1.18

- Siedź tutaj i się nie ruszaj - powiedziałaś pokazując Gilbertowi krzesło znajdujące się w jego kuchni. Chłopak spojrzał na Ciebie lekko zdezorientowany, ale mimo wszystko bez żadnego słowa sprzeciwu wykonał Twoje polecenie - Powiedz mi, gdzie masz jakieś szmatki i najlepiej jakiś wysokoprocentowy trunek? - zapytałaś zakładając ręce na piersi
- Po co? - jego brwi  powędrowały ku górze, a Ty cicho się zaśmiałaś
- Spokojnie, nie będziemy tego pić. Chcę oczyścić Ci rany. Jeśli nie macie takich napoi to sama woda też wystarczy - uśmiechnęłaś się czekając, aż Gilbert zabierze głos
Chłopak przez chwilę się nad czymś zastanawiał. Dopiero po chwili wstał z krzesła i podszedł do jednej z wyższych półek w kuchni, na której znajdował się najprawdopodobniej alkohol. Po paru sekundach czarnowłosy przyniósł Ci wszystkie potrzebne rzeczy, którymi mogłabyś oczyścić jego rany pozostałe po bójce z Billym.
- Siadaj - powiedziałaś do chłopaka wskazując mu to samo krzesło
Podeszłaś do niego i już chciałaś zamoczyć szmatkę w trunku, gdy zobaczyłaś w jak niewygodnej pozycji dla Ciebie znajduje się Gilbert. Wyprostowałaś się i spojrzałaś przez okno, zastanawiając się, gdzie w takim razie najwygodniej będzie Ci go opatrzyć.
- Co jest? - zapytał najwidoczniej zdziwiony chłopak
- Nie wygodnie mi tutaj - odpowiedziałaś rozglądając się po kuchni - Zmieniłam zdanie, wstań - dodałaś uśmiechając się niewinnie
Czarnowłosy oczywiście musiał przekręcić oczami z powodu Twojego zachowania, ale zrobił to, o co go prosiłaś. Powoli podchodziłaś do chłopaka, a z każdą sekundą Twoja strefa komfortu została naruszana, kiedy byłaś już naprawdę blisko Gilberta czułaś jak bacznie obserwuje Twoją twarz, starałaś się nie zwracać na to uwagi, dalej wykonując zaplanowaną przez siebie czynność.
- Może trochę zapiec - powiedziałaś podnosząc lekko głowę do góry i patrząc chłopakowi w oczy
- Jakoś dam radę - uśmiechnął się Gilbert, czekając aż zaczniesz zabieg
Swoją delikatną dłoń, w której trzymałaś szmatkę zamoczoną w wodzie zbliżałaś do jego ran na twarzy. Gdy tylko dotknęłaś jego buzi, czułaś jak zaczyna Ci się trząść ręka, gdyż chłopak nie spuszczał z Ciebie wzroku nawet na sekundę. Po oczyszczeniu ran samą wodą, zamoczyłaś chustkę w alkoholu. Przyniesiony przez Gilberta kawałek materiału przyłożyłaś do łuku brwiowego chłopaka. Gdy jego skóra zetknęła się ze kawałkiem materiału lekko się skrzywił iż najprawdopodobniej dość bolesna dla niego była czynność, którą właśnie wykonywałaś.
*
- Przepraszam - szepnęłaś, odkładając wszystkie rzeczy trzymane dotychczas przez Ciebie na stolik
- Za co? - zapytał zdezorientowany podchodząc do Ciebie o krok bliżej
- Za wszystko, tak naprawdę. Byłam w stosunku do Ciebie bardzo oschła, mimo że nie miałam ku temu powodów, przepraszam za to iż Cię uderzyłam i przepraszam także za dzień dzisiejszy, gdyby nie ja nie byłbyś poobijany - powiedziałaś zupełnie szczerze, starając się unikać jego wzroku
- Naprawdę nie masz powodów, aby mnie przepraszać. To ja niepotrzebnie Cię przezwałem, a dzisiejszej bójki nie żałuję, nikt nie powinien nazywać dziewczyn w taki sposób i przede wszystkich tak ich traktować - chłopak zrobił kolejny krok w Twoją stronę - Mogę wiedzieć, co tak naprawdę między Wami zaszło? - zapytał Gilbert delikatnie się uśmiechając
Chwilę zastanawiałaś się nad odpowiedzią, w końcu po co użalać się nad sobą. To już przeszłość i masz nadzieję iż więcej się nie powtórzy.
- Tak - rzekłaś cicho, opierając się plecami o blat, co uczynił to samo Gilbert tylko na przeciwko Ciebie.
Opowiedziałaś mu całą historię, która się zdarzyła od dnia naprawy domu Ruby. Mina chłopaka nie pokazywała zupełnie nic. Nie mogłaś wywnioskować o czym może on w tym momencie myśleć.
- Zabije go - oświadczył spokojnym tonem głosu ruszając przed siebie
Zdezorientowana spojrzałaś na niego, podnosząc brwi ku górze. Podbiegłaś do drzwi wyjściowych z kuchni i stanęłaś w nich uniemożliwiając czarnowłosemu przejście.
- Chyba sobie żartujesz, daj spokój Gilbert - powiedziałaś cicho prychając
- Nie, nikt nie będzie Cię w taki sposób traktował, nie ponosząc za swoje czyny kary - odpowiedział spokojnie
- Gilbert! Proszę Cię - rzekłaś patrząc mu w oczy
- Nie, Destiny, nie pozwolę mu tak Ciebie traktować...
- Co Ci tak zależy?! - przerwałaś mu zakładając ręce na piersi
Chłopak na chwilę zamilkł i spojrzał w Twoje oczy. Na Twojej twarzy zagościł delikatny rumieniec pod wpływem jego spojrzenia. Starałaś się go zasłonić włosami, jednak powstrzymała Cię ręka Gilberta.
- Ładnie wyglądasz, gdy się rumienisz - stwierdził lekko się uśmiechając, a na Twojej twarzy owe rumieńce jeszcze się powiększyły
Dalej trwaliście w ciszy patrząc na swoje twarze, tak jakby coś ciekawego na nich widniało. Po chwili zauważyłaś iż chłopak spogląda na twoje usta, delikatnie się do Ciebie przysuwając. Twoje serce znacznie przyspieszyło jednakże pod wpływem stresu jaki nastąpił w Twoim ciele odsunęłaś się krok od niego i poszłaś po swój płaszcz.
- To ja będę się już zbierać - rzekłaś nerwowo bawiąc się swoimi palcami
- Jasne - odpowiedział nad wyraz zdziwiony Gilbert pomagając założyć Ci płaszcz
- Dziękuję - uśmiechnęłaś się delikatnie
- Nie ma za co - odpowiedział czarnowłosy odwzajemniając Twój uśmiech
- Proszę Cię, nie rób nic głupiego - powiedziałaś mając na myśli sprawę z Billym
- Destiny...
- Nie denerwuj mnie, tylko zrób to, o co Cię proszę
- No dobrze - westchnął zrezygnowany
- Dziękuję! - uśmiechnęłaś się i podeszłaś do chłopaka i szybko pocałowałaś go w policzek - Do zobaczenia w szkole - powiedziałaś otwierając drzwi wyjściowe
- Do zobaczenia - odpowiedział Ci Gilbert, posłałaś mu jeszcze ostatni uśmiech zanim zniknęłaś za drzwiami
Hejka
Przepraszam Was bardzo, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, gdyż obiecałam Wam iż będzie to wtorek. Mam nadzieje, że mi wybaczycie hahah
Buziakii😗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top