rozdział 20

Jak to możliwe, że to już 20 rozdział? Niedawno pisałam prolog... ok. ;-;
--------------------
ZAYN'S POV:

- Zayn... - jęknęła Charlie, pomiędzy naszymi pocałunkami. - Musisz zaraz wychodzić na scenę. - dodała, bawiąc się rąbkiem mojej koszulki.

- Chyba dzisiaj nie wystąpię. - przyznałem.

- Dlaczego? - spytała.

- Bo jeśli zaraz znowu Cię pocałuję, nie sądzę, żebym potrafił przestać. - wyszeptałem i jeszcze raz złączyłem nasze wargi.

- Oh God, przestań taki być. - rzuciła Blondynka, a ja spojrzałem na nią niewinnie.

- Jaki?

- Taki gorący i romantyczny, jeszcze kilka takich tekstów, a to ja Ci nie pozwolę dzisiaj wyjść na scenę. - zaśmiała się, co od razu udzieliło się również mnie.

- Wiesz, zanim Cię poznałem, nigdy nie wiedziałem, jak to jest móc patrzeć na kogoś i uśmiechać się zupełnie bez powodu. - powiedziałem nagle. Jeśli zapytalibyście się mnie teraz, za co najbardziej kocham Charlie, odpowiedź była by bardzo prosta - to właśnie ona sprawia, że się uśmiecham...

- Właśnie o tym mówię! - wykrzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze. Myślała, że nie zobaczę na jej polikach tych wielkich rumieńców. Chociaż teraz nie wiem, czym były one spowodowane. Czy moim tekstem, czy... Ekhm... - A teraz tak serio, to naprawdę powinieneś już iść. Zaraz zaczną Cię szukać, a jeszcze musisz poprawić fryzurę. Boże, zepsułam całą pracę Louise, oh God. Na pewno wszyscy zauważą. - dodała spanikowana.

- Tak, masz rację. A przy okazji muszę jeszcze pamiętać, żeby zaaplikować sobie maść na odrapania, bo nie wiem co ty zrobiłaś i jak to zrobiłaś, ale czuję, że moje plecy nie są w najlepszym stanie. - rzuciłem, sycząc lekko z bólu. I wyjątkowo Wam powiem, że to nie był żaden z moich sarkastycznych żarcików. Moje tyły naprawdę nie były okej...

- Ja tylko... ja... - zaczęła się tłumaczyć. - Bo to jest wszystko twoja wina! - pisnęła, naciskając palcem na moją klatkę piersiową. Typowa kobieta, zawsze winny jest każdy, tylko nie ona sama...

Spojrzałem na zegarek. Wyrobiliśmy się w 15 minut, czyli zostało mi jeszcze pięć, ale to nie zmienia faktu, że musiałem iść do Paula po odsłuchy i mikrofon. Gdyby nie to, pewnie dalej toczylibyśmy tą głupią rozmowę.

- Muszę spadać, zobaczę Cię ze sceny. - oznajmiłem i składając krótkiego całusa na czole Blondynki wyszedłem z pokoju, w którym udało nam się ukryć. Oh, jak niebezpiecznie!

Kiedy wszedłem do garderoby pozostała czwórka od razu do mnie podleciała... z pretensjami oczywiście.

- Gdzie ty do chuja byłeś? - wysyczał Liam, opierając dłonie na biodrach, niczym pieprzony model.

- Papieros i toaleta. Nic się przecież nie stało, nie? - spytałem, nie dając po sobie poznać, że w tej chwili kłamię.

- Chłopaki! Zbierajcie dupy w troki! Zaraz wychodzicie! - wrzasnął Paddy - ochroniarz Liama.

- Gdzie jest moja siostra? - spytał Payne.

- Nie wiem, nie widziałem jej nigdzie. - wzruszyłem ramionami. - Spokojnie, na pewno siedzi już na widowni razem z resztą. - uspokoiłem go.

- Okej. - Liam westchnął. Nasza piątka stanęła w kółeczku i jak przed każdym koncertem, położyliśmy swoje dłonie do środka.

-3...2...1...dajemy!

Tak, to był nasz właśnie szczęśliwy okrzyk. Mało wyszukany, mało oryginalny, ale ważne, że własny.

CHARLIE'S POV:

- Następna piosenka jest dla nas również ważna, bo napisaliśmy ją kompletnie sami, a każdy z nas inspirował się inną osobą. Panie i Panowie, ale w większości Panie! Czas na Right Now! - wykrzyknął Liam, a po chwili cała piątka ustawiła się w jednym z rządków. Band zaczął grać melodię, a po chwili stadion wypełnił głos Louisa. Ja jednak czekałam na solowy refren Zayna, który zawsze przyprawiał mnie o ciarki i palpitację serca. Malik zawsze, kiedy śpiewali ten utwór na koncertach, przez cały czas skupiał swój wzrok na mnie. Był to taki nasz magiczny moment - zarezerwowany tylko dla naszej dwójki.

- Wiesz, że Zayn pisał o Tobie? - spytała nagle Louise, stojąca po mojej prawej. Spojrzałam na nią z szokiem i dezorientacją. - Podobno refren powstał zaraz po waszym zerwaniu, ale dopiero teraz zdecydowali się to wcisnąć na płytę. - dodała, patrząc na scenę.

Szczerze mówią nigdy za bardzo nie wsłuchiwałam się w to, o czym śpiewa Zayn. To znaczy, znałam tekst itd., ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby podpiąć to do mojej osoby. Tym razem postanowiłam się wsłuchać jeszcze bardziej i faktycznie. Louise mogła mieć rację. O czym śpiewał Malik?

  Właśnie teraz
Chciałbym, abyś była tu ze mną
Bo właśnie teraz
Wszystko jest dla mnie nowe
Wiesz, że nie mogę zwalczyć tego uczucia
I każdej nocy to czuję
Właśnie teraz
Chciałbym, abyś była tu ze mną

W moich oczach zebrały się łzy, bo nie mogłam uwierzyć w to, że Zayn był zdolny do zrobienia aż takiego czegoś. Musiałam z nim o tym pogadać, bo to takie ... wow, serio.

Wielką niespodzianką na tym koncercie było dla mnie nie tylko to, że dowiedziałam się o tej całej sprawie z pisaniem piosenki, ale również to, że kilkanaście fanek, stojących niedaleko mnie, poprosiło o zdjęcia i autograf. Z początku wahałam się odrobinę, ale widząc jak Lottie również pstryka sobie selfie z niektórymi dziewczynami, postanowiłam się zgodzić. Jeśli w taki sposób sprawiłabym, że polubiłyby mnie bardziej, to dlaczego nie? Co innego, kiedy po powrocie do domu, dorobią mi wąsy i pryszcze w photoshopie, a potem wstawią na twittera, pisząc jaka jestem brzydka. Fuck, nie przemyślałam, że to całe robienie fotek może mieć drugą, mniej przyjemną stronę medalu. Cóż, zastanowiłam się nad tym, kiedy było już za późno. Trudno. Najwyżej jutro przeczytam kolejny artykuł o sobie, w którym to zostaną przytoczone tweety, w których jestem hejtowana. Takie życie dziewczyny, o której chłopaku marzy większa część populacji. Sorki dziewczynki, Zarlie jest tylko jedno.

- Woah! Jesteście jak do tej pory najgłośniejszą publicznością! Dziękujemy Lima! - wykrzyknął Harry.

Harry na scenie i Harry poza sceną to dwie zupełnie różne osoby. Ja osobiście, uważam, że Styles poza sceną jest lepszy. Na koncertach jest zbyt poważny i to mnie trochę przeraża, że nie wali głupawymi tekstami na prawo i lewo. Na szczęście wszystko wraca do normy, kiedy kończą show, a Lokers przychodzi do garderoby i zaczyna swoje filozoficzne wywody i bardzo interesujące przemyślenia. Czujecie sarkazm? Wtedy zastanawia się np. nad tym, dlaczego pingwiny nie latają. Skoro pingwiny to ptaki, to powinny latać, tak jak większa część tej gromady zwierząt, ale jednak one nie potrafią. No po prostu... ugh! Albo jeszcze coś innego... zebra jest biało-czarna, czy czarno-biała? Nie mam nawet pojęcia, skąd on bierze te wszystkie pomysły do rozmowy i pytania, na które zazwyczaj nikt nie jest w stanie udzielić mu odpowiedzi.

- Jesteście wspaniali! Dziękujemy raz jeszcze! Wystąpił przed Wami zespół One Direction! Kochamy Was! - rzucił Niall i w rytmie piosenki Best Song Ever zeszli ze sceny.

Ja, Louise, Lottie i Lux podążyłyśmy do nich. Teraz czekała nas przesiadka do busa, a z busa do samolotu. Idzie się wykończyć, wiem co mówię. Nadal nie jestem w stanie stwierdzić jednak, co kierowało mną podczas zgadzania się na tą pracę. Przedstawiono mi wszystko w superlatywach, których faktycznie kilka by się znalazło, ale od tych ciągłych podróży naprawdę idzie umrzeć.

- Kurwa, jestem taki zmęczony. - jęknął Louis, opadając na kanapę. Z każdego z nich spływała porządna dawka potu i jestem pewna, że gdybyśmy ustawili ich przy wiadrze, to zebrałaby się niezła ilość tej odrażającej cieczy.

- Nie ma czasu na odpoczynek. Tyłki w górę i do auta, za 30 minut mamy samolot do Argentyny. - oznajmił Paul, kontaktując się przy tym z innymi ochroniarzami przez krótkofalówkę.

Nikt z nim nie dyskutował i nie stwarzał problemów. Wszyscy robili to, co im się powiedziało, mimo że chłopaki już dawno mieli dość. Ja bym nie wytrzymała dwóch koncertów, tylko stojąc na widowni, co dopiero mogą powiedzieć oni? Szczerze, to im współczuję. Bo dopiero teraz widzę jak oni ciężko pracują. Fanom wydaje się, że wszystko sprawia im radość, że są wiecznie uśmiechnięci i wiecznie gotowi do występowania, oh, jak bardzo się mylą. Nic nie jest takie kolorowe, jakie się wydaje. Ja jestem z nimi od niecałego tygodnia i już mniej więcej widzę jak to wszystko wygląda. Cała piątka nieźle haruje na swój własny sukces i czasem odnosisz wrażenie, że potrzebują przerwy, ale nie mogą sobie na nią pozwolić. Przesrane z lekka...

----------------
Żałobaaaaaaa! Ostatni rozdział podczas wakacji! ;___; dlatego mniej więcej jest taki beznadziejny, przepraszam.

Trzymajcie kciuki, żeby ktokolwiek mnie w tej nowej klasie polubił, hahah. xD

Do której klasy idziecie od września? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top