VII. Brzask
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, a moja ręka mimowolnie uniosła się zakrywając usta.
- Umrzesz Kyojuro. Dobrze wiesz, że ta rana cię zabije. - odparł spokojnie Akaza.
Nie chciał dać za wygraną, koniecznie chciał przemienić Rengoku w demona. Jego pokiereszowane przez Filara ciało w mgnieniu oka zaczęło się leczyć tak, że praktycznie nie było widać żadnych oznak walki. Ogarnęło mnie przerażenie, jak tylko Filar zginie, Akaza zabije resztę, a mnie pewnie postawi przed samym Muzanem, który brutalnie mnie ukarze albo nawet i zabije. Przeszło mi przez myśl, czy najrozsądniej nie byłoby teraz uciec, ale natychmiast wybiłam sobie ten pomysł z głowy. W tej samej chwili Rengoku zamachnął się ręką, w której trzymał miecz i wbił go w szyję Akazy. Niestety na niewiele się to zdało, gdyż nie był w stanie przeciąć mu szyi nawet do połowy. Demon wyprowadził cios drugą, wolną ręką w kierunku głowy Filara, jednak ten chwycił ją zanim zdążyła uderzyć w cel. Zacisnął pięść w żelaznym uścisku, przez co Akaza nie miał możliwości ruchu.
Wtem na horyzoncie zaczęło się powoli przejaśniać. Widząc to natychmiast założyłam kaptur na głowę. Wtedy dotarło do mnie co Filar chce zrobić. Kosztem swojego życia, pragnął przetrzymać Akazę, aby spopieliło go słońce. Zauważyłam jak Wyższa Trójka zaczyna się szarpać, próbując uciec zanim całkowicie wzejdzie słońce. Również wpadłam na pewien pomysł, jednak żeby zadziałał jak należy musiałam się nieco zbliżyć. Biegiem ruszyłam przed siebie, Tanjiro i Inosuke widząc to ruszyli za mną. Gdy znajdowałam się kilkanaście metrów od demona, zatrzymałam się i wyciągnęłam prawą dłoń kierując ją w jego stronę. Przelałam całą wściekłość, która we mnie się skumulowała w moc, po czym uwolniłam ją paraliżując Akazę. Tanjiro i Inosuke, którzy dobiegli do mnie chwilę później, zatrzymali się ze zdziwionym minami.
- Świetnie Hikari! Tak trzymaj, nie wypuszczaj drania! - krzyknął Tanjiro, dopingując mi.
Akaza chyba zrozumiał co się stało, zlokalizował mnie momentalnie wzrokiem. Zauważyłam w jego oczach strach. Był przerażony, bo sytuacja wymykała mu się spod kontroli. Jednak ten strach w momencie zamienił się we wściekłość. Uśmiechnęłam się w jego kierunku z wyższością. On w tym swoim półnagim wdzianku za kilka minut spali się na popiół, a ja byłam chroniona. No może poza dłońmi, ale one mi odrosną w razie czego. Zobaczyłam jak Kyojuro nieznacznie odwrócił głowę w naszą stronę, chcąc się zapewne dowiedzieć dlaczego nagle demon, z którym walczył zamarł w bezruchu. Posłałam mu przelotne spojrzenie, chociaż tak mogłam mu się odwdzięczyć za uratowanie przed gniewem Akazy.
Na nowo skupiłam wzrok na Wyższej Trójce, która za wszelką cenę starała się wyrwać z mojego niewidzialnego uścisku. Był naprawdę silny, pamietam, że gdy ćwiczyłam na Wyższych Księżycach, to byłam w stanie utrzymać ich niecałą minutę. Instynktownie uniosłam drugą rękę i skupiłam się, aby nią też dodatkowo zatrzymać Akazę. Poczułam jak przez lewą dłoń również przepływa moc, która dodatkowo usidliła demona. Po chwili z moich obu rąk zaczęła wytwarzać się ta sama fioletowa mgiełka, która otaczała je tworząc niewielką, jaśniejącą chmurę.
W tym samym momencie odczułam nagły przypływ słabości. Moje nogi stały się jak z waty i zakręciło mi się w głowie. Poczułam jak z oczu i nosa zaczyna cieknąć mi jakaś gęsta ciecz, która jak się okazało była moją własną krwią. Potrząsnęłam głową, starając się uspokoić umysł, przez który przeszedł cień paniki. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie wydarzyło.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską Tanjiro, widząc moją twarz.
- Twoja matka wyglądała identycznie. - powiedział nagle Akaza z jadem w głosie. - Z całych sił starała się, abyśmy nie zabrali jej malutkiej córeczki. Myślała, że uda jej się wskrzesić jeszcze resztki tej swojej słabej magii, aby nam przeszkodzić. Gdybyś tylko to zobaczyła... - dodał, uśmiechając się złośliwie.
Nie poznawałam go. Od kiedy w Akazie było tyle nienawiści skierowanej w moją stronę. Widać było gołym okiem, że całkowicie zawładnął nim strach. Wyczuł, że zaraz będzie jego koniec i łapał się każdej możliwej deski ratunku. Zawrzało we mnie z wściekłości, jednak starałam się nie brać jego słów na poważnie. Starał się wyprowadzić mnie z równowagi, żebym tylko na chwilę się zdekoncentrowała. Wbiłam w niego nienawistne spojrzenie dalej utrzymując go w miejscu.
- A gdybyś tylko usłyszała jak wcześniej Douma torturował twojego ojca, aby wyciągnąć od niego informacje gdzie razem ze swoim bratem się znajdujecie. W sumie to twój brat najmniej chyba cierpiał, bo Kokushibo zmiażdżył jego głowę praktycznie od razu. - powiedział drwiąco Akaza.
Słowa demona rozdarły mnie wewnętrznie, a do mojego umysłu wpadło nagle przelotne wspomnienie.
Skulona siedziałam w objęciach swojego starszego brata. Dookoła mnie panowała całkowita ciemność, znajdowaliśmy się w jakiejś szafie. Wręcz czułam ten paraliżujący strach, który mi wtedy towarzyszył. Plecami opierałam się o klatkę piersiową Keisuke, który kurczowo obejmował mnie swoimi ramionami. Serce waliło mu jak oszalałe.
Wtem usłyszeliśmy odgłos otwieranych drzwi od pokoju i dźwięk skrzypiących desek, gdy nieznajomy zbliżał się do naszego schronienia. Poczułam jak chłopak wstrzymał oddech, jednocześnie zakrywając moje usta swoją dłonią. Również przestałam wtedy oddychać, do momentu aż drzwi od szafy nie otworzyły się na oścież, a czyjaś przeraźliwie blada ręka sięgnęła w moją stronę. Z moich ust wydarł się zduszony krzyk, mimo że Keisuke starał się mnie rozpaczliwie utrzymać przy sobie, to zostałam bezceremonialnie wytargana na zewnątrz.
Potknęłam się, lecz czyjaś silna dłoń utrzymała mnie w pionie. Powoli spojrzałam do góry, na twarz mojego oprawcy, przez co owładnęło mnie jeszcze większe przerażenie. Mężczyzna miał trzy pary czerwonych oczu na twarzy, które łypały na mnie bez emocji.
Teraz wiedziałam, że był to Kokushibo, Wyższa Jedynka oraz prawa ręka Muzana. Jednak wtedy taki widok dla ośmiolatki musiał być prawdziwą traumą.
Keisuke natychmiast wyskoczył z szafy starając się mnie złapać, jednak przerażający mężczyzna chwycił go drugą ręką za włosy i pociągnął na bok, uniemożliwiając kontakt ze mną. Chłopak krzyknął z bólu i upadł na kolana.
- Douma-dono, zamiast się tak przyglądać zabierz ją do Mistrza. - powiedział sześciooki demon, popychając mnie w stronę drzwi, przy których stał ktoś jeszcze.
Siła z jaką mnie rzucił spowodowała, że wpadłam całym ciałem na miękką szatę obserwującego nas demona. Kurczowo się jej chwyciłam, aby nie upaść. Momentalnie poczułam na swoich ramionach smukłe i niesamowicie zimne dłonie, które postawiły mnie do pionu.
- Hikari! - krzyknął przeraźliwie mój brat, na co odwróciłam się w jego stronę.
Kokushibo dalej trzymał go za włosy, uniemożliwiając ucieczkę. Chłopak klęczał obok niego, trzymając go za dłoń, która brutalnie zacisnęła się na jego włosach. Wiedziałam, że musi go to strasznie boleć, ale nie przejmował się tym teraz. Zaczęłam wyrywać się w jego stronę, krzycząc głośno jego imię, ale demon o imieniu Douma ściskał mnie za ramiona, nie pozwalając się ruszyć nawet na milimetr.
- Na co czekasz? Zabierz ją na dół. Muszę się jeszcze go pozbyć.
- Jak zwykle dostaję nudną robotę, podczas gdy Ty masz świetną zabawę. - odparł Douma głosem niezadowolonego dziecka, ale bez słowa skierował się w stronę schodów, trzymając mnie kurczowo za ramię.
Słysząc te straszne słowa, zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać, co i tak nic mi nie dało. Douma szedł w swoją stronę, całkowicie ignorując moje głośne protesty. Wtem do moich uszu dotarł przeraźliwy i pełen bólu krzyk mojego brata, a następnie głośny trzask.
Znieruchomiałam. Moje ciało całkowicie odmówiło posłuszeństwa. Demon widząc to, z głośnym westchnięciem przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył w stronę wyjścia. Było mi wtedy wszystko jedno co się ze mną stanie. Śmierć Keisuke spowodowała, że poczułam jakby umarła też jakaś część mnie...
Wspomnienie tak jak nagle się pojawiło, tak i też skończyło. Czyli w taki sposób, bestialsko został zabity mój brat... Poczułam jak natrętnie zaczynają piec mnie oczy, ale stłumiłam w sobie łzy. Nie chciałam żeby Akaza je zobaczył.
- Obyś zdechł. - wyszeptałam z nienawiścią.
Rozpacz, która niespodziewanie zawładnęła moim ciałem spowodowała, że na chwilę się zdekoncentrowałam. Akaza tylko na to czekał, udało mu się znaleść lukę w mojej mocy i zaczął mi się wymykać z umysłowej pułapki. Krzyknęłam z bezsilności, starając się na nowo go usidlić, jednak było już za późno. Ta chwila słabości spowodowała, że demon ostatnimi siłami, w akcie desperacji wyrwał sobie obie ręce, po czym zanim ktokolwiek zdążył zauważyć, umknął w las.
Opadłam na kolana podpierając się rękoma o ziemię, aby nie stracić przytomności. Wykonywałam głębokie wdechy, aby ustabilizować szybkie i nieregularne bicie serca. Kątem oka dostrzegłam jak Tanjiro pobiegł w stronę lasu i zatrzymując się na jego krańcu, zaczął wykrzykiwać jakieś obelgi w stronę Akazy. Powoli obraz przed moimi oczami zaczął wracać do normalności, a bicie serca i oddech stały się na powrót równe. Przysiadłam na kolanach, po czym jedną ręka starłam sobie krew z policzków i ust. Z niewiadomych przyczyn za duża ilość mocy spowodowała, że zaczęły mi pękać naczynia krwionośne w obrębie twarzy. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Ba! Pierwszy raz słyszałam, żeby jakikolwiek demon krwawił z wysiłku podczas używania swojej Sztuki Krwi.
- Hikari, może Tobie uda się pomóc! - usłyszałam błagalny krzyk Tanjiro. Klęczał przy Filarze razem z Inosuke. Łzy ciekły mu po policzkach, spoglądał teraz na mnie z nadzieją w oczach.
- Słucham? - spytałam, dalej trochę zdezorientowana. Udało mi się wstać na równe nogi. Poczułam jak promienie słońca, które właśnie całkowicie oświetliły polankę, zaczynają delikatnie muskać mi dłonie. Natychmiast sięgnęłam po rękawiczki i założyłam je, aby się za chwilę nie spaliły.
- Udało Ci się mnie wcześniej uratować, może uda Ci się też z Rengoku-san. - wyjaśnił. Podeszłam do nich i uklęknęłam przy Filarze, tyłem do słońca. Ręka Akazy dalej wystawała z brzucha Rengoku. Nie wyglądało to najlepiej. To była śmiertelna rana. Spojrzałam niepewnie na młodego Zabójcę.
- Tanjiro, ja... nie wiem czy mi się uda. Ledwo udało mi się wyleczyć Twoją ranę, a ta... - zawahałam się. - Jest bardzo poważna. - dodałam cicho, patrząc z zrezygnowaniem na brzuch Rengoku.
- Chociaż spróbuj, błagam. - ponownie poprosił chłopak.
Skierowałam wzrok na twarz Filara, który cały czas uważnie mi się przyglądał. W jego oczach widziałam coś na kształt zaciekawienia. Wyciągnęłam niepewnie rękę w jego kierunku. Jego dłoń, praktycznie dwa razy większa od mojej, była przeraźliwie zimna. Nie wróżyło to nic dobrego, stracił tyle krwi, że powoli zaczynało jej brakować aby ukrwić kończyny. Przymknęłam oczy i tak samo jak to zrobiłam w przypadku Tanjiro uwolniłam moc kierując ją w stronę Filara.
W momencie zrobiło mi się słabo. Byłam bardzo wycieńczona, nigdy wcześniej do tego stopnia nie używałam swoich zdolności. Na powrót zaczęłam krwawić z oczu i nosa, jednak nie skupiałam się teraz na tym. To moja wina, że Akazie udało się wymknąć, więc teraz musiałam dołożyć wszelkich starań, aby wyleczyć Kyojuro. Nauki Muzana nie dały efektów i w dalszym ciągu nie panowałam nad emocjami, które mnie osłabiały. Przeniosłam powoli drżącą rękę w stronę przebitego miejsca Filara i pozwoliłam fioletowej mgiełce wniknąć w jego ciało. Resztkami sił tchnęłam w Hashirę swoją moc, co spowodowało, że chyba częściowo udało mi się zatamować krwawienie. Pytanie tylko na ile? Mam nadzieję, że na tyle aż zdąży się tu pojawić jakiś lekarz Korpusu.
Stwierdziłam, że nic więcej z siebie już nie jestem w stanie dać, jednak ku mojemu przerażeniu nie mogłam otworzyć oczu...
~ 1812 słów ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top