2.12

  

Od Twojego powrotu do domu z Charlotte Town minęły trzy dni. Jak się okazało miałyście rację. Żadnego złota w Avonlea nie było. Nathaniel i pan Dunlop okazali się zwykłymi oszustami. Ich pracą było rabowanie innych. Taki mięli sposób na życie. Od tego czasu rodzice zaczęli traktować Was na dystans. Matka dlatego, że wciąż była zła, a ojciec był nieobecny z powodu utraconych pieniędzy. Zamknął się w sobie i z nikim nie rozmawiał. Po prostu czuł się winny, że utracił tak dużą sumę. Z resztą nie dziwisz mu się, sama nie wiesz jak byś się zachowała na jego miejscu. Napewno pogrążyłabyś się w smutku i złości. Złości nie tylko przez oszustów, ale również przez samego siebie. Dlatego, że tak łatwo dałaś się nabrać.
   Twoja rodzicielka zawsze dotrzymuje danego słowa dlatego już pierwszego dnia po powrocie do domu zabrała się za Wasze zachowanie. Najgorsze jest to iż we wszystko wplątała Mannie May. Przecież ona ma dopiero sześć lat. Ma jeszcze czas na zostanie prawdziwą damą.
- Połóżcie książki na głowie. O tak! - zaprezentowała matka, chodząc po salonie, prosta niczym struna z dość ciężką książką - To nie jest takie trudne, musicie się tylko skupić - dodała, zatrzymując się i chwytając przedmiot w swoje ręce
- Ale po co nam to wszystko? - zapytała nieśmiało Mannie May
- Jak to po co? - oburzyła się pani Barry - Muszę nauczyć Was prawidłowej postawy ciała. Nie możecie się garbić - odpowiedziała - A teraz książki na głowę i idziemy - rozkazała, czekając z niecierpliwością przy jednym z foteli
Niechętnie wykonałaś rozkaz matki i podeszłaś do niej spokojnym krokiem. Przedmiot znajdujący się na czubku Twojej głowy ani drgnął. Całe szczęście nie masz problemu z chodzeniem wyprostowaną. Diana tak samo jak Ty wykonała ćwiczenie nienagannie. Gorzej był z Twoją młodszą siostrą. Książka cały czas jej spadała, przez co była zmuszona przytrzymywać ją swoimi małymi rączkami.
- Nie tak! - w salonie rozbrzmiał głuchy krzyk Waszej matki -  Wyprostuj się. Jak Ty chodzisz? Zostaw ją, nie trzymaj jej rękami - ciągłe reprymendy, które dostawała najmłodsza z Was spowodowały iż naprawdę zrobiło Ci się jej żal
- Mamo, to jej pierwsza lekcja - zaczęłaś niepewnie, wiedząc, że Diana nie stanie w obronie młodszej z sióstr - Wydaje mi się, że mimo wszystko bardzo dobrze jej idzie - dodałaś, uśmiechając się pocieszająco do Mannie May
- Nie powinnaś odzywać się nieproszoną - rzekła, obdarowując Cię morderczym spojrzeniem - Jest to jedna z zasad jakie muszę u Was w prowadzić - kontynuowała - Gdzie ja popełniłam błąd? - szepnęła sama do siebie, patrząc się w górę, tak jakby to pytanie było bezpośrednio skierowane do osoby znacznie silniejszej od ludzi, mającej nad wszystkimi kontrolę. Do Boga
- Przepraszam - odpowiedziałaś z udawaną skruchą
- Jeszcze raz - zarządała pani Barry, zupełnie ignorując Twoje poprzednie słowa - Williamie, proszę Cię, przyjdź na chwilę do salonu. Zobacz jak dziewczynki sobie radzą! - zawołała
Tuż po chwili w drzwiach stanął Wasz ojciec. Po jego minie mogłaś wywnioskować, że nie widział nawet najmniejszego sensu w ćwiczeniu zadanym przez matkę. Jego wzrok wyrażał zdziwienie oraz znudzenie w jednym. Odniosłaś wrażenie, że tak naprawdę nie obchodzi go to, co teraz robicie. Prawdopodobnie miał ważniejsze sprawy na głowie.
- Pięknie - odpowiedział bez większego entuzjazmu,
po czym zniknął z Waszego zasięgu wzroku. Zapewne znów udał się do kuchni, gdzie będzie czytał gazetę lub przez większość dnia wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt, od czasu do czasu mrugając.
*
   Leżałaś na łóżku, tępo wpatrując się w mrok panujący za oknem. Nie mogłaś zasnąć. Myślami byłaś daleko stąd. Cały czas przed Twoimi oczami pojawiał się obraz szczęśliwego Gilberta w Trynidadzie. Bijesz się ze swoim sumieniem czy powinnaś wysłać mu kolejny list oznajmiający, że cała historia o mniemanym złocie była tylko fikcją, a dwaj lokatorzy na Zielonym Wzgórzu okazali się zwykłymi oszustami. Z jednej strony chciałaś, aby chłopak poznał prawdę. Nie mogłabyś żyć z takimi wyrzutami sumienia, gdyby tutaj wrócił, a na jego twarzy malowałoby się rozczarowanie, gdyż wrócił nadaremno.
   Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zaczęło Ci w taki sposób zależeć na owym szatynie. Praktycznie każdego dnia zastanawiasz się czy on też żywi tak silne, ale zarazem niezrozumiałe uczucia względem
Ciebie. Co jeśli to tylko jego głupi żart? Jeśli tak naprawdę każde wypowiedziane przez niego słowo w Twoim kierunku rzuca z wiatrem?
- Jak mogłaś?! - po całym domu rozniósł się zdenerwowany krzyk Diany, powodujący iż wróciłaś do rzeczywistości. Na początku pomyślałaś, że to wszystko jest wytworem Twojej wyobraźni i żaden krzyk nie miał tak naprawdę miejsca - Odpowiedź mi! - kolejny wrzask dobiegł do Twoich uszu
Zaskoczona podniosłaś się z łóżka i pobiegłaś do pokoju swojej bliźniaczki, lecz tam niestety jej nie zastałaś. Postanowiłaś sprawdzić w pokoju Mannie May. Może to właśnie tam udała się brunetka. Twoje podejrzenie nie były mylne, gdy tylko stanęłaś w drzwiach od pokoju młodszej siostry przeżyłaś szok. Diana stała nad łóżkiem młodej i wymachując rękoma na wszystkie strony, krzyczała na nią, zaś Mannie May stała cała zapłakana przy szafce nocnej.
- Diana! - krzyknęłaś zaskoczona - Co Ty robisz? - zapytałaś podchodząc bliżej miejsca zdarzenia
- Zmoczyła łóżko! - odpowiedziała Ci tak agresywnie, jak nigdy przedtem. Pierwszy raz w życiu widziałaś ją w takim stanie, pełnym złości i przepełnionym furią
- Przestań tak na nią krzyczeć - powiedziałaś zdenerwowana, podchodząc do młodszej siostry
- Des, ja nie chciałam. Przepraszam - wyszlochała bardzo cichutko, gdyż wypowiedzenie każdego słowa sprawiło jej ogromną trudność z powodu napływający łez
- Wszystko w porządku. Każdemu się zdarza - rzekłaś najmilszym głosem, na jaki było Cię stać - Musimy to sprzątnąć - stwierdziłaś, podchodząc do łóżka, a gdy zaczęłaś ściągać przemoczone prześcieradło w drzwiach pojawiła się Wasza matka
- Co się tutaj dzieje? - zapytała zaskoczona
- To wszystko wina Mannie May - odpowiedziała zdenerwowana brunetka, pokazując ręką na materac sześciolatki
Pani Barry podeszła we skazane przez Dianę miejsce
- Mannie May, zmoczyłaś łóżko - stwierdziła, spoglądając na stojącą w kącie dziewczynkę
- Nie krzyczy mama na nią, proszę - rzekłaś błagającym tonem głosu - Ja to sprzątnę - zaoferowałaś, biorą białe prześcieradło w ręce w celu zaniesienia go do kuchni, aby porządnie je wyprać
- Dlaczego już nikt tutaj nikogo nie kocha? - zapytała cichutko Twoja najmłodsza siostra
Z Twoich rąk mimowolnie wypadła trzymana przez Ciebie rzecz. Jak tak mała dziewczynka mogła o czymś takim pomyśleć. Gdy tylko Wasza mama usłyszała zdanie wypowiedziane przez swoją córkę jej spojrzenie z wiecznie chłodnego zmieniło się w ciepłe. W takie, którym praktycznie nigdy Was nie obdarowywała.
- Przepraszam Was - tylko tyle udało jej się wyszeptać za nim z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy

Hejka
Wiem, że ten rozdział nie należał do najciekawszych, ale mimo wszystko musiałam umieścić tutaj te sceny z serialu. Wbrew pozorom są one bardzo ważne. Ukazują w innym świetle, wydawałoby się iż idealną rodzinę.
Mam nadzieję, że miło Wam się go czytało.
Buziakii😗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top