2.16
Zdenerwowana w szybkim tempie podążałaś lasem. Potrzebowałaś chwili spokoju. Musiałaś po prostu ochłonąć. Nikt dawno Cię tak nie zdenerwował jak Billy. Młody Andrews doprowadził Cię dzisiejszego dnia do białej gorączki. Naprawdę starałaś się pomóc chłopakowi. Myślałaś, że może mieć jakieś poważne problemy, z którymi nie może sam poradzić. Niestety stałaś się jego kolejną ofiarą. Chciałaś go wysłuchać, a nawet udzielić pomocy jeśli byłabyś w stanie. W zamian dostałaś cios prosto w twarz. Po prostu zrobił on sobie z Ciebie żarty. Nawet jeśli to Ty pierwsza wyciągnęłaś rękę. Nie zrobiło to dla niego żadnej różnicy.
Przechadzając się laskiem, w którym rosło mnóstwo pięknych drzew, których gałęzie przypominały ręce złego ducha zauważyłaś dziwną chatkę. Stanęłaś zaintrygowana owym zjawiskiem. Kto mógł zbudować coś takiego. W dodatku z daleka od jakiejkolwiek ścieżki. Twoją pierwszą myślą było iż mieszka tutaj jakiś bandyta lub pijak, bo którzy inny. Jednakże, gdy odzyskałaś zdrowy rozsądek zdałaś sobie sprawę, że pomieszczenie jest za małe. Nikt nie dałby rady tutaj mieszkać. Chyba iż byłoby to maleńkie dzieciątko, ale taka możliwość była praktycznie nie realna. Zaintrygowana postanowiłaś podejść do tego budynku, o ile tak można było nazwać to miejsce zbudowane z wielu rzeczy złączonych w całość. W lesie planowała praktycznie całkowita cisza, dlatego nie wydawało Ci się, aby ktoś mógłby teraz się tutaj znajdował. Ciekawość wzięła górę i podeszłaś jeszcze bliżej, ostrożnie stawiając kroki na chłodnej ziemi. Gdy znalazłaś się stosunkowo blisko, tak, że owe miejsce było na wyciągnięcie Twojej ręki, zauważyłaś, że prawdopodobnie firanka lub kawałek jakiegoś materiału posłużył za drzwi. Nieśmiało wyciągnęłaś swoją zmarzniętą dłoń i delikatnie ją uchyliłaś.
- Col?! - zapytałaś niedowierzając, że we wnętrzu znajdował się właśnie owy chłopak
- Destiny?! - zaskoczony zamknął notatnik, w którym najprawdopodobniej tworzył kolejne dzieło sztuki godne podziwu - Co Ty tutaj robisz? - dodał już nieco ciszej
- Raczej Ciebie mogłabym o to spytać - odgryzłaś się, rozglądając po tym dziwnym, jednakże urokliwym miejscu - Nie wydaje mi się, aby było to normalne miejsce do spędzania czasu - kontynuowałaś, dalej nie kryjąc swojego zdziwienia
- To moje tajne miejsce - odparł
- No nie wiem czy takie tajne - zaśmiałaś się szczerze czym chłopak Ci zawtórował
- Tylko nie mów o nim nikomu - poprosił, uśmiechając się nieśmiało
- Masz moje słowo, spokojnie - oznajmiłaś zgodnie z prawdą, odwzajemniając jego gest
- Jak mnie tutaj znalazłaś? - zapytał zaskoczony
- Spacerowałam - odpowiedziałaś jednym słowem, jednakże pod wpływem wzroku chłopaka dodałaś - Musiałam odpocząć, zresetować się, a przede wszystkim uspokoić nerwy
- Uspokoić nerwy? - powtórzył - Coś się stało? - jego twarz przybrała zmartwiony grymas
- Nic szczególnego. Zaraz mi przejdzie - wzruszyłaś ramionami
- Wiesz, że jak się komuś zwierzysz będzie Ci lepiej na sercu? - zaśmiałaś się na głos, nie zważając na zaskoczenie chłopaka wymalowane na jego czerwonej od zimna buzi - Powiedziałem coś nie tak? - zapytał, gdyż nie zrozumiał sposobu w jaki zareagowałaś
- Oczywiście, że nie - rzekłaś - Po prostu..., a nie ważne - machnęłaś ręką, gdyż nie miałaś ochoty na wyjaśnianie tej całej paradoksalnej sytuacji
- Więc jak, powiesz mi co się stało? - postanowił podjąć kolejną próbę, aby dowiedzieć się, co było przyczyną Twojego beznadziejnego samopoczucia
Sama nie wiedziałaś czy mówić o całym zdarzeniu. Col jak nikt inny wydawał Ci się być osobą godną zaufania. Osobą, która potrzebuje przyjaciela, który go wesprze, wysłucha, a przede wszystkim nigdy nie zrani i nie oceni. Miałaś wrażenie, że blondyn był inny. Jednakże to słowo „inny" było w dobrym jego znaczeniu. Różnił się on od rówieśników, jest typem samotnika oraz bardzo spokojną osobą.
- W sumie dlaczego by nie - wzięłaś głęboki wdech i zaczęłaś opowiadać swoją historie z przed niecałej godziny
*
- Naprawdę tak Cię potraktował? - zapytał, niedowierzając, a jego oczy wyglądały jak dwa duże włoskie orzechy - Trzeba mieć tupet, aby zrobić coś takiego - westchnął zrezygnowany
- Albo nazywać się Billy i mieć na nazwisko Anderws - zaśmiałaś się, a chłopak Ci zawtórował
- Dokładnie, tak. Masz rację. Mimo wszystko dalej go nie rozumiem. Co dało mu takie zachowanie. Poprawiło mu humor?
- Wydaje mi się, że tak. Po prostu mu się nudziło - stwierdziłaś - Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wyszłam na idiotkę - podparłaś swoją głowę na ręce
- Przestań się zamartwiać! - powiedział dotykając Twojej dłoni - Kto jak kto, ale Destiny Barry spokojnie da sobie z nim radę - rzekł pewny swego z pocieszającym uśmiechem na twarzy
- Dziękuję, że we mnie wierzysz, ale mimo wszystko też nie jestem taka silna na jaką mogę wyglądać. Wiele rzeczy również mnie boli - wyjaśniłaś zgodnie z prawdą
- Ale przynajmniej jesteś normalna - stwierdził, prawdopodobnie myśląc, że go nie usłyszysz. Zaskoczona spojrzałaś mu prosto w oczy
- Uważasz iż nie jesteś normalny? - zapytałaś, nie kryjąc w głosie swojego zdziwienia
- Tak - odpowiedział szeptem
- A więc, co w Tobie jest takiego innego? - chciałaś, aby chłopak w końcu wyrzucił z siebie to, co leży mu na sercu. Jak sam powiedział „czasem warto jest się komuś wygadać"
- Ja... - jego głos zadrżał - wolę chłopców - spuścił głowę i zaczął bawić się swoimi palcami
Nie chciałaś pokazać po sobie, że jesteś zaskoczona jego wyznaniem. Nigdy w swoim całym życiu nie poznałaś osoby, która byłaby innej orientacji. Z tego, co Ci wiadomo owi ludzie zdarzają się bardzo rzadko, a jeszcze większość z nich ukrywa to kim naprawdę jest. Sama nie wyobrażasz sobie jak mogłabyś się zakochać w dziewczynie, ale mimo wszystko nie masz zamiaru dyskryminować czy poniżać ich. Są tacy sami jak my. Jeśli swoim zachowaniem nie robią nikomu krzywdy to nie widzisz, aby był jakikolwiek powód do nie tolerowania ich.
- Twoje wyznanie jest ze mną bezpieczne - rzekłaś, aby dać mu stu procentową pewność, że nikomu nie masz zamiaru o tym mówić
- Dziękuję - uśmiechnął się blado - Ania już wie - dodał
- Rozumiem - odwzajemniłaś uśmiech - I zapamiętaj sobie, że jesteś jedną z najlepszych osób jakie spotkałam dotychczas. Nie przejmuj się opinią innych. Sam wiesz najlepiej jaki jesteś. Znasz swoje wady i zalety. Wady staraj się wyeliminować, a zalety pielęgnuj - stwierdziłaś przytulając Col'a
- To miłe co powiedziałaś, ale... - nie dane było mu dokończyć, gdyż szybko weszłaś mu w zadnie
- Nie ma żadnego „ale". Uwierz w siebie, bo nie jestem jedyną osobą, która darzy Cię sympatią - stwierdziłaś pewna swego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top