XIII. Spóźniony Filar
- Puszczaj głupcze! - krzyknął Sanemi w stronę Tanjiro, który gołą ręką złapał ostrze i w ostatniej chwili odciągnął je ode mnie.
- Tanjiro! - wycharczałam przez zaciśnięte gardło, resztkami powietrza jakie mi zostało.
Widziałam jak krew cieknie mu z dłoni, ale on mimo wszystko trzymał miecz w żelaznym uścisku, nie pozwalając mu drgnąć nawet na milimetr. Tanjiro, jako człowiek, nie miał możliwości regeneracji jak ja. Jeśli utnie sobie palce, nie będzie miał możliwości władania mieczem. Usłyszałam jak pozostali Zabójcy krzyczą coś w naszą stronę, ale nie wsłuchiwałam się w sens tych słów.
Nienawiść w stronę Filara zapanowała nad moim ciałem. Poczułam jak magia niespodziewanie rozprzestrzenia się, wypełniając mnie od środka i rozpaczliwie szukając upustu. Wyciągnęłam przed siebie prawą rękę w stronę twarzy Filara. Co prawda spowodowało to, że ręka Sanemiego mocniej zacisnęła mi się na gardle, ale tlen aktualnie nie był mi potrzebny. Odwróciłam dłoń w taki sposób, że nadgarstek był skierowany do góry, w stronę nieba, a nie tak jak zawsze na dół.
Wlepiłam nienawistne spojrzenie w Shinazugawe i uwolniłam zapas mocy, który skumulowany wcześniej w dłoni, z całą siłą powędrował w kierunku chłopaka. Moc jednak zamiast go unieruchomić, wyleciała z impetem posyłając falę uderzeniową w niczego nieświadomego Filara. Usłyszałam głośny trzask dochodzący z jego placów i nadgarstka, które przez odrzut jaki wykonałam spowodowały ich połamanie. Następnie upadłam na podłogę, a jego ciało z dużą prędkością zostało odepchnięte do tyłu powodując, że uderzył w jeden z drewnianych filarów podtrzymujących zadaszenie. Siła była tak duża, że słup rozwalił się pod wpływem uderzenia, a Sanemi razem z kawałkami drewna wylądował kilka metrów dalej na trawie.
Zadaszenie było podtrzymywane przez sporo słupów, więc budynkowi nic większego się nie stało, ale ewidentnie będzie tu potrzebny remont. Nie miałam pojęcia jak to zrobiłam, ale dzięki temu zostałam uwolniona. Wzięłam głęboki wdech, po czym podniosłam się i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę Tanjiro. Chłopak trzymał wyciągnięte w powietrzu ręce, które krwawiły obficie na podłogę. Widząc mnie uśmiechnął się z ulgą, ja jednak byłam przerażona tym widokiem. Podbiegła do nas najpierw Shinobu, a zaraz za nią część Hashir, gdyż druga część poszła sprawdzić co u Sanemiego, który zaczął się powoli podnosić z ziemi. Zauważyłam jak z tyłu dziewczynki, które towarzyszyły Mistrzowi tłumaczą mu coś zawzięcie. On natomiast wpatrywał się w nas nieobecnym wzrokiem.
- Trzeba natychmiast zatamować krwawienie i musimy niezwłocznie przenieść cię do szpitala, aby zszyć... palce. - powiedziała, szukając czegoś po kieszeniach.
- Nie ma takiej potrzeby. - odparłam stanowczo.
I tak by to nie pomogło, palce Tanjiro ledwo trzymały się dłoni. Nawet jeśli udałoby jej się przyszyć, pewnie nie miałby w nich czucia przez tygodnie, bo nerwy były całkowicie poszarpane. Delikatnie złapałam chłopaka od spodu za dłonie, uważając by nie ruszyć zmasakrowanych palców i nie wywoływać dodatkowego bólu, który i tak musiał być teraz ogromny. Przymknęłam oczy uwalniając moc. Poczułam charakterystyczne mrowienie, gdy magia wypływała z mojego ciała.
Otwierając oczy dostrzegłam jak z moich dłoni zaczyna wydzielać się charakterystyczna fioletowa mgiełka, która otoczyła również dłonie chłopaka. Jego ścięgna i złamane kości na naszych oczach zaczęły się samoistnie łączyć. Czułam na sobie spojrzenie reszty, ale nie tym się teraz przejmowałam. Musiałam zachować ciągłość przepływu mocy, aby wszystko prawidłowo się zrosło. Po około minucie, palce chłopaka wyglądały na całkowicie zdrowe. Poruszał nimi sprawdzając ich sprawność, po czym uśmiechnął się z wdzięcznością. Mi jednak wcale nie było do śmiechu.
- Mogłeś stracić palce! - krzyknęłam z wyrzutem w jego stronę.
- A ty połowę ciała. - odparł spokojnie Tanjiro.
- Ale ja się mogę zregenerować! - rzuciłam argumentem nie do przebicia.
Chłopak tylko uśmiechnął się pogodnie, nie wchodząc w dalszą dyskusję. Prychnęłam z irytacji, jednak poczułam ogromną ulgę, że nic mu się nie stało. W tle słyszałam ciche przekleństwa Shinazugawy, który starał się nastawić złamany nadgarstek i palce. Stracił właśnie możliwość władania mieczem na kilka tygodni. Teoretycznie mogłam ten czas całkowicie skrócić i naprawić jego złamane kości w mniej niż minutę, ale prędzej mnie słońce spali niż pomogę tej szumowinie. Posłał mi nienawistne spojrzenie, które z przyjemnością odwzajemniłam, spoglądając z wyższością na jego zranioną dłoń. Zauważyłam również, że przez uderzenie nabił sobie porządnego krwiaka z tyłu głowy. Następnym razem dwa razy się zastanowi zanim zdecyduje się na atak w moją osobę.
W dalszym ciągu buzowała we mnie wściekłość, którą chyba musiał wyczuć Tanjiro, bo dotknął mojego ramienia i nakierował mnie w przeciwną stronę. Przeszliśmy kilka metrów dalej, tam gdzie wcześniej staliśmy. Dopiero teraz, jak adrenalina trochę opadła poczułam niemiłe pieczenie w okolicy szyi. Przetarłam to miejsce ręką, jednak nieznośne uczucie nie chciało ustać. Chłopak zauważył moje natarczywe pocieranie szyi i zwrócił wzrok w tym kierunku. Twarz mu spoważniała i zmarszczył brwi. Pochylił się trochę nade mną i palcem wskazującym lekko uniósł moją brodę do góry ukazując szyję.
- Co jest? - spytałam zdezorientowana.
- Masz okropnego siniaka po duszeniu. Nie pocieraj go. - dodał, odtrącając moją rękę, która znowu kierowała się w stronę szyi.
Szlag! Dlaczego moje zranienia nie regenerowały się w mgnieniu oka, tak jak to było w przypadku innych demonów. Każdy Wyższy Księżyc regenerował się praktycznie od razu, a ja miałam z tym problemy. Zauważyłam, że reszta Filarów zeszła z powrotem na trawę, oprócz Shinobu, która podeszła pomóc Shinazugawie. Każdego z nich zilustrowałam czujnym spojrzeniem. Nie czułam się zbyt komfortowo w ich towarzystwie. Wszyscy byli do mnie uprzedzeni, mimo że nic im nie zrobiłam. Jeszcze... Zaczynałam mieć wątpliwości czy podjęłam dobrą decyzję, starając się o przychylność Zabójców. O ile Tanjiro był jak najbardziej w porządku, to reszta...
- Przestań wszystkich skanować nienawistnym spojrzeniem. Nie idzie to na twoją korzyść. - szepnął do mnie cicho chłopak.
- Co ja mam Twoim zdaniem zrobić, Tanjiro?! - syknęłam w jego stronę trochę głośniejszym tonem. - Już drugi Filar stara się mnie zabić mimo, że ja nie wykonałam żadnego agresywnego ruchu w waszą stronę! - czułam jak narasta we mnie złość i kątem oka dostrzegłam, że reszta chyba zauważyła gwałtowną wymianę zdań miedzy mną a chłopakiem. - Zaczynam się zastanawiać, czy podjęłam właściwą decyzje. - dodałam cicho.
- No tak... Zawsze mogłaś mnie zabić wtedy w pociągu. Byłoby o wiele łatwiej gdybym był martwy i cię w to wszystko nie wplątał. - odpowiedział dziwnie sztywnym, niepodobnym do niego tonem.
Rzuciłam mu szybkie spojrzenie. Miał napięte mięśnie twarzy, na której starał się nie wyrażać żadnych emocji. Patrzył gdzieś w dal, unikając mojego wzroku. Chyba go troszkę ruszyłam, czego się do końca nie spodziewałam. Nie chciałam, żeby był na mnie zły, w końcu był jedyną osobą, która była do mnie pozytywnie nastawiona.
- Nie o to mi chodziło... - odparłam, nie spuszczając go z wzroku. - Po prostu jeszcze byłam trochę wkurzona sytuacją z tym palantem. - zaczęłam się tłumaczyć, jednak moje słowa nie spowodował żadnej reakcji chłopaka. - Nie zabicie cię było jedną z najlepszych decyzji mojego życia. - dodałam po chwili.
Na te słowa Kamado w końcu skierował swój wzrok w moją stronę, jednak dalej miał poważny wyraz twarzy.
- No już daj spokój, nie strzelaj fochów jak małe dziecko. - dodałam, szturchając go niespodziewanie biodrem, przez co się zachwiał.
Ten ruch spowodował, że wymsknęło mu się ciche parsknięcie i już wiedziałam, że nie jest na mnie zły. Zadowolona z siebie przeniosłam wzrok na resztę, która jak się okazało przyglądała nam się uważnie. Chyba podejrzewali, że się za chwile na niego rzucę i czekali w gotowości. Momentalnie moja mina spoważniała i obrzuciłam ich obojętnym spojrzeniem. Nie miałam zamiaru się spoufalać z resztą. Niech sobie myślą co chcą, ale nie musimy sobie wchodzić w drogę. Nie będę na siłę starała się o ich akceptację.
- Jak to zrobiłaś? - zapytał po chwili.
- Ale co?
- Odrzuciłaś Shinazugawe. Przedtem umiałaś tylko unieruchamiać.
- Nie mam pojęcia. Zauważyłam, że silne emocje powodują u mnie uaktywnienie zdolności. Tak samo było z zatrzymywaniem. - odparłam szczerze.
Sama nie do końca wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi. Nie mniej, ucieszył mnie fakt rozwinięcia kolejnej umiejętności. Z tym, że nie wiem czy potrafiłam nad nią panować. W tej samej chwili Shinobu przeszła obok mnie i stanęła obok reszty Filarów. Najwidoczniej udało jej się nastawić poprawnie nadgarstek Hashiry Wiatru, ale nie zamierzałam tego sprawdzać, aby znowu nie wywołać w sobie gniewu.
- Znowu musiało dojść do rozlewu krwi, zanim mi zaufaliście. - niespodziewanie odparł smutno Ubuyashiki.
- Wybacz Mistrzu! - zawołał nagle Sanemi. - Po prostu nie ufam demonom. Nigdy im nie zaufam. Nie jestem w stanie...
- O mało nie spowodowałeś, że stracilibyśmy szermierza, członka naszego Korpusu. - powiedział spokojnym, acz karcącym głosem Oyakata-sama.
Sanemi zamilkł, wyglądał jakby mu rzeczywiście było przykro z powodu rozczarowania Mistrza. W tej samej chwili do ogrodu wbiegł zdyszany chłopak. Miał trochę rozczochrane, czarne włosy, spięte z tyłu. Jego haori miało ciekawy wzór, gdyż wyglądało jakby było zszyte z dwóch różnych materiałów. U boku miał przypasany miecz, czyli też był Filarem. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie zwracając uwagi na nikogo, skierował się w stronę Ubuyashiki'ego i uklęknął na jedno kolano. Nie wiedzieć czemu, ten nieznajomy w pewien sposób mnie zaintrygował.
- Wybacz Mistrzu moje spóźnienie. - odparł dźwięcznym barytonem. - Po drodze spotkałem demona, który ukrywał się w starej szopie, nieopodal wioski. - wyjaśnił.
Coś w jego wyglądzie i aurze powodowało, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. W tej samej chwili, jego niebieskie tęczówki zwróciły się w moim kierunku, przenikając mnie na wskroś. Chłopak zmarszczył nieznacznie brwi.
- Mistrzu, czy mogę wiedzieć co tutaj robi demon? Do tego jeden z Księżyców Kibutsuji'ego. To dzięki niej zawdzięczamy to nadprogramowe spotkanie? - spytał nie spuszczając ze mnie oczu.
Natychmiast opuściłam wzrok w dół, a następnie szybko ukryłam napis na źrenicach. Zupełnie o nim zapomniałam. Mrugnęłam kilka razy, po czym znowu wróciłam spojrzeniem w nowo przybyłego Filara. Ten jednak spoglądał teraz na Mistrza Ubuyashiki, kompletnie mnie ignorując.
- Dobrze, że przybyłeś Giyuu. Masz całkowitą rację. To z powodu Hikari jest to dzisiejsze spotkanie. - odparł spokojnie Oyakata-sama.
Nagle dostrzegłam całkiem nową osobę, był to niski mężczyzna z białym wężem na szyi. Miał owinięte bandażem usta. Dziwne, że go wcześniej nie zauważyłam. Musiał się gdzieś ukryć.
- Skoro już wszyscy się zebraliśmy i udowodniliśmy, że Hikari nie żywi się ludźmi, może przyjedziemy do konkretów. - zaczął Mistrz. - Kyojuro wspomniał, że byłaś wychowanką Muzana. Byłaś z nim dość blisko zgadza się? - zwrócił się do mnie Ubuyashiki. Na słowa „wychowanka Muzana" zrobił się niewielki gwar, a ja sama skrzywiłam się nieznacznie. Spojrzałam niepewnie na mężczyznę.
- Ja... Nie mogę powiedzieć. - stwierdziłam cicho. - To znaczy... bardzo możliwe, że działa już na mnie klątwa. Lecz... mogę wszystko pokazać. - dodałam po chwili, wyciągając prawą rękę w jego stronę. Po sekundzie dotarło do mnie jaki błąd popełniłam, gdyż mężczyzna jest przecież niewidomy. Na szczęście dziewczynki stojące obok niego szybko wyjaśniły mu sytuację.
- Wydaje mi się, że klątwa jeszcze na ciebie nie działa, bo inaczej Kibutsuji by cię w momencie zlikwidował. Jednak jestem bardzo ciekaw twojej umiejętności. - odparł niesamowicie spokojnym tonem, który powodował, że nie wiedzieć czemu w momencie mu ufałam.
Powoli, przy pomocy dziewczynek podszedł w moim kierunku i wyciągnął swoją dłoń. Już sięgałam dłonią aby chwycić jego, gdy rozległ się czyjś głos, przez który zamarłam w połowie ruchu.
- Mistrzu! Czy to aby na pewno bezpieczne? - zapytał Sanemi.
Ubuyashiki uciszył Filara ręką, dalej trzymając tą druga wyciągniętą w moją stronę. Zerknęłam niepewnie na Tanjiro, po czym na dziewczynki stojące obok mężczyzny. Te jednak wpatrywały się we mnie bez większych emocji.
- Śmiało, podziel się ze mną tymi wspomnieniami. - odparł zachęcająco Oyakata-sama.
Kierując się jego słowami chwyciłam go za dłoń. Była nienaturalnie gładka i delikatna jak na rękę mężczyzny. Gdyby nie fakt, że była o wiele większa od mojej myślałabym, że to ręka dziecka. Zamknęłam oczy i skupiłam się jak zwykle na wycofaniu swojej świadomości do Azylu. Po chwili poczułam znajome uczucie...
***
- Dziewczynki, zaprowadźcie Tanjiro i Hikari do pokoju gościnnego. Następnie wróćcie tutaj i rozpoczniemy spotkanie Filarów. - zarządził, jak zwykle spokojnym głosem Ubuyashiki.
Pokazałam mu wszystko, dosłownie widział każde moje wspomnienie od momentu gdy Muzan zmienił mnie w demona, do momentu śmierci Rengoku. Po tym wszystkim byłam zmęczona jakbym nie spała przez długi czas. Poniosłam się, czując lekki zawrót głowy. Przymknęłam oczy, starając się uspokoić skołowany umysł. Gdy otworzyłam oczy dziewczynki stały już obok nas wskazując nam drzwi prowadzące do wnętrza budynku z którego wyszedł Ubuyashiki. Tanjiro wszedł pierwszy, a ja zaraz za nim. Zauważyłam, że chłopak trzyma w dłoniach swoje haori. Nawet nie zdążyłam spostrzec, w którym momencie wyciągnął je ze skrzyni. Też wyglądał na zmęczonego, nie wiem ile czasu minęło od walki z Akazą.
W całym korytarzu panował półmrok, rolety od okien były zasunięte jakby Mistrz wiedział, że w środku będzie przebywać demon. Jedna z dziewczynek wyminęła nas po czym zaczęła prowadzić wzdłuż korytarza, co jakiś czas skręcając. Po chwili otworzyła drzwi do pokoju i gestem ręki nas tam zaprosiła. W tym pomieszczeniu również były zakryte roletami okna, po prawej stronie znajdowało się jednoosobowe łóżko. Przed oknem, na przeciwko nas biurko z krzesłem, a po lewej stronie szafa z komodą.
- To tylko wasz tymczasowy pokój. Po obradzie Filarów, gdy Mistrz i reszta członków Korpusu zadecydują co dalej, zostaniecie przeniesieni do waszych docelowych kwater. - odparł jedna z dziewczynek, zamykając za sobą drzwi. Po chwili usłyszałam ciche szczęknięcie zamka, oznaczające, że zostaliśmy zamknięci na klucz. Świetnie... Tanjiro nie wydawał się być przejęty tym faktem, odłożył swoje trochę zmasakrowane haori na oparcie krzesła, po czym sam na nim usiadł. Następnie wyciągnął z kieszeni mały notes i zajął się spisywaniem do niego jakiś rzeczy.
W tej samej chwili znowu poczułam falę zmęczenia, powolnym krokiem udałam się w stronę łóżka. Weszłam na nie i oparłam się plecami o ścianę, przysuwając jednocześnie zgięte nogi jak najbliżej ciała. Oparłam brodę na kolanach przyglądając się uważnie piszącemu chłopakowi. Tanjiro odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął w ten swój charakterystyczny, przyjacielski sposób. Odwzajemniłam ten uśmiech, po czym niespodziewanie ziewnęłam. Chłopak zaśmiał się widząc to.
- Prześpij się na chwilę, te obrady nie należą do krótkich. - zaproponował.
Pokręciłam przecząco głową, tłumiąc w sobie kolejne ziewnięcie. Przez chwilę walczyłam ze snem, obserwując notującego Tanjiro. Jednak po kilku minutach zmęczenie zwyciężyło, sama nie wiem kiedy oczy same mi się zamknęły i zapadłam w płytki sen.
Krótkie info! Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to na moim profilu wrzuciłam właśnie pierwszy rozdział kilku rozdziałowego One Shota, Tomioka x OC 🙈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top