II. Plan



Obudziłam się ze zdrętwiałym i obolałym karkiem. Rany zadane od Muzana zawsze goiły się o wiele dłużej niż pozostałe. Sięgnęłam dłonią na tył szyi i wyczułam potężnego krwiaka. Docierając palcami do rany syknęłam przez zaciśnięte zęby, bo dalej była otwarta i sączyła się z niej krew. Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na brzuchu na zimnej i ciemnej posadzce. Podpierając się rękami,  uniosłam ciało i usiadłam na łydkach. Byłam cała poplamiona krwią, która miejscami nie była nawet moja. Rozejrzałam się, kilka metrów dalej leżał Enmu. Miał szeroko otwarte oczy i usta. Czyżby nie przetrwał takiej dawki krwi i umarł? Nie... dalej wyczuwałam jego aurę. Wstałam, ale potężny zawrót głowy zmusił mnie do oparcia się o ścianę. Powoli, w dalszym ciągu trzymając się blisko     ściany, krok za krokiem zbliżyłam się do ciała chłopaka. Będąc bliżej niego dało się zauważyć, że jego klatka piersiowa unosi się nieregularnie, a z ust słychać było chrapliwy oddech.

- Hej, żyjesz? - spytałam, trącając go stopą w biodro.

Oczy Enmu powoli skierowały się w moją stronę. Cierpiał. Ogromnie cierpiał. Nawet się nie odzywał, marząc o większej ilości krwi Muzana. Już taka ilość dawała mu porządnie w kość. Kibutsuji chyba niezbyt przejmował się jego losem, bo nastolatek dostał o wiele więcej krwi ode mnie, ale mimo wszystko sumarycznie i tak ja posiadałam jej więcej w swoim ciele. Praktycznie od dziecka była we mnie wpompowywana jego krew, więc w moim krwioobiegu krążyła już tylko ona. Z tym, że ja dostawałam ją często, a w mniejszych porcjach. Muzan nie mógł sobie pozwolić na moją ewentualną śmierć z jej przedawkowania. Spojrzałam znowu w kierunku leżącego chłopaka. Wyglądał teraz tak bezbronnie. W jego oczach po raz pierwszy widziałam przerażenie, jak zagubiony chłopiec. Zrobiło mi się go nawet trochę żal. Przecież tak naprawdę cała Ostatnia Kwadra, oprócz tego jednego faceta z brodą, to byli jeszcze nastolatkowie. Osunęłam się na ziemie, siadając obok Enmu.

- Dasz radę. - powiedziałam pokrzepiająco, mimo, że sama byłam w nie lepszej sytuacji.

Starałam się dodać mu otuchy klepiąc go w udo. Chyba był świadomy skoro wodził za mną wzrokiem.

- Oczywiście... że ... sobie dam... radę... - wysapał chłopak, ledwo dysząc. - A później... dostanę jeszcze ... więcej... Zabiję... zabiję... wszystkie Filary... - dodał.

Przewróciłam oczami. Jednak niepotrzebnie było mi go żal. To się już więcej nie powtórzy. Chciałam się podnieść, ale nagle całe moje ciało osłabło. Nie byłam w stanie się podnieść z ziemi i zrobiłam się niewyobrażalnie senna. Dalej siedząc, zgięłam kolana i zbliżyłam je do klatki piersiowej, aby móc oprzeć sobie o nie głowę. Przymknęłam oczy i nawet nie pamiętam kiedy straciłam przytomność.

***

Znowu straciłam przytomność. Muzan musiał we mnie jednak wpompować więcej krwi niż zwykle, skoro dwa razy z rzędu moje ciało osłabło. Ostatnio jakby niezbyt przejmował się tym czy przez przypadek nie zginę, byleby dać mi dużo swojej krwi, żebym stawała się silniejsza. Może i silniejsza się stawałam, ale nie zauważyłam różnicy w rozwoju swojej Demonicznej Sztuki Krwi. Otworzyłam leniwie oczy i zamrugałam kilka razy, starając się przystosować wzrok do mroku.

- No nareszcie. Już myślałem, że umarłaś... Co z drugiej strony nie byłoby takie złe. Szkoda, że przegapiłem moment twojego cierpienia, ale na szczęście udało mi się co nieco usłyszeć. - głos chłopaka rozbrzmiał niedaleko mnie.

Przez ten dźwięk poczułam niemiły dreszcz na karku. Głos Enmu był całkiem wysoki jak na chłopaka. Dodatkowo potrafił nim modulować w ten sposób, że potencjalny słuchacz miał wrażenie, że rozmawia z osobą niespełna rozumu. Demon siedział na przeciwko mnie w podobnej pozycji, przytrzymując rękoma zgięte nogi. Jego broda była ułożona na kolanach i przypatrywał mi się ze skupieniem.

- Całe szczęście ja widziałam twoje cierpienie. - odparłam z przekąsem.

- I co? Podobało ci się? - spytał podekscytowany, przechylając głowę na bok jak zaciekawiony szczeniak. 

- Ani trochę. Wyglądałeś jak mucha walnięta gazetą, która wije się w przedśmiertnej agonii. To było co najmniej odrażające. - powiedziałam ze skrzywioną miną, jednocześnie starając się podnieść.

Bardzo potrzebowałam prysznica i nowych ubrań. Byłam cała w krwi, która momentami nie była nawet moją własną. Całe szczęście zawroty głowy już minęły, więc udało mi się podnieść bez większego problemu. Wyminęłam chłopaka i rozejrzałam się w poszukiwaniu wyjścia.

- A ty gdzie? - zapytał.

- Do domu.

- Jak do domu? A co z misją, którą zlecił nam Mistrz?

- Misja nie zając, nie ucieknie. - odparłam, ruszając przed siebie.

Enmu podbiegł wyprzedzając mnie i zagradzając mi drogę. Miał zmarszczone brwi i spoglądał na mnie z wyrzutem.

- Żartujesz sobie?! - krzyknął zbulwersowany. 

- Nie. A widzisz tu gdzieś Akazę? Co zamierzasz zrobić, jak nawet nie mamy pojęcia gdzie znajdują się aktualnie Filary i ten Zabójca Demonów. Druga sprawa, Akaza nie znajdzie nas w tej dziurze, a nie chce spędzać tu całego dnia, więc wolałabym wrócić do domu zanim wzejdzie słońce. I trzecia sprawa, chcę się wykąpać i przebrać. Nie pójdę na żadną wyprawę tak. - wyrzuciłam z siebie, wskazując na upaprane krwią ubrania. Chłopak przyglądał mi się chwilę, kalkulując słowa, które przed chwilą ode mnie usłyszał.

- Gdzie mieszkasz? - zapytał po kilku sekundach.

- W rezydencji Kibutsuji'ego. - odparłam.

- Mistrz tam będzie? - na jego słowa wzruszyłam ramionami.

- Raczej nie. Jasno dał do zrozumienia, że albo misja nam się powiedzie, albo już nigdy więcej się nie spotkamy. - stwierdziłam.

Rozejrzałam się uważnie w poszukiwaniu wyjścia. Znajdowaliśmy się gdzieś pod ziemią. Wyglądało trochę jak jakiś tunel. Na ścianach widać było popękane kafelki, których kolor pozostanie chyba na zawsze tajemnicą z powodu grubej warstwy brudu i kurzu. Momentami w ścianie widniała duża dziura i brakowało co poniektórych kafelek. Na suficie, co kilka metrów zawieszone były żarówki, jednak większość była już dawno zepsuta lub pęknięta, dlatego było tutaj tak ciemno. Nie mieliśmy zbyt wielu możliwości dróg do wyboru, musiałam zdać się na intuicję. Poszłam więc na wprost mając nadzieje, że za chwilę znajdę jakieś wyjście. Enmu bez słowa ruszył za mną.

Po jakimś czasie na końcu tunelu dało się zobaczyć przejaśnienie. Przyspieszyłam kroku i z ulga odetchnęłam, gdyż okazało się, że w dalszym ciągu jest noc. Wybiegłam na zewnątrz i zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Momentalnie zlokalizowałam miejsce w którym się znajdowaliśmy, po czym skierowałam się w stronę „domu". Niestety domem tego nazwać nie mogłam. Nie było to nawet moje stałe miejsce zamieszkania, gdyż Muzan często zmieniał swoją lokalizacje, a ja razem z nim. Domem mogę nazwać jedynie moją rodzinną chatkę w lesie, wśród osób, które kochałam. Słyszałam za sobą kroki, Enmu chyba za mną podążał. Średnio widziało mi się spędzać z nim czas, ale i tak nie miałam zbytnio wyjścia. Przechodząc przez ulice Tokio nałożyłam kaptur na głowę. W taki sposób się zwykle poruszałam, bo ludzie zbyt dużą uwagę przywiązywali moim włosom i nienaturalnie fioletowym oczom, do tego blada cera i voila. Gdyby to było średniowiecze to pewnie spaliliby mnie na stosie. Na szczęście Muzan również miał bladą cerę, a że w Tokio chwilowo uchodziliśmy za rodzinę to można było zwalić na geny.

Ciekawa jestem czy ta jego rzekoma małżonka z córeczką dalej żyją. Swego czasu pomieszkiwała z nami pewna młoda wdowa, razem z kilkuletnią córką. Była ona pewnego rodzaju przykrywką dla Muzana. Nie wiem w jaki sposób Kibutsuji ją w sobie rozkochał, co prawda był przystojnym mężczyzną i jak chciał to potrafił być czarujący. Jednak ja, znając jego prawdziwą naturę, byłam zdegustowana jego osobą. Chyba wcisnął tej wdowie kit, że również jest samotnym ojcem. Co jak co, ale nie miałam na co narzekać, ta kobieta była wspaniałym człowiekiem. Była kochana i opiekuńcza, traktowała mnie niczym własną córkę. Naprawdę chciała założyć z nami prawdziwą, kochająca rodzinę. Zasługiwała na coś lepszego... Skąd mogła wiedzieć, że ten szarmancki mężczyzna jest bezwględnym potworem. Pewnego dnia kobieta po prostu zniknęła. Bałam się spytać Muzana, co się z nią stało, więc siedziałam cicho. Ostatni raz widziałam ją kilka tygodni temu, gdy wyruszyli razem z tą małą dziewczynką na przechadzkę po Tokio. Pamiętam, że w trakcie tej wycieczki, Kibutsujim targnęły ogromne emocje, które wyczuł chyba praktycznie każdy demon. Najpierw, co było dla mnie sporym zdziwieniem Muzan się czegoś wystraszył. Ba! Był przerażony. Ktoś go wystraszył na tyle, że było to dla mnie wyczuwalne jakby to był mój własny strach. Kilka minut później strach zastąpił ogromny gniew. Jakąś godzinę później Kibutsuji wrócił do domu sam. Pamiętam jak siedziałam wtedy w salonie, a on wszedł o mało nie rozwalając drzwi wejściowych. Po czym całkowicie mnie ignorując zamknął się w swojej sypialni. Już więcej nie zobaczyłam kobiety i jej córki.

Po chwili razem z Enmu dotarliśmy do rezydencji Muzana. Od progu czułam w niej obecność innego demona. Mogłam swoją aurę i zapach częściowo maskować, aczkowiek i tak nie śmierdziałam jak typowy demon, bo nie żywiłam się ludzkim mięsem. Nie miałam takiej potrzeby, gdyż Muzan wystarczająco często dawał mi swoją krew, no i też poniekąd czułam delikatne obrzydzenie spożywać ludzkie mięso. Przecież też kiedyś byłam człowiekiem. Do tego walka pomiędzy demonem, a człowiekiem nie była wyrównana, nie chciałam zachowywać się jak jakieś zwierze. Dlatego też, gdy Kibutsuji'ego nie było w pobliżu, a mną targało pragnienie polowałam na inne demony, dodatkowo traktując to jako trening. Prędko ukryłam swoją aurę, gdyż chciałam najpierw się ogarnąć, a nie rozmawiać z Akazą. Cicho zakradłam się do swojego pokoju na piętrze i zamknęłam drzwi na klucz. W sumie nic by mi to nie dało, demon bez problemu rozwaliłby te drzwi, ale wiedziałam, że tego nie zrobi. Nawet jeśli Akaza usłyszał, że uciekłam, to pewnie nie będzie mu się chciało po mnie wychodzić. Jedyne na co miałam teraz ochotę, to żeby walnąć się na łóżko i uciąć sobie porządną drzemkę, albo poczytać jakąś książkę. Stwierdziłam jednak, że może lepiej nie testować cierpliwości Akazy. Dlatego też odwróciłam wzrok od łóżka, żeby mnie nie kusiła czyściutka i pachnąca pościel oraz miękki materac. Moje oczy zatrzymały się na lustrze, które znajdowało się nad biurkiem. Na widok swojego odbicia o mało się nie załamałam.

Miałam poszarpane i zakrwawione kimono, które nie nadawało się już do niczego. Włosy zmierzwione, również poplamione krwią, która się na ich białym kolorze bardzo rzucała w oczy. Na twarzy również gdzie nie gdzie dało się zauważyć czerwone plamy. Najbardziej uwagę jednak przykuwały oczy. Miały głęboką, fioletową barwę. Bliżej źrenic były jasne podchodzące pod fiołkowy, ale im bliżej zewnętrznej strony, zmieniały barwę na ciemniejszą, tworząc hipnotyzujący pierścień okalający tęczówkę. Również co ciekawe, gdy używałam swojej Demonicznej Sztuki Krwi zaczynały się jarzyć jasno-fioletowym blaskiem. Ściągnęłam z siebie ubrania i sięgnęłam do szafy po czarne kimono z motywami czerwonych róż, a następnie poszłam do łazienki się wykąpać. Ciepła woda działała kojąco na moją skórę. Mogłabym siedzieć i rozkoszować się tą chwilą w nieskończoność, jednak wiedziałam, że nawet Akazie może się skończyć cierpliwość. Dlatego też po zmyciu z siebie krwi i kurzu zakręciłam kurek z wodą i wyszłam z łazienki. Ubrałam się w czyste ubranie, a włosy pozostawiłam mokre, aby mogły same wyschnąć. Następnie bez pośpiechu wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę salonu. Już na schodach przywitał mnie cyniczny głos Wyższej Trójki.

- Hikari, gdyby nie fakt, że jesteś dziewczyną i Mistrz cię za bardzo ceni, to już dawno bym Cię wyszarpał z tej łazienki. - odparł beznamiętnie Akaza, zwracając się w moja stronę.

Demon siedział rozłożony na fotelu. Jak zwykle praktycznie nagi, bez koszulki. Zarzuconą miał na siebie tylko jakąś maleńką kamizelkę oraz białe spodnie. Jego blade ciało pokrywało mnóstwo tatuaży w kształcie pasów tworzących pewnego rodzaju wzór.

- A ty mógłbyś coś na siebie w końcu włożyć. - odpowiedziałam ironicznie, unosząc do góry brew.

- A co, onieśmielam Cię? - spytał z rozbawieniem, mimowolnie kąciki moich ust uniosły się i z trudem powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.

- Raczej obrzydzasz. - skłamałam szybko, marszcząc nos teatralnie. 

- Pfff. - prychnął, przewracając oczami.  

Enmu siedział na przeciwko Akazy na fotelu, wpatrując się w niego jak w transie. Wiedziałam, że jego celem jest wyzwanie na pojedynek Wyższego Księżyca, żeby móc przejąć jego rangę. Pewnie chciał wyczaić słabości i cechy Akazy. Szczerze wątpiłam w jego wygraną w takim pojedynku. Enmu był bardzo słaby w walkach wręcz, w przeciwieństwie do Akazy, którego główną bronią były ciosy. W sumie o czym ja mówię, sama też jestem do kitu jeśli chodzi o walkę na pieści lub co gorsza na walkę z kataną, jeśli miałabym do czynienia z Zabójcą Demonów. Moją główną bronią był umysł. Obezwładnianie przeciwnika na odległość, a następnie pokonanie gdy nie ma możliwości ruchu aby się obronić. Jednak jeśli ta broń zawiedzie to pozostaje mi ucieczka albo jestem martwa, tak samo Enmu.

Teraz dotarło do mnie, że Muzan trochę źle wziął się za moje treningi. Kazał mi szlifować tylko moje umiejętności psychokinetyczne, a kompletnie olał walkę. Co prawda dzięki temu, opanowałam zatrzymywanie żywych istot niemalże do perfekcji. Jestem w stanie zatrzymać wszystkich łącznie z Wyższymi Księżycami, aczkowiek oni byli jedynymi wyjątkami, którym po pewnym czasie udawało się uwolnić z mojej umysłowej pułapki. Nie mówiąc o Muzanie, na którego moja moc kompletnie nie działała. Kibutsuji twierdził, że moje moce parapsychiczne napewno da się rozwinąć, jednak nie wiadomo do jakiego stopnia. To już będę musiała odkryć sama we własnym zakresie. Na chwilę obecną umiem tylko zatrzymywać żywe istoty i raz udało mi się wspomóc samoleczenie Kamanue'go, po jego wyjątkowo brutalnej walce z Rui.

Nie wiem czemu nie był wtedy w stanie się leczyć, a co lepsze nie mam pojęcia jak udało mi się mu pomóc. Było mi go wtedy potwornie żal. Nie miał szans z bezwzględnym Rui, który go po prostu zmasakrował na arenie swoją pajęczą siecią. Chwyciłam go wtedy za rękę i złapałam z nim kontakt wzrokowy. Patrzył na mnie z ogromnym bólem i strachem w oczach. W pewnym momencie poczułam mimowolne uwolnienie mocy w dłoni, która przepłynęła wprost do Kamanue'go. Chwilę później jego ciało zareagowało i zaczęło się regenerować, zupełnie jakby potrzebowało jakiegoś impulsu z zewnątrz aby rozpocząć ten proces. Nikomu o tym nie powiedziałam i już nigdy więcej nie udało mi się tego powtórzyć. Schowałam to wspomnienie głęboko w pamięci. Było ono oznaką mojej słabości - współczucia, którego Muzan tak szczerze nienawidził.

- Skoro już wszyscy się łaskawie zjawili, wprowadzę was w plan. - zaczął Akaza. - Naszym celem jest Filar oraz młody Zabójca Demonów, Tanjiro Kamado. O ile z tym drugim nie powinniście mieć problemu, tak z jakimkolwiek Hashirą nie będzie wam tak łatwo. Jednakże nie zamierzam się wtrącać, chyba że polegniecie, to po was posprzątam. Mam inną misje od Mistrza więc musicie wymyślić taki plan aby zwabić samego Filara. Najprawdopodniej najpierw trzeba będzie załatwić kilku Zabójców żeby jakikolwiek Filar zainteresował się tą sprawą. - zakończył Akaza.

- I to ma być ten plan? Plan który musimy sami wymyśleć? -zapytał z wyrzutem Enmu.

- Dokładnie. Macie czas do jutra, do wieczora. Chcę mieć przedstawiony plan, po czym wcielimy go w życie. Nie ma czasu do stracenia, więc do roboty. Jestem zmęczony, życzę miłego dnia i dobranoc. - odparł kierując się w stronę schodów.

Zerknęłam w stronę okien, rzeczywiście zaczynało już wschodzić słońce. Okna w rezydencji Kibutsuji'ego były nieprzepuszczalne dla promieni słonecznych, dlatego też można było w nim bezpiecznie przebywać, mimo że pokój był rozjaśniony.

- To co? Masz jakiś pomysł? - spytałam, odwracając się w kierunku chłopaka.

***

Koło południa mieliśmy już wstępny zarys planu. Pozostało nam tylko doszlifować szczegóły. Projekt wydawał się nam być całkiem dobry i nie taki oczywisty. Głównie tutaj polegaliśmy na mocy Enmu. Miał zasymilować swoje ciało z pociągiem, którym przejeżdżali ludzie aby następnie wszystkich pożreć. Chłopak stwierdził, że to na pewno zainteresuje Filara jeśli nagle będzie znikało po kilkaset ludzi, a dodatkowo jego moc będzie mogła wzrastać. Następnie jeśli któryś z Hashir zdecyduje się przyglądnąć bliżej tej sprawie i wsiądzie do pociągu, Enmu spowoduje, że ten zapadnie w głęboki sen i wtedy zabije go poprzez zniszczenie jego rdzenia duchowego. Dzięki temu nie będzie musiał walczyć z nim wręcz gdzie nie miałby zbytnio szans. Moim zadaniem było pozbycie się zwykłych Zabójców, którzy mogliby ewentualnie towarzyszyć Filarowi. Enmu uparł się aby to on się głównie wykazał na tej misji, bo chciał się podlizać Muzanowi oraz zyskać jego krew. Mi to kompletnie nie przeszkadzało, najchętniej nic bym nie robiła.

Przedstawiliśmy ten pomysł Akazie, gdy tylko wstał i zszedł do nas na dół. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po prostu nas wysłuchał i kazał się pozbierać do wyjścia, aby móc wcielić plan w życie. Przed wyjściem weszłam na chwile do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam coś co kiedyś dał mi Muzan i było idealne na tę właśnie misję. Było to długie, fioletowe hoaori z głębokim kapturem. Był on w stanie praktycznie całkowicie zakryć moją głowę, tak że mimo wszystko nie miałam ograniczonego pola widzenia. Jak na haori, które jest zwykle delikatne i zwiewne, to było niezwykle trwałe i praktycznie niezniszczalne, a co najważniejsze - nieprzepuszczalne dla światła słonecznego. Jednak do całkowitej ochrony potrzebowałam również rękawiczek i bandanki. Bandana miała kształt komina na szyję, który w razie czego mogłam nasunąć powyżej lini ust, ponieważ przy normalnym świetle kaptur chronił twarz gdzieś tak do okolic nosa. Dzięki niej nie było miejsca odkrytego i narażonego na zabójczy wpływ słońca. Założyłam ją na szyję, tak aby w razie czego móc ją natychmiast nałożyć na twarz. Szybko włożyłam na siebie haori, a do kieszeni wsunęłam rękawiczki. Nic więcej nie potrzebowałam, zbiegłam z powrotem na dół i razem z pozostałymi demonami ruszyliśmy na miejsce.


Tak się złożyło, że wrzuciłam od razu dwa rozdziały. ^^

Mam w planach dodawać je w miarę regularnie. Jeśli się spodobało to zachęcam do serduszkowania i komentowania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top