二十九
Usiadłam na niewygodny krześle i mocniej okryłam się kocem w gwiazdki, który przyniósł mi Light. Siedzieliśmy razem na balkonie, co jakiś czas zerkając w stronę salonu, czy żaden z Shinigami nie rozwala mi mieszkania. O ile ja zachowywałam stoicki spokojna, tak mężczyzna obok mnie wyglądał na zdenerwowanego. Cały czas nerwowo stukał palcami, albo wstawał z krzesła, przechodził się po niewielkim balkonie i ponownie siadał.
-Co się dzieje Light?
-Ich obecność mnie przytłacza.- Mężczyzna wskazał na bogów, którzy grali w pokera. Mimo to jego wzrok na pewno zatrzymał się na Ryūk'u. To on działał na niego najbardziej.- Mogą nas wpisać w każdym momencie do notatnika.
-Ryūk tego nie zrobi.- Mocniej otuliłam się kocem, przez zimny nocny wiatr.- A nawet gdyby, to nas ożywi.
-Skąd ta pewność?
-Nadal nie upiekłam mu jabłecznika.
Mężczyzna prychnął i po raz setny dzisiejszego dnia podniósł się z krzesła. Okrążył mnie kilka razy i ponownie wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Jego ciemne oczy, wpatrywały się we mnie, jakby chciały mnie przeszyć na wskroś i odczytać moje najgłębsze sekrety.
-Czujesz jego wzrok na sobie?- Automatycznie odwróciłam się w stronę okna i kątem oka zauważyłam jak bóg co jakiś czas, na mnie zerka znad kart.- Myśli, że chcę cię zabić. Przez to przyprowadził te wszystkie pokraki do ciebie. Mogą mnie kontrolować. Jak on tobie pozwolił na ożywienie mnie?
-Mój plan był prosty.- Ziewnęłam i spojrzałam spod przymkniętych powiek, w czekoladowe oczy Light'a.- Odsunąć od siebie podejrzenia... jak na razie, jest w połowie gotowy.
-Gdyby nie fakt, że on chciał cię ratować za wszelką cenę, ale przy okazji chronić siebie samego, nie tracąc przy tym życia, nigdy nie dałby mi tknąć notatnika.
-Nie chce skończyć jak Zazdrość. To zrozumiałe.
-Zrozumiałe? On nie pozwoli, aby spadł ci włos z głowy, Doku. Nigdy nie widziałem żeby Ryūk, aż tak bardzo ingerował w świat ludzi.
-Nie ingeruje w nie. Po prostu chce się dłużej nami zabawić, a ja jestem do tego idealnym obiektem.
-Nadal mnie nie rozumiesz Doku. Ryūk...
-Właśnie przerywa wam rozmowę.
Drzwi od balkonu się otworzyły, a do naszego stolika podszedł bóg. Jego skrzydła ledwo co zmieściły się w drzwiach. Shinigami stanął obok Light'a i zaczął wpatrywać się w niebo. Tej nocy nawet ciężko było dostrzec księżyc, przez ciemne, burzowe chmury.
- Już nie grasz o jabłka?- Spojrzałam pytająco na boga, jednak ten nawet nie zwrócił na mnie uwagi.- Nakryli cię na kolejnym oszustwie i wyrzucili?
-Niebo nocą w Tokio jest okropne.- Bóg kompletnie mnie zignorował. Następnie odsunął się od Light'a i spojrzał na mnie i mężczyznę.- Jest tak samo okropne, jak wasza dwójka razem.
- Mawiają, że ludzi nawiedzonych przez Bogów Śmierci, zwykle spotyka nieszczęście.- Light uśmiechnął się wrednie i cicho prychnął.- Pamiętasz przyjacielu? To w końcu twoje słowa.
-Irytujesz mnie Shitai. [Trup]
Bóg chwycił swój notatnik i zaczął wertować w nim strony. Light odwrócił od niego wzrok i zaczął cicho się śmiać. Ja za to beznamiętnie wpatrywałam się w tą dwójkę. Ich nienawiść do siebie była ogromna, mimo to w momentach kryzysu, mogli znaleźć wspólny język.
-Kogo wpisujesz do notatnika?
- Imię, które wpisuję do Death Note'e należy do ciebie, Light.
Momentalnie wyrwałam się z myśli i spojrzałam na boga, który skrobał kolejne kreski w notatniku. Oczy Light'a zrobiły się wielkie. Niewiele myśląc wstałam z krzesła i rzuciłam się na Ryūk'a, wyrywając mu notatnik. Przytuliłam do siebie zdobycz i odsunęłam się na drugi koniec balkonu. Rechot boga wypełnił ciemną noc. Następnie połknął jabłko i wrócił do salonu. Ja natomiast nadal siedziałam pod jedną z barierek, kurczowo trzymając notatnik i próbując uspokoić swój oddech. Light jak pomnik, siedział w bezruchu wpatrując się w Death Note'a. Odsunęłam od siebie dziennik i otworzyłam go na ostatniej stronie. Na jej szczycie było zapisane tylko imię Light'a. Odetchnęłam z ulgą, jednak mężczyzna nadal wpatrywał się w notatnik. Niepewnie pokręciłam głową, a ten momentalnie odetchnął. Z salonu nadal dochodziły śmiechy bogów. Nagle poczułam do nich wielką nienawiść.
Bawili się nami ludźmi jak zabawkami. Straszyli nas i drwili. Potrafili zaśmiać nam się prosto w twarz i nie czuć względem nas żadnej empatii. Myślałam, że Ryūk'owi w jakiś sposób na mnie zależy, jednak teraz mnie zawiódł. Wiedział, jak Light i cały plan z nim związany jest dla mnie ważny. Mimo to, bez problemu próbował wpisać do notatnika jego nazwisko. Tak naprawdę nie interesowało go co się ze mną działo. On po prostu sprawdza jaką mam wolę walki o życie, kiedy ją pozna, wpisze mnie jako kolejne nazwisko na liście jego ofiar.
-I co Kodoku? Widzisz już jak to wygląda? Zabije mnie przy najbliższej okazji.
-Nie tylko ciebie. On wpisze tam też mnie. Znudzi mu się to w końcu.
Mężczyzna wybuchnął cichym śmiechem i lekko przekrzywił głowę, patrząc się na mnie z rozbawieniem. W jego oczach błyszczały łzy. Mimo wszystko musiał bać się śmierci. Jednak nigdy nic mi o niej nie powiedział, Mello był bardziej rozmowny w tym temacie. Ale teraz nie żyje. Nie opowie mi nic ciekawego o "drugiej stronie".
-Nigdy mu się nie znudzisz, jesteś jego prywatną odskocznią od ciągłego towarzystwa małomównych i nieinteligentnych pobratymców. Do tego dziwne, że się ciebie nie boi. Zawsze był nieśmiały w stosunku do kobiet.
-Co ty do cholery chcesz mi przekazać Light, bo lekko się gubię.- Podniosłam się z ziemi i podeszłam do drzwi balkonowych, które delikatnie otworzyłam.- Powiedz mi to w końcu prosto w twarz, a nie wymigujesz się od odpowiedzi.
-Ryūk cię w jakiś sposób musiał pokochać.
-Tak jak Zazdrość Misę?- Prychnąłem i mimowolnie się uśmiechnęłam.- Jedyne co Ryūk jest w stanie pokochać to jabłka. Mogłeś to już zauważyć.
Całkowicie otworzyłam drzwi balkonowe i weszłam do salonu. Bogowie kompletnie nie zwrócili na to uwagi i grali dalej. Wyminęłam ich i podeszłam do drzwi, w które ktoś pukał od kilku minut. Zerknęłam przez judasza i o mało nie krzyknęłam. Odsunęłam się od drzwi i wróciłam do salonu.
-Koledzy?- Bogowie na chwilę oderwali się od gry i spojrzeli na mnie. Lekko wzdrygnęłam się na to całe zainteresowanie moją osobą.-Za drzwiami stoi jakiś bóg, który mieni się nawet w ciemności.
-To Aramonia Jasutin Biyondorumēson.- Gukku cicho westchnął i schował swoje jabłka do worka.- Musimy kończyć.
Wszyscy zaczęli powoli wychodzić przez balkon, omijając nadal śmiejącego się Light'a. Nagle mój salon opustoszał i został w nim tylko Ryūk.
-A ty?
-Już idę.- Bóg wziął ode mnie notatnik, a do buzi wrzucił sobie jabłko.- Idź mu otworzyć drzwi i udawaj, że go nie widzisz. Wrócę jak sobie stąd pójdzie.
Kiwnęłam głową i podeszłam do drzwi, kiedy znowu rozległo się pukanie do nich. Otworzyłam je dość szeroko i z całych sił ignorując obecność boga, rozejrzałam się po korytarzu. Lekko się odsunęłam żeby mógł wejść do środka. Potem zamknęłam drzwi i jak gdyby nigdy nic podeszłam do Light'a, który niezmiennie siedział na balkonie.
-Idziemy spać? Jestem zmęczona.
-Tak.
Mężczyzna wszedł do salonu i również ignorując boga, który zaczął przeszukiwać moje mieszkanie, wszedł za mną do sypialni. Oboje położyliśmy się na łóżko i przykryliśmy kołdrą. Nagle Japończyk mnie objął, na co lekko się skrzywiłam. Jego dotyk był inny niż Suo. Bardziej stanowczy i chłodny, mimo to bardzo przyjemny. Delikatnie przesunęłam się w jego stronę. Po chwili poczułam jego ciepły oddech na moim karku. Nie chciałam tego przed sobą przyznać, ale to było przyjemne. Jakaś dziwna siła ciągnęła mnie do niego. Czułam przyjemne ciepło w brzuchu, którego nie mogłam się pozbyć. Mimo to zamknęłam oczy i próbowałam zapomnieć o osobie, która się do mnie przytulała, a ja pragnęłam czegoś więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top