Rozdział 2
- Widzę, że Janine nie potrafi trzymać nerwów na wodzy - Patrick zwrócił się do zdenerwowanego i nieco zszokowanego króla. - To nie wróży nic dobrego. Chyba poddani nie chcieliby takiej królowej... - uśmiechnął się chytrze. Chłopak postanowił być sobą: zachowywać się wrednie tak i samolubnie, przez co ją prowokować, aby puściły jej nerwy. W im gorszym świetle była Janine, w tym lepszej sytuacji był Patrick.
Król pokręcił z rezygnacją głową.
- Janine... Nie zawsze taka była. Wiesz o tym, prawda?
Chłopak delikatnie pokiwał głową.
- Nie prowokuj jej jeszcze bardziej - mruknął ostrzegawczo mężczyzna i rzucił zdziwionemu Patrickowi ostrzegawcze spojrzenie. - Już wystarczy, że straciła matkę - westchnął cicho. - Chcę jej pomóc i uważam, że byłaby świetną władczynią, ponieważ ma mocny i silny charakter. Nie utrudniaj, proszę, uczenia jej dobrych manier. Rywalizacja między wami musi być uczciwa, zrozumiano?
- Naturalnie - odparł chłopak z wymuszonym uśmiechem. Gdy tylko władca odwrócił od niego spojrzenie, zaklął pod nosem.
Zamiast pogrążyć Janine, pogrążył siebie. Wiedział, że dziewczynie i tak dostanie się za nagły wybuch, jednak stało się to przez niego - sprowokował ją.
***
Reszta popołudnia minęła spokojnie. Rodzice Patricka porozmawiali jeszcze chwilę z królem, po czym powrócili do domu. Dwudziestolatek został za to oprowadzony po zamku, który znał na pamięć - w końcu często tam bywał. Znalazło się naprawdę niewiele miejsc, w których do tej poty nie był i o których istnieniu nie miał pojęcia. Na samym końcu został odprowadzony do swojej sypialni, która była trzykrotnie większa niż ta, w jego domu.
Gdy tylko pokojówki opuściły pokój, chłopak wygodnie rozsiadł się na fotelu, napawając się luksusem, który go otaczał.
- Już niedługo zamieszkam tu na stałe - westchnął z zadowoleniem.
***
- O Jezusiu, co się stało, panienko? - spytała z przerażeniem pokojówka. Gdy tylko weszła do pokoju i zobaczyła Janine rozłożoną na łóżko, z podpuchniętymi oczami i rozczochranymi włosami, wiedziała, że coś się wydarzyło. Dziewiętnastolatka trzymała w ręku zdjęcie swojej mamy. Wpatrywała się w nie z tęsknotą.
- Płakałaś? - spytała niepewnie Clarise. Janine podniosła na nią zdziwiony wzrok - zapewne dopiero zorientowała się, że nie jest sama w pokoju. Zawstydzona odwróciła się, przetarła oczy, po czym przybrała maskę niczym niewzruszonej dziewczyny.
Spojrzała na pokojówkę jak na wariatkę i ze spokojem odrzekła:
- Oczywiście, że nie - Umiejętność kłamania opanowała na bardzo wysokim poziomie. Jednak Clarise znała ją bardzo długo i wiedziała, że Janine kłamała. Postanowiła jednak nie odpytywać, wiedziała, że dziewczyna nigdy nie powie jej co ją gryzie. Nigdy nie mówiła. Nie wiedziała, że pokojówka często ją obserwowała, próbowała rozgryźć dziwne zachowanie Jane, która często wyglądała na przybitą, lecz gdy orientowała się, że ktoś ją obserwuje, przyjmowała wredny, niewzruszony wyraz twarzy i wmawiała wszystkim, że nigdy nie płacze i jest silną kobietą. - Kiedy będzie kolacja? Umieram z głodu.
- Właśnie przyszłam panienkę powiadomić, że kolacja będzie gotowa za pół godziny. Mamy więc czas, by poprawić fryzurę, gdyż już nieco się zniszczyła. - odparła służąca.
- Dobrze.
Po chwili do pokoju weszła Sabrina - siostra Clarise, również służąca. Obydwie miały po czterdzieści lat na karku, od dwudziestu lat pracowały w pałacu. Janine urodziła się na samym początku ich pracy w zamku.
Kobiety zabrały się za szykowanie Jane do uroczystej kolacji powitalnej. Dziewczyna nie miała zamiaru na nią iść - Patrick nie był przez nią mile widzianym gościem, a w szczególności kiedy miał mieszkać w zamku przez najbliższy rok. Poprzednio bywał w nim średnio raz na miesiąc i samo to było wystarczającym koszmarem dla Janine. Gdy pomyślała sobie, że będzie musiała patrzeć na Patricka dzień w dzień, robiło się jej niedobrze.
Gdy Jane wreszcie była gotowa do wyjścia, ktoś zapukał do drzwi. Zaskoczone pokojówki prędko podbiegły, aby je otworzyć.
- Janine już wyszła? - spytał Patrick.
- Jeszcze nie - odparła Clarise.
Jane podeszła do chłopaka i spiorunowała go spojrzeniem.
- Czego chcesz? - warknęła.
- Odprowadzić cię do jadalni - odparł Patrick z fałszywym uśmiechem.
- Próbujesz być miły, żeby mieć większe szanse na tron? - prychnęła dziewczyna, wychodząc z pomieszczenia. Sabrina zamknęła za nią drzwi, po czym wraz z siostrą zeszły schodami na dół - do podziemi. Znajdowały się tam sypialnie dla służby. Kobiety mogły tam odpocząć do końca kolacji, po czym wrócić, aby pomóc Jane przygotować się do snu.
- Rozgryzłaś mnie. - chłopak teatralnie złapał się za serce, na co Jane przewróciła oczami. Patrick z każdą chwilą irytował ją coraz bardziej, jednak nie mogła pozwolić sobie na kolejny wybuch. Wtedy jej ojcu puściłyby nerwy i ostatecznie oddałby koronę jej największemu wrogu.
- Nie przewracaj do mnie oczyma - warknął dwudziestolatek, boleśnie łapiąc dziewczynę za rękę, przez co syknęła. - Jeśli będziesz miła, to kiedy zostanę królem, może pozwolę ci tutaj zostać.
Janine zmroziła go wzrokiem.
- O tej koronie możesz sobie tylko pomarzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top