rozdział 12

Krótkie info: jeśli ktoś chce ode mnie follow, bo np kogoś nie obserwuję, to piszcie pod rozdziałem. :)

-------------------------

CHARLIE'S POV:

- Nie mam pieprzonego pojęcia, w co się ubrać. - westchnęła Sophia, kiedy dzień przed Sylwestrem, siedziała na swoim łóżku, które tonęło w morzu jej wszystkich szmatek.

- Masz się przebrać, a nie ubrać. - sprostowałam.

Dobra, pozwolę już sobie zdradzić Wam, że postanowiliśmy urządzić mały bal przebierańców. Stroje miały być dowolne. Od Miley Cyrus, po Batmana i innych znanych ludzi.

- To jest jeszcze gorsze, Lottie. - burknęła. - Ty masz prościej, nie ważne w co się ubierzesz, to i tak Zayn będzie ślinił się na twój widok. - dodała, a ja aż się zakrztusiłam. Woah, pojechała po bandzie...

- Czekaj chwilę... Chcesz mi przez to powiedzieć, że stroisz się dla Stylesa? - pisnęłam, a ona oblała się rumieńcem.

- Chyba Cię śnieg pojarał, koleżanko. To znaczy, chcę ładnie wyglądać, ale niekoniecznie dla Harrego. - rzuciła.

- Mhm, nie musisz się tłumaczyć. - prychnęłam. - Cóż, ja się przebieram za zawodniczkę rugby. Czarne legginsy przed kolano, adidasy, niebieska koszulka i tyle. Wygodnie, ładnie i przebranie gotowe. - wyszczerzyłam się.

- Serio? Mamo, Zayn dostanie orgzamu od samego patrzenia na Ciebie. - parsknęła, a ja rzuciłam w nią poduszką.

- Jesteś taka głupia, Boże. - jęknęłam i schowałam swoją zarumienioną twarz w dłonie.

- Pomijając ten fakt, to nadal nie mam co na siebie włożyć. - mruknęła.

- A ja mam na to rozwiązanie... - spojrzałam na brunetkę, która wydawała się być podekscytowana. - Nie idź. - wyszczerzyłam się, a jej od razu zmarniała mina. Upsi...

- Pieprz się, Lottie. Jeszcze będziesz coś ode mnie chciała. - burknęła, nakrywając twarz poduszką.

- Dobra, okej! Ruszaj się, jedziemy do centrum. Coś Ci tam znajdziemy. - westchnęłam.

- Naprawdę?! - pisnęła dziewczyna, podnosząc się na łóżku.

- Tak, mówię serio. Jeśli chcesz dostać jakiś zaczypisty kostium, to radzę Ci się pospieszyć. - rzuciłam, a po chwili siedziałyśmy już w moim aucie i zmierzałyśmy do galerii handlowej.

- Kto jeszcze będzie na tej imprezie? - spytała Soph, wychodząc z samochodu.

- Nasza siódemka i jacyś znajomi chłopaków. - wzruszyłam ramionami, zamykając swoje maleństwo.

- Jeśli nic nie znajdziemy, to przysięgam, że pójdę w dresie, rozczochram sobie włosy i będę bezdomną. - jęknęła, wchodząc do środka galerii.

- Mamy się przebrać, a nie iść w swoim codziennym stroju. - parsknęłam, na co ona zdzieliła mnie torebką w głowę. Auć?

- Ha ha, bardzo śmieszne. Uważaj, bo zaraz mięśnie brzucha pozrywam z tego śmiechu. - burknęła, kiedy przekroczyłyśmy próg sklepu z kostiumami na halloween i inne badziewia.

W środku postanowiłyśmy się rozdzielić. Tak była większa szansa na to, że szybciej uda nam się coś znaleźć.

- Co sądzisz o tym? - spytała brunetka, podnosząc w powietrze przebranie, którym okazał się być... Harry? Ktoś w ogóle produkuje takie rzeczy? WTF?

- Sądzę, że Styles nigdy więcej na Ciebie nie spojrzy, kiedy to na siebie włożysz. - rzuciłam, powracając do przeglądania wieszaków.

Nagle natknęłam się na coś, przez co mało nie położyłam się na podłogę ze śmiechu.... bo... O Mój Boże, kto wpada na pomysł, żeby coś takiego szyć?

- Hej, Smith! - podniosłam głos, chcąc zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. - W tym byłoby Ci całkiem do twarzy! - dodałam, podnosząc w górę kostium kutasa. Tak, dobrze czytacie. Nic bardziej mylnego. Kto chce jeden?

Dziewczyna natychmiast do mnie podbiegła i chwyciła wieszak w dłoń, tylko po to, aby z całą siłą odłożyć go na swoje wcześniejsze miejsce.

- Nienawidzę Cię, oh God. - burknęła i schowała twarz w dłonie.

Oj oj, wielkie mi halo. Kilka osób się na nas spojrzało, ale to przecież nic takiego, prawda? My tylko szukamy odpowiedniego stroju. Co innego jest, kiedy Sophia zaczyna śpiewać w miejscach publicznych, ale to jest straszne, tylko ze względu na to, że ona kompletnie nie potrafi śpiewać.

W końcu, po długich męczarniach Soph zdecydowała się na przebranie Czarownicy. Była fanką Angeliny Jolie, a skoro nie mieli takich kostiumów, to wybrała chociaż bohaterkę, w którą jej guru się wcieliło. Kiedy miałyśmy już wychodzić, zatrzymałam się na chwilę przed regałem z perukami i stwierdziłam, że kurczę molę, ale muszę jedną mieć!

- Nie miałaś być zawodniczką rugby? - spytała brunetka, patrząc jak przymierzam krótkie, różowe kudły.

- I jak? - spytałam, odwracając się w jej stronę i ignorując jej poprzednie pytanie.

- Woah, kurwa. Jeśli zmierzasz zmienić strój, to jak najbardziej na to. Włożysz do tego jeszcze jakąś opiętą kieckę, pomalujesz usta na czerwono i każdy chłopak na imprezie jest twój!- pisnęła. -Oprócz Harrego, oczywiście. - dodała, odchrząkując znacząco.

- Powaliło Cię? Ja i Harry? Wolę sobie nawet tego nie wyobrażać. - prychnęłam, podając kasjerce określoną kwotę pieniędzy. Ta, chyba jednak nie będę sportsmenką...

Pół godziny później byłyśmy w samochodzie i w rytmach piosenki Shake It Off zmierzałyśmy na kampus. Żadna z nas się nie odzywała, a ciszę przerywał tylko głos Taylor Swift.

- Mogę Cię o coś zapytać? - zagadnęła nagle Sophia.

- Zależy o co. - wzruszyłam ramionami, stając na czerwonym świetle.

- Kochasz nadal Zayna? - spytała, a mi nagle odcięło dopływ świeżego powietrza.

- O to akurat nie możesz. - burknęłam.

- Dlaczego? - jęknęła.

- Dobrze wiesz, że nie lubię zaczynać tego tematu. - ucięłam krótko.

- Nie lubisz dlatego, że nadal Cię to boli czy dlatego, że boisz się przyznać, że nadal coś do niego czujesz?

Wypuściłam powietrze z ust:

- Naprawdę chcesz znać odpowiedź na to pytanie?

Spojrzałam na nią ukradkiem, tylko po to, aby ujrzeć jak energicznie kiwa głową.

- Najbardziej na świecie! - dorzuciła. Pls, czemu ona się zachowuje jakby miała 13 lat?

- Cóż, nigdy nie wiedziałam, że będę w stanie pokochać kogoś tak mocno, jak kocham jego. Czasem aż mnie to boli, że nic nie mogę z tym zrobić. - rzuciłam obojętnie, powodując u Sophii minę jakby dosłownie zesikała się w majtki z podniecenia i ekscytacji.

- To były najładniejsze słowa jakie w życiu całym swoim słyszałam. - westchnęła głęboko, kładąc dłonie na sercu. Nie zwracając na nią uwagi, kontynuowałam swój monolog:

- Myślałam, że przestałam cokolwiek do niego czuć, ale on wciąż jest w moim sercu. Zawsze uświadamiam sobie, że tęsknię za nim, za każdym razem, kiedy w moim życiu dzieje się coś dobrego albo złego i jedyną osobą, której chcę to powiedzieć jest właśnie Zayn, ale jego nie ma obok mnie. Na tym świecie są osoby, które możesz kochać, kochać i kochać, niezależnie od tego co się między Wami wydarzyło i dla mnie taką osobą jest ten debil, o którym myślę, nawet podczas wykonywania codziennych czynności. Wiesz co jest z tego wszystkiego najśmieszniejsze? To, że ja nawet nie lubiłam brązowych oczu u chłopaka, a teraz, ten kolor stał się moim ulubionym...

--------------------------
Sorki, za taki nijaki rozdział, ale musiałam trochę wyjaśnić sprawy z Zarlie. W następnym będzie już impreza. B)

Za wszystkie błędy przepraszam, mam nadzieję, że nie umarliście z nudów podczas czytania. xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top