rozdział 25

CHARLIE'S POV:

- Żartujesz sobie ze mnie? - prychnął Zayn. - Jaka kurwa ciąża? - syknął przez zaciśnięte zęby.

Hm, okej. Może zacznę od początku... Jak już wiecie napisałam Malikowi SMS'a, żeby kiedy tylko jak dotrze już do hotelu, przyszedł do mnie jak najszybciej. Po co? A no właśnie po to, żeby dowiedział się że za 9 miesięcy prawdopodobnie zostanie tatą.

Przedmiotem, który dała mi Sophia kilka godzin wcześniej był test ciążowy. Przyznam się Wam, że gdyby nie ten drobny "prezent" od brunetki zapewne nigdy nie pomyślałabym, że powodem mojego złego stanu zdrowia może być właśnie TO. Dopiero w momencie, w którym okazało się , że wynik jest pozytywny zaczęłam łączyć wszystko w logiczną całość.  Senność, wyostrzony węch no i wymioty... Nic innego jak podstawowe objawy ciąży.

Początkowo wahałam się przed powiedzeniem Zaynowi, ale Sophia przekonała mnie, że nie ma sensu tego ukrywać, a im dłużej bym to robiła, tym gorzej.

- Zrobiłam test, a wynik jest pozytywny... - wyszeptałam, podając mu do ręki dowód.

- Mogłaś go nie zdać. - prychnął Mulat.

- Mogłeś mnie do niego nie uczyć. - odburknęłam.

- Aha! Czyli teraz, to wszystko moja wina, tak?! - pisnął.

- A czyja?! Sama sobie tego nie zrobiłam. - fuknęłam.

- Kurwa... - Zayn westchnął, nerwowo przeczesując włosy. - Nie mogę być teraz ojcem, mam niecałe 22 lata, jestem u szczytu kariery, nie mam czasu na dzieci, do cholery! - wrzasnął, ciskając testem ciążowym o panele w pokoju.

- Więc co twoim zdaniem mamy zrobić?! - krzyknęłam, kładąc ręce na biodra.

Też byłam młoda i też nie uśmiechało mi się siedzenie w pieluchach, jednak nie było wyjścia. O aborcji nie pomyślałam nawet przez ułamek sekundy, bo nigdy nie byłabym w stanie zabić człowieka, a tym bardziej dziecka.

- Nie wiem, okej?! Potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć. - burknął, chowając twarz w dłonie.

- Co ty chcesz 'przemyśleć'? - zapytałam, z lekką paniką w głosie.

- Jak miałoby wyglądać nasze życie, kiedy dziecko przyjdzie na świat. Musimy powiedzieć o tym managmentowi, chłopakom, naszym rodzicom... to mnie przeraża. - odparł.

- Ale... nie zostawisz mnie? Bo wiesz, twoja reakcja nie wnosi niczego dobrego. - przyznałam.

- Muszę chwilę pobyć sam, Charlie. - Zayn spojrzał na mnie z powagą. - Mogłabyś na chwilę... nie wiem, iść do Soph, albo gdziekolwiek? - dorzucił, sprawiając, że poczułam jakby ktoś walnął mi z liścia w twarz.

- Oh, ekhm, jasne. - wydukałam, zostawiając go samego.

Jeśli to było to, czego teraz potrzebował - nie ma sprawy. Nie chciałam na niego naciskać, przecież ja sama dowiedziałam się przed kilkoma godzinami o moim... błogosławionym stanie. Szkoda, że jeszcze za bardzo mnie on nie ucieszył, a chyba... powinien...

ZAYN'S POV:

- Mama? Możesz rozmawiać?

- Zayn? Cześć, synku! Dla Ciebie zawsze znajdę wolną chwilę, przecież wiesz. - zaśmiała się łagodnie.

- To dobrze... bo mam niemały problem. - westchnąłem.

- Nie strasz mnie, co się stało? - zapytała. Rękę daję uciąć, że w tej chwili szeroko się uśmiechała.

- Cóż, nie sądzę, żeby dla Ciebie miałoby być to cokolwiek złego... - zacząłem, nie mogąc zdobyć się na dokończenie zdania.

- Dziecko, mów szybciej. Zejdę przez Ciebie na zawał! - rzuciła.

- Prawdopodobnie za jakieś 9 miesięcy ... zostaniesz babcią.

Po tych słowach zapadła cisza. I z jednej jak i z drugiej strony słuchawki.

Kiedy przestraszyłem się, że mama postanowiła zakończyć połączenie, nagle usłyszałem jej cichy płacz. O mój Boże, chyba mi słabo...

- Nie płacz, proszę. - rzuciłem.

- To ze szczęścia, synu. - wychlipiała.

- Przynajmniej ty się cieszysz... - mruknąłem, co oczywiście nie umknęło jej uwadze.

- Tylko nie mów mi, że ty nie, bo jak tylko wrócisz do domu, to złoję Ci tyłek, jak wtedy, kiedy wyrzuciłeś telewizor przez okno. - zagroziła, a ja zaśmiałem się krótko, przywołując do swojej głowy wspomnienia z okresu mojego dzieciństwa.

- Jestem zagubiony, mamo. Mam 22 lata, jestem w najbardziej rozpoznawalnym zespole na świecie, jeżdżę w trasy koncertowe, przyciągam paparazzich i nie potrafię do końca zadbać o bezpieczeństwo swojej dziewczyny. A tu nagle boom, czeka mnie rola taty. Nie wiem czy dałbym sobie z tym wszystkim radę... - westchnąłem.

Przez chwilę zapanowała cisza, którą przerwał łagodny głos mojej rodzicielki:

- Zayn... bycie rodzicem to najlepsze, co może Cię w życiu spotkać. Poza tym właśnie, masz 22 lata, jesteś już dorosłym i odpowiedzialnym chłopakiem. Nie jesteście z Charlie w liceum. Widziałabym powód do załamania, kiedy miałbyś 16 lat. Wtedy można byłby to nazwać problemem, ale teraz? Dziecko, jesteś w stanie zapewnić temu małemu człowieczkowi najlepszy dom jaki może sobie tylko wymarzyć. Zapewne tego nie wiesz, ale ja też nie za bardzo się ucieszyłam, kiedy zaszłam w pierwszą ciążę, ale ja miałam wtedy niecałe 18 lat, nieważne. W każdym razie... również byłam przerażona faktem zostania matką i nie raz myślałam o tym, żeby usunąć dziecko, ale moi rodzice zaproponowali mi adopcję skoro już tak bardzo nie chciałam dziecka. Przed porodem wszystko było dobrze, miejsce w domu dziecka było gotowe, a Donyia miała się w nim znaleźć zaraz po wyjściu ze szpitala, ale uwierz mi, że kiedy wzięłam twoją siostrę na ręce po raz pierwszy, kazałam wszystko odwołać. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że chyba nie miałabym serca gdybym faktycznie to zrobiła. Zapewne byłby to największy błąd mojego życia, bo nie byłoby z jej z nami, a ja sobie teraz nie wyobrażam życia tylko z trójką dzieci. Rozumiesz co mam na myśli, synku? Wyobraź sobie, że codziennie będziesz patrzył jak najlepszy dowód miłości twojej i Charlie dorasta. Jak zaczyna siadać, raczkować, chodzić, jak rosną mu pierwsze zęby i jak zaczyna wymawiać pojedyncze słowa. To jest tylko namiastka tego, co może Was spotkać, wiesz? Pamiętaj, że mamy zawsze mają racje, a szczególnie ja, która odchowała już prawie czwórkę takich czortów. Oczywiście, nie zawsze będzie łatwo, ale takie jest życie. Zapewniam Cię jednak, że kiedy będziesz miał przy boku Charlie, nas i chłopaków to przebrniecie przez wszystko.

- J-ja... naprawdę tak uważasz? - wydukałem, zbyt zszokowany aby powiedzieć cokolwiek innego. Cóż, wypowiedź mojej mamy była chyba tym, czego w tej chwili potrzebowałem. To właśnie telefon do niej miał rozwiać wszystkie moje wątpliwości odnośnie tego, co powinienem uczynić. Teraz... teraz byłem już niemal pewien.

- Oczywiście, Zayn. Lepiej idź do Charlie, ona Cię potrzebuje teraz najbardziej. - powiedziała.

- Uh, okej. Już do niej biegnę. - rzuciłem, od razu bardziej pewny swoich słów i działań.

- Zadzwoń do mnie jutro, ja w tym czasie powiem o wszystkim tacie. - zaśmiała się. - Kocham Cię, Zayn. Pamiętaj o tym. - dodała i zakończyła połączenie.

Podskoczyłem na fotelu jak tygrysek z "Kubusia Puchatka" i wypadłem z pokoju niczym huragan, mknąc pod pokój, który zajmowała Sophia. Nie fatygowałem się nawet, żeby zapukać - po prostu wszedłem do środka.

Moja Blondynka siedziała na łóżku i wylewała morze łez w swój rękaw od bluzy. Ten widok złamał mi serce i od razu strzeliłem sobie mentalnie w twarz, wiedząc, że to pewnie przeze mnie. Charlie podniosła wzrok, kiedy tylko mnie zobaczyła. Uśmiechnąłem się lekko i podszedłem do niej. Położyłem swoje dłonie na jej mokrych policzkach i złączyłem nasze wargi razem. Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona moją nagłą zmianą nastroju, właściwie ja też... ale to nie jest teraz najważniejsze.

Po chwili odsunąłem się od niej trochę i łącząc nasze czoła razem powiedziałem:

- Mam nadzieję, że to będzie chłopczyk.

-------------------------------------------------------

POTWIERDZAM: BĘDZIE BABY MALIK! OKAŻE SIĘ JEDNAK PÓŹNIEJ, CZY MARZENIE ZAYNA SIĘ SPEŁNI! ;p zadowoleni? ;)

kto zostaje w domu sam na cały weekend?! oh tak! JA! <3 Postaram się Wam wrzucić coś jeszcze do 22 września ( mam wtedy urodziny, tak tylko mówię XD ), bo po 23 będę zdychać z powodu stałego aparatu na zęby, który podobno przez pierwsze kilka dni boli jak cholera? kto może powiedzieć o tym coś więcej? ktoś? coś? kto ma?

Jak Wam idzie w szkole, ziomeczki?! :)

Pozdrawiam ciepło! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top