rozdział 7
- Liam! Jeśli zaraz się nie pojawisz, to wybiję Ci szybę w aucie! - wrzasnęłam.
Nadszedł grudzień, święta za pasem, jednak nie o tym w tej chwili chcę Wam powiedzieć. Otóż dzisiaj, zadzwonił do nas Damien, z wiadomością, że mama urodziła! Od razu zapadła decyzja, że jedziemy do Leeds. Nie istotne, że jutro miałam zajęcia. Czekałam na tego brządca całe 9 miesięcy, więc po prostu musiałam go zobaczyć. Serio, czułam się jakby to był conajmniej mój syn.
- Już idę! - odkrzyknął Liam, zakładając w biegu swoją czarną beanie. Pominę szczegół, że mój brat mało nie wywinął orła na schodach...
- Ile można na Ciebie czekać? - syknęłam, czując ja moje blade dłonie, powoli tracą czucie. W ogóle, rozumiecie to? Był grudzień, a Liam Payne miał opaleniznę, jakbyśmy mieli lipiec! Dlaczego? Dlatego, że ostatni tydzień spędził w pieprzonym Los Angeles, gdzie jest ciepło przez cały rok.
- Robiłem siku, okej? - spojrzał na mnie, wsiadając do swojego czarnego matowego Lamborghini...co z niego za bogacz. Nie pytajcie nawet, ile on za to zapłacił, bo kiedy usłyszałam tą kwotę, to zabrakło mi powietrza.
- Tyle czasu? - pisnęłam.
- Przestań się mnie czepiać, bo Cię wysadzę na środku autostrady. - zagroził, sprawiając, że siedziałam cicho do końca drogi, pod szpital w Leeds.
- Przepraszam, w jakiej sali leży Svea Evans? - spytałam, kiedy staliśmy już z Liamem w punkcie informacji.
Pielęgniarka szybko sprawdziła podane dane w komputerze i odparła:
- Nie mamy u nas pacjenta o takim nazwisku.
- Hę? - spojrzałam na nią dziwnie.
- Charlie, idiotko. - mruknął Liam. - Proszę sprawdzić pod nazwiskiem Payne. - dodał, a ja w tamtym momencie sama nie wierzyłam w swoją głupotę. Ugh, ciągle zapominałam, że mama przejęła nazwisko po Damienie.
- Oh, teraz się zgadza. - uśmiechnęła się. - Sala numer 15, dzieciaki. - wskazała dłonią wgłąb korytarza.
- Dziękujemy. - odparliśmy chórem, i tak szybko jak się dało stanęliśmy pod odpowiednimi drzwiami. Zapukałam, a słysząc donośny głos taty, nacisnęłam na klamkę. Po chwili przed naszymi oczami pojawiło się duże łóżko, na którym leżała mam z małym zawiniątkiem na rękach. Obok siedział Damien, który na kolanach trzymał Leo.
- Dobry. - rzucił Liam, ściągając czapkę.
Oh, Boże. Jak ja kochałam takie chwile, w których wszyscy byliśmy razem, tym bardziej, że teraz było nas już 6, a nie 5.
W Londynie, byliśmy dopiero o 23. Brat podrzucił mnie na kampus, gdzie w pokoju powitała mnie Sophia.
- O mamciu! Jaki z niego jest słodziak! - pisnęła od wejścia.
- Co? Z kogo? - spytałam zdezorientowana.
- Liam wstawił zdjęcie, z Noah, gdzie widać kawałek Ciebie. - rzuciła, wystawiając komputer w moją stronę. Faktycznie, widniała w nim jedna fotka, zrobiona podczas, gdy Noah spał.
"Sooo, there he is! My little bro Noah, born today! Very handsome baby! :D Love ya, Man! Can't wait t see you on Christmas!"*
- Wiem, że już o to pytałam, ale czy możemy się zamienić na rodziny? Moja jest trochę dziwna, ale da się z nimi przeżyć. - rzuciła.
- Oh, tak? Skoro da się z nimi przeżyć, to zamiana nie będzie konieczna. - odparłam, ściągając kurtkę i szalik.
- Idź sobie. - sapnęła, powracając wzrokiem do laptopa.
Wychodząc z łazienki usłyszałam dźwięk nowej wiadomości. Wierzcie mi lub nie, ale była od Zayna...
"Wiem, że już późno, ale mam nadzieję, że Cię nie obudziłem, aha! :) Jak tam nowy członek rodziny? Noah, tak?"
Wzięłam głęboki oddech, zanim zdecydowałam się na odpowiedź:
"Tak, Noah. :) Wszystko jest w porządku, zdrowy jak ryba, a na dodatek śliczny i uroczy. Liam twierdzi, że to po nim. :P "
Ułożyłam się wygodniej na łóżku i czekałam na odpowiedź:
"Widziałem zdjęcie, ale jakoś nie widzę podobieństwa do tego osła. :) Dobranoc Charlie. Fajnie było móc znów z Tobą pogadać. ;) xx "
Poczułam jak moje serce zalewa fala gorąca. Boże, co ten chłopak ze mną robił...
"Dobranoc Zayn, musisz częściej pisać. ;) "
Sama nie wiem, na jaką cholerę dopisałam te trzy słowa. Oh, dobra. Dlatego, że chciałam, żeby ze mną pisał.
"O to się nie martw, napiszę jeszcze. :) Idź lepiej spać, z tego co wiem, to jutro masz zajęcia. xx "
Zostawiłam to bez odpowiedzi. Nie miałam już dzisiaj siły na wymianę kilku kolejnych wiadomości. Zasnęłam za to z szerokim uśmiechem na ustach, mając przed oczami chłopaka o czekoladowych tęczówkach...
Tydzień później, na dwa dni przed wyjazdem na święta miałam służbowe spotkanie z zarządem i chłopakami z One Direction. To właśnie na nim miało dojść do przedstawienia nowych pracowników, którzy podpisali z nimi kontrakt na conajmniej trzy lata. Zdałam już wszystkie potrzebne egzaminy i zostało mi tylko czekać na kwiecień, aby wspólnie z zespołem ruszyć w trasę.
- Może w cale tam nie idź? Jeśli się rozmyśliłaś, to wszyscy będą szczęśliwi, a ja wcale nie wyprawię wtedy imprezy... - powiedziała Sophia, stojąc ze mną przed budynkiem, gdzie miało odbyć się wcześniej wspominane spotkanie.
- Żartujesz? To najlepsza robota, jaka mogła mi się trafić. - prychnęłam.
- Jak tak to spierdalaj, pff. Nie chcę Cię dzisiaj widzieć na oczy. - rzuciła i z wielkim fochem odwróciła się i odeszła.
- Okej?
Patrzyłam jak brunetka się oddala, a kiedy całkiem zniknęła, postanowiłam wejść do środka. Wnętrze było utrzymywane w odcieniach szarości. W lobby znajdował się punkt informacyjny oraz kilka wygodnych miejsc do siedzenia. Dalej przechcodziło się do wind, która zabierała Cię albo na parking albo do biur znajdujących się na piętrach wyżej.
- Przepraszam, gdzie znajdę Paula Higginsa? - spytałam, podchodząc do kobiety, siedzącej w recepcji.
- Trzecie piętro, drzwi numer 306. - ucięła krótko, posyłając mi delikatny uśmiech.
Podziękowałam jej i podeszłam do windy. Po chwili byłam już pod odpowiednimi drzwiami i czekałam na wejście.
- Charlotte Evans? Zapraszam. - powiedział jakiś napakowany koleś, wyglądający zza drewnianej powłoki.
Niepewnie przekroczyłam próg, a kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam piątkę dobrze znanych mi chłopaków.
- Poznajcie, to jest Wasz nowy lekarz... - zaczął facet, ale przerwał mu pisk Harrego i Nialla.
- Charlie!
--------------------------
* Więęęc, oto on! Mój młodszy brat Noah, urodzony dzisiaj! Kocham Cię! :D Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczymy się na święta!
---------------------------
Na dzisiaj tyle :) Jutro bardziej opiszę to spotkanie! ^^
Dziękuję Wam za miłe i kochane słowa! ❤️
Pozdrawiam i do jutra, mam nadzieję! :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top