Part Fifty Four

-Zostanę z tobą Harp- rzucił Bucky, kładąc dziewczynę na łóżku. Ona jednak pokiwała głową.

-Muszę zostać sama, to naprawdę nie jest łatwe. Przy okazji chcę porozmawiać z Visionem. On musi mi w czymś pomóc.

-Dlaczego akurat on?

-Teraz tego nie rozumiesz, ale kiedyś... Za niedługo...- Harper prawie się rozpłakała. To nie jest cena, którą płacą osoby parające się jasnowidztwem, ale ta, którą płacą osoby, które chcą znać przyszłość, którzy zmuszają innych do znoszenia strasznych katorg. Przyszłość zawsze nosiła w sobie coś strasznego. Poznała losy, które się staną, czytała straszne rzeczy, zawarte w zaledwie paru rysunkach.- Wyjdź proszę, muszę z nim porozmawiać- jęknęła, błagając go o to, by spełnił jej prośbę. Ten opierał się przez moment, ale w końcu odpuścił. Ucałował ją w czoło i wyszedł. Po niecałych dziesięciu minutach do pokoju przybył Vision, nie trudząc się ani pukaniem, ani otwieraniem drzwi. Po prostu usiadł na łóżku i położył dłoń na ramionach Harper.

-Co się dzieje najdroższa?- zapytał i spojrzał na nią. Potem zmienił swoją postać na tą bardziej ludzką.

-Matt był czarownikiem, nie tak silnym, ale parał się zaglądaniem w przyszłość. Zdradził mi co się niedługo stanie.

-To nie będzie miły czas, prawda? Przyjdzie nam zapłacić wysoką cenę?

-Nam wszystkim, choć niektórzy na to będą długo czekać, inni poznają swoje przeznaczenie już niedługo.

-Jak ja i Wanda, prawda?- zapytał. Nie wiedział o co chodziło dziewczynie, ale domyślał się po co go poprosiła do siebie. Wiedziała co się z nim stanie, a sądząc po jej minie, nie było to nic miłego.

-Vision, chciałabym móc cię ochronić- rozpłakała się i wtuliła w przyjaciela.

-Nie martw się o mnie, jakoś sobie poradzę, Wanda też, jest silna, w końcu się podniesie, o ile będzie miała taką możliwość- dodał ciszej, przytulając mocniej Harper.

-Tak się o was boję.

-Nie mów mi co mnie czeka, chcę to przeżyć samemu, kocham moją ukochaną. Będę z nią w każdej chwili, Harper. Ty rób swoje, wiesz co do ciebie należy. Trzymaj się tych, których kochasz i ich nie opuszczaj, mogą cię potrzebować w najgorszych chwilach- wyszeptał.- Nie martw się o nas, wyjeżdżam pojutrze z Wandą, spędzimy trochę czasu sami. Sytuacja w Avengers Tower stała się ostatnio napięta, nie chcę, by była na to narażona

-Bardzo dobrze robisz Vision, tak się cieszę, że ona ma ciebie, a ty ją. Tak bardzo się cieszę- powtórzyła i położyła dłoń na jego policzku. Nie miała z nim najlepszego kontaktu, była pewna, że oną ją o coś podejrzewał, ale mimo to, traktowała go jak przyjaciela, którym był. Z pewnością nie zasługiwał na śmierć z ręki jakiegoś złoczyńcy. Nie on, nie taki bohater jak on.

-Wiem, że nie dasz rady o tym zapomnieć, ale wiem też, że najpewniej teraz wiesz co masz robić. Dlatego nie wahaj się, tylko nie krzywdź nas, nie rań Bucky'ego. Jest draniem, mordercą, ale kocha cię. Zależy mu na tobie- powiedział Vision, wstając z łóżka. Uśmiechnął się do Harper i otwierając drzwi dodał:- Przyjdziemy się pożegnać, żebyś miała spokojne serce- i wyszedł. Dziewczyna znowu została sama. Ze swoimi myślami, ze swoimi planami, z ich przeznaczeniem. Matt powiedział jej co spotka poszczególnych członków drużyny, ale pominął w tym parę najważniejszych osób- Bucky'ego, Tony'ego, Steva, Natashe. Nie wiedziała czy ich historia wciąż się pisze czy chce ją zachować w niepewności. Jeśli to drugie to mu się udało. Zaczęła się o nich martwić. Nie wybaczy sobie, jeśli zginą. Nie może do tego dopuścić. Już wystarczy, że nic nie zrobi ze śmiercią Visiona. Rozpłakała się. Miała dość tego wszystkiego.

Wstała po dwóch godzinach, zdając sobie sprawę, że nim rozegra się ich prywatny dramat, musi skupić się na Arrows. Musiała mieć na nich plan. Wyciągnęła spod łóżka księgę czarów i przewertowała ją spokojnie. Szukała wszystkiego, co mogło jej pomóc, również jakiś druczków, które pomogłyby jej zdetronizować Mistrza. Nie było to jednak łatwe, wiedźmy, które pisały księgi były przygotowane na wszystko, na każdą, najmniejszą nawet, ewentualność. Kiedy nie znalazła nic satysfakcjonującego, otworzyła swój notatnik, znajdujący się na tyle. W swoim własnym języku, miała tam zaklęty plan. Musiała jedynie trochę poczarować, żeby ułożyć to w słowa. Po paru sekundach czytała wszystko, co ustalała przed pojawieniem się w życiu wszystkich Avengersów. Miesiąc po miesiącu, tydzień po tygodniu, dzień po dniu, godzina po godzinie. Przewidziany każdy wariant sytuacji, każde zachowanie. Dlaczego więc nie przewidzieli tego, że do magazynu nie wejdą wszyscy? Dlaczego ta jedna sytuacja ją zaskoczyła? Nie rozumiała tego, nie wiedziała czy to faktycznie się wydarzyło.

-To była próba- wyszeptała do siebie, zdając sobie sprawę, że Arrows przewidziało jak na półmetku może być źle. Tylko jak chcieli ją sprawdzić? Przecież Matt odwrócił się od nich, zapowiedział jej ostateczną wojnę, która nie dotyczy ani jej, ani Arrows. Oni byli tylko przystankiem na drodze Avengers. Niebezpiecznym.- Friday, znasz może doktora Stephana Strange'a?

-Ceniony chirurg i wielka postać, ostatnio brał udział w wypadku.

-A w jego wyniku zaciągnął pomocy u Starożytnej, która go wybrała, świat go wybrał, ale nie wie o jednej, podstawowej rzeczy. Jeśli on jej nie ma, to?, zamknij drzwi do mnie, nikogo nie wpuszczaj, jak coś to śpię, zablokuj kamery. Wrócę jak najszybciej od doktorka.

-Wysyłam ci jego adres i mapę, może ktoś pójdzie z tobą? Nie znasz Stephena.

-Nie martw się- odrzekła pewna siebie Harper i założyła swoją kurtkę. Bała się, ale musiała z nim porozmawiać o księdze. Jeśli Arrows dowiedziało się o jej zdradzie, to znajdą sposób, by nad nią zapanować. A to jest na to najlepszy sposób. Założyła trampki i wyszła za drzwi, oglądając się na boki czy na pewno nikogo nie ma. Kierowała się już do wyjścia, kiedy usłyszała za sobą głos.

-Gdzie się wybierasz Jones?- Harper zacisnęła pięść, denerwując się, że ktoś ją przyłapał.

-Hej, właśnie do ciebie szłam- zaśmiała się sztucznie.- Głupia sprawa, masz może pożyczyć trochę kasy? Chcę iść na jakieś zakupy, chyba rozumiesz- tłumaczyła się głupkowato, wierząc, że ktokolwiek w to uwierzy. Nie mogła przecież zdradzić swojego pomysłu w którym idzie do doktora Strange'a. Nikt go jeszcze nie znał na tyle, jeszcze nie pojawił się u niego Bruce'a, zdający mu relację z wszystkiego.

-Harper...

-Po prostu chodź ze mną Wanda.


--------------------------------------------------------

Byliście na Doctorze Strange'u: Multiverse of madness? Jeśli tak, to co sądzicie o tym wszystkim (bez spojlerów proszę! Te możecie pisać w prywatnych wiadomościach do mnie!)

Enjoy! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top