Rozdział 15
Było późne popołudnie, kiedy wyszliśmy z komisariatu policji. Nie było łatwo wspominać tego wydarzenia i opowiadać o nim obcym facetom. Robert i Blanka również złożyli szczegółowe zeznania. Mężczyzna opowiedział to samo, co mi dzisiaj rano, uzupełniając o wydarzenia w domu. Przyjaciółka natomiast przyznała, że nie zauważyła w zachowaniu szefa niczego podejrzanego. Ja powiedziałam o wszystkim. Policjant powiedział, że zajmą się tą sprawą, a Patrick Wayves, zostanie oskarżony o znęcanie się psychiczne i fizyczne, molestowanie, próbę gwałtu i zostanie dyscyplinarnie zwolniony z pracy.
- Ja już będę zmykać, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - oznajmił Robert, kiedy staliśmy na parkingu.
- Dobrze, a przyjdziesz jutro? - zapytałam.
- Myślę, że znajdę czas dla ciebie, Iduś - powiedział i pocałował mnie w policzek.
Mężczyzna wsiadł do samochodu i odjechał, a Blanka stała i patrzyła się na mnie zdziwiona.
- No co? - zapytałam, uśmiechając się przy tym niewinnie i ruszyłam w stronę domu.
- Iduś?!
- O ile dobrze pamiętam, tak mam właśnie na imię. - Zaczęłam się śmiać.
- Iduś?! - Powtórzyła przyjaciółka, a jej oczy były wielkie jak pięć złotych. - Czy ty masz coś na swoje usprawiedliwienie?
- O czym ty mówisz ja nic nie zrobiłam. Jestem niewinna. - Podniosłam ręce do góry w geście poddania, na co obie zaczęłyśmy się śmiać.
- Opowiadaj wszystko czego nie wiem - zażądała Blanka.
- Już dobrze, dobrze spokojnie. A więc tak... - zaczęłam.
- Całowałaś się z Robertem?! - wykrzyknęła, kiedy skończyłam opowiadać scenę z pocałunkiem. - Kobieto, ale ja ci zazdroszczę!
- Blanka, spokojnie, nie krzycz tak wszyscy się na nas patrzą.
Czy ja zawsze muszę wszystkich uciszać?
- Jak było, mów szybko. - Tym razem Blanka mówiła ciszej.
- Cudownie, nigdy się tak nie czułam.
- Też bym tak chciała. - Kobieta rozmarzyła się.
Opowiedziała Blance resztę historii, a ona słuchała uważnie, przerywając mi co chwilę. Jej komentarze były szablonowe:
"- Jak słodko...
- Jakie to romantyczne...
- Szczęściara z ciebie...
- Też bym tak chciała..."
Kiedy zaczęłam jej opowiadać o Dominicu, przestała gadać i słuchała zafascynowana.
Do czasu...
- Jak on wygląda? - Zadała pytanie spoza dotychczasowego szablonu.
- Jest podobny do Roberta, również umięśniony, trochę niższy i ma zielone oczy.
- O mój Boże! - Dziewczyna zaczęła skakać na środku chodnika, co zainteresowało przechodniów. - Muszę go poznać! Poprosisz Roberta o numer do niego?
- Zobaczę co da się zrobić. - Uśmiechnąłem się.
Pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do domu. Wybrałam numer Ann i zadzwoniłam. Dziewczyna odebrała po dwóch sygnałach. Powiedziałam jej, że jeśli chce, niech dzwoni po Alice, Belle, Monic i niech wpadają to opowiem im wszystko tak, jak obiecałam. Ann oczywiście wykazała się wielkim entuzjazmem i powiedziała, że będą za godzinę. Ponieważ nie miałam, co robić wzięłam sobie ciepłą kąpiel. Kiedy tak siedziałam w wannie rozmyślałam o tych wszystkich wydarzeniach i nad jednym zatrzymałam się na dłużej. Pocałunek... Myślałam nad tym i uświadomiłam sobie, że Robert mi się podoba i, że chciałabym, aby było to coś poważnego. Tylko czy on też tego chce? Może chce być tylko moim przyjacielem? A jeśli jestem dla niego za mało atrakcyjna? Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu.
- Halo. - Nawet nie patrzyłam kto dzwonił.
- Ida, otworzysz?
- Tak, tak poczekaj już idę - powiedziałam pospiesznie.
Szybko wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Podeszła do drzwi, zostawiając na podłodze mokre ślady.
- Hej dziewczyny! - powiedziałam, gdy otworzyłam drzwi.
O kurde...
- Ann gdzie wy jesteście? - Zadzwoniłam ponownie do przyjaciółki.
- Pod drzwiami.
- Nie ma was.
- Pod budynkiem stoimy, otwórz drzwi wejściowe, głuptasie. - Słyszałam jak moje koleżanki zaczęły się śmiać.
Kiedy w końcu dogadałam się z Ann, szybko wróciłam do łazienki i ubrałam się w moją letnią, domową i luźna sukienkę w kwiaty. Tym razem otworzyłam dobre drzwi i do mojego apartamentu wpadły cztery roześmiane dziewczyny. Monica w ręce trzymała butelkę wina, Alice - pięć pudełek lodów. Bella natomiast miała cała torbę ciastek, chipsów i innych słodkości.
Będę gruba!
Ann nalałam wino, ja z Alice wybrałyśmy film, a Monica układała na tacy słodycze. W tle leciał film, a my gadałyśmy w najlepsze. Oczywiście głównym tematem byłam ja. Znowu opowiedziałam tą samą historię, dziewczyny, w przeciwieństwie do Blanki, słuchały bez zbędnych komentarzy. A kiedy skończyłam mówić przyjaciółki zaczęły krzyczeć jedna przez drugą:
- Ida się zakochała!
- On jest milionerem!
- To takie słodkie!
- Patrick to świnia!
- Będzie dzidziuś!
- Bella, nie przeginaj! - Tak, ona od zawszę lubiła dzieci.
Gadałyśmy do później nocy i kiedy w końcu poczułyśmy się senne poszłyśmy spać. Ja, Ann i Monic w moim łóżku, a Alice i Bella w salonie na kanapie.
***
Wstałyśmy około południa, dziewczyny poszły, a ja udałam się do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i wypiłam duszkiem, bo suchość w gardle była nie do zniesienia, a ból głowy rozsadzał mi czaszkę. Z lodówki wyjęłam placki z jabłkami, które ostatnio zrobiłam i zjadłam cały talerz. Kiedy sięgałam po ostatniego placka, zadzwonił Robert.
- Hej Iduś! Co u ciebie? Jak się czujesz?
- Kaca mam. - Przyznałam się.
- Biedactwo moje. Mam nadzieję, że wieczorem będziesz czuła się lepiej.
- Co jest wieczorem? Zapomniała o czymś?
- Ostatnio ty chciałaś burgery, więc ja tym razem zabieram cię na sushi, tak jak chciałem ostatnio.
- Super. - Od razu humor mi się poprawił. - O której?
- Na 17 będziesz gotowa?
- Oczywiście. Robert, mam prośbę - zagadnęłam nieśmiało.
- O co chodzi?
- Czy dasz mi numer Dominica? - Usłyszałam jak Robert wciąga nerwowo powietrze, więc szybko dodałam. - Mówiłam o nim Blance i ona chciałaby go poznać.
- O wiele lepiej. A może zamiast numeru to pójdziemy wieczorem we czwórkę?
- Naprawdę? Blanka się ucieszy! - Robert zaczął się śmiać.
- To ty dzwoń do niej, a ja do Dominica. Do zobaczenia wieczorem, Iduś.
- Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się i rozłączyłam.
Robert
- Hej braciszku! Masz jakieś plany na wieczór?
- Robert, coś ty znowu wymyślił? - Dominic był ewidentnie nie w sosie
- Super! W takim razie idziesz ze mną, Idą i jej przyjaciółką na sushi.
- Co?!
- Czy ja mówię po chińsku? - zdenerwowałem się.
- Nie, jasne, że nie. O której?
- O 17:30 bądź pod naszą ulubioną restauracją.
- Dobrze braciszku, będę. Mam nadzieję, że ta przyjaciółka jest tak samo piękna jak Ida, albo i jeszcze piękniejsza.
- Ja ci dam! Ida jest najpiękniejsza!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top