Part Thirty One

Peter poszedł posłusznie przodem, aby otworzyć Bucky'emu i Harper drzwi. W ciszy doszli do jej pokoju. Żaden z nich nie starał się podjąć rozmowy, bo obaj nie byli na to gotowi. Stanęli pod drzwiami spoglądając na siebie, pierwszy odezwał się Peter, uśmiechając się nieśmiało.

-Dziękuję, że jej pomogłeś- powiedział cichym głosem, odrobinę się jąkając.

-Mnie też na niej zależy- odpowiedział mu James spokojnie. Parker poklepał go po ramieniu i pokazał dłonią, aby weszli do środka. Dokładnie to zrobił Barnes i drzwi się za nim zamknęły. Młody, tak jak obiecał, wrócił do salonu, do Tony'ego. Bucky chciał odłożyć dziewczynę na łóżko, jednak ta nie pozwoliła mu na to, przytrzymując się go mocniej.- Jestem już przy tobie Harper- wyszeptał jej wprost do ucha, licząc, że to coś da. Kiedy się tak jednak nie stało, kontynuował:- Położę się przy tobie, obiecuję, tylko puść mnie na moment-brunetka ciągle się nie odzywała, ale spełniła jego prośbę. Gdy poczuła pod sobą miękki materac, spróbowała otworzyć oczy. Zobaczyła Jamesa, który wyciągał z szafy koc. Miał na sobie tylko spodenki, więc najpewniej jeszcze spał, kiedy go wezwała.- Czuję na sobie twój wzrok. Gdybyś spojrzała wcześniej, to dostrzegłabyś, że oprócz Steva i Rhodey'a, wszyscy tak wyglądali- powiedział ze śmiechem, nawet na nią nie patrząc. W końcu udało mu się wyciągnąć to, czego szukał i położył się na łóżku, obok dziewczyny, okrywając ich szczelnie.- Już jestem obok.

-Tony będzie pytał- rzuciła, jakby z czapy, Harper, ale mężczyzna jej przerwał.

-Nie pozwolę mu na to, spokojnie- powiedział cicho i przysunął ją do siebie bliżej, tak, że teraz wtulała się w niego i leżała na jego ręce.

-Powiesz mu?- Bucky spojrzał niezrozumiale na nią i podniósł się na łokciu.

-Co? Ja? Nie wiem co tam się stało.

-A jak ci powiem?- zapytała, patrząc mu głęboko w oczy. Ten tylko kiwnął głową, zgadzając się i pozwalając jej kontynuować.- Poszłam zrobić sobie śniadanie.

-O czwartej rano?

-Wcześnie się obudziła, a nie chciałam cię spotkać. Nie byłam na to gotowa po tym, co stało się wczoraj.

-Jeśli chcesz...- Bucky zaczął się podnosić z łóżka, jednak Harper złapała go za dłoń, zatrzymując go w ten sposób.

-Śpiewałam, tańczyłam, byłam oderwana od rzeczywistości. Poczułam nagle dłonie na swoich biodrach, ale wiedziałam, że to nikt z was. Nikt poza tobą nie odważyłby się tego zrobić, wiedząc, co ich może za to spotkać. Wiedziałam też, że to nie ty, bo twoje dłonie są o wiele delikatniejsze, czułe. Ręce Matthewa były gwałtowne, napastliwe- spuściła głowę, jakby bojąc się kontynuować.- Odrzuciłam go mocą i gdy zobaczyłam, że to on...

-Kim on jest?

-Był kiedyś bliskim mi człowiekiem, przyjacielem, osobą, którą kochałam. Miałam w ręce nóż, nie polegałam tylko na swojej mocy, przysięgam. Jednakże znowu mu zaufałam i odwróciłam się. Wypuściłam moc, odłożyłam nóż. Złapał mnie, zaczął dotykać- jej oddech znacznie przyśpieszył, nie mogła złapać powietrza w płuca, z oczu zaczęły jej lecieć łzy.- Ja nie wiem co się...- Bucky nie pozwolił jej dokończyć, tylko przysunął ją do siebie i przytulił najmocniej jak potrafił. Martwił się o nią, ale teraz targała nim złość na mężczyznę.

-Powiem to Starkowi, nie martw się, a Matthew odpowie za to, co ci zrobił. To pierwszy i ostatni...

-Nie do końca- wypaliła, a czując na sobie wzrok Bucky'ego, kontynuowała- Nie robił tego często. Kiedy był wycieńczony po misji czy treningu. Odkąd skończyłam osiem lat. On jest starszy o siedem. Traktowałam go jak przyjaciela i naprawdę mu ufałam i wierzyłam, że po prostu pomagam. Cholera, to nie brzmi zbyt dobrze- stwierdziła i zaśmiała się bez krzty wesołości.- Cztery lata temu się zbuntowałam. Bił mnie i robił to siłą- dokończyła i spojrzała Jamesowi w oczy. Przełykając ślinę, dodała:- Nikt tego nie wie, nie wykorzystaj tego przeciw mnie.

-Harp, jestem wdzięczny i pełen podziwu, że się przede mną otwarłaś. Nie było mi łatwo dostosować się do tego życia. Steve miał pomoc, a ja byłem sam jak palec, a w dodatku byłem poszukiwany w całych Stanach i w wielu miejscach, na reszcie kontynentów. Siedziałbym dzisiaj w pierdlu, gdyby nie Stark i psycholog, którego mi przydzielono. Nie wiem jak źle musiałaś się czuć, ale wiem, że nie jest łatwo żyć w świecie, który cię nie chce, który tobą gardzi, który się ciebie boi. Jestem z tobą Harper- powiedział i pozwolił się jej znowu w siebie wtulić.- Śpij, ja potem do nich pójdę, dobrze?

-Bądź na razie- wyszeptała i zamknęła oczy. Położyła głowę na jego klatce piersiowej. Barnes przetwarzał wszystko, co usłyszał i zaczął lepiej rozumieć brunetkę. Była po prostu mocno skrzywdzoną nastolatką, która trafiła na złych ludzi. Po około pięciu minutach usłyszał miarowy oddech Harper, więc odłożył ją na poduszkę. Spojrzał na nią i w miejscu, w którym jej koszulka podwinęła się na brzuchu, widział siniaki i złość, którą w sobie dusił, teraz zamieniła się w niekontrolowaną wściekłość.

-Friday, zawołaj Petera, niech ją przypilnuje- powiedział i usiadł na łóżku, chowając twarz w dłonie. Czekał parę minut na młodego, a gdy przyszedł położył mu dłoń na ramieniu, tak, jak wcześniej on to zrobił. Parker spojrzał na niego niezrozumiale.-Dbaj o nią bracie- powiedział Bucky i wyszedł z pokoju, zostawiając zszokowanego chłopaka samego. Ten przysiadł obok Harper i przyjrzał się jej. Kiedy zobaczył ją tam w kuchni, wtuloną w Clinta, była taka bezbronna, niewinna. Cholernie się o nią bał, choć zdawał sobie sprawę, że był ktoś, kto martwił się bardziej. James.

-Trzymaj się go, a nie zginiesz- wyszeptał, wiedząc, że gdy Bucky kogoś pokocha, to całym sercem i aż po grób. Był za tą osobę w stanie oddać życie, ale też zabić, czego w tym momencie wszyscy się obawiali. Miał nadzieję, że będzie przy nim Steve, gotowy go zatrzymać. Barnes w tym czasie zdążył dobiec do swojego pokoju.

-Gdzie jest zespół z Matthewem?- zapytał systemu.

-Steve, Tony, Clint, James i Sam są razem z więźniem w piwnicach, reszta siedzi w salonie- odpowiedziała Friday. Bucky znalazł w szafie pierwszą, lepszą koszulkę i założył ją na siebie. Wyszukał też długie spodnie, które miały przyszyte kieszenie, dostosowane do trzymania w nich broni i je też w szybkim tempie ubrał. Uzbroił się w dwa noże i pistolet. Sprawdził czy składany nóż, który trzymał przy bucie, dalej w nim jest. Wyszedł z swojego pokoju i szybkim korkiem skierował się do reszty zespołu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top