1.16
- Mamo czy to naprawdę konieczne? - zapytałaś lekko wzdychając
- Tak, Destiny. Ania ma na Was zły wpływ. To w jaki sposób się zachowuję jest poniżej krytyki - stwierdziła Twoja rodzicielka przyspieszając kroku
- Ale...
- Nawet nie próbuj ze mną dyskutować, już wszystko ustaliłam - powiedziała zdenerwowana, nie odwracając się za siebie
Puknęłaś lekko Dianę w ramię, aby ona jakoś spróbowała zainterweniować, w końcu w tym momencie ważą się losy jej i Ani przyjaźni, niestety Twoja siostra jedynie pokręciła przecząco głową, wbijając wzrok w swoje buty. Zrezygnowana westchnęłaś głośno i już do końca podróży do szkoły postanowiłaś się nie odzywać. Dlaczego Diana taka jest? Przecież czasem mogłaby chociaż nieznacznie spróbować sprzeciwić się mamie, w końcu wszystkim z nas zdarza się popełniać jakieś błędy. Nawet dorosłej kobiecie.
*
- Diano zamień się miejscami z Jane - oznajmił nauczyciel nawet nie darząc Twojej siostry spojrzeniem.
Zauważyłaś, że reszta klasy spojrzała się dziwnie w jej kierunku, a po sali przeszła fala szeptu. Przekręciłaś oczami z idiotycznego zachowania Twoich rówieśników. Po czym oparłaś głowę na swojej ręce znajdującej się na drewnianym blacie ławki.
- Dlaczego ja? - zapytała widocznie zrezygnowana Jane
- Bo Diana nie może siedzieć z Anią. Przestań dyskutować! - spojrzał na nią zdenerwowany profesor
Dziewczyna powolnym krokiem usiadła na samym skraju ławki, którą jak widać ku jej niezadowoleniu musiała dzielić z rudowłosą. Piegowata dyskretnie odwróciła głowę do tyłu i spojrzała na Ciebie, uśmiechnęłaś się pokrzepiająco, po czym skupiłaś się na słuchaniu tego, co ma do powiedzenia profesor Phillips.
*
Wreszcie nadszedł czas upragnionej przez wszystkich przerwy. Niestety nie mogłaś podchodzić do Ani w miejscu publicznym, dlatego postanowiłaś iż jeszcze w miarę ładną jak na późną jesień pogodę wykorzystasz na spędzenie tego wolnego czasu na dworze. Nie miałaś ochoty na żadne towarzystwo, dlatego chwytając swój płaszcz z szatni wyszłaś na zewnątrz. Zatrzymałaś się dopiero, gdy Twoim oczom ukazał się strumyczek, w którym zawsze trzymacie mleko, aby się schłodziło. Usiadłaś na jednym z pobliskich kamieni i wpatrywałaś się przed siebie ochoczo napierając nową porcję tlenu do płuc, gdyż naprawdę powietrze było tego dnia bardzo przyjemne. Po chwili jednakże usłyszałaś czyjeś kroki, które ewidentnie z każdą sekundą zbliżały się w Twoim kierunku.
- Można? - usłyszałaś czyjś męski głos. Odwróciłaś się w stronę, z której dochodził dźwięk, a Twoim oczom ukazał się Gilbert Blythe we własnej osobie. Kiwnęłaś twierdząco głową na znak zgody.
- Jak to jest być chłopakiem? - zapytałaś prosto z mostu, jednakże widząc rozbawioną twarz Gilberta, dodałaś - Poważnie się pytam. Wam praktycznie wszystko wolno, jesteście ważniejsi w społeczeństwie, a ludzie Was szanują. My musimy tylko ładnie wyglądać i Wam służyć - stwierdziłaś przyglądając się profilowi chłopaka patrzącego się w dal, który ewidentnie rozmyślał nad wypowiedzianymi przez Ciebie słowami
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - stwierdził, spoglądając na Ciebie - Ale muszę przyznać, że w większości się z Tobą zgodzę. To prawda, mężczyźni są bardziej szanowani i więcej im wolno, chociaż nowo powstałe ruchy sufrażystek może to zmienią i Wam też uda się dojść do prawa głosu - uśmiechnął się lekko, co również odwzajemniłaś - Spójrz na to jeszcze z innej perspektywy, to właśnie my musimy wykonywać większość prac fizycznych, na przykład rąbiemy drewno, naprawiamy płoty.
- Tak, ale to my dla Was gotujemy i sprzątamy - przerwałaś mu uśmiechając się cwanie
- Racja - zaśmiał się melodyjnie - Jeśli chodzi o Twój ostatni argument to nigdy nie patrzyłem na płeć przeciwną z tej perspektywy. Szanuję kobiety i nie uważam, że muszą tylko ładnie wyglądać, jednakże nie ukrywam iż znaczna część mężczyzn może być takiego zdania - powiedział, cały czas patrząc się Tobie w oczy
- Na przykład Billy - zaśmiałaś się
- Co? Zrobił Ci coś? - zapytał zdenerwowany szatyn
- Długa historia, ale żyję, także wszystko jest w porządku - na Twojej twarzy zagościł uśmiech
- Napewno?
- Tak, spokojnie - widziałaś, że chłopak niezbyt Ci uwierzył, dalej patrzył na Ciebie podejrzliwym wzrokiem, jednakże po chwili chyba odpuścił, ponieważ odwzajemnił Twój uśmiech
Przez pewną chwilę panowała między Wami dość niezręczna cisza, dlatego postanowiłaś ją przerwać zadając mu dość dziwne tego samego dnia pytanie, które nawiązywało do Waszej rozmowy.
- Umiesz gotować?
- Szczerze powiedziawszy to nie - zaśmiał się
- Będę musiała Cię nauczyć i odrazu mówię, że nie żartuję. Naprawdę taką umiejętnością zyskasz szacunek dziewczyny, gdyż będzie wiedziała iż potrafisz sam o siebie zadbać - stwierdziłaś zakrywając swoją twarz włosami, pod wpływem przeszywającego spojrzenia brązowookiego
- Wezmę sobie tę radę do serca, w końcu to słowa ekspertki - zaśmiał się wstając z kamienia, gdyż właśnie zabrzmiał dzwonek na lekcje - Masz dzisiaj czas po szkole? - zapytał podając Ci dłoń, abyś mogła wstać z miejsca, na którym dotychczas siedziałaś
- Tak - powiedziałaś chwytając jego rękę
- W takim razie jesteśmy umówieni - stwierdził uroczo uśmiechając
Hejka,
A więc oto jest nowy rozdział, tam wiem iż znowu jest on dość krótki za co bardzo Was przepraszam, jednakże całe spotkanie Des chciałabym opisać w osobnej części.
Także proszę bardzo mamy rozmowę Destiny z Gilbertem, co o niej sądzicie? Mogę Wam powiedzieć iż teraz częściej będziecie mogli czytać o tej dwójce, zadowoleni?hahaha
Buziakii😗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top