Rozdział 21
- Myślisz, że najlepszym lekarstwem na Roberta będzie inny facet?
- Oczywiście! - Blanka podniosła wzrok z nad telefonu.
Siedziałyśmy po ciemku w naszym hotelowym pokoju, ja czytałam książkę, a moja przyjaciółka od godziny rozanielona patrzyła w ekran smartfona.
- Sama kazałaś mu zaprosić mnie na spacer? - Blanka odłożyła komórkę na łóżko i popatrzyła na mnie poważnie.
- Oczywiście, że nie głuptasie.
- Nie mogę z nim iść. - Spojrzałam na przyjaciółkę i rzuciłam się na łóżko. - Nie chcę tak skakać z kwiatka na kwiatek. Wiesz, że to nie w moim stylu.
- Wiem, ale przecież nie możesz wiecznie być sama. Jest tyle wspaniałych facetów na świecie, a ty myślisz ciągle o jednym. Musimy temu jakoś zapobiec.
- Ale zrozum, że on mi się nie podoba. Nie jest w moim typie.
- A co Robert jest?
- Żebyś wiedziała, że jest! - Nie dawałam za wygraną.
- Ida, proszę, zrób to dla mnie. - Przyjaciółka przesiadła się na moje łóżko. - To tylko spacer, nic się przecież takiego nie stanie.
- No dobrze. - Zgodziłam się. - Ale, żeby to był ostatni raz! - powiedziałam i pogroziłam jej palcem.
- Dzięki, dzięki, dzięki! - Blanka mocno mnie przytuliła. - A teraz wstawaj musimy ci znaleźć jakieś ubranie na jutro. - Dziewczyna pobiegła do szafy.
- Blanka! Co ja do ciebie mówię?
- No, ale Ida. - Przyjaciółka zrobiła smutną minę.
- Nie.
- Proszę... - Nie dałam jej dokończyć.
- Zatkaj się czekoladką - powiedziałam i rzuciłam w nią marcepanową pralinką, której szczerze nie cierpię.
Blanka złapała ją w locie i włożyła sobie do buzi.
- Kocham je - oznajmiła, pokazując mi przy tym swoje czekoladowe zęby.
Wróciłam do czytania książki, a rudowłosa do swojego telefonu.
***
Rano obudziło nas pukanie do drzwi. Oczywiście ja musiałam iść otworzyć, bo moje łóżko jest bliżej.
- Witam panią. - W drzwiach stał uśmiechnięty Boris, który zaraz zaczął mierzyć mnie wzrokiem.
- Cześć. - Zwróciłam na siebie jego uwagę, a on zrobił się cały czerwony.
- Przywiozłem śniadanie. - Wskazał metalowy wózek stojący obok. - Jest Blanka?
- Jestem! - Usłyszeliśmy z głębi pokoju.
- Wejdź - powiedziałam i poszłam do przyjaciółki.
Czułam jego wzrok na sobie, żałowałam, że mam na sobie tylko krótką koszulkę nocną.
Trzeba było brać tą z Kubusiem Puchatkiem.
- Co ciekawego przyniosłeś? - zapytała rudowłosa.
- Czy ty przypadkiem nie pracujesz na recepcji? O ile mi wiadomo to pokojówki zajmują się obsługą pokojów - dodałam, cedząc słowa przez zęby.
Boris nic nie odpowiedział, tylko nerwowo podrapał się po głowie. Jednak Blanka nie wytrzymała i podeszła do wózka. Podniosła srebrne pokrywy, pod którymi znalazła świeże pieczywo, przeróżne dżemy i wysokiej jakości sery. Obok w karawce stał sok pomarańczowy. Kiedy to zobaczyłam wszystkie moje wątpliwości nagle się ulotniły. Wygrał żołądek. Mężczyzna chyba zrozumiał, że głodne kobiety to złe kobiety, więc szybko się wycofał. Powiedział tylko szybko smacznego, a potem dodał:
- Widzimy się o siedemnastej dobrze?
- Tak - odpowiedziałam i już go nie było.
***
Ubrana w letnią, zwiewną, biała sukienkę i czarne sandałki zjeżdżałam windą na parter hotelu. Kiedy wysiadłam nigdzie nie zauważyłam Borisa, więc poszłam poczekać na ławce przed budynkiem. Chwilę później przyszedł on, ubrany był w niebieską koszule i jeansy.
- To dla ciebie. - Wręczył mi białą różę.
- Dziękuję. Gdzie idziemy?
- Widziałaś już może Koloseum? - zapytał.
- Nie, jeszcze nie - odpowiedziałam. - Miałyśmy iść tam dopiero jutro.
- W takim razie, ja cię tam zabiorę pierwszy. - Uśmiechnął się i podał mi ramię, ale go nie przyjęłam.
Nie szliśmy długo, droga zajęła nam parę minut, kiedy byliśmy na miejscu Borisowi akurat zadzwoniła komórka.
- Przepraszam cię, ale to bardzo ważny telefon, muszę odebrać. Poczekasz tutaj?
- Ależ oczywiście - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Usiadłam na ławce i patrzyłam na ludzi, którzy kręcili się koło mnie. Jedni namiętnie się całowali, inni robili sobie zdjęcia, a kilka osób w najlepsze się kłóciło. Boris nie wracał, ale mi to nie przeszkadzało, słońce przyjemnie grzało, a na błękitnym niebie, powoli płynęły małe, białe chmurki. Z każdą sekundą nieobecności Borisa, coraz bardziej wkurzałam się na Blankę, że mnie w to wrobiła. Dużo lepiej czułabym się z nią w tym miejscu. W ogóle najlepiej byłoby mi tutaj z Robertem...
- Już jestem. - Boris nadszedł mnie od tyłu i położył ręce na moich ramionach, a ja podskoczyłam.
- Nie strasz mnie - powiedziałam i uśmiechnęłam się, ale tym razem szczerze.
- Chodź coś ci pokaże.
- Co? - zapytałam.
- Chodź, zaufaj mi - rzekł i wyciągnął do mnie rękę.
Stwierdziłam, że w końcu jestem na wakacjach, a on jest rodowitym Włochem, więc może faktycznie mi coś ciekawego pokaże, dlatego ujęłam jego dłoń. Boris złapał mnie mocno i pociągnął do góry. Zachwiałam się, ale mnie przytrzymał i wpił się moje usta.
Od wyplątałam się z jego objęć.
- Co ty robisz?!
- Nic. - Uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i rzuciłam w niego tą nieszczęsną różą.
- O co ci chodzi?
- O co mi chodzi?! O co tobie chodzi?! Wszyscy jesteście tacy sami!
Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariatkę, ale ja się nie przejmowałam, tylko biegiem ruszyłam w stronę hotelu. Co chwilę odwracałam się, żeby sprawdzić czy Boris za mną biegnie. Na moje nieszczęście po drodze nie spotkałam żadnej taksówki, ale przewagę zyskałam tylko dlatego, że Włocha zatrzymał ciąg jadących samochód.
Zmęczona dotarłam do hotelu, wpadłam do niego jak burza. Obsługa patrzyła na mnie ze zdumieniem, ale ja byłam skupiona na windzie. Kiedy ta w końcu raczyła zjechać na parter, wbiegłam do niej i kliknęłam nasze piętro. W pokoju zastałam Blankę, która tym razem czytała książkę.
- Co się stało, kochana? - zapytała odkładając lekturę.
- On... ten... dupek... - wysapałam. - Pocałował mnie!
Chyba muszę zacząć chodzić na siłownię.
- I?
- Blanka, czy ty naprawdę nie rozumiesz?! Najpierw Conrad potem Patrick, Robert i teraz on! Ja już nie wytrzymuje!
- Ida, spokojnie. - Przyjaciółka podeszła do mnie. - Wszystko będzie dobrze.
- Naprawdę tak myślisz? - zapytałam.
- Tak, gwarantuję ci to - odpowiedziała rudowłosa i przytuliła mnie. - Idź do łazienki i weź sobie ciepłą kąpiel, to cię uspokoi, a ja w tym czasie zamówię kolację.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się słabo i posłuchałam Blanki.
***
Taka kąpiel naprawdę, może zrelaksować człowieka. Zadowolona stałam przed lustrem i nakładałam na twarz maseczkę nawilżającą, kiedy usłyszałam głos przyjaciółki.
- Ja otworzę!
- Jest Ida?
- Nie, nie ma jej. Idź stąd ona nie chce z tobą rozmawiać. - Usłyszałam. Rozpoznałam oczywiście głos Blanki, ale nie wiem z kim rozmawiała. Wiem tylko, że był to męski głos.
- Proszę daj mi wejść, a wszystko wytłumaczę.
- Powiedziałam nie!
- Blanka, kto to? - krzyknęłam z łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top