg cicho się zaśmiał.
-Kodoku... mała głupia Kodoku. Myślisz, że pozwolę ożywić ci Kirę? Ten chłopak to chodzące nieszczęście.
-Skąd wiesz...
-Ten Notatnik jest częścią mnie. Jeżeli trzymasz go w dłoniach, słyszę twoje myśli.
No to świetnie.
W rzeczy samej.
Odłożyłam notatnik na łóżko i cicho pisnęłam, kiedy głos Ryūk pojawił się w mojej głowie. To dla mnie zbyt wiele. Przykryłam się kołdrą i zaczęłam nucić jakieś stare kołysanki, które pamiętałam z dzieciństwa. Nagle obok mnie poczułam jak materac się ugina. Wychyliłam się znad pierzyny i spojrzałam na boga, który siedział obok moich nóg. W kościstej dłoni miał ołówek i wyciągnął go w moją stronę. Niepewnie go chwyciłam i usiadłam wpatrując się w żółte oczy boga.
-Co to Ryūk?
-Masz ten notatnik już ponad tydzień. Czas go przetestować.
Znikąd w dłoni Shinigami'ego pojawił się czarny notes. Chwyciłam go i otworzyłam na praktycznie już ostatniej stronie. Wpatrywałam się pusto w kartkę, nie wiedząc kogo mam tam wpisać. Do końca nie wierzyłam w moc notatnika, dlatego traktowałam to raczej jako zabawę.
-I niby kogo mam tu wpisać?
-A kto cię ostatnio zdenerwował?
-Ta kobieta, która wczoraj wsypała mi cukru do kawy. Wiesz jak się nazywała?
-Yuno Akira.
Na kartce drobnym pismem wpisałam jej imię i nazwisko, a potem przygryzłam końcówkę ołówka i spojrzałam na boga.
-Mogę ją zabić jak chcę. Prawda?
Ryūk pokiwał głową. Ponownie przyłożyłam rysik do kartki i zaczęłam skrobać na niej powód jej śmierci. Na końcu zamknęłam notatnik i oddałam go bogu. Ten wsadził go do swojego pasa i przykrył mnie kołdrą.
- Oyasumi no Kodoku. [Dobranoc]
-Dobranoc Ryūk.
●●●
Podniosłem się z łóżka, starając się przy tym obudzić Hiro. Podszedłem do stolika i podniosłem swój telefon. Jest dziesiąta, Kodoku nie powinna już spać. Wybrałem jej numer, a w duchu modliłem się, żeby podała mi prawidłowy.
-Tak?
Cicho odetchnąłem, kiedy w słuchawce usłyszałem jej cichy i zaspany głos.
-To ja, Tatsuo. Wyjdziesz ze mną na spacer?
-O której?
-Myślałem, że za godzinę. Przyjdę tam, gdzie ostatnio się pożegnaliśmy.
-Dobra. Tylko się nie spóźnij. Nie lubię tego.
-Postaram się.
Dziewczyna się rozłączyła, a ja od razu podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej kilka koszulek, następnie wybrałem tą najmniej wygniecioną. Potem założyłem spodnie i skarpetki, a wszystkie brudne ubrania wsadziłem do torby z myślą, że jutro zaniosę je mamie do wyprania.
W kuchni zastałem Hiro, który się obudził i zdążył zjeść całą zawartość miski. Cicho się zaśmiałem i pogłaskałem szczeniaka po głowie. Ten za to polizał mnie po dłoni. Może mieszkam z nim od niecałych dwóch tygodni, ale stał się dla mnie kimś więcej niż tylko zwierzęciem.
-I co Hiro? Idziesz na spacer?
Ściągnąłem smycz psa z lodówki i podpiąłem ją do jego obroży. Szczeniak merdając ogonem szedł za mną. Przed wyjściem z mieszkania założyłem adidasy, a po wyjściu zamknąłem drzwi. Na szczęście tym razem klucze znalazłem bez problemu. Potem wyjście z bloku i zderzenie z światem.
Słońce dzisiaj było zasłonięte przez chmury i nie zapowiadało się na piękną pogodę, a raczej maraton deszczu. Westchnąłem i zacząłem iść przed siebie. Za mną na krótkich łapkach radośnie biegł Hiro. Po raz kolejny na jego widok, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wyciągnąłem z dłoni telefon i zrobiłem pieskowi kilka zdjęć. To powoli przeradza się w obsesję.
●●●
-Witaj Tatsuo.
-Miło cię widzieć Kodoku. Poznaj Hiro.
Dziewczyna podeszła do szczeniaka i od razu go podniosła. Następnie wtuliła się w jego futerko, a ten zaczął lizać ją po niebieskich włosach.
-On jest genialny! Jaka to rasa?
-Shiba.
-Jest tak uroczy.
Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi szarymi oczami, a na jej twarzy pojawił się piękny uśmiech. Coś we mnie drgnęło. Nie przypominała tej dziwaczki ze zdjęć. Miała na sobie białą sukienkę do ziemi i jeansową kurtkę, krótkie włosy były delikatnie pofalowane, a między nie wpięte były drobne kwiatki. Jej szare oczy nie były tak samo mętne, jak tamtego dnia. Było widać w nich błysk. Błysk, którego nigdy wcześniej u nikogo, kto na mnie patrzył nie widziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top