2.20

Zmarźniętą dłonią otworzyłaś drzwi wejściowe na oścież szybko przez nie przechodząc. Ciepło panujące w budynku w przyjemny sposób ogrzewało Twoje zimne od mrozu ciało. Naczynie krwionośne pod wpływem wysokiej temperatury rozszerzały się, dzięki czemu z każda kolejną chwilą nieprzyjemny chłód znikał w niepamięć. Zajęłaś płaszcz i powiesiłaś go na znajdującym się nieopodal wieszaku. Słysząc odgłosy dobiegające z salonu ruszyłaś w tamtym kierunku chcąc oznajmić swój powrót.
- Hej - powiedziałaś nieśmiało, bawiąc się swoimi dłońmi - Przepraszam, że nie poinformowałam mamę iż wrócę później - starałaś się jakoś wybrnąć z sytuacji
- Nie musisz mi się tłumaczyć - zaczęła Twoja matka, wstając z fotela i podchodząc do Ciebie, tak iż odległość między Wami wynosiła niespełna metr - Diana mi o wszystkim powiedziała - dokończyła
Wzięłaś duży wdech i w głębi duszy podziękowałaś swojej siostrze, że wszystko wyjaśniła i rodzice, a bynajmniej mama, gdyż nie wiesz czy Twój ojciec o wszystkim został poinformowany, nie jest na Ciebie zła.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zdenerwowana? - zapytałaś, starając upewnić się w swoim przekonaniu
- Zdenerwowana?! - histeryczny śmiech Twojej rodzicielki rozbrzmiał w salonie - To mało powiedziane! - odpowiedziała, praktycznie krzycząc
Niczego nie rozumiejąc spojrzałaś na nią zaskoczona. Co takiego Twoja mama wie? Już stosunkowo dawno nie widziałaś jej takiej zdenerwowanej. Mogłabyś nawet rzec iż sytuacja, która miała miejsce w Charlotte Town była pestką w porównaniu z tą.
- Dlaczego? - wydukałaś - Co takiego zrobiłam źle? - zadałaś kolejne pytanie, chcąc uzyskać na nie odpowiedź
- Jeszcze masz czelność się pytać! - krzyknęła, a jej ręka szybkim ruchem powędrowała na Twoim policzku
Pierwszy raz ktokolwiek z Twojej rodziny podniósł na Ciebie dłoń. Nigdy nie dostałaś kary fizycznej. Twoje oczy powiększyły się niemiłosiernie, gdyż dalej nie wiedziałaś, co takiego złego zrobiłaś. Tym bardziej, że zostałaś za to uderzona.
- Zdajesz sobie sprawę jakie mogą być konsekwencje takiego zachowania? - zapytała już bardziej zrezygnowana, siadając na kanapie i opierając swoją głowę na rękach
- Nie mam! - pierwszy raz podniosłaś głos na swoją rodzicielkę jednocześnie wymachując swoimi drobnymi dłońmi - Bo nawet nie wiem, co niby zrobiłam - dodałaś już nieco ciszej
- Nie udawaj głupiej. Twoja siostra o wszystkim mi powiedziała - pod wpływem Twojego pytającego wzroku, kontynuowała - Byłaś z Gilbertem Blythe'em
- I to było tak karygodne zachowanie, że dostałam za to w policzek? - zapytałaś, prychając
- A, co jak staniesz się po tym brzemienna? Pomyślałaś o tym w ogóle?! - gwałtownie wstała z kanapy
Twoje oczy powiększyły się niemiłosiernie. Staniesz się brzemienna? Niby po czym? Jak można było wymyślić takie bzdury i naopowiadać o nich Twojej mamie.
- Słucham?! - zapytałaś, śmiejąc się histerycznie - Nic takiego nie robiłam - wyjaśniłaś
- Nie kłam! Po prostu nie pogarszaj swojej sytuacji - powiedziała matka
- Ale ja nie kłamię! Jak może mama mi nie wierzyć. W życiu nie zrobiłabym czegoś tak nieodpowiedzialnego - starałaś się wbić swojej rodzicielce do głowy, że naprawdę do żadnej sytuacji imntypnej z chłopakiem nie doszło
- Chciałabym Ci wierzyć Destiny - odparła zrezygnowana - Rozumiem czym jest młodzieńcza miłość. Sama taką przechodziłam, ale nigdy nie dopuściłbym się czegoś takiego jak Ty
- Tyle, że ja do niczego się nie dopuściłam. Jak Diana mogła naopowiadać mamie takich głupot? - rzekłaś, starając nie dać spustu łzom gromadząca się w Twoich oczach
- Słyszała Was jak rozmawialiście o tym w lesie. W drodze do jego domu - wyjaśniła - Powiedz mi, że Cię tam nie było
- Nie mogę tego powiedzieć - stwierdziłaś spuszczając głowę - Ale nie było takiej rozmowy między nami. Gilbert tylko zaproponował mi, abym do niego poszła, żebyśmy mogli w spokoju porozmawiać - wyjaśniłaś
- W spokoju porozmawiać? - zaśmiała się Twoja matka - Czy Ty sama siebie słyszysz, drogie dziecko? - prychnęła
- No tak, przecież jestem głupia i nie wiem o czym mówię. Dobrze, że masz Dianę, tą lepszą córkę! - krzyknęłaś, wybiegając z salonu i w szybkim tempie udałaś się na górę
Jak burza, bez pukania wpadłaś do pokoju szatynki, a łzy zalewały całe Twoje policzki uniemożliwiając Ci normalne oddychanie.
- Jak mogłaś?! - wydarłaś się podchodząc do siostry i z całej siły powstrzymując się od uderzenia jej - Rozumiem, że on Ci się podoba, ale żeby dopuścić się do tak podłego zachowania? Nie spodziewałam się tego po Tobie. Z tego, co widzę to Twoje oblicze aniołka to tylko maska pod którą chowasz swoje prawdziwe „ja". Jesteś podła i mściwa! Ludzie, którzy najwiecej uśmiechają się do innych i zawsze udają słodkich są po prostu fałszywi! Ty sama jesteś fałszywa! Jak można było tak kłamać?! Bez żadnego zawahania naopowiadałaś mamie głupoty! - musiałaś dać upust swoim emocjom i powiedzieć Twojej siostrze to, co o niej w tym momencie myślisz
- Przepraszam - szepnęła brunetka, patrząc na swoją drewnianą podłogę
- Przepraszam?! - zaśmiałaś się histerycznie - Tylko to masz mi do powiedzenia? Znów będziesz udawała potulną owieczkę i to jak bardzo żałujesz swoich czynów? Daj sobie spokój. Nie uda Ci się odbudować mojego zaufania. Nigdy Ci tego nie wybaczę! Ciesz się, że masz jeszcze Mannie May, gdyż jedną siostrę już straciłaś - krzyknęłaś i nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia z jej strony wybiegałaś z tego pomieszczenia i udałaś się do swojego pokoju.
Zrezygnowana padałaś na łóżko i zadałaś się łzami. Nigdy nie spodziewałaś się, że Twoja bliźniaczka będzie w stanie zrobić Ci coś takiego. Zniszczyć Cię w oczach rodziców. Upokorzyć w chyba jeden z najgorszych sposobów. Pokazując Ciebie jako osobę nieodpowiedzialną, nie szanującą siebie i swojego ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top