I. Rzeź
Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Wokół panowała kompletna cisza, którą zaburzał jedynie szelest długiego, purpurowego haori, które trzepotało tuż za mną przez ruch jaki wywołało moje ciało. Miałam na sobie czarne jak smoła kimono, które kontrastowało z jasną cerą i długimi włosami po pas w kolorze platyny. Aktualnie miałam je spięte fioletowymi wstążkami w dwa wysokie kucyki, które również były wprawione w ruch przez mój szybki chód. Na nic nie zwracałam uwagi, wzrok miałam skierowany na wprost i dążyłam do celu. Nie mogłam dopuścić do spóźnienia, gdyż mogłoby mnie to kosztować srogą karą, albo nawet i śmiercią. Wtem do moich uszu dobiegł jakiś dźwięk. W tle słychać było przerażone głosy, zapewne pozostałej szóstki, która miała się tu również zjawić. Nikt nie zdawał sobie sprawy dlaczego akurat dziś zostało zwołane spotkanie i dlaczego wnętrze budynku zdawało się nie ulegać prawom grawitacji. Ja wiedziałam, że spowodowane to było Sztuką Krwi czarnowłosej demonicy Nakime.
- Hej, Hikari! - usłyszałam męski głos, wypowiadający moje imię gdzieś w tyle.
Zignorowałam go, nawet nie odwracając się w tamtym kierunku. Chwilę później przed moimi oczami ukazała się postać zagradzająca mi przejście. Chłopak miał czarne włosy z pomarańczowymi końcówkami, a w oczy rzucał się zielony tatuaż, który zdobił większą część jego twarzy. Miał błękitne oczy, a jego prawa źrenica układała się w japoński napis „Niższa Szóstka".
- Kamanue. - wypowiedziałam cicho jego imię na znak powitania.
Po czym, nie czekając na żadną reakcję z jego strony zwinnie go wyminęłam. Biedny chłopak chyba nawet nie zarejestrował tego ruchu, bo dopiero po kilku sekundach zdał sobie sprawę, że już przed nim nie stoję, tylko ruszyłam w swoją stronę. Natychmiast podbiegł do mnie, wyrównując krok.
- Hikari, co się dzieje?! - zapytał z nutką strachu.
- A co ma się dziać? - zapytałam cichym i spokojnym głosem.
- Spędzasz z NIM najwięcej czasu... Na pewno coś wiesz... Cholernie się boje! - jego głos powoli wymykał się spod kontroli.
Zatrzymałam się słysząc te słowa. Odwróciłam się w jego kierunku, mierząc go obojętnym spojrzeniem, które chcąc nie chcąc musiałam wypracować żyjąc wśród demonów.
- Nie rozumiem twojego strachu, Kamanue. Jeśli dobrze wywiązałeś się ze swoich obowiązków, nie powinieneś się niczego obawiać. - odparłam z prostotą.
Kłamałam. Również miałam niemałe obawy, bo tym razem nie dostałam żadnych informacji od Muzana. Dodatkowo kazał mi przybyć trochę wcześniej niż reszta, a mnie dalej czekał jeszcze kawałek drogi. Ruszyłam więc pospiesznie po raz kolejny wymijając Kamanue'go. W tej samej chwili usłyszałam brzdęk biwy, instrumentu Nakime. Podłoga niespodziewanie zniknęła mi pod stopami. Poczułam jak opadam w otchłań, aby w tym samym momencie zmaterializować się w jakimś pomieszczeniu. Zachwiałam się nieznacznie, ale momentalnie złapałam równowagę i rozejrzałam się. Centralnie przede mną stała wysoka kobieta, ubrana w czarne, kwieciste kimono. Miała również ciemne, hebanowe włosy upięte z tyłu w ozdobnego koka i krwistoczerwone tęczówki. Przez sekundę zawahałam się, lecz w tej samej chwili wyczułam aurę tej osoby i momentalnie uklęknęłam na jedno kolano opuszczając wzrok.
- Mistrzu. - przywitałam się, wypowiadając te słowa z szacunkiem.
- Wstań Hikari. - odparła kobieta przenikliwym tonem, który wywołał u mnie dreszcz przerażenia niczym u Kamanue'go.
To był męski głos, który nijak nie współgrał z jego kobiecym ciałem. Podniosłam się, trzymając wzrok cały czas skierowany ku podłodze. Starałam się opanować drżenie palców, ale doskonale znałam ten ton. Ton, który nie zapowiadał nic dobrego. Nie powinnam była się spóźniać. To wszystko przez tego durnego Kamanue'go, gdyby mnie nie zagadywał to może nie byłabym teraz w tej sytuacji.
- Spójrz na mnie.
Od razu wykonałam polecenie, lecz gdy tylko nasze źrenice się spotkały, moja głowa poleciała ostro w prawo. Usłyszałam głośny trzask w karku. Siła uderzenia zachwiała całym moim ciałem, przez co przetoczyłam na bok i poleciałam na ścianę. W ostatniej chwili wyciągnęłam ręce przed siebie unikając uderzenia twarzą w ścianę. Zakaszlałam głośno wypluwając krew na podłogę.
- Pamiętasz co Ci mówiłem o punktualności? - zapytał trochę spokojniejszym głosem.
- Mistrzu, wybacz moją niesubordynacje. To się już więcej nie powtórzy. - odpowiedziałam szybko, starając się aby mój głos brzmiał ze skruchą, mimo iż w środku byłam rozwścieczona. Nie mogłam jednak tego okazać, bo Muzan momentalnie by to wyczuł i mogłabym przypłacić czymś więcej niż skręconym karkiem.
- Doprowadź się do porządku i idziemy. - odparł.
Chwyciłam głowę oburącz i nastawiłam kark na właściwe miejsce. Następnie poprawiłam włosy, uprasowałam dłońmi kimono i narzuciłam na ramiona haori, które zsunęło mi się podczas uderzenia. Stanęłam przy prawym boku Muzana i w tej samej chwili nastąpiło kolejne brzdąknięcie biwy. Tym razem zmaterializowaliśmy się na jakimś podeście. Przed nami, kilka metrów niżej, na platformie znajdowało się pięć osób. Jedną z nich był Kamanue, ale pozostałych również doskonale znałam. Musiałam szybko opanować swoje ciało i emocje, żaden z Kizukich Ostatnich Kwadr nie mógł zobaczyć mnie w takim stanie.
Wyprostowałam się natychmiast. Ręce luźno opuściłam splatając przed sobą dłonie, a twarz również rozluźniłam nadając jej obojętny wyraz. Skierowałam wzrok na dół, na platformę, gdzie niczego nieświadoma piątka miotała się bez żadnego sensu, starając się ogarnąć co się właśnie stało. Kamanue pierwszy się zorientował, gdzie się znajdujemy. Najpierw ze zdziwionym wyrazem twarzy zilustrował wzrokiem kobietę obok mnie, a następnie spojrzał na mnie pytająco marszcząc brwi. Beznamiętnie odwzajemniłam to spojrzenie. Jak mógł nie wyczuwać tej silnej aury Muzana, która biła od jego kobiecej postaci. Prawda, była zmieniona, ale mimo wszystko powinni go poznać. Jednak nie mogłam w żaden sposób go uświadomić, za bardzo bałam się kolejnej kary.
- Opuśćcie wzrok i klęknijcie. - powiedział donośnie Kibutsuji, co spowodowało, że zjeżyły mi się włosy na karku. Był wściekły. W tej samej chwili cała piątka padła na twarz przed nim. Zapanowała kompletna cisza.
- Wybacz nam! Zmieniłeś wygląd i aurę ... - zaczęła się tłumaczyć białowłosa dziewczyna z rogami.
- Kto udzielił Ci głosu? - zapytał przenikliwym aż do szpiku kości głosem Muzan, kierując wzrok na biedną nastolatkę. Chyba nazywała się Mukago. Nie miałam z nią jakiejś większej relacji oprócz kilku sparingów podczas wspólnych treningów.
- Nie wygłaszaj swoich bezwartościowych uwag. Odpowiadajcie na pytania i nic poza tym. - kontynuował Muzan. - Został zabity Rui. Był Piątką z Ostatnich Kwadr. Powiedzcie mi, dlaczego ostatnie kwadry są takimi słabeuszami? Od ponad stu lat nie zmienił się skład Pierwszych Kwadr. A wy co? Ile razy zmienił się wasz skład? - głos Muzana był fałszywie spokojny.
Wiedziałam, że jest wypełniony wściekłością i dzisiejsze spotkanie nie zakończy się spokojną rozmową. Będzie tutaj porządna rzeź. W głębi miałam nadzieję, że mnie ona ominie, aczkowiek zdążyłam już dzisiaj go trochę zdenerwować, więc nieuniknione, że i mi się oberwie w jakiś sposób.
- Łatwo mi mówić, ale co? - zapytał nagle Muzan. - Śmiało, dokończ... - dodał mrużąc oczy. Przez chwilę nie wiedziałam do czego to się tak właściwie odnosiło, po czym przypomniała mi się upiorna umiejętność Muzana, która umożliwiała mu czytanie w myślach swoich demonów. Poza jednym wyjątkiem ... Mną.
Miałam niezwykle rozwinięta moc psychokinetyczną. Nie bez powodu znajdowałam się tutaj na górze, u boku Kibutsuji'ego, a nie tam na dole, z resztą Kwadry. Między innymi potrafiłam również blokować część swojego umysłu tak, że nikt nie miał do niego dostępu. Nawet sam Muzan Kibutsuji. Pewnie gdyby o tym wiedział już dawno zostałabym za to ukarana, ale bardzo dobrze to maskowałam. Zazwyczaj myślę w tej „ogólnodostępnej" części umysłu, do której ma dostęp Muzan, ale gdy potrzebuje przenoszę się do tej tylko mojej, zablokowanej. W niej mogę myśleć o czym tylko chcę, bez strachu, że moje przemyślenia zostaną przez niego odczytane. Wymagało to ode mnie bardzo dużo ćwiczeń i samodyscypliny, ale przyniosło owoce i mam teraz swoją malutką oazę myśli tylko dla mnie.
- Mistrzu Kibutsuji, wybacz mi! - krzyknął Kamanue.
Ty durniu... Po co się odzywasz?! Słysząc jego głos coś we mnie drgnęło. Kiedyś byliśmy czymś na kształt przyjaciół. Kiedyś... Usłyszałam ciche parsknięcie obok mnie. Spojrzałam ukradkiem do góry i dostrzegłam na sobie wzrok Muzana. Zapomniałam się i usłyszał moje myśli. Skarciłam się w myślach i przywołałam do porządku. Nie wiem czemu, ale dalej miałam sentyment do tego pomarańczowo włosego durnia. Jednak w tej samej chwili ręka Kibutsuji'ego zmieniła się w ogromny, nienaturalny twór, który chwycił narwanego nastolatka za nogi i uniósł kilkanaście metrów do góry. Biedny chłopak wisiał teraz głową w dół i błagał o wybaczenie. W tej samej chwili dotarło do mnie jaki był główny cel tego spotkania. To była czystka ... Kamanue i reszta byli już tak naprawdę martwi. Krzyki wiszącego chłopaka zostały nagle przerwane, gdy twór będący ręką Muzana zmiażdżył jego nastoletnie ciało. Krew bluznęła i oblała pozostałą czwórkę. Zapach krwi demona uderzył do moich nozdrzy, a ja poczułam nieodpartą chęć wypicia jej. Byłam spragniona, dawno się nie żywiłam.
- Czyżbyście bali się bardziej Zabójców ode mnie? - zapytał retorycznie Kibutsuji.
- Nie! - krzyknęła białowłosa dziewczyna, a ja miałam ochotę przewrócić oczami.
Oni naprawdę nie wiedzą kiedy się przymknąć i zachować milczenie. Przysłowie „milczenie jest złotem", idealnie pasuje do tej sytuacji. Może i spędziłam więcej czasu z Muzanem niż reszta, żeby się o tym przekonać, ale nie trzeba być chyba geniuszem intelektualnym, aby wyczuć, że teraz najrozsądniejszym jest zamknięcie buzi na kłódkę. Takie wtrącanie się mu w zdanie to jak proszenie się o śmierć.
- Gdy tylko widzicie któregoś z Filarów, myślicie o ucieczce... - kontynuował.
- Wcale nie! - po raz kolejny wcięła mu się w zdanie Mukago. - Jestem gotowa oddać za Ciebie życie! - zawołała z przejęciem.
- Czyli twierdzisz, że kłamię? - zapytał, unosząc brwi i powoli kierując na nią swoje mrożące spojrzenie. W oczach dziewczyny zaszkliły się łzy. Chyba właśnie do niej dotarło, że przez swój niewyparzony język zaraz przypłaci życiem. W tym samym momencie zmutowana ręka Muzana zmiażdżyła białowłosą. Na nic jej zapewnienia poświęcenia życia. Dla Kibutsuji'ego ważne były czyny, nie słowa. No chyba, że ktoś palnie coś tak nieprzemyślanego i głupiego jak Mukago. Wtedy czeka go okrutna kara.
Następnie jeden z pozostałych demonów zrobił chyba najgłupszą rzecz jaką mógłby zrobić. Odwrócił się na pięcie i ruszył pędem w przeciwną stronę ... Ciekawe gdzie chciał uciec, skoro stąd nie było ucieczki. No, ale ta Kwadra była wyjątkowo głupia. Muzan odwrócił się w moją stronę bez pośpiechu.
- Hikari, byłabyś tak uprzejma? - zapytał beznamiętnie.
Mimo, że ułożył to zdanie w pytanie, wiedziałam, że jest to rozkaz. Zlokalizowałam wzrokiem uciekiniera. Następnie powoli uniosłam prawą rękę na wysokość barku, a dłoń ułożyłam jakbym chciała komuś przybić piątkę, ale z szeroko rozstawionymi i nieznacznie zgiętymi palcami. Skupiłam się uwalniając moc, jednocześnie kierując ją w stronę dłoni. W tej samej sekundzie chłopak zamarł w bezruchu. Pozostała dwójka odwróciła się, sprawdzając czy rzeczywiście udało mi się go złapać.
- Przyprowadź go tu.
Bez słowa zeskoczyłam na platformę i wymijając plamy krwi, ruszyłam biegiem w stronę nastolatka. Po chwili znajdowałam się obok niego, chłopak zamarł w śmiesznej pozycji w trakcie biegu.
- Wykonałeś chyba najgłupszy, możliwy ruch. - odparłam w jego stronę.
- Błagam... Nie chcę umierać. - powiedział błagalnie w moją stronę.
Na jego twarzy widniał wyraz paniki, a oczy rozpaczliwie skanowały mnie wzrokiem.
- Ja też nie chcę. - odpowiedziałam, chwytając go bez większych ceregieli za kark i kierując się w stronę platformy.
Żyjąc z Kibutsujim musiałam całkowicie wyzbyć się współczucia innym istotom. Według niego to była słabość, której należało się pozbyć aby być silniejszym. Gdy wyrwałam chłopaka z miejsca w którym utknął przez moją moc, jego ciało stało się całkowicie bezwładne. Bez problemu byłam w stanie go przetransportować. Docierając do platformy puściłam go jednocześnie zwalniając paraliż. Upadł bezwiednie na kolana, wpadając do kałuży krwi któregoś z zabitych.
- Pozbaw go głowy, żeby znowu nie namyślał uciekać. Później wymierzę mu karę za ucieczkę. Narazie sobie tylko popatrzy... - wydał kolejny rozkaz Kibutsuji.
Ugh... Nienawidziłam tej brudnej roboty. Zdecydowanie wolałam działać na odległość przy użyciu tylko swojej siły umysłu. Jednak bez słowa sprzeciwu chwyciłam klęczącego obok mnie uciekiniera za włosy, kolanem dociskając jego plecy, aby sobie ułatwić dekapitacje. Chłopak już chyba całkowicie stracił jakąkolwiek wolę walki. Zdał sobie sprawę, że jego los jest odgórnie przesądzony. Jego ciało i życie należało do Muzana, tak samo jak moje i każdego innego demona. Po chwili dało się usłyszeć obrzydliwy dźwięk rwania oraz kolejny plusk, gdy jego bezgłowe ciało opadło na mokrą ziemię. Głowę odrzuciłam z obrzydzeniem na bok, po czym wróciłam na platformę obok zadowolonego Muzana.
- Uważam, że lepiej będzie jeśli pozostaną tylko Pierwsze Kwadry. - stwierdził Kibutsuji. - Macie jakieś ostatnie słowa? - zapytał.
- Nadal mogę być przydatny! Okaż mi łaskę, a udowodnię to! - zawołał jeden z demonów. Był to starszy mężczyzna z brodą. Zdecydowanie było widać tą różnicę wieku, gdyż cała reszta Niższych Księżyców wyglądała na nastolatków. Nazywał się Rokuro i był Dwójką.
- Jak chcesz się przydać? Co chcesz osiągnąć przy obecnej sile?
- Jeśli dasz mi nieco więcej swojej krwi...
- Zamierzasz rozkazywać mi co mam zrobić ze swoją własna krwią? - zapytał sarkastycznie Muzan. Znowu zły dobór słów. Koleś już jest martwy, ale mimo wszystko zaczął się tłumaczyć pogarszając tym samym swoją sytuacje.
- Próbowałeś mi rozkazywać, więc zasługujesz na śmierć. Znaj swoje miejsce. - odparł Muzan.
W tej samej chwili z mężczyzny pozostała mokra, krwawa plama. Ze znudzeniem zwróciłam wzrok na ostatniego Kizukiego. Nie wydawał się być przerażony całą tą sytuacją. Miał czarne, sięgające ramion włosy z różowymi końcówkami. Doskonale pamiętałam tego demona. Był to Enmu. Miał sadystyczne zapędy, które doskonale widać było na treningach. Ból innych sprawiał mu niesamowitą przyjemność. Szczerze go nienawidziłam i tej jego mocy, której na mnie użył w trakcie naszego sparingu. Moje jedyne wspomnienie z przeszłości, gdy jeszcze byłam człowiekiem zamienił w koszmar, z którego nie mogłam się wybudzić. Gdy w końcu mi się to udało, Enmu gorzko tego pożałował. We wściekłym ferworze rozszarpałam go na strzępy, wyrywając wszystkie kończyny, a mimo to on dalej się śmiał, ciesząc się z bólu psychicznego jaki mi zadał. Byłam wtedy niesamowicie na siebie wściekła, że udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi do tego stopnia, że straciłam nad sobą panowanie. Pamiętam jak później oberwało mi się od Muzana, ale nie dlatego, że zmasakrowałam Enmu, tylko dlatego, że udało mu się mnie przechytrzyć swoją mocą oraz, że nie potrafię panować nad swoimi emocjami. Miałam nadzieję, że również podzieli losy reszty Kwadry. On jednak z uwielbieniem wpatrywał się w Kibutsuji'ego, nie przejmując się w żadnym stopniu krwawą masakrą dookoła niego.
- Jakieś ostatnie słowa? - spytał znudzony Muzan.
- Pomyślmy ... - zaczął Enmu, po chwili namysłu. - Śmierć z twojej ręki, będzie spełnieniem moich marzeń. Cudownie było być świadkiem śmierci pozostałych. Patrzenie na ich rozpacz i agonię było ucztą dla moich zmysłów! - ciągnął z rozmarzonym wyrazem twarzy, dodatkowo wyciągając ręce na boki. Zmarszczyłam brwi z niesmakiem. Chłopak miał nie po kolei w głowie.
- Jestem wdzięczny, że zostawiłeś mnie sobie na koniec. - zakończył swoje przemówienie, przymykając oczy z przyjemności.
Poczułam jak moja twarz mimowolnie wykrzywia się w grymas obrzydzenia. Można byłoby pomyśleć, że Enmu mówi tak tylko po to żeby się podlizać i ujść z życiem. Niestety znając go, doskonale wiedziałam, że mówi to wszystko na poważnie. Był psychopatą i miałam nadzieję, że Muzan go szybko zlikwiduje. Jednak ku mojemu zdziwieniu nastąpiła cisza. Żadnego krzyku albo rozbryzgu krwi. Spojrzałam ukradkiem na twarz Kibutsuji'ego, która wyrażała głębokie zadowolenie. No nie! Ta przemowa go przekonała! W tej samej chwili dłoń Muzana przekształciła się w wielki pazur, który wbił się w szyję Enmu. Chłopak zachwiał się i wydał charczący dźwięk. Widać było jak przez pazur zostaje w niego wstrzyknięta jakaś substancja, a konkretniej krew Kibutsuji'ego. Nastolatek zaczął miotać się po podłodze, a mi w momencie przypomniało się to okropne uczucie, gdy po raz pierwszy po przemianie Muzan wstrzyknął mi swoją krew. Każde kolejne razy były równie nieprzyjemne. Niemal zaczęło mi być żal chłopaka.
- Coś takiego chciałem usłyszeć. Dostaniesz sporo mojej krwi. Oczywiście możliwe, że tego nie przeżyjesz i umrzesz. Ale jeśli uda ci się to znieść, otrzymasz jeszcze większą siłę. Wtedy masz udowodnić swoją wartość i zabić jednego z Filarów. Jeśli zgładzisz Zabójcę Demonów, który nosi kolczyki hanafuda, otrzymasz jeszcze więcej krwi. - powiedział do będącego w agonii nastolatka.
- Hikari. - wypowiedział moje imię, a ja odwróciłam się w jego stronę. - Będziesz mu towarzyszyć. Akaza również do was dołączy i przedstawi wam szczegóły. Nie zawiedźcie mnie.
Niezbyt spodobała mi się wizja współpracy z tym psychopatą, ale zachowałam swoje uwagi dla siebie.
- Oczywiście, Mistrzu. - odparłam, pochylając głowę.
- Czułem Twój głód podczas likwidacji. Potrzebujesz krwi. - powiedział, przyglądając mi się uważnie.
- Zaraz pójdę na polowanie. W wiosce nieopodal grasuje jakiś mało rozgarnięty demon. -odpowiedziałam, mając wizję jak zaraz się z nim rozprawie i dodatkowo pożywię.
- Nie ma takiej potrzeby. - stwierdził, rozchylając usta w upiornym uśmiechu.
Nawet nie zdążyłam zareagować, gdy ten sam pazur, który przed chwilą pompował krew Muzana w Enmu, wbił się w mój kark. Zachłysnęłam się powietrzem, otwierając szeroko oczy. Ból był niewyobrażalny, gdy obca krew zaczęła napływać do mojego ciała. Miałam wrażenie jakby płonęła każda komórka, z którą ma kontakt. Opadłam na kolana po czym tracąc równowagę, przechyliłam się w stronę podestu na którym leżał nieprzytomny Enmu. Nawet nie poczułam upadku. Zorientowałam się, że leżę na plecach i w tej samej chwili moje ciało opanowały drgawki. Zachowując resztki świadomości wlepiłam spojrzenie w górę. Ujrzałam Kibutsuji'ego, który bez emocji wpatrywał się w moje trzęsące się ciało.
- Masz przynieść mi głowę Tanjiro Kamado. Bez niej nie masz po co tu wracać. - dodał na odchodnym.
W tej samej chwili przed oczami pojawiły mi się obraz biegnącego chłopaka. Miał zmierzwione, bordowe włosy oraz ciemno-czerwone oczy. Ubrany w mundur oddziału Zabójców Demonów, a na niego zarzucone kraciaste, czarno-zielone haori. Charakterystycznym dla jego wyglądu była czerwona blizna na czole mająca kształt płomienia oraz ... kolczyki hanafuda z rysunkiem wschodzącego słońca. To o niego chodziło Kibutsuji'emu! Co ten chłopak takiego zrobił, że Muzan pragnie jego śmierci? Był bodajże w moim wieku, może troszkę starszy i nie był na pewno Filarem. Skoro Muzan tak bardzo pragnie jego śmierci, musi się go w pewien sposób obawiać.
Jednak nie miałam możliwości na dalsze zastanowienia, bo w tym samym momencie usłyszałam brzdękniecie instrumentu i otoczenie, w którym się znajdowaliśmy zniknęło. Moje ciało razem z ciałem Enmu spadły do jakiegoś ciemnego pomieszczenia, a zaraz po skończonej wizji znowu dopadł mnie potworny ból jaki powodowała krew Muzana. Dusiłam się, raz po raz wypluwając krew. Zaraz obok słyszałam, że podobne cierpienia odczuwa Enmu. Z tym, że on cały czas szeptał z przejęciem, że dostanie więcej krwi, że zabije Filara i że jego marzenia się spełniają. Nie był to głos pełen bólu, ale raczej przyjemności, co dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, że był psychopatą.
Musiałam się skupić. Moją jedyną ucieczką od tego okropnego bólu, były moje myśli. Byłam w stanie całkowicie odciąć swoj umysł od ciała, co robiłam za każdym razem gdy Muzan częstował mnie kolejną porcją swojej krwi. A robił to często, z tym, że małymi porcjami, żeby przez przypadek mnie nie zabić. Skupiłam się na moim jednym wspomnieniu za czasów gdy byłam jeszcze człowiekiem. Była to wspólna kolacja, w dniu gdy tata wrócił z upolowanym dzikiem. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi. Miałam może z 6 lat i pomagałam mamie w kuchni przyrządzić dzika, a tata opowiadał mojemu starszemu bratu jak tropił zwierzaka w lesie. Mocno skupiłam się na tamtym wspomnieniu starając się przypomnieć jak najwiecej szczegółów, takich jak zapachy i dźwięki. Po chwili mój umysł całkowicie odciął się od ciała i przeniósł do rodzinnego domu, gdzie po raz ostatni byłam tak naprawdę szczęśliwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top