Part Thirty Five

-Co się stało z Buckym, że zrobił nam śniadanie, hm?- zapytał Steve, dokańczając swój posiłek i spoglądając na wszystkich.

-Miałem z nim małą rozmowę rano- powiedział Stark i dopił herbatę, chcąc zakończyć ten temat. Nie mógł powiedzieć nikomu o przypuszczeniach Fury'ego, to by mocno zdekoncentrowało drużynę. Przy stole zaległa głucha cisza i słychać było jedynie uderzanie sztućców o talerze. W końcu od stołu, jako pierwszy, wstał Bucky, nie mogąc wytrzymać tego, że siedzi obok Harper i nie może nawet zamienić z nią słowa, bez ciekawskich spojrzeń pozostałych.

-Dziękuję za posiłek, będę trenował na siłowni- powiedział, wchodząc do kuchni i odkładając swój talerz do zlewu.

-Ja pozmywam- ofiarowała się Natasha, patrząc z troską na przyjaciela i dźgając palcem drugiego.

-A ja z własnej, nieprzymuszonej woli jej pomogę- dopowiedział Clint, kręcąc przy tym nosem z niezadowolenia. Dziewczyna miała zamiar zdzielić go po głowie jeszcze jeden raz, ale uchronił go przed tym karcący wzrok Steva.

-Dajmy może dzisiaj na wstrzymanie z treningiem, hm?- powiedział w końcu Rogers, kiedy Barnes stanął w progu.- Jest niedziela, spędźmy ten dzień jakoś inaczej.

-Mówisz o imprezie?- temat szybko podłapał Stark i zdawał się nie widzieć miny ukochanej, która wyraźnie chciała go zrugać. Wanda zaśmiała się cicho, a w jej ślady poszedł Vision. Spojrzeli na siebie i zaczęli coś sobie szeptać.

-Nie sądziłam, że kiedyś jeszcze to powiem, ale zgadzam się z Tonym, impreza byłaby niezłym pomysłem.

-Mieliśmy ją wczoraj- wtrącił Stevem chcąc zakończyć tą, w jego rozumieniu, bezsensowną rozmowę.

-To była jedynie cywilizowana rozmowa.

-Z piwem, jakbyś zapomniał- Bucky z początku przysłuchiwał się ich rozmowie, ale w końcu i jego znudziły kolejne przekomarzania przyjaciół i wyszedł z kuchni. Harper obejrzała się za nim, ale wciąż nie odezwała się nawet słowem. Musiała w końcu zmierzyć się z tym co między nimi zaszło i dokończyć to, co zaczęli. Odmiennego zdania był za to James. Długo nad tym myślał i w drodze do pokoju zadecydował, że musi to zakończyć. Ufał jej, ale musiał mieć ciągle w pamięci to, co o niej sądził, że dwoma tygodniami. Była nowa w ich zespole, pojawiła się znikąd, chciała ich zabić czy skłócić. Powiedziała Tony'emu, że jest ich zgubą, że nazywa się Exitium. Ani razu nie nazwała się tym imieniem, a powinna chociaż raz, oni powinni to zrobić, kiedy ich złapali. Co jeśli Nick miał trochę racji?

-Cholera- rzucił w momencie, kiedy wszedł do pokoju. Zdał sobie sprawę. że zaczął jeszcze więcej o niej myśleć, choć chciał odwrotnego. Skarcił się w myślach i znalazł w szafie ubrania sportowe. Krótkie spodenki i luźną koszulkę. Liczył, że choć przez moment będzie mógł być sam. Z tego też powodu zgarnął ze stolika nocnego swoje słuchawki, które dostał w prezencie na urodziny od Natashy. Potem pobiegł niepostrzeżenie na niższe piętra, aby trochę potrenować. Chciał się zmęczyć, aby wyrzucić z siebie wszelkie negatywne emocje. Jego spokój potrwał zaledwie godzinę, bo ktoś wparował do pomieszczenia.-Kim jesteś i dlaczego trenujesz akurat tutaj?- zapytał rozdrażniony. Odwrócił się w kierunku drzwi i jego zdziwienie przeszło wszelkie oczekiwania.-Tony? Coś się stało?

-Friday, zablokuj drzwi, proszę. Chciałbym porozmawiać z Buckym na osobności- mężczyzna wziął parę wdechów, po czym przysiadł na jednym ze stołów do ćwiczeń.- Nie chcę żebyś myślał, że uważam, że Nick ma rację, ale musimy na ten temat porozmawiać. 

-Łapię, ale ja zacząłem myśleć, że może on ma trochę racji, parę rzeczy nie trzyma się kupy- zaczął ostrożnie brunet, obserwując reakcję drugiego z mężczyzn.- Słuchaj, ona nazwała się Exitium, pamiętasz to, prawda? Ani razu jej tak nie nazwali w bazie, ona też już więcej tego imienia nie użyła.

-To przecież o niczym nie świadczy Barnes, bądź poważny- zaczął Stark, ale powoli zdawał sobie sprawę, że to jednak jest inaczej.

-Poza tym groziła Ci, ona naprawdę chciała nas rozdzielić, może to jakiś jej sekretny plan?

-Przestań Buck, nie zagłębiaj się w to za bardzo, widzę, że połączyła was jakaś nowa więź i nie zepsuj tego nietrafnymi spostrzeżeniami. Musimy mieć ją na oku, to pewne, ale jest członkinią zespołu.

W tym samym momencie Natasha została jeszcze w kuchni z Clintem, sprzątając po wspólnym śniadaniu.

-Pomóc wam w czymś?- zapytała pogodnie Pepper, wchodząc powoli do kuchni.

-Nie- odpowiedziała od razu Rosjanka, nie chcąc jej towarzystwa. Barton spojrzał na nie tylko nieobecnym jakby wzrokiem, nie odzywając się.

-Czy ja coś zrobiłam?

-Nie, ale po prostu nie potrzebujemy towarzystwa- Nat nawet się nie odwróciła w jej kierunku, nie przerwała ani na moment mycia naczyń, które w tym momencie były najciekawszą rzeczą na świecie. Clint westchnął głośno, wierząc, że jego przyjaciółka w końcu oprzytomnieje i schowa jakieś niesnaski do kieszeni. Tak się jednak nie stało, więc powiedział.

-Idę zadzwonić do Laury, więc pewni się przydasz, dzięki- uśmiechnął się lekko i nie spojrzał za siebie, bojąc się wzroku rudowłosej. Na kilometr dało się wyczuć jak wściekła na niego jest i jak bardzo chce go zabić. Szybkim krokiem wyszedł z kuchni i skierował się w stronę swojego pokoju. Kobiety zostały same.

-Natasha? Porozmawiaj ze mną, jeśli coś zrobiłam...

-Nie Pepper, nie porozmawiam z tobą, dlaczego na siłę chcesz się mieszać do mojego życia?

-Bo jesteś częścią mojego- warknęła w końcu Poots, mając dość takiego traktowania.- Przez to, że kocham Tony'ego, po części kocham też was i mimo, że może mi się to nie podobać, to nie zmienię. Często wyjeżdżam, nie jestem na bieżąco, może nie ogarniam do końca waszych spraw, ale chcę was wspierać i po prostu być. Wyjeżdżam w interesach po to, aby dawać wam jak najwięcej swobody. Mam wtedy zakaz kontaktowania się z wami, żeby nie dawać znaku gdzie jestem, ani nie zdradzać waszych pozycji. Rozumiesz mnie?- zapytała, stając bardzo blisko rudowłosej.

-Po prostu  denerwuje mnie fakt, że jesteś tak ważną postacią dla zespołu, a praktycznie wcale nam nie pomagasz.

-Przecież miałyśmy taki dobry kontakt, kiedy grałaś Natalię Rushman. Co zrobiłam?

-Nie wiem, prawdopodobnie to nie twoja wina, a moja. Mimo, że wiem jak to brzmi, to ja się odsunęłam od ciebie i od większej ilości ludzi, bojąc się, że ich stracę- wyrzuciła w końcu z siebie Natasha, mając dość ciągłych tajemnic i nieścisłości.- Po prostu potrzebuję przestrzeni. Nie obiecuję przyjaźni, ale postaram się zwracać do ciebie, choć odrobinę milej, w porządku?

-Oczywiście- odparła Pepper, uśmiechając się lekko. W głębi duszy wiedziała, że odniosła zwycięstwo.



----------------------------------------------------------
Dziękuję za trzy tysiące wyświetleń pod Destruction! Jesteście wielcy!

Z tego powodu na moim profilu jest już one shot Let's run away!

Rozdziały będą się pojawiały co dwa tygodnie!

Enjoy! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top