rozdział 15
Przełomowy rozdział... za wszelkie błędy przepraszam. :\
---------------------------------------
ZAYN'S POV:
- Więc? Powiesz mi, co się stało? - spytałem, kiedy Charlie siedziała już w moim apartamencie.
- Przyjechałam na kampus, gdzie nie było żywej duszy i poszłam pod swój pokój. Patrzę, a tam na każdych drzwiach kartka z napisem: "Drodzy uczniowie, mamy awarię sprzętu odpowiedzialnego za ogrzewanie budynku. Przez dwa najbliższe dni jesteście zmuszeni do znalezienia innego miejsca na nocleg. " Liam jest w Leeds, Louie w Hiszpanii, Niall w Irlandii, a Harry w Los Angeles. Myślałam, że zatrzymam się gdzieś razem z Sophią, ale kiedy do niej zadzwoniłam, to okazało się, że ona poleciała ze Stylesem? Swoją drogą, gdzie mi umknęła ta informacja? Dziwne.. - wyjaśniła.
- A ten cały uniwersytet nie powinien załatwić Wam jakiegoś hotelu, czy coś? - spytałem.
- Proszę Cię, Zayn. Ich obchodzi tylko to, żebyś pojawiał się na zajęciach i osiągał sukcesy, dzięki którym rozsławiałbyś uczelnię. Kiedy kończysz 18 lat, oni nie zamierzają bawić się w organizowanie motelu. - prychnęła dziewczyna. Okej, w sumie, to co powiedziała miało w sobie sens.
- Czyli jutro rano idziesz normalnie na wykłady? - spytałem, na co ona przytaknęła skinięciem głowy. -Na którą?
- Jutro mam akurat na 11. To naprawdę nie jest problem, że na trochę się u Ciebie zatrzymam? - spytała nieśmiało. - Jeśli w czymś przeszkadzam to powiedz, zaraz postaram się załatwić jakiś nocleg. Może zadzwonię do Sama i zapytam, gdzie on jest. - dorzuciła.
Do Sama? No jakoś mi się nie wydaje, Charlie.
- Wszystko w porządku. Byliśmy parą przez jakieś pół roku, spędzając praktycznie każdy dzień razem. Zaopiekuję się Tobą, tak jak zazwyczaj to robiłem. - odpowiedziałem, z bladym uśmiechem.
- Dz-dziękuję. - wydukała.
Boże, Zayn... Zaczynasz pieprzyć głupoty.
CHARLIE'S POV:
Nie mogłam uwierzyć w to, że właśnie z własnej woli zdecydowałam się na przenocowanie u Malika. Jakby kilka dni temu, ktoś mi to powiedział, to chyba bym go wyśmiała. A jednak, siedziałam teraz w jego salonie i rozmawiałam jak z kolegą. Właśnie, jak z kolegą...
- Chcesz coś do picia? Może pokazać Ci łazienkę, żebyś mogła wziąć prysznic czy coś? - spytał nieśmiało.
- Sugerujesz, że śmierdzę? - parsknęłam, chcąc trochę rozładować atmosferę.
Zayn zrobił przerażoną minę, ale zaraz załapał, że żartuję i dalej pociągnął temat:
- Ta, daje od Ciebie na kilometr. Serio, radzę Ci skorzystać z mojej propozycji, bo dłużej tu chyba z Tobą nie wysiedzę. - rzucił, teatralnie zatykając nos.
- Hej, nie myłam się tylko przez dwa dni! Nie może być aż tak źle! - zażartowałam i powąchałam swoje ubrania. Kiedy wypowiedziałam te słowa Zayn zaczął się śmiać, ale nie był to krótki i zwykły śmiech, był to ten śmiech, którego nie słyszałam już od bardzo dawna... - Teraz tak na poważnie, to chyba jednak się wykąpię. - oznajmiłam, wstając z kanapy.
- Chodź, pokażę Ci gdzie masz iść. - zaproponował i poprowadził mnie na piętro, gdzie było chyba z milion innych pomieszczeń. Okej, trochę przesadziłam. - Drugie drzwi na lewo, świeże ręczniki leżą na koszu. Jak skończysz, to idź do pomieszczenia naprzeciwko. Zostawiłem tam twoją walizkę. - rzucił i zniknął, zostawiając mnie samą.
Nacisnęłam na klamkę i powiem Wam jedno... O kurwa. Takiej łazienki to ja jeszcze w życiu całym moim nie widziałam! Ta, którą miał Liam, nie dorastała tej do pięt! Podłoga wyłożona była białymi płytkami, w których można było dosłownie zobaczyć swoje odbicie. Na wprost wejście stała duża wanna, a parę metrów obok wielki prysznic ze szklaną zabudową. Oprócz tego w środku stały dwie umywalki. Jedna po lewo, druga po prawo. Jakby na środku postawić ścianę, to wyszłyby dwie łazienki, zdolne do normalnego użytku. Z tą różnicą, że jedna zostałaby bez toalety. Jezu, bałam się tam czegokolwiek dotknąć. To wszystko było pewnie droższe niż wszystkie moje ubrania w przeciągu 21 lat. Przerażające...
Prysznic zajął mi z jakieś 15 minut. Mówię tu jednak tylko o czasie, w którym faktycznie się myłam. Łącznie zajęło mi to jakieś dwa razy tyle, bo za cholerę nie mogłam rozszyfrować tego sprzętu. Czy ten bogaty chłopczyk nie mógł załatwić jakiegoś prostego gówna? Oczywiście, że nie mógł, no bo jak to? Zayn Malik miałby mieć w swojej łazience coś, co ma co drugi człowiek w mieszkaniu? Zamiast normalnego ustawiania na ciepłą i zimną, poprzez przesuwanie uchwytu, tutaj musiało być jakieś popieprzone fiu-bździu. Przyznam się Wam, że jeszcze nigdy nie poczułam takiej ulgi, po wyjściu z łazienki...
Pokój, w którym miałam spać przez kolejne dwa dni też był napchany bogactwem. Forsa w tym domu, wręcz wychodziła ze ścian. W sypialni położone były brązowe panele, na których pod łóżkiem leżał biały dywan. Przy prawej ścianie stało wielkie łóżko z masową ilością poduszek, obok niego znajdował się stolik z fotelem, a na wprost do łóżka stała gigantyczna szafa z lustrem. Czy mogę zostać tutaj na zawsze?
Aby Zayn nie pomyślał, że za długo mnie nie ma, jak najszybciej się przebrałam. Postanowiłam ubrać czarne legginsy i luźną koszulkę na ramiączkach z Nike. Wyciągnęłam z torby swoje sportowe klapki i wsuwając je na stopy, byłam gotowa do zejścia na dół.
- O, już myślałem, że zasnęłaś. - rzucił, kiedy zobaczył mnie we framudze drzwi. - Napijesz się czegoś? Mam wino... - zaproponował.
- Chętnie. - przytaknęłam i zajęłam miejsce na sofie. Malik zniknął na chwilę, ale sekundę potem był już z powrotem, niosąc w dłoniach dwa kieliszki i butelkę. Wiem, że niby nie powinnam była spożywać alkoholu na kilka godzin przed zajęciami, ale chcąc jakoś wytrzymać ten niezręczny wieczór, musiałam wdrożyć trochę procentów do swoich żył.
- Proszę. - powiedział Zayn, podając mi napełnione naczynie.
Chłopak usiadł obok mnie i w tamtym momencie zapadła moja ukochana, niezręczna cisza. Loffki.
- Mogę Cię o coś zapytać? - zagadnęłam, obracając kieliszek w swoich dłoniach.
- Um, okej? - odparł niepewnie.
- Dlaczego zaproponowałeś ten przyjacielski układ? I dlaczego zachowujemy się, jakby na imprezie nic nie zaszło?
Zdziwko kapło, co?
- Tak jest dla nas najlepiej. - po chwili ciszy, Zayn zdecydował się na odpowiedź.
- Kto dał Ci prawo do decydowania za mnie? Uwierz mi, że tylko ja znam siebie na tyle, aby wiedzieć, co powinnam robić, a czego nie! - podniosłam głos, pociągając z kieliszka trochę wina. Dobra, trochę dużo...
- My po prostu nie możemy być razem. - wyjaśnił, a mnie aż wbiło w siedzenie.
- Może chociaż wytłumaczysz dlaczego? Co? Rozumiem, że już przestałeś mnie kochać... - prychnęłam.
- Nie, Charlie, to nie tak. Kurwa... Kocham Cię, kocham Cię do tego stopnia, że codziennie wyobrażam sobie jak np. idziemy na spacer, trzymając się przy tym za ręce, albo oglądamy nasz ulubiony film, a wtedy ty leżysz na moich kolanach, a ja bawię się twoimi włosami. Albo, kiedy całuję Cię w połowie zdania, bo tak bardzo perfekcyjnie wyglądasz w moich oczach. Lub, kiedy budzę się co ranka, i widząc Cię przy swoim boku, notorycznie zadaję sobie pytanie jak bardzo uczyniłaś mnie szczęśliwym. Jest nieskończenie wiele rzeczy, które sobie wyobrażam, ale... Charlie, powinnaś spotykać się z chłopakiem, który wolałby obejrzeć z Tobą twój ulubiony serial, zamiast pójść na imprezę w piątkowy wieczór. Spotykaj się z kimś, kto podzieliłby się z Tobą jedzeniem, nawet jeśli powiedziałabyś, że nie chcesz. Spotykaj się z kimś, kto ogrzałby twoje dłonie podczas zimy i kto pocałował by Cię w ten twój czerwony, uroczy nosek. Spotykaj się z kimś, kto pozwoliłby Ci zmienić stację w radiu, nie zwracając uwagi na to, że właśnie leci jego ulubiona piosenka. Spotykaj się z kimś, kto sprawia, że się uśmiechasz, mimo tego, że jedyne co chcesz zrobić, to umrzeć. Spotykaj się z kimś, kto sprawia, że czujesz się tak, jakbyś przed chwilą wychyliła butelkę wódki. Po prostu... potrzebujesz kogoś, kto sprawi, że będziesz lepsza. A ja, choćbym bardzo chciał... nigdy nie będę dla Ciebie wystarczająco dobry. - westchnął, kończąc swój monolog, który sprawił, że po moich policzkach właśnie spływały łzy.
- Nie obchodzi mnie kurwa, co inni myślą, że jest dla mnie najlepsze! Ja chcę Ciebie, do cholery Zayn! Naprawdę tego nie rozumiesz? - wykrzyknęłam, popadając w coraz większy płacz. - Chcę, żebyś to ty budził mnie rano pocałunkiem, chcę zwiedzać z Tobą świat, chcę przebywać z Tobą przez całe dnie i lata. Chcę założyć z Tobą rodzinę i mieć nawet pieprzonego psa, który lata mi po domu! To z Tobą chcę oglądać nasze ulubione filmy i chodzić na zakupy i spędzać święta i urodziny. Rozumiesz? Nie potrafię robić tego z nikim innym, po prostu nie potrafię! Bo nie ważne, jak bardzo staram się o Tobie zapomnieć i ruszyć naprzód, to nie potrafię, bo ciągle o Tobie myślę i Cię kocham! Wiem, że ten świat jest szalony. Wiem, że miłość nie zawsze idzie w kierunku, w którym powinna. Wiem, że niektóre rzeczy ranią, ale wiem też, że możemy przez to przejść. Wierzę, że nasze serca przejdą na tą lepszą stronę w jednym kawałku. I wierzę, że wszystko skończy się dobrze, ale tylko wtedy, kiedy dasz temu szansę. Nie obchodzi mnie to jak skomplikowane może to być, bo bez względu na wszystko, nadal będę Cię pragnęła. - dodałam, kompletnie nie kontrolując już swoich łez. Zayn siedział wpatrzony we mnie, przetwarzając każde słowo, które przed chwilą usłyszał. Wstałam z kanapy, nie mogąc już dłużej usiedzieć na miejscu i stanęłam przed Mulatem.
- J-ja... Nie wiem, co mam powiedzieć, Charlie. - wydukał, wpatrując się prosto w moje oczy. - To wszystko dzieje się tak szybko... - westchnął.- Najpierw przyjeżdżasz do mojego mieszkania, a potem ta cała chora rozmowa... Kurwa. Chyba potrzebuję trochę czasu...
- Czasu?! Miałeś całe trzy lata, Zayn! Na co jeszcze chcesz czekać? - spytałam. - Wiesz dobrze, że niezależnie od tego przez ile czasu będziemy w rozłące, to nie zmniejszymy siły swojego uczucia! - krzyknęłam. - Jeśli nadal chcesz być nieszczęśliwy, tak jak byłeś, to proszę bardzo...
ZAYN'S POV:
W sumie, to nie wiem dlaczego stawiam nas w takiej sytuacji... bardzo chciałbym wrócić do Charlie, tym bardziej, że to ona wyszła z taką inicjatywą, ale to wszystko jest dla mnie takie nierealne. Niby odnowiliśmy kontakt jakieś pięć miesięcy temu, ale dla mnie to chyba nadal było zbyt krótko. Z drugiej jednak strony, chciałabym w końcu, po upływie tych strasznych trzech latach, móc w końcu poczuć wargi Charlie na swoich. Wiem też, że nigdy nie byłbym w stanie zaakceptować tego, że Blondynka miałaby być z innym facetem niż ze mną... Boże! Dlaczego życie musi być takie skomplikowane?
- Każdy zasługuje na osobę, która sprawi, że zapomnisz o tym, że twoje serce, zostało kiedykolwiek złamane... - do moich uszu dotarł łamliwy głos Charlie, która wciąż płakała, po tym co wcześniej jej powiedziałem. Wypuściłem z ust powietrze i nerwowo przeczesałem włosy, starając się poukładać wszystko co chcę jej powiedzieć.
- Kiedy pierwszy raz Cię spotkałem, nie wiedziałem, że polubię Cię tak bardzo. Niedługo po tym stałaś się moim zauroczeniem, a teraz... hm, teraz jesteś wszystkim o czym myślę. Chcę tylko powiedzieć, że nie mogę obiecać Ci idealnego związku, ale dopóki będziemy próbować, to zostanę. - oznajmiłem, wstając i podchodząc do niej bliżej. Otarłem jej łzy i mocno przytuliłem do siebie, a ta chwila była chyba najlepszą przez ostatnie lata mojego życia, bo właśnie trzymałem w rękach cały swój świat... - Kocham Cię, Charlie. - wyszeptałem jej do ucha, uśmiechając się przy tym jak idiota.
- Też Cię kocham. - odparła, w końcu na mnie spoglądając. W momencie, kiedy nasze oczy się spotkały nie mogłem już dłużej wytrzymać i z wielką zachłannością i namiętnością wpiłem się w jej malinowe wargi, które zdecydowanie były moim największym uzależnieniem.
Wolałbym nie opisywać Wam, co wydarzyło się potem. Pozwolę sobie jedynie zdradzić, że po wszystkim zasnęliśmy wtuleni w swoje ramiona.
------------------------------------------
ZARLIE POWRACA! ...przynajmniej na razie ^^ Heh, wiecie, że u mnie nigdy nie ma tak łatwo. Buhahha!
Nie wiem jak wy, ale ja jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, chociaż i tak uważam, że walnęłam do niego za dużo słodyczy... :\\
45 KOMENTARZY=JUTRO NOWY ROZDZIAŁ! <3
Kocham Was! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top