rozdział 14

CHARLIE'S POV:

Zaraz po wypowiedzeniu tych czterech ważnych słów zeszłam na dół i sięgnęłam po butelkę czystej wódki. Chryste Panie, potrzebowałam kurwa alkoholu. Na trzeźwo nie byłam w stanie przeżyć ani minuty dłużej tej pieprzonej imprezy!

- Charlie? Coś się stało? - spytał Louis, który nagle wyrósł spod ziemi.

- Hę? Oczywiście, że nie! Co miało się stać, wszystko jest okej. Mamy w końcu Sylwestra, nie? Kiedy szaleć, jak nie dzisiaj? - wyrzucałam z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, biorąc co chwilę łyk procentowego napoju.

- Tylko spytałem. - uniósł dłonie w obronnym geście. - Chcesz pić w samotności? - zaśmiał się, stając obok mnie.

- Niekoniecznie, możesz sobie wziąć drugą butelkę. - odparłam, a jego oczy zrobiły się conajmniej pięć razy większe.

- Zamierzasz to wszystko wypić sama? - wydukał.

- Ta, chyba tak. - wzruszyłam ramionami, próbując wyostrzyć wzrok, który stawał się co raz bardziej rozmyty. Sukces!

- Może zrealizuj ten pomysł po północy? Głupio byłoby wejść w nowy rok pijanym. - rzucił. Dobra, tutaj miał rację.

Odstawiłam butelkę na stolik, lekko otarłam usta i poszłam tam, gdzie mnie nogi zaprowadziły. Jak się okazało, trafiłam nad basen, gdzie znalazłam Harrego.

- Jabłecznik! Wskakuj do wody, jest naprawdę ciepła! - krzyknął, pływając z jednego końca w drugi.

- Nie tańczysz z Sophią? - prychnęłam, szczerze zdziwiona tym, że jeszcze się dzisiaj nie spiknęli.

- Sophia z Tobą przyszła?! - pisnął, natychmiastowo kończąc kąpiel.

Co z nim było nie tak?

- Y, tak? Jest z Niallem w... - nie zdążyłam dokończyć, bo Styles pognał do środka tak szybko, że zdołałam poczuć tylko lekki powiew wiatru. Miło się z Tobą rozmawiało, Harry...

Usiadłam na pobliskim leżaku, jednak nie dane było mi długo pobyć w samotności, bo kątem oka zobaczyłam jak ktoś przysiada się obok. Po zapachu perfum, poznałam, że to Zayn. Bez słowa się podniosłam i chciałam odejść, ale chłopak przewidział moje zamiary i przytrzymał mnie za nadgarstek.

- Puść mnie. - syknęłam, próbując się wyrwać. Mhm, powodzenia...

- Możemy porozmawiać? - zapytał, kompletnie ignorując moją wcześniejszą prośbę.

- Naprawdę uważasz to za dobry pomysł, w momencie, kiedy jestem ululana prawie w trzy dupy? - prychnęłam.

-Mam przynajmniej gwarancję, że nie uciekniesz. - rzucił. - To jak?

- Jezu, okej! Porozmawiajmy, chociaż i tak nie mamy już o czym. - burknęłam. Sama się sobie dziwię, że jeszcze nie zaczęłam bełkotać. Byłam jednak za to bliska płaczu. Kto wie dlaczego?

- Nie mamy o czym? - podniósł głos. - Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dużego powodu do konwersacji, Charlie! - dodał. Oho, był wkurzony.

- Więęęęc, co niby chcesz powiedzieć? - spojrzałam na niego z lekkim rozbawieniem.

- Mam propozycję. - zaczął. - Oboje wiemy, że z naszej relacji związku już nie będzie... - Ałć? - Ale skoro mamy razem pracować, to wypadałoby w jakiś sposób się tolerować, nie sądzisz? - spytał, na co szybko przytaknęłam. - Możemy zostać przyjaciółmi?

Oh, no i proszę... Przyjaciele...

Odkaszlnęłam i zabrałam głos:

- Tak, tak, zdecydowanie masz rację. - rzuciłam, najbardziej obojętnie, jak tylko potrafiłam.

- Oh, świetnie. Cieszę się, że tak sprawnie nam to poszło. - oznajmił z uśmiechem i wszedł do środka.

Aha? Czy nie wyznaliśmy sobie przypadkiem miłości? Jakieś pół godziny temu? Cóż...

O godzinie 23:59 wszyscy imprezowicze stali na dworze i cieszyli się tą ostatnią minutą 2017 roku. Kiedy ten czas zleciał? Przerażające...

- Od przyszłego roku nie piję. - zarzekł się Harry, przystawiając do ust szklankę z piwem.

- Oczekujesz od nas tego, że Ci uwierzymy? - parsknął Louis.

- Tak, właśnie to chciałem usłyszeć. - rzucił Lokers.

- Oczywiście, bo ja jestem ślepy, głuchy i dzisiaj poznałem Cię po raz pierwszy. - rzucił Liam.

- Możesz to wyjąć z oczu? - spytałam, czując jak przechodzi mnie dreszcz. Luzik, Charlie! To tylko twój brat! ... brat, który postanowił dzisiaj włożyć czerwone soczewki...

- Nie? To część mojego przebrania. - prychnął.

Myślę, że rozmawialibyśmy dalej, gdyby na niebie nie ukazały nam się fajerwerki. O mój Boże, to już! To już! 2018 rok... o mamusiu! Szybko Charlie, myśl życzenie! Myśl, dziewczyno, myśl! Dobra, mam...

Znaleźć miłość swojego życia...

~~ * * * * ~~

- Załatwiliśmy Wam wolne popołudnie! Skorzystajcie najlepiej jak możecie!

Tak oto mieliśmy już połowę marca. Dla naszej rodziny był to teraz okres wakacyjny. Dlaczego? Dlatego, że i ja i Liam mieliśmy już tylko dwa tygodnie wolnego, aby spędzić je z bliskimi przed wylotem do Bogoty, gdzie był pierwszy przystanek na trasie Where We Are. Niall, Harry, Louis i Zayn też korzystali z wolnego, jednak każde z nas wybrało inny kraj do relaksu. My byliśmy w Monako - we Włoszech, Zayn był w Paryżu, wraz ze swoimi siostrami i mamą, Niall poleciał do Irlandii, Harry do LA, a Louis do Hiszpanii.

Rodzice na początku nie chcieli się zgodzić na ten wylot, bo twierdzili, że Noah jest jeszcze za mały, ale wspólnymi siłami udało nam się ich jakoś przekonać.

- Gdzie idziemy?  - zapytał Leo, trzymając mnie za rękę.

- Nie wiem, może pójdziemy coś zjeść? - zaproponowałam.

- O tak, zjadłbym jakąś dobrą pizzę. - przytaknął Liam, który prowadził wózek z Noah. Jak na złość ten mały terrorysta nie spał, tylko uśmiechał się jak głupi do sera.

Ci, którzy nie znali Liama myśleli pewnie, że przykładny tatuś zabrał swoją żonę i dwójkę dzieci na luksusowe wakacje, ale... Boże. Jak bardzo idiotycznie to brzmi? Zacznijmy od tego, że żaden facet nigdy mnie nie zechce, a jak już zechce, to ja nie będę chciała mieć dzieci. Za Chiny Ludowe! Ciągle tylko śpią, płaczą i jedzą. Nie ma nic gorszego. Musisz wstawać do nich w nocy i zmieniać im pieluchy. Ja podziękuję za takie coś, proszę Państwa.

Trzy dni później byliśmy już w UK. Liam stwierdził, że jeszcze kilka dni posiedzi w Leeds, natomiast ja, prosto z lotniska przyjechałam na kampus, gdzie działo się coś bardzo, bardzo niepokojącego...

ZAYN'S POV:

Tęskniliście za mną? No ja myślę!
Chcecie mnie zabić? Mam nadzieję, że nie, ale wiem, że tak jest!

Zawiodłem Was na pewno z tą całą szopką o zostaniu przyjaciółmi, ale musicie zrozumieć, że nie wszystko jest w życiu takie proste, jak nam się z reguły wydaje. Nie mogłem być z Charlie. Bałem się, że jeśli znowu zostanie moją dziewczyną, to ponownie ją skrzywdzę. Nie chciałem tego, dlatego wolałem odsunąć się na bok i otworzyć jej drogę, na to, co lepsze. Bolało mnie to, owszem, bo przez te trzy lata myślałem o tej dziewczynie codziennie, a kiedy w końcu mogłem na nowo ją mieć po prostu zrezygnowałem... Jednak, żeby mnie zrozumieć, musicie chyba jeszcze trochę podrosnąć i nabrać doświadczenia w niektórych sprawach.

Git, przejdźmy do teraźniejszości. Dwa dni temu wróciłem z rodzinnej podróży do Francji. Może nie do końca takiej rodzinnej, bo tata nie mógł z nami pojechać, ale nie zmienia to faktu, że bardzo miło spędziłem czas.

Z tego, co mi się wydawało, to dzisiaj do kraju wracał Liam, który przez ostatni tyłek grzał tyłek w państwie makaronu, pizzy i papieża.

O godzinie 20:30, kiedy planowałem wskoczyć pod szybki prysznic, zadzwonił mój telefon. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy na ekranie zobaczyłem zdjęcie Charlie. Szybko otrząsnąłem się z chwilowej zawiechy i odebrałem, jednak nie zdążyłem czegokolwiek powiedzieć, bo do mojego ucha dotarł głos Blondynki, której pytanie dosłownie ścięło mnie z nóg:

- Hej, Zayn. Nie przeszkadzam? Mam nadzieję, że nie, bo mam problem, i to niemały... Mogę się u Ciebie zatrzymać na noc? A najlepiej dwie?

O. Cholera.

--------------------------
Omgggg co z tego będzie, co z tego będzie?!??? *_*

40 KOMENTARZY=JUTRO NOWY ROZDZIAŁ!❤️

Lov ju! xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top