Part One

-Clint, co robimy? Nie damy rady, jest ich za dużo- wrzasnęła Natasha, a w tym samym momencie coś od tyłu przewróciło ją. Przeturlała się i zaraz obok niej znalazł się Hakweye. Podał jej dłoń i w tym samym momencie wycelował w postać strzałę. Wypuścił ją niepostrzeżenie, jednak ta zatrzymała się niewiele przed swoim celem i stanęła w płomieniach. Przyjaciele cofnęli się w tym momencie, nie byli w stanie odpowiedź na wezwanie Tonego. Postać przed nimi była dość wysoka i chuda, ale nie mogli powiedzieć nic więcej. Była ubrana w długi płaszcz z kapturem, który zasłaniał jej twarz. Po chwili jednak usłyszeli słowa w niezrozumiałym dla nich języku. I zdawali sobie sprawę, że to jest moment w którym powinni uciekać.

-Stark, pomocy- szepnęła Czarna Wdowa. Byli gotowi na atak postaci, ale jakby bali się zrobić pierwszy krok. Oni, Avengersi, najodważniejsi z śmiertelników, nie potrafili opanować przerażenia, które nimi targało. Clint spojrzał za siebie i porozumiewawczo mrugnął do przyjaciółki, jednak ta pokiwała energicznie głową. Chciał ją ochronić swoim ciałem, ale ona nie mogła się na to zgodzić. Obiecała jego żonie, że przywiezie go do domu w jednym kawałku. Była to winna jemu i jego rodzinie. Córka, która miała się mu urodzić miała przejąć jej imię. Co prawda młodziak zrobił psikusa i okazał się chłopakiem, ale Natasha wiedziała, że i tak będzie jej oczkiem w głowie. Tajemnicza postać przed nimi znikąd przywołała tajemniczą kulę niebieskiego światła. Spojrzeli na siebie nieporadnie. Ostatnie takie światło było teseraktem, a nie mieli z nim zbyt ciekawych wspomnień. Kula zaczęła się powiększać, a ich coś zamurowało. Po paru sekundach zorientowali się, że coś ich zablokowało i nie są w stanie się ruszyć. A więc osoba przed nimi była kimś niezwykłym. Ona czarowała. Praktycznie w ostatnim momencie obok nich pojawiła się Wanda, która swoim czerwonym światłem zaczęła walczyć z ową postacią. Zaraz po niej obok nich zjawił się Iron Man i Kaptan Ameryka.

-Gdzie reszta?- rzucił przez ramię Clint, który został już uwolniony.

-Walczą, są cali- zapewnił ich Steve i wrócił spojrzeniem na postać. Ta właśnie upadła. Scarlett Witch pochylała się nad nią, kontrolując ją przez cały czas, wyglądała na mocno osłabioną. Tajemnicza osoba ściągnęła z głowy kaptur i ukazała się im piękna, nastoletnia dziewczyna. Barton spojrzał na przerażeniem na Starka i Rogera. Cała trójka była przerażona. Dziewczyna mogła mieć góra dwadzieścia parę lat. W tak młodym wieku taka siła, była dla niej i dla otoczenia niebezpieczna. Pierwszy oprzytomniał Tony.

-Wanda trzymaj ją! Musimy coś wymyślić. Friday, jakiś pomysł?- zapytał swojego systemu operacyjnego. Traktował go praktycznie jak swoje dziecko, z czego reszta drużyny często żartowała.

-Sir, w moim obeznaniu rękawice powinny być w porządku- odpowiedział mu głos i ukazał na ekranie omawiany przedmiot.

-Świetnie, przywołaj je. Byle szybko- jego odpowiedź nie otrzymała informacji zwrotnej, co rozpoznał za początek działania. –Kim ty właściwie jesteś dziewczyno?- zapytał klękając przy niej, ale będąc ciągle w bezpiecznej odległości. Spoglądał to na nią, to na Wandę, upewniając się, że panuje nad sytuacją. Dziewczyna zaczęła się śmiać niczym opętana. To sprawiło, że prawie wszyscy lekko się cofnęli.

-Oh Stark, czasem twoją głupota jest zniewalająca. Jestem waszą zgubą. Zwą mnie Exitium. Nie możesz przewidzieć żadnego z moich kroków. Jestem nikim- powiedziała i spojrzała na niego. Miała zniewalające niebieskie tęczówki. Mężczyzna nie mógł oderwać od nich wzroku. Wpatrywał się w nie coraz głębiej. Czuł jakby wpadał w nieznany mu ocean. Czuł, że to niebezpieczne, ale to spojrzenie... Po chwili jednak poczuł jak ktoś na niego spada i go przewraca. Został przygwożdżony do asfaltu. Dłoń Steva była w powietrzu, gotowa na wykonanie ciosu.

-Jaki masz plan?- zapytał, a wszyscy spojrzeli na niego jak na szaleńca. Przyjaciel patrzył na niego przez chwilę nieobecnym wzrokiem, a po chwili kolor wrócił do jego tęczówek.

-Atakować- wychrypiał Stark i w tym momencie Kapitan zszedł z jego klatki piersiowej i podał mu dłoń, by wstał i on. – Nie patrzcie jej w oczy. Hipnotyzuje- powiedział i spojrzał na nią ostatni raz. W tym samym czasie praktycznie znikąd pojawiły się rękawice, które ograniczają moc.

-Czasem to twoje sprawianie, że wszystko lata nie jest takie złe- zaśmiała się Romanoff i złapała jedną z rękawic w locie. Steve przytrzymał dłoń dziewczyny i kobieta założyła ją. Przypięła mocno, jednak dla pewności Iron Man rzucił na to jeszcze raz okiem.

-Wanda, Clint, musicie odstawić ją do bazy. Nie może tutaj zostać, a my posprzątamy jej bałagan.

-Nie ona jest bałaganem. Ona tylko jest narzędziem do stworzenia go- powiedziała Scarlett Witch, z lekka nieobecna. Wszyscy spojrzeli na siebie z przerażeniem, a Roger zachował zimną krew i kazał im już iść.

-Dacie sobie radę?- szepnął.

-Młodziak niech idzie za nami- powiedział Hawkeye niepostrzeżenie. Nikt nie dostrzegł ruchu jego warg. Steve kiwnął tylko porozumiewawczo głową i oddalił się lekko. Wezwał Spider- Mana i nakazał mu, by śledził ich niezauważony, a w razie zagrożenia przywołał ich. I pod żadnym pozorem ma nie wkraczać do akcji.

Oni zaś wrócili do akcji, która teraz szła o wiele prościej. Nie zeszło im długo z naprawieniem i pokonaniem wszystkich. Kapitan był przerażony tym wszystkim. Może i byli superbohaterami, ale większość z nich była tylko ludźmi. Nie był pewien czy poradzą sobie z mocą dziewczyny. Dobrze jest mieć ją przy sobie, ale czy to na pewno dobre posunięcie? Jestem waszą zgubą". Steve nie miał dobrych przeczuć, a Natasha chyba go rozumiała.

-Pożałujemy tego.

-Albo będziemy dziękować za nią Bogu- powiedział spokojnie, choć oboje wiedzieli, że nie wierzy w te słowa. Spojrzeli sobie w oczy i poznali co włada ich sercem. Przerażenie i brak pomysłu co dalej mają robić. Co jeśli ona mówiła prawdę? Jeśli ona ich zniszczy to koniec. Sprowadzili na świat niebezpieczeństwo i muszą teraz ten pieprzony świat chronić.







------------------------------------------------------

Hej, cześć, czołem!

Jeszcze dwa miesiące temu nie spodziewałam się, że wrócę na stare śmieci, a tym bardziej wrócę tu z książką. Wiele za ten czas się zmieniło, ale liczę, że ciepło przyjmiecie to fanfiction rodem z uniwersum Marvela.

Dajcie znać co sądzicie i zostawcie coś po sobie :)

Do zobaczenia w następnej części!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top