rozdział 2
Tak dla jasności: czas akcji to końcówka września 2017r. Chłopcy mają po 21 lat, bo w moim ff urodzili się w 1996r. ;)
-------------------
- O mamo, jaka jestem głodna. - westchnęła Sophia, kiedy obchodziłyśmy kolejny sklep w galerii handlowej. Spojrzałam na nią z wytrzeszczonymi oczami.
- Jadłaś niecałą godzinę temu!
- To jest całe 60 minut, Lottie!
Skrzywiłam się lekko, słysząc to idiotyczne zdrobnienie, ale postanowiłam puścić je mimo uszu.
- Dzieci w Afryce... - zaczęłam, ale przyjaciółka od razu mi przerwała.
- Oh, to nie jest czas na pieprzoną przemowę o dzieciach w Afryce. - jęknęła. - Jestem głodna i nie ruszę się stąd, dopóki nie pójdziemy czegoś zjeść. - dodała.
- To jest szantaż. - syknęłam, starając się opanować.
- Nie, w cale nie. - rzuciła.
- Okej, pójdziemy na jedzenie, ale jak skończymy chodzić po tym sklepie. - oznajmiłam, wskazując jej głową na pobliskie wejście do Zary.
- Nie ma mowy! Ten sklep ma pieprzone 3 piętra! - pisnęła przerażona. - Kto w ogóle buduje takie rzeczy? Ludzie, którzy chcą, żeby ich klienci po jednej wizycie zostali bankrutami? - prychnęła, a ja słysząc jej słowa nie mogłam się powstrzymać przed wybuchem śmiechu.
Powiem Wam szczerze, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam Sophię, myślałam, że będzie arogancka, egoistyczna i wredna, a na dodatek nudna. Jednak, z dnia na dzień przekonywałam się do niej coraz bardziej, bo zaczęła mi stopniowo zastępować Harrego. Ona, tak samo jak on miała głupie rozkminy i śmieszne teksty, przez które nie raz zdażyło mi się spaść z łóżka. Co prawda, Sophia nie robiła z siebie takiej idiotki jak Styles, ale wystarczyło, że miała lekkie i luzackie podejście do życia.
- Lottie, proszę Cię. Chyba nie chcesz dać im tej satysfakcji! Nie możesz pozwolić sobie na wyssanie kasy z twojego portfela, no dziewczyno! - rzuciła, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Aha, czyli zamiast ubrań mam roztrwonić kasę na jedzenie?
- Przynajmniej nie będziesz głodna!
- To ma mnie przekonać? - spojrzałam na nią z politowaniem.
- Kupię Ci duże frytki w McDonalds? - spytała, patrząc na mnie niepewnie.
- Masz mnie. - zaśmiałam się, idąc za brunetką do fast foodowego punktu.
Stanęłyśmy w kolejce, aby złożyć zamówienie, a mi w tamtej chwili przypomniał się wypad z chłopakami do tego samego miejsca i to jak Zayn powiedział, że nie będę przy nim za siebie płacić. Oh tak, stare czasy.
Po chwili zajęłyśmy jeden z wolnych stolików i zaczęłyśmy jeść...znowu.
- Tego mi było trzeba. - rzuciła brunetka, wgryzając się w swojego McChicken'a.
Kiedy miałam jej odpowiedzieć, z głośników poleciała dobrze znana nam piosenka.
- O mój Boże! To moja nuta! - pisnęła Sophia i zaczęła śpiewać. Jezu, weźcie mnie stąd...
- I said: Can you give it back to me? She said never in your wildest dreams!
Oczywiście, że musiała zawyć solówkę Zayna...
- Soph...
- And we danced all night to the best song ever! We knew every line, now I can't remebmer, how it goes, but I know that I won't forget her, cause we danced all night to the best song ever! Dawaj Lottie, dołącz do mnie! Wohoo! - wykrzyknęła, nie zdając sobie sprawy z tego, ile osób zaczęło ją nagrywać.
- Po moim trupie. - mruknęłam i skrzywiłam się, kiedy dziewczyna kontynuowała swój występ.
- I think it went o-o-oh! I think it went yeah yeah yeah!
W końcu nie wytrzymałam i zakryłam jej usta dłonią.
- Sophia, przysięgam na Boga, to jest żenujące. - oznajmiłam.
- Im się podoba. - wyszczerzyła się głupio, posyłając buziaki grupce ludzi, która zdążyła się zebrać dookoła nas. - Wiesz co? Może ja powinnam spróbować... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Cśii! Teraz solówka Liama!
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na psychicznie chorą, ale halo! Na partiach mojego brata zawsze trzeba siedzieć cicho i podziwiać jego anielski głos.
- Okej, już możesz mówić. - odparłam, kiedy przyszła kolej na refren.
- Woah, jesteś głupia. - zauważyła Soph.
W momencie, kiedy miałam sprzedać jej wredną odpowiedź, zadzwonił mój telefon. Tym razem na ekranie pojawił się napis: bro❤️ i zdjęcie uśmiechniętego Payne'a.
- Co jest? - rzuciłam do słuchawki.
- Nudzę się i mam do Ciebie prośbę. - odparł.
- Jaką? Chcesz, żebym w coś z Tobą zagrała? - parsknęłam, przypominając sobie jak dwa lata temu, w drodze na święta do Manchesteru Liam mało nie umarł w tym samochodzie.
Musieliśmy z nim najpierw zagrać w "Widzę coś, co zaczyna się na literę M...", a potem jeszcze w mówienie słów, które kończyły się na jedną literę, a ty musiałeś powiedzieć kolejne słowo na tą samą literę, na którą tamto się kończyło. Nie wiem czy wiecie, ale podczas jazdy autem, Liam był chyba najgorszym kompanem z możliwych.
- Nie tym razem. - zaśmiał się. - Kupiłabyś coś dla mnie? W sensie dla naszego nienarodzonego brata? - spytał.
- Co? Czemu nie możesz kupić tego sam jak wrócisz z USA? - odparłam.
- Może już tego nie być. - rzucił. - No weź, zrób to dla mnie... - jęknął.
- Okej, Jezu. - westchnęłam. - Co to ma być? - spytałam.
- Musisz iść do H&M i tam na dziale niemowlęcym znajdziesz batmanowe śpioszki.
Rękę dam sobie uciąć, że w tamtej chwili głupio się uśmiechał.
- Gościu, serio?
- No co? Chcę, żeby miał coś ode mnie. - odparł.
- Kupię Ci to, ale zamiast oddawać mi kasę...hm, kupujesz mi kupon do Starbucksa. - oznajmiłam.
- Hej! To nie jest fair, Charlie! - zaperzył się. - Te śpioszki kosztują mniej niż to coś. - dodał.
- Więc zapomnij. - parsknęłam.
- Dobra! - warknął. - Umowa stoi.
- Oh, kocham Cię! Jesteś normalnie najlepszym bratem na świecie! - pisnęłam, sztucznie słodkim głosikiem.
- Nie udawaj, nie znamy się od dzisiaj. - rzucił. - Muszę kończyć, bo teraz moja kolej na pojedynek w fifie z Malikiem. Cześć siostrzyczko! - cmoknął w słuchawkę i się rozłączył.
Schowałam telefon do torebki i zmierzyłam wzrokiem Sophię, która zaczęła podjadać mi frytki.
- Oczywiście, że możesz się poczęstować. - prychnęłam.
- Jak to było...no wiesz, być dziewczyną Zayna Malika? - spytała nagle, zmieniając temat.
- Szczerze? To zajebiście, ale byliśmy parą, kiedy on był kapitanem drużyny piłkarskiej w naszym liceum, a nie idolem miliona nastoletnich dziewczyn. - odparłam.
- Jak całował? - spytała, opierając głowę na łokciach.
- Jak mam Ci to niby opisać?
- No nie wiem...co czułaś? - spytała.
- Czułam, że to odpowiedni chłopak dla mnie. - wzruszyłam ramionami. - Jak widać, było inaczej. - dodałam.
- Nie mów tak. To nie Wasza wina, że Perrie wszystko zniszczyła.
No tak, Sophia znała całą historię dawnego Zarlie i stwierdziła, że wyszedłby z tego niezły fanfik. Aha, no i shippowała nas tak samo mocno jak Harry.
- W jakiś sposób jej na to pozwoliliśmy. - wzruszyłam ramionami.
- On jest teraz singlem? - spytała.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
- A co? Chcesz się koło niego zakręcić? Dać Ci numer? - zadrwiłam.
- Nie chcę, ale ty byś mogła. - odparła z szerokim uśmiechem.
- Co? O mój Boże, nigdy więcej! - odparłam szybko.
Wiedziałam jednak, że te słowa były kłamstwem, bo desperacko pragnęłam znów być przy czarnowłosym chłopaku, aby móc go całować i przytulać, kiedy tylko bym chciała. Byłam chyba jednak za bardzo przestraszona, tym że popełnię ten sam błąd, a drugi raz bym już chyba tego nie przeżyła...
------------------------
50 KOMANTARZY=JUTRO NOWY ROZDZIAŁ!❤️
Macie jakieś fajne fanfiction do polecenia? Najbardziej mnie interesuje Zayn i Liam, ale resztą też nie pogardzę. ;) PROSZĘ!TO WAŻNE! ...jak możecie to wyślijcie mi je w prywatnej wiadomości, proszę, proszę, proszę! :) Mogą być też po angielsku. ;)
Dobranoc!❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top