Part Thirty Four
Bucky zszedł na niższe piętro, z lekka zaniepokojony tym, dlaczego akurat jego wzywa Tony.
-Czy coś się stało?- zapytał, stając w progu. Zobaczył jak dwóch mężczyzn podnosi głowy nad dokumentów, lustrując go nerwowym wzrokiem. W końcu Nick pokazał mu dłonią, aby usiadł obok niego.
-Coś się nam nie zgadza w tym, co mówi Harper- zaczął opanowanym głosem, próbując nie okazać zdenerwowania. Wyprostował się i oparł plecami o krzesełko, czekając na rozwój wydarzeń.
-Co dokładnie?- James zajął miejsce obok niego, pocierając nerwowo ręce.
-Byliście razem w celi, tak?- zapytał, ale nie zaczekał na odpowiedź.- Ale jak to się stało, że udało im się zaciągnąć tam ciebie?
-Mieli przewagę liczebną w ludziach i broni, złapali nas zaraz po wejściu do sali.
-A więc czekali na was.
-Tak jakby. Potem uderzyli mnie podobno czymś metalowym w głowę.
-A masz po tym ślad czy to kolejna z wielu bajek?
-To akurat prawda, ma bliznę z tyłu głowy, bardziej po prawej stronie, którą sam mu opatrywałem- wtrącił się Stark. Miał znudzony głos, widać było po nim, że pragnął tylko wrócić do łóżka.
-No dobrze, a co się w tym czasie działo z nią?
-Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo gdy już się wybudziłem to byłą przy mnie i mnie uspokajała- odpowiedział pewny siebie mężczyzna, nie wiedząc o co im właściwie chodzi. Spoglądał kątem oka na Tony'ego, próbując dostrzec więcej emocji na jego twarzy. Ten jednak siedział niewzruszony, spokojnie oglądając kartki, które miał przed sobą.-Wydaje mi się jednak, że wrzucono ją od razu do celi razem ze mną- dodał, widząc niemrawą minę Fury'ego. On jedynie pokiwał lekko głową i zamknął teczkę, podnosząc się z krzesełka.
-Miejcie na nią oko i nie ufajcie jej zbytnio- powiedział, chcąc odejść od stołu, ale przeszkodził mu w tym Bucky, uderzając pięścią w dokumenty czarnoskórego i spoglądając głęboko w oczy.
-Ta dziewczyna uratowała mnie dwa razy, nie mam zamiaru być wobec niej nieufny- wysyczał, przykładając swój palec wskazujący do jego klatki piersiowej i lekko pchając go nim.- Nie wciągaj jej w to gówno- uśmiechnął się promieniście, przyjmując twarz psychopaty i próbując ukazać swoją przewagę psychiczną nad nim. Od Fury'ego odepchnął go Tony, chcąc załagodzić sytuację.
-Spokój Bucky- syknął.- Nick, chodźmy po Matthewa i pozbądźmy się go stąd-powiedział, zwracając się do starszego od siebie faceta i pokazując mu prawą dłonią windę. Następnie zjechał Barnesa wzrokiem.- Zostań tu i zrób dziewczynom śniadanie. Wrócę za chwilę- wyszeptał, nie ukrywając zdenerwowania. W jego oczach na chwilę ukazał się też strach, szybko się jednak zreflektował i najszybciej jak mógł, udał się na niższe piętra. Barnes narzekał pod nosem na sytuację wokół siebie, ale wszedł do kuchni, aby posłusznie przygotować im posiłek. Myślał parę minut nad tym, co mógłby im przygotować, w końcu jednak zdecydował się na jajecznicę i kanapki, kalkulując, że może wtedy zrobić posiłek dla całego zespołu. Wyciągnął z lodówki jajka i rozbił je na patelnię, pilnując, by nie ich nie przypalić. Posolił i dodał trochę pieprzu, nie przesadzając jednak z ilością przypraw. Z chlebaka wyciągnął świeży chleb i rozerwał woreczek niedbale. Rozłożył na stole szynki, sery i masło. Zabrał się za smarowanie kanapek.
-Friday, puść mi jakąś muzykę, proszę- powiedział po chwili, zdając sobie sprawę, że cisza nawet dla niego jest przygnębiająca i w obecnych warunkach przerażająca. Kołysał się lekko do jednej z piosenek ABBY, nucąc ją równocześnie pod nosem.
-Gdybyśmy wiedziały, że tak świetnie śpiewasz, to nie marnowałybyśmy tutaj twojego talentu- zaśmiała się Wanda, kładąc dłoń na ramieniu Bucky'ego. Harper prychnęła pod nosem na ten gest, nie pokazała jednak tego po sobie i od razu się uśmiechnęła.
-Robisz śniadanie dla całego wojska?
-Tylko dla was, a jako, że Thor jest w teamie, to tak jakbym robił je dla paru oddziałów wojsk- zaśmiał się chłopak, podając jednej z czarownic nóż, aby to ona posmarowała chleb. Podszedł do blatu i nalał do szklanki wodę i podał ją czarnowłosej.- Masz, do leków- sam wyjął z lodówki warzywa i po umyciu ich, wziął się za ich krojenie. Pracowali we dwoje w ciszy, a po chwili dołączyła do nich Jones. Parę minut zajęło jej przełknięcie wszystkich leków, choć nigdy nie miała z tym problemów. Bucky widząc z czym mierzy się dziewczyna odnalazł pod stołem jej dłoń i zacisnął na moment, chcąc okazać jej swoje wsparcie. Oboje uśmiechnęli się do siebie, jednak szybko się zreflektowali, nie chcąc wzbudzić jakichkolwiek podejrzeń.
-W czym mogę wam pomóc?- zapytała, wkładając szklankę do zlewu i stając za mężczyzną.
-Weź nakryj do stołu i potem możesz zrobić herbatę- zarządziła spokojnym głosem Wanda, nie przerywając smarowania chleba. Po około dwudziestu minutach w progu stanął Tony, uśmiechając się lekko.
-Już wstałyście?- zapytał, przyglądając się Harper, która przyszła właśnie z salonu.
-Wcale się nie kładłyśmy- powiedziała spokojnie Maximoff, nawet nie odwracając się za siebie. Dokończyła ostatnią kromkę z bochenka i przekazała talerz przyjaciółce. Praca w kuchni dobiegała ku końcowi.
-Friday, obudź wszystkich na śniadanie- powiedział Bucky, biorąc ze stołu talerze z warzywami i zanosząc je do salonu. Usadowił się na swoim miejscu, czekając na resztę przyjaciół. Zaraz za nim przyszły Harper z Wandą, a potem Tony. Na pozostałych musieli zaczekać trochę dłużej, bo nie mogli zwlec się z łóżka.
-Czemu robicie śniadanie o tak wczesnej godzinie?- zapytał Sam, przecierając zmęczoną twarz, a zaraz za nim szedł Steve, dopinając guziki koszuli i wkładając ją do spodni.
-Coś ty taki odstrzelony, Rogers?- zapytała Natasha, uciekając przed rozmową z Clintem
-Jest niedziela, chyba mogę raz w życiu wyglądać ładniej?- prychnął, zajmując swoje miejsce i witając się po raz kolejny dzisiejszego dnia z mężczyzną. Kiedy każdy zajął już miejsce przy stole wbili się po prostu w wir zwyczajnych rozmów. Dzień zaczął wyglądać jak każdy inny. Musieli porozmawiać jeszcze na temat Matthewa i samego Fury'ego, który swojego zdania nie zmienił.
-Ja i tak jej nie ufam Stark i doskonale o tym wiesz. Za dużo mi przy niej śmierdzi. Agentka Hill zgadza się ze mną. Kto w ogóle wpadł na ten durny pomysł przyjmowania jej do drużyny?- zapytał mężczyzna, jednak było to pytanie retoryczne i po paru sekundach kontynuował monolog.- Jeśli nie zamkniecie albo chociaż nie wypędzicie w najbliższym czasie, to będą z tego kłopoty. Wiecie co z Arrows? Szukaliśmy czegokolwiek na ich temat w wszelakich archiwach, ale zupełna pustka, jakby byli wymyśleni i nigdy nie istnieli. Przemyśl to Tony- powiedział bardzo wyraźnym tonem czarnoskóry, wpatrując się Starkowi prosto w oczy.
Teraz Tony wpatrywał się w przyjaciół i rozmyślał nad słowami szefa T.A.R.C.Z.Y, wiedząc, że poniekąd ma rację. W końcu pożałują tego, że przyjęli ją do zespołu i tak szybko pokochali.
-Co jest skarbie?-wyszeptała Pepper, spoglądając na niego z troską. Ten uśmiechnął się pogodnie i odpowiedział:
-Po prostu cieszę się z tego, że wszystko jest w porządku.
----------------------------------------------------
Niespodzianka? haha No wróciłam i mam nadzieję, że teraz zostanę na dłużej!
Enjoy! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top