Part Five
-I wtedy pan Stark stwierdził, że jest dumny! Czaisz?- praktycznie wykrzyknął szczęśliwy Peter, rozmawiając z Pepper, kiedy czekali na kawę i lody.- Wieczorem rozmawiałem jeszcze z Stevem, ale to było szybkie, a wiesz co okazało się rano?
-Zamówienie numer siedemnaście- powiedziała starsza kobieta zza lady. Chłopak podniósł się z krzesełka i poszedł zabrać zamówienie. Podziękował, jak uczyła go ciotka May i położył tackę na ich stoliku. Podał Pepper jej część zamówienia, a potem wziął się za jedzenie swojej.
-Więc co stało się rano?- zapytała Potts upijając łyka kawy. Peter uśmiechnął się szeroko, szczęśliwy z powodu, że kobieta kontynuowała z nim rozmowę, a nie zlała go.
-Poszedłem do jadalni i wszyscy mieli mnie gdzieś, nawet jak zrzuciłem kubek Clinta. Finalnie okazało się, że byłem niewidzialny- mówił przełykając lody i popijając to wszystko czekoladą.- Pamiętasz jak mówiłem, że jak pilnowałem Harper to śpiewała? Okazało się, że dzięki temu mnie nikt nie widział. Gdy w końcu udało nam się ustalić, że jestem niewidzialny i pan Tony mi uwierzył, to poszliśmy wszyscy, no oczywiście oprócz Bruca, do niej, do celi. Tam zaczęła znowu śpiewać i zdradziła swoje imię. Wyraziła skruchę, ale równocześnie byłą przerażająca. Czułem jakby rzucała na nas co w rodzaju klątwy. Na szczęście stałem się znów widzialny. Myślałem, że z okazji tych wydarzeń będę mógł zostać w domu, ale pan Stark sam mnie do szkoły odwiózł- skończył w końcu, gdyż poczuł, że brakuje mu tchu. Wziął łyka czekolady i znów miał zacząć mówić, ale Pepper go wyprzedziła
-Ja też jestem z ciebie dumna Pete i obiecuję, że porozmawiam z Tonym o twoich treningach. Myślę, że uda mi się coś ugrać- uśmiechnęła się i zjadła trochę ze swojej porcji lodów. Chłopak odwdzięczył się jej ty samym. Był jej bardzo wdzięczny.
-Pepper, bo ja obiecałem cioci, że wrócę na weekend do domu, czy faktycznie mógłbym wrócić na Queens?- zapytał wbijając wzrok w swoje dłonie. Bał sił o to zapytać, ale nie wiedział właściwie czemu. Potts była jedną z tych osób, które trzymał blisko siebie, czasem miał wrażenie, że troszczy się o niego jak o syna i chciał tej więzi. Kochał z całego serca ciocię May, ale był w wieku, gdzie potrzebował matki, a nie ciotki.
-Popatrz na mnie młody- usłyszał w końcu i po paru sekundach spojrzał jej w oczy. Nie zobaczył w nich zawodu, jak się spodziewał, ale zrozumienie, radość, miłość.- Oczywiście, że możesz. Sama cię tam zawiozę, jeśli chcesz- powiedziała i pogłaskała go po dłoni. Peter uśmiechnął się wdzięcznie i dokończył lody. Po około dwudziestu minutach kierowali się już w stronę samochodu, by wrócić do Stark Tower.
Gdy weszli do budynku przywitała ich pustka i Vision, z prośbą, by nie hałasowali, gdyż wszyscy śpią. Dwójka nowo przybyłych zaśmiała się na te słowa i skierowała się do kuchni. Była już godzina obiadowa, więc postanowili zrobić im niespodziankę. Posprzątali wspólnie jadalnie, która wyglądała jakby przeszło przez nią tornado. Wszędzie były kubki po kawie i talerzyki po kanapkach, które najpewniej robili sobie na szybko podczas zebrania. Zaczęli się jednak zastanawiać czy aby na pewno nic się nie stało. Ich niemalże całkowite i pośpieszne zniknięcie było z lekka zadziwiające. W dodatku spali. Co z Harper? Kto ją pilnuje?
-Friday, pokaż kamery z celi dziewczyny- poprosił Peter wkładając naczynia do zmywarki. Spojrzał przez drzwi na ekran w salonie. Zobaczył śpiącą dziewczynę, która przytulała się do koca, który dostała od Steva.- Czemu poszli spać?
-Pan Rogers zarządził, że wstaną jak wasza dwójka wróci, gdyż byli wszyscy ogromnie zmęczeni.
-Friday, sprawdź czy wszyscy są w pokojach i czy wszyscy śpią. Jeśli tak, to, to wszystko czego od ciebie chcę- powiedział i uśmiechnął się. Wrócił do poprzedniej czynności. Po chwili usłyszał jednak głos oprogramowania.
-Pan Barnes i pan Banner nie śpią, zawołać ich?- Peter spojrzał na Pepper, nie będąc pewnym co odpowiedzieć.
-Powiedz im, że jesteśmy już w domu i, że przygotowujemy obiad- powiedziała serdecznie kobieta, nie przerywając krojenia warzyw. Peter podziękował jej skinieniem głowy i uśmiechnął się od ucha do ucha. Tutaj czuł się jak w domu. To miejsce i ci ludzie byli najbliżsi jego sercu. Gdyby jeszcze mógł tutaj wciągnąć ciocię byłoby wręcz idealnie, ale wiedział, że nie może jej powiedzieć o swoich super mocach. Jeszcze nie teraz.
-Jak skończysz to nakryj do stołu Pete- powiedziała Potts wrzucając warzywa do garnka, po to, by po chwili je przyprawić, a potem zająć się mięsem. Chłopak tylko skinął głową. Po paru sekundach do kuchni wszedł Bucky.
-Witaj Pepper- powiedział z uśmiechem na twarzy i ją przytulił. Po chwili wciągnęli się w wir rozmowy, chyba o firmie Starka.
Minęło może dziesięć, góra dwadzieścia minut, gdy wszyscy, oprócz Tonego, znaleźli się w salonie. Nie można było zrozumieć o czym każdy z nich rozmawia, ale owy gwar był bardzo przyjemny. Tworzył rodzinną atmosferę. Tworzył coś, za czym tęsknił Peter.
Wszyscy siedzieli już przy stole, ale nie zaczęli jeszcze jeść. Pepper krzątała się po kuchni z Wandą, a w progu stała Natasha i przysłuchiwała się ich rozmowom. Steve rozmawiał z Clintem, Bucky kłócił się z Samem, Bruce wymieniał jakieś uwagi z Rhodeyem, a Peter siedział grzecznie w kącie kuchni. Nie słuchał kobiet i gdyby ktoś go zapytał o czym rozmawiają, nie byłby w stanie odpowiedzieć. Myślał o co chodzi z dziewczyną. Dlaczego przyszła teraz, kiedy wszystko jest w porządku? Kiedy wszystkie problemy już się rozwiązały, a cały skład był teraz mocno zżyty. Dlaczego chce to zniszczyć?
-Peter?- chłopak wyrwał się z zamyśleń i spojrzał na Wandę.-Ileż można cię wołać?- zaśmiała się, a za chwilę zawtórowała jej reszta kobiet w pomieszczeniu.
-O co chodzi?- zapytał patrząc na każdą po kolei.
-Sprawdź czy Tony śpi- powiedziała Pepper, wracając do gotowania. W kuchni można było poczuć piękny zapach mięsa i warzyw. Chłopak zaciągnął się i pokiwał głową. Podniósł się z pokoju i wyszedł z kuchni.
-Martwię się o niego- powiedziała Wanda, kiedy mieli pewność, że Pajęczak się oddalił.
-Dlaczego?- zapytała narzeczona Tonego i odłożyła nóż.
-Nie wydaje się wam, że czuje się tu samotny? Że tęskni za ciotką?
-Chce jechać do niej w weekend- odpowiedziała Pepper.
-Okej, ale to nie rozwiązuje problemu. Traktuje Tonego jako ojca, ale on jest czasem dla niego zbyt ostry.
-Co masz na myśli?
-Nie pozwala mu trenować na równi z nami, wczoraj dostał i on, i my opiernicz za to, że pozwoliliśmy mu pomóc przy transporcie Harper.
-W dodatku martwi się o tą dziewczynę. Mam wrażenie, że chciałby jej pomóc.
-Okej, okej, powoli. Co do Tonego, słyszałam i obiecałam mu, że z nim pogadam. Poproszę żeby był dla niego łagodniejszy i przy okazji pozwolił mu się szkolić. Co do dziewczyny to mówił, że czuł jakby rzucała na was klątwę. Jeśli tak rozumiecie chęć pomocy to w porządku- zaśmiała się i zaczęła wykładać jedzenie.
-Pepper zrozum, że on się przywiązuje do ludzi zbyt mocno i sam o tym nie wie.
-Póki nie będzie chciał jej wypuścić nie widzę żadnego problemu. A co z tą jego znajomą? Liz chyba?
-Kiedy ostatnio pytałaś go o szkołę?- zapytała Wanda i spojrzała głęboko w oczy kobiety.- Kiedy ostatnio zainteresowałaś się misjami, jakich podejmował się w pojedynkę? Przeprowadziła się, wraz z matką, żeby nie być w mieście podczas procesu ojca, Vultura.
-Mówił mi coś o tym.
-Tak? I mówił ci też o tym jak bardzo cierpiał? Jak tęsknił za nią? Opowiadał ci jak zaczął się zbliżać do MJ?
-MJ?
-Michelle, śliczna i bardzo inteligenta koleżanka z jego klasy. To nic poważnego, ale Peterowi zależy na niej- syknęła Wanda. Z jej twarzy można było wyczytać wściekłość jaka nią targała. Przywiązała się do młodego i rozumiała go jak nikt. Ona też straciła rodziców w młodym wieku i pozostał jej tylko brat, choć jego też straciła. Była samotna w tym świecie i Avengersi byli jej jedyną rodziną. Chciała przed tym losem ustrzec chłopaka, chciała go chronić. Był dla niej jak brat, za którym tak bardzo tęskniła. Często rozmawiali wieczorami. Na początku Peter wydawał się być przestraszony faktem rozmowy z Wandą, ale po jakimś czasie to uczucie zniknęło i rozmawiali bez ogródek. Śmiali się, płakali, przeżywali wzloty i upadki. A to wszystko robili razem.
W kuchni nastała cisza, którą przerwało wejście Tonego. Spojrzał na wszystkich i gdy jego wzrok dosięgnął Pepper, minął Wandę i Natashę bez słowa i wtulił się w narzeczoną. Zaczął gładzić jej włosy i robić kółka na jej plecach. Tęsknił za nią jak za nikim innym. Nie było jej prawie trzy miesiące, a to było dla niego o długo za długo. Nie puszczał jej z uścisku, aż w końcu wyszeptał tylko:
-Tęskniłem- z jego oczu poleciała jedna, niewidoczna łza.
---------------------
Może to niezbyt kogokolwiek zainteresuje, ale z okazji dnia kobiet, mam dla Was prezent w postaci jeszcze jednego rozdziału :D
Wszystkiego najlepszego dziewczyny!
Klasycznie- zostawcie gwiazdkę, komentarz i obserwację --->
Co myślicie o konflikcie kobiet? Czy to tylko chwilowa sytuacja czy na dłuższą metę będzie tak samo? No i jakie macie zdanie na temat Petera?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top